Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 6 / 2001

„Ludzie podglądają bliźnich od zawsze – przez dziurki od klucza, szpary w plocie, zza przysłoniętych zasłonek czy uchylonych drzwi. Plotkują o nich przy każdej nadarzającej się okazji, w wielkiej tajemnicy powierzają znajomym sekrety innych znajomych. Jednak nigdy dotąd podglądanie bliźnich nie osiągnęło takich rozmiarów, jak w ostatnim dziesięcioleciu. Przestało być zwykłym podglądaniem, stało się masowym podglądactwem” – piszą autorzy artykułu „Podglądanie zamiast, przed i po”: prof. dr hab. Bogdan Wojciszke i dr Wiesław Baryła w majowym numerze „Charakterów”, który w dużej części poświęcony jest tematowi podglądania i mechanizmom nim rządzącym.

Telewizja rzeczywiście zapełniła się w ostatnim czasie programami z gatunku tzw. reality show: „Big Brother”, „Dwa światy”, „Agent”, „Wybacz mi”. Chodzi o to, by wszystko było na żywo, wszystko działo się naprawdę – by przynajmniej widz sądził, że tak właśnie jest. „Sądzimy, że współczesne podglądactwo jest pewną formą zaspokojenia odwiecznej potrzeby przynależności. Służą temu nowe technologie, które bądź to tworzą namiastkę i złudzenie intymności, bądź też umożliwiają zmianę formy nawiązywania intymnych kontaktów – stwierdzają Wojciszke i Baryła. Różnego rodzaju zmiany demograficzne i społeczne spowodowały zerwanie tradycyjnej formy przynależności – identyfikację ze stabilnymi grupami w toku codziennych bezpośrednich kontaktów. Zanikają też lub prawie zanikły wielopokoleniowe rodziny, które były ochroną i wsparciem. Nietrudno zauważyć, że mieszkanie w bloku wraz z pięćdziesięcioma innymi rodzinami to zupełnie co innego niż mieszkanie we wsi liczącej sobie tyle samo domów. Do bloku jego mieszkańcy wprowadzili się niemal równocześnie, nie sposób też dobrze spamiętać kilkadziesiąt czy nawet kilkaset nowych twarzy. (...) Natomiast 50 rodzin zamieszkujących wieś czy miasteczko to całkiem inne otoczenie społeczne. Każda z nich ma swoją historię od dawna znaną i śledzoną przez innych”. Do tego typu przemian, jakie zachodzą w społeczeństwie, dodać trzeba jeszcze zmiany na rynku pracy. Zanika powoli model „jednego życia - jednego zajęcia”. Wiele osób zmieniać będzie swoją pracę kilkakrotnie w ciągu życia, gdyż takie są wymagania rynku.

Nowe technologie, które się pojawiły i są już obecne w życiu współczesnego człowieka: telewizja, komputer, Internet, mogą pośredniczyć w nawiązywaniu intymnego kontaktu lub stwarzać złudzenie intymności, tak by zaspokoić ludzką potrzebę przynależności i komunikacji. „Zmieniły się też koszty pozyskiwania intymnych informacji o człowieku. Niegdyś wymagało to czasu, wieloletniej zażyłości, zaufania i dyskrecji. Coraz częściej nie mamy na to czasu ani ludzi, z którymi łączy nas wystarczająco długa zażyłość. W programach w rodzaju »Big Brother« czy »Dwa światy«” zdobycie najintymniejszych informacji wymaga jedynie wciśnięcia guzika pilota z numerem odpowiedniego kanału. Możemy mieć intymność znacznie łatwiej i szybciej niż kilkadziesiąt lat temu” – konkludują dwaj psycholodzy na łamach „Charakterów”, Wojciszke i Baryła.

Ciekawy i obszerny artykuł na temat podglądactwa, a raczej tego, co się aktualnie chętnie podgląda, wydrukował dwutygodnik ewangelicki „Zwiastun” z 25 lutego br., gdy „Wielkiego Brata” nie było jeszcze na polskich ekranach. Tekst zatytułowany „Uśmiech małego ekranu”, autorstwa Ilony Cichy, studentki psychologii, daje przegląd i charakterystykę programów z rodzaju reality show. „I tak słyszymy wyznania kobiet maltretowanych przez swoich mężów, ktoś, kto wyszedł z domu pewnego dnia i wrócił po paru latach, prosi przed kamerami o wybaczenie rodzinę; pojawia się prostytutka, homoseksualista. Nie można się oprzeć wrażeniu, że im większy wystąpi w programie oryginał, tym jego oglądalność będzie większa, im więcej żalu i krzywd wyleje ktoś przed kamerami, tym większe będzie miał program oddziaływanie hipnotyzerskie. Tak też jest w istocie. Jaka jest przyczyna tak wielkiego zainteresowania życiem zwykłego człowieka? – zastanawia się autorka artykułu. Zainteresowania te obrazują pustkę naszego życia przy jednoczesnym przekonaniu, że sami w porównaniu z innymi nie jesteśmy tak nudni, moralnie zepsuci, zdegenerowani, wiedzie się nam lepiej niż innym. Zaspokajamy bez wysiłku nasz głód emocji i wrażeń”.

Ilona Cichy uważa, że nasza kultura zdjęła moralne piętno z podglądactwa, a na ekranach można już obejrzeć „zarówno narodziny i śmierć, miłość i ohydę, szlachetność i przemoc”. Dla Andrzeja Samsona („Charaktery” 5/2001) nieporozumieniem jest zachwyt Tomasza Raczka, dla którego „Wielki Brat” ukazuje „w miniaturze wszystkie te mechanizmy, które rządzą naszym codziennym życiem”. Według Samsona, życie prezentowane w „Wielkim Bracie” jest sztuczne i uproszczone, a ludzie dlatego je oglądają, gdyż „ich prawdziwą egzystencją rządzą jednak inne mechanizmy”.