Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7-8 / 1992

BERITH – PRZYMIERZE

BRUNO HUSSAR OP – W latach 1946–1947 (właśnie wtedy wstąpiłem do zakonu) toczyła się między teologami wielka dyskusja, kiedy nastąpi zapowiedziane przez św. Pawia „zmartwychwstanie" Żydów („Bo jeśli ich odrzucenie przyniosło światu pojednanie, to czymże będzie ich przyjęcie, jeżeli nie powstaniem ze śmierci do życia?" – Rzym. 11:15). Czy stanie się to jeszcze w czasach historycznych, czy u kresu historii, gdy powróci Mesjasz? Wśród teologów francuskich obie hipotezy znalazły zwolenników. Byłem wówczas studentem, więc zapytałem mojego profesora egzegezy, co on o tym sądzi? Uśmiechnął się i powiedział: „Na podstawie Pisma Świętego nic pewnego na ten temat powiedzieć nie można. Odpowiedź zależy od punktu widzenia filozoficznego i teologicznego".

KINGA STRZELECKA OSU – A co Ojciec teraz o tym sądzi?

B. H. – Ja myślę, że my – chrześcijanie i Żydzi, którzy nie uznali Chrystusa – zdążamy do tego samego punktu. Żydzi nazywają go Dniem Mesjasza – dniem, w którym On przyjdzie, a chrześcijanie – paruzją, dniem Jego powrotu. My, chrześcijanie, wciąż czekamy na objawienie się Mesjasza, choć wierzymy, że On już raz przyszedł i że jest z nami – w naszych sercach i w swoim Kościele. Oni, Żydzi, też Go oczekują. Mamy więc tę samą nadzieję, tylko że oni mówią: „Zobaczymy Go, On przyjdzie", a my mówimy: „Zobaczymy Go powtórnie. On powróci". I sądzę, że kiedy Mesjasz ukaże się na końcu czasów, będzie miał takie oblicze, po którym zarówno oni, jak i my Go rozpoznamy, bo to będzie ten sam Mesjasz.

K. S. – Zbawienie działa więc i sięga wstecz...

B. H. – Tak, wszyscy bez wyjątku mamy dostęp do zbawienia Chrystusowego. To samo mówi Tomasz z Akwinu. Abraham i inni patriarchowie, Dawid i wszyscy święci Starego Testamentu zostali zbawieni przez Chrystusa, który przyjdzie. Bo to jest ten sam Chrystus, choć jedni już Go znają, a drudzy, choć jeszcze nie znają, to oczekują. Myślę, że powinniśmy z naszymi braćmi Żydami starać się o wierność Przymierzu z Bogiem, bez prób nawracania kogokolwiek, natomiast ze świadomością, że i jedni, i drudzy pracujemy dla tego samego mesjańskiego królestwa. Widzimy je w różny sposób, lecz to jest to samo królestwo. Stare Przymierze wszystkim stawia wymaganie świętości, zarówno Żydom, jak i nam. Tyle, że otrzymaliśmy inne środki do niej prowadzące, my – Ewangelię i sakramenty, oni – micwot, dobre czyny. Trzeba zgodzić się na tę różnicę środków i ją szanować, łączyć się zaś w tej samej modlitwie, pragnieniu i wysiłku, aby królestwo mesjańskie nadeszło,

Tak więc państwo Izrael mogłoby urzeczywistnić bardzo piękną ideę państwa, w którym lud żydowski usiłuje żyć sprawiedliwie w świecie niegodziwości i przemocy, państwa, które zgodnie z proroctwem stałoby się miejscem światła i pokoju. U Izajasza napisano przecież, że z Syjonu wyjdzie Tora, tzn. nauka Boża, a z Jeruzalem – Słowo Boże. To już się stało – i na Synaju, i w nauczaniu Chrystusa. Może zatem powrót Żydów na ich ziemię też stanie się środkiem, dzięki któremu Słowo Boże, Słowo pokoju. Słowo miłości, raz jeszcze wyjdzie z Jerozolimy ku całemu światu. My zaś mamy pracować nad tym, aby się to proroctwo spełniło.

K. S. – Niektórzy nie zgodzą się z poglądem, że chrześcijanie i Żydzi mają równoległe drogi.

B. H. – Toteż ja nie mówię, że równoległe, lecz zbieżne. Obie zbiegną się w dniu, w którym przyjdzie Chrystus. Wierzę, że wszyscy otrzymaliśmy łaskę Bożą, choć chrześcijanie obdarowani zostali w większym stopniu, a to przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, i przez sakramenty. Nie wiem, dlaczego ja otrzymałem to, czego mój przyjaciel Żyd nie otrzymał, lecz wierzę, że on również jest zbawiony, ponieważ razem czekamy na Dzień Mesjasza.

K. S. – Czy mógłby Ojciec powiedzieć coś więcej na temat Kościoła korzeni?

B. H. – Jeszcze dzisiaj niektórzy chrześcijanie za Kościół katolicki uważają Kościół łaciński, podczas gdy w Kościele ex gentibus, czyli pochodzącym od pogan, był i Kościół łaciński, i grecki, i bizantyjski, i wszystkie inne Kościoły – chaldejski, syryjski, armeński etc. Kościół łaciński po prostu jest tylko największy pośród wielu, wielu Kościołów. Przypominam sobie na Soborze Watykańskim II człowieka, którego podziwiałem: patriarchę greckokatolickiego Maksimosa IV, dziś już nieżyjącego. On bardzo bolał nad skłonnością Kościoła łacińskiego do utożsamiania się z Kościołem katolickim i przeciwstawiał się temu. Katolicki znaczy bowiem uniwersalny, powszechny, a nie tylko zachodni, łaciński. Chodzi tu o bardzo ważne wartości biblijne, które trzeba na nowo odnaleźć. To by sprawiło, że Kościół znów stałby się – jak niegdyś – Kościołem proroków, Kościołem sprawiedliwych. Trzeba by napisać całą książkę, żeby dać odpowiedź na to pytanie.

K. S. – No to zmieńmy temat. Zastanawiam się, dlaczego istnieje takie zachwianie proporcji w liczbie świąt chrześcijańskich. Zrozumiałe, że obchodzimy wiele świąt na pamiątkę Jezusa. Ale także mnóstwo świąt maryjnych lub na cześć różnych świętych, a tylko jedno poświęcone Trójcy Świętej i jedno Duchowi Świętemu. Więc marzę sobie, aby ustanowiono kiedyś np. święto Boga Stworzyciela, święto Boga Ojca. Czy nie zbliżyłyby one chrześcijan i Żydów?

B. H. – Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby zaistniało święto Boga Stworzyciela analogiczne do Rosz Ha–Szana, bo to by nas rzeczywiście zbliżyło do Żydów. Wielu papieży próbowało już zlikwidować rozmaite święta. Paweł VI dobrze zrobił nadając większe znaczenie cyklowi okresów liturgicznych, a mniejsze świętom ku czci świętych.

K. S. – Myślę jeszcze o ustanowieniu świąt zwracających naszą uwagę na poszczególne przymioty Boże: Rachamim – Miłosierdzie, Chesed – Dobroć, Emet – Szalom – Prawda i Pokój, Sedeka – Sprawiedliwość, Szekina – Obecność Boża itp. Napisałam trzy biografie świętych. Pracując nad nimi mogłam się przekonać, jak bardzo ci, których wynosi się na ołtarze, byli w swych słabostkach, czy nawet śmiesznostkach, ludzcy, niekiedy wręcz mali. Sądzę więc, że najwyższy czas zmniejszyć liczbę świąt ku czci świętych i zastąpić je świętami poświęconymi Bogu i Jego atrybutom.

B. H. – Jestem tego samego zdania. Dziś odkrywamy, że wielkość świętych polega m. in. na tym, że byli zwykłymi ludźmi. Powiem, że i wielkość Boga widać wyraźniej w Jego działaniu w historii, w Jego zniżeniu się do ludzi. Z kolei wielkość Izraela też na tym polega, że był ludem jak inne, bardzo grzesznym. Bóg przyszedł jednak szukać tego, co na dole, aby podnosić to coraz wyżej. Czytając Biblię widzi się, w jak grzesznym stanie pozostawał lud – typ, lud – model. Bóg jednak swymi bardzo cierpliwymi metodami doprowadził do tego, że ów lud wydał z siebie ludzi zdolnych przyjąć Chrystusa – Marię, Jana Chrzciciela, Apostołów.

K. S. – Na zakończenie powiedzmy jeszcze słowo o Neve Szalom, a ściślej – o nagrodzie Nobla, jaką chcą Ojcu za nie przyznać.

B. H. – Moja kandydatura do nagrody Nobla została wysunięta przez dwóch członków parlamentu szwedzkiego już jakiś czas temu. Nie otrzymałem jej dotąd, bo jest wielu innych godnych kandydatów. Powiadomiono wszakże Neve Szalom, że każdego następnego roku moja osoba będzie wysuwana do tej nagrody. Mam na ten temat uczucia mieszane. Z jednej strony bowiem nagroda Nobla bardzo by Neve Szalom pomogła – ośrodek i sama idea stałyby się bardziej znane, z drugiej jednak strony żywię obawę, aby „wyjście na scenę" i cały ten rozgłos im nie zaszkodziły. Już teraz telewizja i gazety chcą ze mną przeprowadzać wywiady. Więc boję się, żeby nie odbiło się to negatywnie na naszej pracy, dotąd bowiem jej atrybutami była skromność i głębia. Mnie absolutnie na nagrodzie nie zależy, nawet nie wiem, czy to jest rzecz, której trzeba pragnąć. Dlatego mam uczucia mieszane.

K. S. – Lech Wałęsa otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za „Solidarność" i my nie mieliśmy wątpliwości, że dobrze się stało...

B. H. – To zupełnie co innego. On odgrywa rolę polityczną, ja natomiast nie. Mówię więc sobie: ja nie wiem, ale Bóg wie, co robi, i zrobi to najlepiej.

Rozmawiała Kinga Strzelecka OSU