Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2016, ss. 20–27

Refleksja wygłoszona z okazji 70 lat działalności Polskiej Rady Ekumenicznej podczas jej Zgromadzenia Ogólnego 31 sierpnia 2016 r.

ks. Edward Puslecki (fot. Ewa Jozwiak)
Ks. Edward Puślecki (fot. Ewa Jóźwiak)

 

Eminencjo, Ekscelencje Księża Biskupi, Wielebni Księża, Bracia i Siostry w Jezusie Chrystusie, Szanowni Państwo!

Zostałem poproszony o refleksję na temat ekumenizmu w kontekście siedemdziesiątej rocznicy powstania Polskiej Rady Ekumenicznej (PRE). Nie jestem historykiem ekumenizmu – w tej materii są lepsi ode mnie[1]. Podjąłem się jednak tego zadania, gdyż z mijających siedemdziesięciu lat przez dwadzieścia sześć miałem zaszczyt reprezentować i współkształtować świadectwo tego szacownego gremium, tak w kraju, jak i za granicą. Dlatego też z pewną dozą nostalgii konstatuję, że symboliczne, Abrahamowe siedemdziesiąt lat dobiega końca! Czas na nowy początek, na ekumeniczne życie wiary, które oznacza „wbrew nadziei, mieć nadzieję” w zakresie stanowienia jedno w Chrystusie.

Dla mnie idea ekumenizmu jest stara jak zamieszkała Ziemia..., ta Ziemia – gdyż pojęcie oikoumene oznacza właśnie „cały zamieszkały świat”. Nasz zamieszkały świat był w zamyśle Bożym, a w nim ekumena, zanim powstał. Ojciec, we współpracy z Duchem Świętym, stwarzając „świat” dla Syna przeznaczył go do zamieszkania przez ludzi, a więc wykreował „ekumenę”. I co więcej, ekumena będzie również w „przyszłym świecie”, jak czytamy o tym w oryginale Listu do Hebrajczyków 2,5. Pojęcie oikoumene wyraża bowiem świadomość przynależności do zróżnicowanej, ale przecież jednej, człowieczej rodziny, zamieszkującej naszą planetę. Z tej perspektywy ekumenizm wyrasta poza jakikolwiek religijny zaścianek i jego partykularne interesy. Zaprasza do szacunku i otwartości wobec każdego człowieka, a nawet całego stworzenia. Zdrowa, ekumeniczna perspektywa życia to dobre remedium na okiełznanie konfesyjnej pychy i przekonania o swej jedynozbawczości. Przyjrzyjmy się temu zjawisku nieco bliżej.

Refleksje ogólne

Jak wiadomo polska ekumenia nie spadła z nieba, ale chyba też nie powstała bez Bożej ingerencji. Wcześniej wspomniałem, że oikoumene oznacza „cały zamieszkały świat”, co w oczywisty sposób stwarza globalną perspektywę życia i działania ludzi różnych ras, kultur, religii i wyznań. Nie wolno nam stracić tej perspektywy, gdyż krzyżowa śmierć Jezusa Chrystusa ma swój wymiar uniwersalny, a nawet kosmiczny. Wszyscy ludzie stworzeni zostali na obraz i podobieństwo Boże i dlatego należy się porozumiewać, dialogować i pokojowo współżyć. Do tego wspaniale nadaje się właśnie postawa otwartości i dialogu. Ekumenizm dla mnie nie jest jedynie wyrazem doraźnej polityki kościelnej, lecz stylem bycia, wyrastającym z ewangelicznego świadectwa o otwartości Jezusa Chrystusa na drugiego człowieka i jego potrzeby. Jest zaproszeniem do krzewienia usposobienia, jakie było w Jezusie Chrystusie. Jest nieustannym spełnianiem Jego oczekiwania: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, żeby i oni byli w nas, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17,21, Ekumeniczny Przekład Nowego Testamentu). Innymi słowy, ekumenizm to postawa polegająca na trwaniu w Chrystusie tak, jak on trwa w Ojcu i w nas. Ekumenizm to przede wszystkim ukazywanie tego, co niezbędne, a mianowicie braterskiej miłości wobec bliźniego. Chodzi o widzialną, namacalną jedność, wyrażaną we wzajemnym odnoszeniu się do siebie z godnością i szacunkiem, aby inni dostrzegali „jak oni się miłują”. Ekumenizm to objawianie drugiemu człowiekowi, jak ważną jest osobą w kontekście śmierci Jezusa Chrystusa.

Celem ekumenicznego dyskursu jest przecież „widzialna jedność” rozumiana popularnie jako jedność organizacyjna. Zanim ona jednak nastąpi, jeżeli w ogóle nastąpi, należy eksponować:

  • jedność we wspólnym poszanowaniu różnorodności,
  • wzajemne otwarcie na tradycje i teraźniejszość Kościołów,
  • solidarną pomoc w potrzebie,
  • braterską pociechę, a jak trzeba to i miłosne karcenie,
  • mówienie prawdy w duchu miłości,
  • jednomyślne, ale i urozmaicone uwielbianie Jedynego, Wiekuistego, Świętego Ojca.

Moi Drodzy, tego właśnie doświadczałem w minionym ćwierćwieczu służby w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Rada stała się dla mnie „oczywistą oczywistością” i naturalną koniecznością w okazywaniu swych metodystycznych przekonań. W polskiej rzeczywistości PRE stała się płaszczyzną wymiany poglądów i współpracy ponad podziałami. Nadal powinna być jak przysłowiowa „sól w oku”, jak „Boży cierń” w życiu każdego Kościoła, a nawet społeczeństwa. Jak cierń wywołuje ból, cierpienie i reakcje odrzucające, tak i ekumenizm nie powinien uspokajać ale pozytywnie inspirować i drażnić. Prawie w każdym Kościele są zwolennicy i przeciwnicy postawy ekumenicznej. Warto doprowadzić do ich spotkania i rzeczowego dialogu. Niech uświadomione zostaną plusy i minusy, niech wyartykułowane będą obiekcje, aby móc usprawnić to, co wymaga usprawnienia.

Ekumenizm to nie jest miłość na pokaz, sztuczne, wzajemne „czapkowanie”, ani kościelne nadymanie się z jakichkolwiek powodów. Ekumenizm polega na szczerym okazywaniu sobie szacunku, wzajemnym zaufaniu, równym traktowaniu i takimż statusie przed Bogiem, partnerstwie i solidarności! Ekumenizm to jest przyjaźń. Czasami lepiej i łatwiej jest zaprzyjaźnić się z człowiekiem inaczej wierzącym niż z kimś „z tej samej piaskownicy”. Znam takie przypadki.

Idee ekumenizmu zaczęły wynurzać się na fali znaczących, ogólnoświatowych wydarzeń. Można je streścić przy pomocy trzech liter: B.M.W.: Biblia, misja/młodzież, wojna.

1. W XIX w. powstawały wielowyznaniowe towarzystwa biblijne, które stawiały sobie za cel dotarcie z Biblią do każdego narodu zamieszkującego naszą planetę. Polskie Towarzystwo Biblijne zostało powołane już w 1816 r., a więc równo 200 lat temu, i stworzyło solidną podstawę do międzykościelnej współpracy. Tegoroczny jubileusz 70-lecia Polskiej Rady Ekumenicznej wspaniale wpisuje się w dwusetną rocznicę Towarzystwa Biblijnego.

2. Działania misyjne prowadzone przez różne nurty chrześcijaństwa na nowych obszarach wpływów wymagały koordynacji, współpracy i wspólnego świadectwa wszystkich uczniów Jezusa Chrystusa. Towarzystwa misyjne podjęły się tego wyzwania i rozpoczęły współpracę. Podobnie ogólnoświatowe działania różnych organizacji studenckich (młodzieżowych) prowadziły do rozwoju kooperacji ponad podziałami. Młodzież z reguły chce budować nową, lepszą przyszłość, w której duchy przeszłości nie będą straszyć.

3. Czynnikiem wspomagającym jednoczenie się ludzi wierzących różnych Kościołów było także doświadczanie okropieństw obu światowych wojen. Wojny te, wywołane przez kraje wywodzące swą tożsamość z chrześcijańskiego dziedzictwa, paradoksalnie przez swe okrucieństwa łączyły ludzi w ich cierpieniu, bólu, osamotnieniu i męczeństwie oraz integrowały zwolenników pokoju, współpracy, tolerancji i dialogu. Dehumanizacja codziennego życia budziła tęsknotę za normalnością, za pokojem i życiem z poszanowaniem godności każdego człowieka bez względu na wyznawaną wiarę. Nic też dziwnego, że polski duch ekumenizmu rodzi się w oparach okupacji drugiej wojny światowej. Początkowo nieformalnie, raczej indywidualnie niż instytucjonalnie, ale jednak skutecznie przygotowuje grunt dla przyszłych organizacyjnych działań.

Polski ekumenizm w okresie drugiej wojny światowej

Wojna, każda wojna, niosła ze sobą zło, ale także pozytywne przykłady heroicznych, ewangelicznych zachowań oraz tęsknotę za lepszym, pokojowym jutrem.

Polski ekumenizm okresu drugiej wojny światowej jest stosunkowo mało rozeznany i naukowo przebadany i opracowany. Nie są mi znane bardziej wnikliwe badania historyczne w zakresie ekumenizmu tego okresu. To zadanie dla kościelnych historyków poszczególnych wyznań, aby zechcieli wgłębić się w historię własnej denominacji z czasu okupacji i podzielili się wiedzą w tym zakresie. Wiadomo jednak, że:

1. od 1940 r. w Warszawie odbywały się konspiracyjne spotkania ekumeniczne, gromadzące ok. 20 osób,

2. pod koniec 1942 r. ukonstytuowała się Tymczasowa Rada Ekumeniczna,

3. w marcu 1944 r. w kaplicy metodystycznej w Warszawie duchowni pięciu Kościołów: Ewangelicko-Augsburskiego, Ewangelicko-Reformowanego, Metodystycznego, Starokatolickiego Mariawitów i Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego podpisali dokument o nazwie „Konfesja Polska. Wyznanie wiary polskich chrześcijan”[2]. Dokument ten formułuje zasady dogmatyczne uznane za wspólne dobro. Warto do niego sięgnąć!

Z perspektywy Kościoła metodystycznego wypadałoby dopowiedzieć, że we współpracy ze zborami zielonoświątkowymi na kresach doszło do istotnego ekumenicznego zbliżenia. Sprawa ta też nie doczekała się jeszcze dokładnego przebadana i opisania. Kościół metodystów miał wówczas prawne uznanie okupanta, a zielonoświątkowcy nie. Dzięki wystawianiu przez ówczesnego superintendenta Kościoła metodystów ks. Konstantego Najdera specjalnych zaświadczeń o służbie pentekostalnych kaznodziejów na rzecz Kościoła metodystów, wielu z nich zostało uchronionych przed wcieleniem do wojska. Niektórzy rozpoczęli naukę w konspiracyjnej metodystycznej Wyższej Szkole Biblijnej w Warszawie[3], stając się pastorami metodystycznymi lub zielonoświątkowymi. To przykład pragmatycznego ekumenizmu wyrosłego z konieczności. W czasie wojny metodyści pomagali wielu chrześcijanom różnych wyznań, a także Żydom. Z tego trudnego okresu okupacji Kościół, który reprezentuję, wyszedł silniejszy w sensie posiadanego zaplecza pastorskiego i ducha misyjnego.

Nic też dziwnego, że pierwszym przewodniczącym (prezesem) Tymczasowej Rady Ekumenicznej został właśnie ks. Konstanty Najder. On to też tuż po wojnie udostępniał kaplicę metodystyczną przy Mokotowskiej 12 na nabożeństwa różnych wyznań. W tamtym okresie była ona jednym z większych ocalałych pomieszczeń Warszawy w morzu ruin. Każdego dnia tygodnia inny Kościół gromadził się w niej na swoje nabożeństwo. Tam odbywały się również zgromadzenia synodalne, np. Kościoła polskokatolickiego. Metodyści w czasie okupacji i tuż po niej wykazywali dużą aktywność ekumeniczną. Można powiedzieć, że „atmosfera ekumenicznej współpracy unosiła się nad zgliszczami Warszawy”.

Powstanie i meandry działalności PRE

Po zakończeniu drugiej wojny światowej dochodzi do pierwszego publicznego wystąpienia Tymczasowej Rady Ekumenicznej, co następuje 14 października 1945 r. Mało kto wie, że miesiąc po tym wydarzeniu podpisana została w Łodzi dwustronna „Deklaracja ścisłej współpracy między Kościołem Ewangelicko-Reformowanym a Kościołem Metodystycznym” (22 listopada 1945 r.) wyprzedzająca o 45 lat dokument o wzajemnym uznaniu urzędów i sakramentów (1990) przez oba Kościoły (dokument publikujemy tutaj).

Dokument ten przypomina, aby również przez jego pryzmat wczuć się w atmosferę ekumenizmu tamtych czasów. Mam wrażenie, że miał on również swoje znaczenie w podjętej przez metodystów duszpasterskiej służbie na Mazurach, która rozpoczęła się jesienią 1945 r., kiedy to przypadła Polsce południowa część Prus Wschodnich. Ludność tych terenów została osierocona przez duchownych krajowego/państwowego Kościoła Ewangelickiego Unii Staropruskiej (Die Evangelische Kirche der altpreußischen Union)! Ani reformowani, ani polscy luteranie nie mieli wówczas dość personalnego zaplecza, aby skutecznie działać na poniemieckim terenie Prus Wschodnich. A metodyści mieli!

Dopiero rok później (15 listopada 1946 r.) konstytuuje się Chrześcijańska Rada Ekumeniczna (od 1958 r. zwana Polską Radą Ekumeniczną). PRE nie powstała ex nihilo, lecz z kilkuletniej i dobrej współpracy ekumenicznej różnych nurtów kościelnych. Powstanie każdej nowej organizacji zawsze poprzedzone jest aktywnościami uprzedzającymi. PRE nie można odrywać od wcześniejszych ekumenicznych dokonań. Pamięć i szacunek należą się tym, którzy z różnych pobudek otwierali się na inaczej wyznających tego samego Pana i Zbawiciela i poszukiwali możliwości współpracy.

Polska Rada Ekumeniczna powstała w trudnym okresie powojennej odbudowy kraju, musiała tak kształtować swe posłannictwo, aby wspierać się w nowej rzeczywistości społecznej, politycznej i państwowej. Rzeczywistość ta, w pierwszych powojennych latach, nie była jeszcze klarowna i ulegała przemianom. Szczególną rolę w procesie wzmacniania współpracy międzykościelnej odgrywali jej prezesi, którzy nie tyle reprezentowali Radę, ile ją ochraniali, wzmacniali, kształtowali i wnosili swój osobisty wkład na rzecz jedności. W roku jubileuszowym godzi się przypomnieć ich nazwiska i okres ich służby oraz zaplecze kościelne:

1. ks. Zygmunt Michelis (1890–1977), prezes w latach: 1946–1960 (14 lat), Kościół ewangelicko-augsburski,

2. ks. bp Jan Niewieczerzał (1914–1981), prezes w latach: 1960–1975 (15 lat), Kościół ewangelicko-reformowany,

3. ks. sup. Witold Benedyktowicz (1921–1997), prezes w latach: 1975–1983 (8 lat), Kościół metodystyczny,

4. ks. bp Janusz Narzyński (ur. 1928), prezes w latach: 1983–1986 (3 lata), Kościół ewangelicko-augsburski,

5. ks. sup. Adam Kuczma (ur. 1924), prezes w latach: 1986–1990 (4 lata), Kościół metodystyczny,

6. ks. bp Zdzisław Tranda (ur. 1925), prezes w latach: 1990–1993 (3 lata), Kościół ewangelicko-reformowany,

7. ks. bp Jan Szarek (ur. 1936), prezes w latach: 1993–2001 (8 lat), Kościół ewangelicko-augsburski,

8. abp Jeremiasz (ur. 1943), Prezes w latach: 2001–2016 (15 lat), Kościół prawosławny.

Jak z powyższego zestawienia wynika, do roku jubileuszowego 2016 służyli prezesi z następujących Kościołów:

  • Kościół ewangelicko-augsburski łącznie 25 lat (po dzisiejszych decyzjach będzie to przynajmniej 30 lat),
  • Kościół ewangelicko-reformowany łącznie 18 lat,
  • Kościół ewangelicko-metodystyczny łącznie 12 lat,
  • Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny łącznie 15 lat.

Chciałoby się rzec: ile władzy, tyle odpowiedzialności, lub: jaki prezes taka ekumenia. Ale to nie do końca jest prawdą.

Od 1946 r. do 2001 r. sekwencje zmian prezesa następowały między Kościołami ewangelickimi: augsburskim, reformowanym i metodystycznym. Dopiero na progu nowego tysiąclecia (2001) prezesem został przedstawiciel Kościoła prawosławnego. Dotychczas nie było jeszcze prezesa z Kościoła tradycji starokatolickiej, a przecież Kościoły te są członkami założycielami PRE! Może w kolejnym rozdaniu dojdzie do tej historycznej zmiany?

Wymienieni prezesi PRE okresem pełnienia swej służby, w zasadzie nie „zazębiali się” z wydarzeniami społeczno-politycznymi w kraju, lecz stanowili spokojny pomost między społecznymi turbulencjami. Wskazuje to na spokojne, rzeczowe i rytmiczne przemiany zachodzące w tej zasłużonej parakościelnej instytucji.

Minione siedemdziesiąt lat PRE można analizować na różne sposoby, np. dekadami lub właśnie w oparciu o kadencje prezesów i zarządów. Skład Zarządu PRE też ma przecież swe znaczenie.

W tym kontekście warto przypomnieć o istotnej roli, jaką odgrywali dyrektorzy biura PRE. Mieli oni z racji pełnionych obowiązków spory wpływ na funkcjonowanie Rady. Dotychczasowymi dyrektorami byli: ks. Edward Buse (1977–1984, Kościół ewangelicko-augsburski), ks. Zdzisław Pawlik (1984–1992, Kościół Chrześcijan Baptystów), Andrzej Wójtowicz (1992–2008, Kościół ewangelicko-augsburski), ks. Ireneusz Lukas (2008–2016, Kościół ewangelicko-augsburski). Ocenę ich wkładu w prace PRE pozostawiam historykom ekumenizmu.

W kontekście zasłużonych prezesów i dyrektorów PRE wyrażam swój smutek z tego powodu, że nie zdążyliśmy jako Rada, z produkcją ekumenicznego medalu, na który swą aprobatę wyraziło już Prezydium PRE. Można by było go dziś wręczyć osobom, które swą postawą i wieloletnią służbą przyczyniły się do krzewienia ewangelicznej zasady ekumenizmu.

Spośród dwunastu Kościołów założycieli Rady Ekumenicznej (1946) działalność kontynuuje siedem. Na skutek zabiegów władz państwowych w 1947 r. powstał Zjednoczony Kościół Ewangeliczny (ZKE), który w swych strukturach zintegrował niektóre Kościoły członkowskie PRE. Przez 41 lat Kościół ten, który swymi strukturami stanowił swoistą „małą ekumenię”, współpracował z PRE, wnosząc swój ogromny wkład w ekumeniczne świadectwo, głównie w zakresie ewangelizacji i misji. Jednak w roku 1988 uległ dezintegracji. Powstało pięć nowych denominacji, spośród których jedynie Kościół zielonoświątkowy aplikował do kontynuowania członkostwa w PRE. Jednak ówczesne władze PRE, wraz z metodystycznym prezesem, byłym zielonoświątkowcem, ks. Adamem Kuczmą, uznały, że w tym przypadku nie można mówić o kontynuacji członkostwa, lecz o ponownej aplikacji do Rady, zgodnie z obowiązującymi wymogami statutu Rady. Innego zdania byli zainteresowani i ostatecznie nie doszło do porozumienia i rozszerzenia Rady o ten Kościół. Szkoda, gdyż Kościół Zielonoświątkowy miał i nadal ma zdrowy potencjał ekumeniczny, co widać na przykładzie jego konstruktywnej współpracy z Towarzystwem Biblijnym w Polsce oraz Chrześcijańską Akademią Teologiczną. Prócz tego przesłanie pentekostalne nie jest przecież obce żadnemu Kościołowi.

Działalność Rady polega między innymi na wspieraniu i promowaniu wspólnego chrześcijańskiego świadectwa w Polsce., co w niektórych przypadkach ma charakter kojący i korygujący wzajemne relacje. Powstanie Aliansu Ewangelicznego (1999), jak i inicjatywa założenia Forum Chrześcijańskiego, wskazują na to, że istnieje realne zapotrzebowanie na ponadwyznaniową współpracę chrześcijan o różnej orientacji konfesyjnej. PRE okazuje zainteresowanie i otwarcie wobec wszystkich nowych sposobów wyrażania i integrowania środowiska chrześcijańskiego.

Szczególnym przykładem takiej współpracy są w naszym kraju relacje z Kościołem większości, tj. Kościołem rzymskokatolickim, czy jak niektórzy mówią Kościołem papieskim. Już w 1974 r. powstała Komisja Mieszana PRE i Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu, która przekształciła się później w Komisję Dialogu Polska Rada Ekumeniczna – Konferencja Episkopatu Polski. Współpraca ta doprowadziła w latach minionych do wspólnego redagowania i wydawania broszury na Tygodnie Modlitw o Jedność Chrześcijan (od 1996 r.). W 2017 r. ukaże się 20 wspólna edycja, co oznacza 21 lat współpracy. Mam tę satysfakcję, że w tym procesie aktywnie uczestniczę od samego początku. Smuci mnie jednak fakt, że ta wartościowa broszura rozprowadzana jest głównie wśród duchownych i raczej nie trafia do rąk wielu świeckich aktywistów, a szczególnie studentów teologii różnych Kościołów. Czyżby do głosu dochodziły obawy przed krzewieniem ekumenizmu, otwartości i tolerancji ponad głowami pasterzy? Co się sieje, to się zbierze, a czego się nie sieje, tego się nie zbierze. Współczesny ekumenizm potrzebuje nieustannej siejby w różnych środowiskach wyznaniowych, wiekowych, a szczególnie studenckich.

Oficjalne relacje z największym statystycznie Kościołem zdają się być poprawne, przynajmniej na płaszczyźnie instytucjonalnej. Świadczą o tym chociażby wspólnie wypracowywane w minionych szesnastu latach dokumenty, z których tylko jeden zachował status projektu. Są nimi: „Sakrament chrztu znakiem jedności” (2000), „Małżeństwo chrześcijańskie osób o różnej przynależności wyznaniowej” (projekt dokumentu z 10 maja 2011 r.), „Apel Kościołów w Polsce o ochronę stworzenia” (2013), „Apel Kościołów w Polsce o poszanowanie i świętowanie niedzieli” (2015), „Przesłanie Kościołów w Polsce w sprawie uchodźców” (2016). Bardzo ważny i oczekiwany przez wielu dokument o małżeństwach, przesłany do Watykanu, niestety „ugrzązł”. PRE nie otrzymała w tej kwestii żadnej oficjalnej odpowiedzi. Nawet jeżeli opinia na jego temat byłaby negatywna, należałoby jej udzielić, chociażby ze względów grzecznościowych.

Podobne wygaszanie ekumenicznych inicjatyw dostrzegam na gruncie warszawskiej ekumeny. Przez kilkadziesiąt lat oczywistością było wspólne, procesjonalne wejście duchownych różnych wyznań do prezbiterium w kościołach rzymskokatolickich oraz wymiana kaznodziejów w czasie ekumenicznych nabożeństw/mszy. Ostatnimi laty zwyczaj ten zaczął niestety podlegać procesowi wygaszania.

Kolejnym przykładem jest miniona właśnie wizyta papieża Franciszka. W czasie poprzednich papieskich wizyt w Polsce, zawsze dochodziło do spotkań z naszym, bo polskim, papieżem, a później także z Benedyktem XVI. W czasie tegorocznej wizyty po raz pierwszy od prawie trzydziestu lat nie doszło do spotkania, ani nawet oficjalnego powitania przedstawicieli PRE, którzy byli obecni na każdej uroczystości z udziałem papieża Franciszka. Daje to przynajmniej do myślenia i rodzi pytania o motywy i cel takich zachowań.

Przed dwoma laty na sympozjum teologicznym w Krakowie, zorganizowanym przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II postawiłem tezę, że polski ekumenizm znajduje się w fazie jałowego biegu, czyli porusza się siłą rozpędu na tzw. luzie. Wówczas miałem nadzieję, że papież Franciszek, kiedy już przybędzie do Polski, włączy w swym Kościele wyższy ekumeniczny bieg. Nie dopuszczałem myśli, że może do tego nie dojść, lub że będzie to bieg wsteczny, ale chyba tak właśnie wyszło. Spowolnienie ekumeniczne jest wyraźne i odczuwalne w coraz szerszych kręgach. Dzieje się ono na skutek świadomego lub nieprzemyślanego działania kręgów, w których oziębła miłość wobec ekumenicznego bliźniego.

Nie wszystko jednak ulega takiemu trendowi. Dobra współpraca akademicka między uczelniami różnych wyznań, zaawansowana współpraca w ramach działalności Towarzystwa Biblijnego, a także wspólne akcje diakonijne czy charytatywne służą ludziom i ich lepszej przyszłości oraz sprawie ekumeny. Pozytywny wydźwięk mają też masowe zgromadzenia ewangelizacyjne i ekumeniczne (np. z udziałem ks. Ulricha Parzanego czy Franklina Grahama) oraz marsz dla Jezusa. Powrót PRE do tradycji organizowania ewangelizacyjnych konferencji i ponadwyznaniowych zgromadzeń staje się potrzebą chwili.

Jak wynika ze sprawozdania prezesa, Polska Rada Ekumeniczna działa w skali lokalnej, krajowej i międzynarodowej. Swe ogólnopolskie zadania określa i realizuje na posiedzeniach Zarządu i Prezydium PRE oraz poprzez działalność ośmiu komisji roboczych (Diakonijnej, Kobiet, Mediów, Młodzieży, Dialogu Teologicznego, Wychowania Chrześcijańskiego, Dialogu z Konferencją Episkopatu Polski Kościoła rzymskokatolickiego, Wspólnej z Przedstawicielami Rządu i PRE). Jedne z nich działają efektywnie, inne zaś wymagają usprawnień czyli „dobrej zmiany”. Mam nadzieję, że nowe kierownictwo PRE wprowadzi stosowne korekty osobowe.

Regionalna współpraca ekumeniczna prowadzona jest w szesnastu Oddziałach PRE: Dolnośląskim, Gdańskim, Gorzowskim, Kaliskim, Koszalińskim, Krakowskim, Lubelskim, Łódzkim, Mazurskim, Pomorsko-Kujawskim, Poznańskim, Śląskim, Świętokrzyskim, Szczecińskim, Warszawskim, Zielonogórskim. Charakteryzuje się ona własną dynamiką, co należy docenić, wspierać i rozwijać. Owych szesnaście Oddziałów PRE działa w trzynastu województwach. Trzy województwa mają po dwa Oddziały: zachodniopomorskie (Szczeciński i Koszaliński), wielkopolskie (Poznański i Kaliski), lubuskie (Gorzowski i Zielonogórski). Na szesnaście województw tylko w podlaskim i podkarpackim nie ma oddziałów PRE, zaś jeden Oddział (Śląski) obejmuje dwa województwa (opolskie i śląskie).

Przewodniczący Oddziałów pochodzą z następujących Kościołów: ewangelicko-augsburskiego – 6, ewangelicko-metodystycznego – 5, polskokatolickiego – 3, ewangelicko-reformowanego – 1, chrześcijan baptystów – 1. Brak przewodniczących z Kościoła prawosławnego i mariawitów zastanawia i rodzi potrzebę okazania bardziej solidarnej zachęty do aktywnej i odpowiedzialnej działalności ekumenicznej przedstawicieli tych nurtów chrześcijańskich w Oddziałach PRE. Wiadomo bowiem, że ekumenizm w skali lokalnej jest równie ważny, jeżeli nie ważniejszy, niż ten w wymiarze ogólnopolskim. W tym kontekście myślę, że warto organizować wyjazdowe posiedzenia Prezydium w różnych województwach i Oddziałach PRE celem zapoznania się z realiami życia i ekumenicznej współpracy w poszczególnych regionach i województwach oraz aby wzmocnić postawę ekumeniczną i pozyskać dla niej wsparcie lokalnych władz, związanych najczęściej z Kościołem większości.

Ekumeniczne świadectwo w monowyznaniowym środowisku

Ekumeniczne świadectwo w monowyznaniowym środowisku nie jest łatwe, ale konieczne i uzdrowieńcze dla wszystkich zainteresowanych. Ekumenizm jako postawa i podstawa chrześcijańskiego świadectwa może i powinien rozwijać się w każdym środowisku wyznaniowym, tzn. nawet w tym, w którym jeden z partnerów dialogu posiada statystyczną większość. W ekumenizmie chodzi bowiem o ewangeliczną postawę otwartości wobec drugiego człowieka, a nie o punkty za pochodzenie czy gabaryty, chociaż jak wiadomo, „wielkość ma znaczenie”, to przede wszystkim dla ludzi małych i zakompleksionych.

Idee ekumenizmu zdawały się być atrakcyjne dla Kościoła rzymskokatolickiego tuż po Vaticanum II, później były już tylko ważne, a obecnie... kto wie? Po stuleciach rozłamów, wojen religijnych, zastojów w rozmowach zdawało się, że „wody ruszyły” i szybko spotkamy się u stóp Zbawiciela. Wspólne spotkania, dyskusje, obozy młodzieżowe, nabożeństwa, msze, wymiana kazalnic, współpraca teologiczna, wspólna broszura na Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, publikacja o Kościołach, spotkania z papieżami niewątpliwie przyczyniają się do zwierania ekumenicznych szeregów. Należałoby tę działalność kontynuować, szczególnie w polskiej rzeczywistości wyznaniowej.

Jak mówiłem już wcześniej, wiele z tych nawyków jest kontynuowanych, a mimo to mam nieodparte wrażenie, że ekumenizm (chyba nie tylko polski) jakby „wyluzował” i toczy się jedynie siłą rozpędu i to głównie na poziomie instytucjonalnym z oczywistymi oznakami „wygaszania ducha ekumenizmu”. Łudzę się, że ten trend jest przejściowy i oznacza jedynie doraźne „zmęczenie materiału”. Potrzeba złapania nowego oddechu, solidarnego stawania wobec współczesnych wyzwań, rozmowy na trudne tematy etyczne i teologiczne stają się oczywistością na dziś i na jutro.

Cieszę się, że istnieje instytucjonalny ekumenizm, który może wesprzeć emocjonalne zapotrzebowanie wielu na wspólne świadectwo wiary. Wiem, że Kościołowi większości nie jest łatwo współpracować z Kościołami młodszymi i mniejszymi. Prawda ta działa jednak w obie strony. Mam nadzieję, że w nadchodzącym czasie statystyczna większość wyznaniowa odkryje ponownie piękno i ewangeliczną głębię ekumenizmu, który będzie chroniony, propagowany i rozwijany. Zaś statystyczne mniejszości wyleczą się z kompleksów małości, a czasami i małostkowości, gdyż kryterium oceny Kościołów nie leży w ich wielkości, lecz w głębokości miłości, jaką są w stanie okazać maluczkim, którzy czasami też nie postępują zgodnie z Ewangelią, którą głoszą.

Myślę, że w duchu Ewangelii Chrystusowej współpraca większości z mniejszością jest możliwa, potrzebna, oczekiwana i winna być sprawniej i wspólnie propagowana.

Zakończenie

Tym Zgromadzeniem Ogólnym kończy się pewien etap polskiego ekumenizmu. Nowi zwierzchnicy Kościołów, jakże młodzi, tworzyć będą nowe Prezydium i Zarząd PRE, które pokierują ekumenicznym działaniem w naszym szybko zmieniającym się świecie. Potrzeba współpracy między Kościołami, tymi spoza PRE również, nie podlega dyskusji. Jest wymogiem chwili. Chodzi przecież o jakość wspólnego świadectwa, o wzajemne poszanowane, wspólną modlitwę, wzajemną pomoc, a przede wszystkim o widoczny szacunek i miłość, aby świat widział, jak na co dzień realizowana jest Ewangelia ponad podziałami. Na tym polega właśnie widzialna jedność Kościoła, aby inaczej wierzącemu, historycznie młodszemu, politycznie słabszemu ukazać jego (nie swoją!) wartość i znaczenie dla sprawy Bożej. Ekumenizm to są takie ewangeliczne relacje między Kościołami i wspólnotami, aby świat je dostrzegał i uwierzył w poselstwo Chrystusowe. Rozumiem ekumenizm jako „wspólne budowanie domu” (oikodomenoi), Bożego domu, w którym jest wiele mieszkań i to nie tylko dla młodych, ale dla każdego. Kiedyś sąsiedzi pomagali sobie wzajemnie w budowaniu domu i nikt nikogo nie pytał o wyznanie. I o to chodzi, aby wspólnie tworzyć przestrzeń, w której Trójjedyny mógłby być ekumenicznie wywyższany, jako Najwyższy Suweren.

Ekumenizm zrodził się na fali propagowania Słowa Bożego, działalności towarzystw misyjnych i młodzieżowego ruchu studenckiego. Zainicjował wiele międzywyznaniowych znajomości, a nawet przyjaźni. Z antagonistów uczynił aktywistów wspólnej sprawy. Ekumenizm oparty na Ewangelii Jezusa Chrystusa ma przekształcającą moc czynienia przyjaciół i doprowadzania do wspólnego działania na rzecz lepszego jutra. Pielęgnujmy i rozwijajmy to dziedzictwo! Dlatego apeluję do wszystkich Kościołów członkowskich PRE i nie tylko o podjęcie samorefleksji i trudu dokonania przeglądu swych ekumenicznych aktywności, o opracowanie i opublikowanie własnej historii ekumenicznej wędrówki. Uświadomienie sobie historycznego wkładu w tworzenie ekumenicznej kultury życia może pomóc w rewitalizacji i rozwoju ekumenii. Jestem pewien, że kiedy Zmartwychwstały powróci ze swym Kościołem, to w jego szeregach znajdą się zbawieni posiadający różne metryki. Jedni zdziwią się tym, kogo zobaczą w orszaku Jezusa Chrystusa, a inni tym, kogo tam nie zobaczą.

Kończąc, parafrazuję słowa ks. Jana Twardowskiego: Śpieszmy się owocniej ekumenizować, tak szybko odchodzimy.

Dziękuję za możliwość wieloletniego składania ekumenicznego świadectwa w gronie przyjaciół myślących inaczej. Dla mnie ekumeniczne świadectwo wynika bezpośrednio z Ewangelii Jezusa Chrystusa i jest Jego Testamentem: „aby wszyscy byli jedno”. Niech Nam Wszystkim błogosławi Jedyny Wszechmogący Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty. Amen.

* * * * *

ks. dr Edward Puślecki – Honorowy Zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w RP

 


[1] Myślę tu o wybitnym znawcy tematu prof. Karolu Karskim, którego tekst pt:. „Sześćdziesiąt lat Polskiej Rady Ekumenicznej. Spojrzenie na początek drogi” ukazał się w „Roczniku Teologicznym ChAT”, 1–2 (2007), s. 85–95.

[2] Zamieszczony jest na stronie internetowej PRE. Patrz: http://ekumenia.pl/czytelnia/dokumenty-ekumeniczne/konfesja-polska/ (dostęp 31.08.2016).

[3] Wykładowcami byli między innymi profesorowie zdelegalizowanego Wydziału Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego.