Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1994

MYŚLANE NOCĄ

Słuchaj! Mądrość tak woła, rozum tak się odzywa. Na szczytach wzgórz, przy drodze, na rozstaju dróg usadowiła się. Obok bram u wylotu miasta, u wejścia do przedsionków głośno woła: Na was, mężowie, wołam, mój głos zwraca się do synów ludzkich.

Przyp. 8:1-4

Wiecie, jak strasznie dawno temu żył Salomon? No właśnie! I co takiego jest w tej mądrości, że wołała wtedy i woła do dziś, a nikt jej, jak się zdaje, nie słucha? Ongiś, mimo braku wspomagania ze strony techniki, miała lepsze warunki do tego, by jej głos dotarł do wielu. Ludzie tak się nie śpieszy li i hałas na świecie był mniejszy. Gdy usadowiła się na rozstaju dróg, wołanie jej dochodziło do każdego, kto truchtał pieszo, wznosząc kurz sandałami, lub jechał na osiołku, ciągnąc za sobą kozę. Podróżni mieli czas i, założę się, większość przystawała, by posłucha

. Bramy miast sprzyjały spowolnieniu ruchu, a w przedsionkach domów kręciło się pewnie mnóstwo chętnych do słuchania. A dziś? Są wprawdzie mikrofony, wzmacniacze, radio i telewizja, za to nikłe ma szanse na przebicie się prawdziwa mądrość, bo w tych masowych przetwarzalniach myśli grasują całe stada indywidualnych mądrostek. Rozstajów wprawdzie liczba jest ogromna, ale cóż, kiedy drogi są wyasfaltowane, a przez skrzyżowania pędzą nie osiołki, lecz tabuny samochodów z włączoną muzyką. Chyba żeby jakiś korek... Tylko że wtedy ludzie bardzo głośno klną. A u wylotów miast ani śladu bram, i tam dopiero kierowcy pozwalają sobie na całego. Jeśli zaś chodzi o przedsionki, to dawno już o nich zapomniano. Jak trafi się jakiś przedwojenny, to nikogo w nim nie będzie oprócz, być może, zaczajonego bandyty.

Warunki do wołania miała zatem mądrość zupełnie odmienne kiedyś niż obecnie, za to efekty tego wołania były i są jednakowe, czyli żadne. Zaintrygowało mnie to niezmiernie, więc z uwagą przeczytałam raz jeszcze ósmy rozdział Salomonowych Przypowieści, aby dociec, w czym rzecz. I chyba się domyślam. Oto mądrość mówi głośno i bez ogródek: „niegodziwość jest ohydą dla moich warg" oraz: „nienawidzę buty i pychy, złych postępków oraz przewrotnej mowy" (Przyp. 8:7.13). I wszystko byłoby w porządku (bo takie deklaracje spływają miodem z wielu ust) pod warunkiem, że mądrość z Przypowieści na tym by poprzestała. Tymczasem ona dodała jeszcze taką informację: „Pan stworzył mnie jako pierwociny swojego stworzenia, na początku swych dzieł, z dawna. Przed wiekami byłam ustanowiona, od początków, przed powstaniem świata" (Przyp. 8:22.23). I tego właśnie człowiek znieść nie może: ta mądrość po prostu nie kłamie. Wszystko, co głosi, jest prawdą i tylko prawdą, ustanowioną przez Pana przed początkiem świata. Człowiek łatwiej przyzna, że jest draniem, niż miałby pogodzić się z tym, że postępuje głupio. A do takiego wniosku musiałby dojść, gdyby – odkładając na chwilę rachunek sumienia w kategoriach dobra i zła, cnoty i grzechu – posłuchał głosu mądrości i zadał sobie kilka z gruntu praktycznych pytań:

– Czy mądrze jest wie/kim nakładem kosztów i sił produkować tryliony ton broni i wysyła młodzieńców wykształconych uprzednio wie/kim nakładem kosztów i sił, aby zabijali innych młodzieńców wykształconych wielkim nakładem kosztów i sił?

– Czy mądrze jest spłodzić dziecko, uznać je za dopust Boży i maltretować albo oddać do sierocińca, bo następne już w drodze?

– Czy mądrze jest dochrapać się z trudem władzy, a potem – zamiast rządzić i  bić się o stołki i tytuły, by wreszcie w niesławie spaść ze sceny?

– Czy mądrze jest zawrze małżeństwo z miłości, a potem je niszczyć wybuchami złości, brakiem szacunku i wyrozumiałości?

– Czy mądrze jest, dygocząc ze strachu, trzymać palec na czerwonym guziku z nadzieją, że zdąży się go nacisnąć i wysadzić w powietrze tę drugą półkulę Ziemi, ubiegając o sekundę tego, kto tam, dygocząc ze strachu, trzyma palec na czerwonym guziku i żywi podobną nadzieję co do naszej półkuli?

I jeszcze jedno, z gruntu retoryczne, pytanie:

– Czy mądrze jest nienawidzić bliźniego zamiast go miłować?

I jaka, pytam, korzyść z tego wszystkiego? Ale bilans nigdy nie jest sporządzany.

Przed nami Rok Nowy, nowe nadzieje, zamiary, postanowienia. Niestrudzona od zarania świata mądrość i w tym nowym roku ponawiać będzie swoje wołania. Ta, która została zrodzona, gdy Bóg „jeszcze nie uczynił ziemi i pól, i pierwszych brył gleby", która była tam, gdy On „odmierzał krąg nad powierzchnią toni" i „gdy morzu wyznaczał granice", która igrała „na okręgu Jego ziemi rozkoszując się synami ludzkimi" (Przyp. 8:26.29.31), z nieustającą nadzieją powtarzać będzie: „Na was, mężowie, wołam, mój głos zwraca się do synów ludzkich. Uczcie się roztropności, prostaczkowie, a wy, głupcy, nabierzcie rozumu!"

Ba, ale kto z nas zgodzi się być uczniem, kto zechce przystanąć i posłuchać, by zdobyć odrobinę roztropności i szczyptę rozumu, kiedy zapłacić za to trzeba ryzykiem, że inni przechodnie uznają nas za prostaczka lub głupca?

To za wysoka cena...

Wanda Mlicka