Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii


                                                                                                                                     

AKTUALNOŚCI                                 W NAJNOWSZYM NUMERZE

Numery dawne

ImageNa fotografii: Ślubne zdjęcie Marii Lidii ze Słamów i ks. Jerzego Jelena. Zelów, 6 lipca 1940 r.

NR 11 / 1987

1900-1942

Zarys biografii*

W grudniu br. mija 45 rocznica śmierci księdza Jerzego Jelena, proboszcza łódzkiej parafii ewangelicko-reformowanej. Zawiadomienie o jego zgonie podpisał dnia 6 stycznia 1943 r. komendant obozu koncentracyjnego w Dachau, SS-Hauptsturmführer Redwitz. Za krótkimi, sformułowanymi w oschłej, urzędowej niemczyźnie zdaniami kryje się tragedia człowieka - jednej z wielu tysięcy ofiar ostatniej wojny, tragedia rodziny, łódzkiego zboru a także całego polskiego Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.

Ks. Jerzy Jelen urodził się w Warszawie 8 lipca 1900 roku. Był najmłodszym synem spolonizowanego Czecha, księdza Fryderyka Jelena, superintendenta Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Królestwie Polskim, i Anieli z Semadenich, która pochodziła z romańskiej Szwajcarii. Tak więc ks. Jerzy Jelen, który musiał umrzeć dlatego, że chciał być wierny idei polskiego ewangelicyzmu, nie miał w swych żyłach ani kropli polskiej krwi. Wychowany za to został w tradycji wierności przybranej przez rodziców i dziadów Ojczyźnie i wraz z wieloma innymi Polakami-ewangelikami dał świadectwo tej wierności.

Osobowość Jerzego Jelena ukształtowały wychowujące go kobiety - babka Maria Kacprowa Semadeni i ciotka Matylda Semadeniówna (oboje rodzice przyszłego duchownego odumarli go bowiem wcześnie - matka w 1908 roku, ojciec w 1910). Naukę szkolną, przerywaną przez wydarzenia wojenne, ukończył zdaniem matury w warszawskim gimnazjum im. Mikołaja Reja a następnie wstąpił na Wydział Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego, postanowił więc iść w ślady ojca oraz dziada po mieczu i zostać duchownym. Poza edukacją szkolną odebrał też młody kandydat na teologa dobre wykształcenie uzupełniające w domu - uczył się muzyki i języków: niemieckiego oraz francuskiego. Znajomość tego ostatniego doskonalił podczas krótkiego pobytu na Sorbonie w 1925 roku, gdzie słuchał wykładów z zakresu historii Kościoła oraz filozofii religii chrześcijańskiej.

Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Warszawskim absolwent Wydziału Teologii Ewangelickiej Jerzy Jelen ordynowany został na duchownego ewangelicko-reformowanego 21 grudnia 1930 roku przez księdza superintendenta Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w, Rzeczypospolitej Polskiej Stefana Skierskiego. Następne pięć lat spędził młody ksiądz w Warszawie, gdzie pod opieką księdza Skierskiego pełnił obowiązki wikariusza a potem adiunkta w warszawskim zborze. Pracował też jako katecheta w stołecznych gimnazjach: im. Reja, Anny Wazówny i Emilii Plater. Opiekował się zborami leżącymi poza Warszawą - dojeżdżał do Żyrardowa, Kucowa i Zelowa. Był także kapelanem wojskowym swego wyznania w stopniu kapitana Wojska Polskiego, mimo że obowiązującą go w czasie studiów służbę wojskową skrócono mu z uwagi na poważne uszkodzenie oka - skutek urazu w dzieciństwie.

Wojciech Kriegseisen

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

ImageNR 5 / 1987

Do najwybitniejszych i szczególnie zasłużonych dla naszego wyznania postaci należy Henryk Merczyng, działacz Jednoty Wileńskiej, badacz dziejów polskiej Reformacji. Prace Merczynga do dzisiaj są powszechnie cytowane przez historyków, ale nikt już prawie nie wie, kim był ich autor. Nieliczne informacje rozrzucone są w trudno dostępnych i na ogół starych źródłach, takich jak archiwalia i dawna prasa (przede wszystkim z okresu 1916-1920). Jedyna, bardzo zwięzła, biografia Merczynga znajduje się w Polskim Słowniku Biograficznym (t. XX).

Henryk Merczyng urodził się 5 lutego 1860 r. w Zgierzu, w rodzinie ewangelicko-reformowanej. Pewne dane o tej rodzinie znajdują się w aktach ewangelicko-augsburskiej parafii Św. Trójcy w Łodzi, przechowywanych w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w tym mieście (parafia ewangelicko-reformowana w Łodzi powstała znacznie później). Ojcem Henryka był Jan Karol Henryk Mertsching (1818-1872), znany architekt i budowniczy powiatu łęczyckiego, matką - Matylda z domu Schlabic. Po ukończeniu II Gimnazjum w Warszawie Merczyng wstąpił na Wydział Fizyczno-Matematyczny Uniwersytetu Warszawskiego, który skończył z wyróżnieniem w 1882 r. Już w czasie studiów rokował duże nadzieje jako fizyk, o czym świadczy przyznanie mu (1881/1882) specjalnego zasiłku finansowego przez Kasę im. Mianowskiego. Wysoko oceniano również humanistyczne zainteresowanie młodego studenta - Wydział Historyczno-Filologiczny UW przyznał mu złoty medal za rozprawę o cesarzu Tyberiuszu.

Po studiach w Warszawie Merczyng podjął naukę w Instytucie Inżynierów Komunikacji w Petersburgu, jednej z najlepszych uczelni technicznych w cesarstwie. W Instytucie studiowało wówczas wielu młodych Polaków. W 1883 r. - wraz z innym wybitnym później fizykiem polskim, Władysławem Natansonem - Merczyng założył nielegalne polskie kółko przyrodnicze, które przetrwało do 1905 r. i zostało przekształcone w legalny już Związek Polskich Lekarzy i Przyrodników - ważną organizację polonijną w Petersburgu.

Po ukończeniu nauki w 1885 r. bohater nasz krótko pracował na stacji kolejowej w Puławach (noszących wówczas nazwę Nowa Aleksandria) jako urzędnik Kolei Nadwiślańskiej. W 1887 r. powrócił do Petersburga, gdzie objął posadę w Instytucie Inżynierów Komunikacji jako nauczyciel nadetatowy (tzw. repetytor). Tu przeszedł wszystkie szczeble kariery naukowej, zostając kolejno adiunktem (1891 r.), profesorem nadzwyczajnym (1896 r.) oraz profesorem zwyczajnym (1907 r.). W 1911 r. przyznano mu tytuł "zasłużonego profesora". Prowadził również wykłady w Instytucie Elektrotechnicznym. Zainteresowania Merczynga jako fizyka dotyczyły przede wszystkim mechaniki płynów i optyki. Wykładał również elektrotechnikę i problemy napędu transportu elektrycznego. Pracował także nad wieloma zagadnieniami praktycznymi, związanymi z elektryfikacją kolei i budową rurociągów. Ogłosił wiele prac naukowych w czasopismach polskich, rosyjskich, francuskich i niemieckich. Praca na polu zastosowań technicznych przyniosła mu szereg zaszczytów i godności. Merczyng napisał również kilka podręczników dla studentów, a także szereg rozpraw z historii astronomii. Publikował również teksty popularne - jako jeden z pierwszych Polaków wygłaszał odczyty i wydawał broszury omawiające teorię względności.

Włodzimierz Zuzga

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

ImageNa fotografii: Ks. Jerzy Jelen (1900-1942), duchowny Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce

NR 11 / 1987

Czas biegnie nieubłaganie. W najbliższe Święta Bożego Narodzenia minie już 45 rocznica śmierci naszego Stryja, śp. ks. Jerzego Jelena. Coraz mniej jest wśród nas tych, którzy Go znali i pamiętają. W grudniu 1985 roku odeszła z tej ziemi także jego żona. Lidia ze Słamów Jelenowa. Spośród bliskich krewnych pozostaliśmy tylko my - mój brat Janusz i ja, dzieci Jana Jelena, starszego brata Jerzego, i Corynny z Semadenich Jelenowej. Winni zatem jesteśmy naszemu środowisku kościelnemu przekazanie garści osobistych wspomnień, które zachowaliśmy o Stryju Jerzym - duchownym Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce, zamordowanym w obozie koncentracyjnym w Dachau. Poniższy tekst napisałam na podstawie wspomnień mojego brata, Janusza, nadesłanych przez niego ze Szczecina, a także opierając się na mojej własnej pamięci o niektórych wydarzeniach oraz wykorzystując skąpo zachowane dokumenty rodzinne i treść rozmów odbytych (nawet przed wielu laty) z różnymi osobami pamiętającymi Stryja. Ponieważ wiadomo mi było, że życiorys ks. Jerzego Jelena przygotowuje na zamówienie redakcji "Jednoty" inna osoba, starałam się w miarę możności nie dublować tamtego tekstu i pomijać te dane biograficzne, które miały się w nim znaleźć. Nie zawsze jednak było to możliwe, więc pewne informacje mogą się powtórzyć. Mam nadzieję, że mi to Czytelnicy wybaczą.

*

Dom rodzinny Jerzego - o głęboko sięgających tradycjach czeskich ze strony ojca i szwajcarskich ze strony matki - był już silnie związany z przybraną polską Ojczyzną, co miało znaleźć swoje echo w dalszym życiu Stryja.

Jego rodzice zmarli wcześnie, kiedy Jerzy, najmłodszy z trójki rodzeństwa, dobiegał 10 roku życia. Wychowaniem chłopca zajęły się troskliwie: babka, Maria Eliza Semadeni, tzw. babcia Kacprowa (wdowa po Kacprze), oraz siostra matki, Matylda Semadeni, nazywana w rodzinie "ciocią Mecią". Jurek, bo tak wołano na Stryja, był dzieckiem żywym, skłonnym do przygód. W czasie dziecinnych zabaw trafiony został niechcący przez rówieśnika w oko strzałą z łuku, co spowodowało trwałe kalectwo, mianowicie prawie nie widział na jedno oko. Uczył się mimo to dobrze, był bowiem dość wielostronnie uzdolniony.

Ciocia Mecia, osoba pełna cnót i godności, którą znało i pamiętało kilka pokoleń w warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej, odznaczała się wyjątkową siłą ducha kontrastującą z ułomnościami postury fizycznej. Jurkowi poświęciła się bez reszty (była panną), u niej też jako młodzieniec mieszkał. Mieszkanie Cioci Meci w Warszawie przy ulicy Senatorskiej to osobliwość, choć odpowiadało dość powszechnym XIX-wiecznym standardom warszawskich wnętrz mieszczańskich. Pozbawione prawie wygód, obejmowało 4 pokoje z kuchnią. Przed oknami szumiały drzewa Ogrodu Saskiego. Dom przy ul. Senatorskiej 35 stanowił boczne, nie istniejące dziś, skrzydło pałacu Zamojskich. W środkowym pokoju (jadalni) za parawanem urządzona była "łazienka", którą tworzyła staroświecka umywalka z miską i dzbankiem porcelanowym. Jako dzieci nocowaliśmy niekiedy (ja i mój brat Janusz) u Cioci i pamiętamy, jak Stryj podśpiewywał przy goleniu, ukryty za parawanem.

Śniadanie podawała do stołu odwieczna gosposia Emilcia przeszkadzając w pewien sposób Stryjowi w porannej lekturze - namiętnie czytywał "Ilustrowany Kurier Codzienny" i "Kurier Warszawski".

W dwóch małych pokoikach często ktoś odpłatnie lub bezpłatnie mieszkał. Tu znalazła przez dłuższy czas oparcie siostra, traktowanej prawie jak członek rodziny, Emilci, wdowa z dwojgiem dzieci. Stryj lubił te dzieci, dziewczynkę nazywał "płochą kozą" lub "córeczką", a chłopca "szwoleżerem". "Szwoleżerowi", kiedy ten ukończył szkołę handlową, Stryj wyrobił posadę u Zygadlewicza, znanego jubilera na Nowym Świecie. Wspomniana przed chwilą "córeczka" opowiadała mi, że Stryj wracając z gimnazjum często zatrzymywał się koło kościoła Św. Antoniego (przy ul. Senatorskiej), gdzie we wnęce siadywał jakiś żebrak-inwalida; Stryj nie tylko wsuwał mu pieniądze do ręki, ale zatrzymywał się przy nim dłużej, wysłuchiwał opowiadań i żalów, zapominając o czekającym obiedzie. Gospodyni Emilcia, wiedząc o tej "słabości" Stryja, wysyłała czasem po niego swoją siostrzenicę, ową "córeczkę", która z daleka wołała: "Panie Jerzy, obiad stygnie".

Totumfackim pomieszkującym bez mała u Cioci Meci był "inżynier" Ziutek (Kazimierz) Reiter, zwany przez Stryja Kopytowskim lub Kopytosiem. Był to w rzeczywistości mechanik-elektryk, tzw. złota rączka - niezwykle do Stryja przywiązany. Podobno od niego nauczył się Jerzy różnych prostych czynności w zakresie elektryki, co mu się później przydawało.

Irena Jelen

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl