Drukuj

10/1990

Dzień był jak wymarzony: ciepły, ale słońce zamglone. Nie padał, zapowiadany w prognozie pogody, deszcz. Mgiełka, która powstrzymywała palące promienie, litośnie zakryła majaczące w perspektywie rozległych pól, jakby nierzeczywiste, kominy elektrowni Bełchatów.

15 sierpnia 1990 roku, Kleszczów, woj. piotrkowskie. Uroczystość wmurowania aktu erekcyjnego pod budowę kościoła. Pierwszego po II wojnie światowej kościoła ewangelicko-reformowanego budowanego w Polsce. Uroczystość to radosna, więc czytanie liturgiczne rozpoczął Psalm 33: „Radujcie się w Panu, sprawiedliwi! Prawym przystoi chwała. Dziękujcie Panu na cytrze! Grajcie Mu na dziesięciostrunnej harfie! Śpiewajcie Mu pieśń nową, grajcie pięknie z okrzykiem radosnym! Bo słowo Pana jest prawe, a wszystkie dzieła Jego dokonane są w wierności!”

A jednak radość to przez łzy. Prawie sto lat temu, przy podobnej uroczystości dnia 11 czerwca 1893 r., radość była niczym nie zmącona. Wtedy to, wrośnięta już dobrze w tutejszą ziemię, społeczność czeskobraterska postanowiła wybudować swoją własną – piękną i solidną – świątynię, choć korzystać mogła z kleszczowskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego, do którego budowy i utrzymania w niemałym stopniu się przyczyniła. Zlecono wykonanie projektu znanemu architektowi Władysławowi Marconiemu i dzięki finansowemu wsparciu parafii: warszawskiej, żyrardowskiej, zelowskiej, sieleckiej, żychlińskiej i łódzkiej oraz dzięki hojnym ofiarom współwyznawców-przemysłowców: Kronenberga, Norblina i Waydla, po trzech latach stanął obszerny, piękny, neogotycki kościół w Kucowie.

Kucowski kościół stał sto lat i sto lat służył kolejnym pokoleniom braci czeskich na ziemiach polskich. Tu byli chrzczeni, konfirmowani, zawierali małżeństwa, gromadzili się w dni świąteczne na wspólną modlitwę i stąd byli odprowadzani na miejsce ostatniego spoczynku. Mocno okaleczony w I wojnie światowej i odbudowany z wielką ofiarnością i pieczołowitością, wzbogacony w 1937 r. o obszerny dom zborowy, przetrzymał szczęśliwie zawieruchę II wojny światowej. Dziś jeszcze stoi – solidny, mocny, wspaniały, ocieniony rozłożystymi kasztanami. Piękne, ozdobione kutymi zawiasami odrzwia otwierają się co niedziela, by w jasnym, czystym wnętrzu wierni mogli modlić się i śpiewać swe piękne, stare, czeskie pieśni.

Ale to już ostatnie dni, ostatnie miesiące. W ziemię, w którą od pokoleń wsiąkał pot pracujących na niej rolników, w wypielęgnowane ogródki, przytulne domki Kucowa wgryzają się koparki. „Uprzemysłowienie”, „wzrost produkcji” – te bałwany czczone przez współczesnych pogan przynoszą zagładę. I choć już wiadomo, że ekologiczne szkody, nie mówiąc o moralnych i duchowych, są większe niż pożytki z węgla brunatnego, choć mamy już Polskę wolną od doktryny i rządów komunistycznych, toczącego się kamienia zniszczenia nikt nie potrafi zatrzymać. Znika z mapy Polski Kuców i jego ewangelicki kościół. Pozostaje jednak lud Boży.

„Czyż nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i Duch Boży mieszka w was?” – te słowa apostoła Pawła z I Listu do Koryntian wielokrotnie były wypowiadane w starym kościele, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy rozpacz zaglądała do tutejszych domów. Część ludzi przeniosła się do Bełchatowa – poszli za chlebem, za możliwością otrzymania mieszkania, i w Bełchatowie stworzyli nową wspólnotę, nową parafię. Bardziej odporni, twardzi i uparci niż Ślimak z „Placówki” Prusa, postanowili pozostać w pobliżu. Dołączyli do braci w sąsiednim Kleszczowie i tu postanowili wybudować nowy kościół.

„Bóg nie potrzebuje świątyń ręką ludzką wzniesionych” – tę prawdę dwukrotnie przypominano zebranym podczas uroczystości. Raz ustami prezesa kucowskiego Kolegium Kościelnego, Eugeniusza Dytrycha, i drugi raz – ustami ks. bp. Zdzisława Trandy. To ludzie potrzebują kościoła, aby w nim się zbierać dla chwały Imienia Bożego, wspólnie modlić się i wzrastać duchowo. Nowy kościół będzie znacznie skromniejszy od kucowskiego – mniej liczni i mniej zamożni są dzisiaj w Polsce niż sto lat temu ewangelicy. Nie ma też bogatych zborów i hojnych przemysłowców. Nie wystarczyłaby więc nawet największa nasza ofiarność, gdyby determinacji kucowian nie wsparła bratnia pomoc ewangelickich Kościołów z Niemiec, Holandii, Szwajcarii.

A więc – zapomnijmy o smutkach i radujmy się dniem, który dał nam Pan! Na uroczystość położenia kamienia węgielnego (choć nie tylko węgły, ale całe fundamenty już stoją), zjechało się „luda moc”. Kucowianie i kleszczowianie, goście z Zelowa, Łodzi, Katowic i Warszawy z ks. bp. Zdzisławem Trandą i prezesem Konsystorza Włodzimierzem Zuzgą na czele. Czcigodnym gościem i współprowadzącym nabożeństwo był pastor zboru luterańskiego w Piotrkowie Trybunalskim, rektor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie – ks. prof. Jerzy Gryniakow. Gośćmi z zagranicy byli bracia ewangelicy reformowani: z Litwy – Ringvidas Sidaravicius i z Rumunii – Daniel Maegean.

W ławkach honorowych na podium zajęli miejsca członkowie Kolegium Kościelnego zboru kucowskiego: prezes -Eugeniusz Dytrych oraz Anna Kupiec, Zdzisław Matys, Lidia Pospiszył, Błahomir Henryk Semeradt, Zenon Tuczek, Jarosław Volny oraz budowniczowie: autor projektu nowego kościoła mgr inż. Paweł Czajka i przedstawiciele firmy „Zbigniew Janson i Spółka”, inżynierowie Krzysztof Ronik i Leszek Bednarek.

Uroczystość rozpoczęła się od odśpiewania przez wszystkich pieśni „Pod Twą obronę, Ojcze na niebie...”. Następnie nabożeństwo wspólnie poprowadzili: ks. Marek Izdebski, administrator parafii w Kucowie (introit i modlitwa), Lech Tranda, mgr teologii, stażysta w parafii kucowskiej (lekcja i Ewangelia: Ef. 2:14-22; Mat. 7:24-29), ks. bp Zdzisław Tranda (kazanie, modlitwa i błogosławieństwo) oraz ks. prof. Jerzy Gryniakow. Okolicznościowe przemówienia, wygłoszone przez ks. Izdebskiego, wójta gminy mgr. Ryszarda Szymczyka i prezesa Włodzimierza Zuzgę, nie stanowiły „oficjalnego wtrętu”, lecz harmonijnie łączyły się z tokiem uroczystego nabożeństwa.

„Wszyscy wiemy – powiedział Ksiądz Biskup – dlaczego wznosimy ten budynek. Wiemy, że kucowski kościół, plebania i domy znikną, bo kopalnia pochłonie ziemię. Dobrze rozumiem, jak trudne to jest dla kucowian, którzy przywiązani są do swej ojcowizny, do starego kościoła, jak boli ich to rozproszenie, któremu musieli ulec. Ale ci, którzy postanowili tu pozostać, chcą mieć swoją świątynię, by znów się w niej razem gromadzić i budować swoją wiarę. To dzięki ich wytrwałości spotykamy się dziś przy podwalinach nowego, pierwszego po ponad pięćdziesięciu latach kościoła ewangelicko-reformowanego, budowanego w Polsce.

Tak się dziwnie składa, że w Kleszczowie dwa kościoły: rzymskokatolicki i ewangelicko-reformowany będą się znajdowały na dwóch przeciwległych krańcach wsi. Natomiast razem, obok siebie, położone są oba cmentarze: katolicki i ewangelicki. Czy to znaczy, że zbliżenie ludzi obu tych wyznań ma następować dopiero po śmierci? Jest niezwykle ważne, żeby ludzie mieszkający tak blisko siebie żyli w braterstwie i we wzajemnej życzliwości – tej zwykłej, powszedniej, a także by wzbogacali się duchowo i budowali prawdziwą duchową więź w znaczeniu ekumenicznym. Kościół Jezusa Chrystusa musi być zbudowany na opoce. Tą opoką jest sam Jezus Chrystus. »Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego« – odpowiedział Panu Piotr na pytanie: »A za kogo wy mnie uważacie?« (Mat. 16:15,1 6). A kim dla ciebie jest Jezus Chrystus? – zapytał Ksiądz Biskup. Nie chodzi przecież o to, by widzieć Pana Jezusa tylko na kartach Pisma Św., ale by w Słowie Bożym dostrzec naszego Pana, który chce żyć w naszych sercach. Tylko wtedy budowa kościoła, którą właśnie rozpoczęliśmy, będzie miała sens, gdy będziemy budować świątynię duchową. »Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata« – mówi Jezus (Mat. 28:20). Mówi też: »Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi« (Mat. 28:18). Pamiętaj, zborze w Kucowie – kontynuował Ksiądz Biskup – co masz reprezentować i jaką społeczność tworzyć. Jeżeli będziecie żyć dla siebie, to ten kościół opustoszeje. Ale gdy życie wasze poddacie Jezusowi, najwspanialszemu Przewodnikowi, Nauczycielowi i Zbawicielowi, który za nas oddał swe życie na krzyżu, to ten kościół będzie tętnić życiem jako ośrodek wiary i wzrastania duchowego. Czy słyszycie to pytanie: Za kogo ty mnie uważasz?« Jeśli swój kościół zbudujecie na żywej wierze, będzie on istniał na tym miejscu, w tych czasach i warunkach, a także służył przyszłym pokoleniom, a »bramy piekielne nie przemogą go. Dlatego napominam was i wzywam – dajcie się prowadzić Jezusowi Chrystusowi, idźcie Jego drogą, a wasze życie będzie błogosławione” – zakończył ks. bp Tranda kazanie.

Z kolei Ksiądz Rektor zwrócił się do zboru kucowskiego witając go z radością jako zbór kleszczowski. Do czasu wojny w Kleszczowie istniał zbór ewangelicko-augsburski. Dziś nie ma tu ani luterańskiego kościoła, ani luteranów. Niemniej nowy zbór kleszczowski też jest zborem ewangelickim, kładziemy kamień węgielny pod ewangelicki nowy kościół. Ważne jest, co z nauki Jezusa Chrystusa będzie w nim przekazywane innym, czy ta mała grupka ewangelików będzie solą tej ziemi. Bo dla ludzi i dla kościoła „fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus” (I Kor. 3:11).

Po odczytaniu aktu erekcyjnego umieszczono go w miedzianej urnie i ceremonialnie wmurowano w fundament kościoła. Ksiądz Biskup i towarzyszący mu księża, członkowie Kolegium Kościelnego, budowniczowie, parafianie i goście podchodzili kolejno, by swoją cegiełkę – w tym wypadku dosłownie: prawdziwą cegłę -przyłożyć do nowego kościelnego budynku.

Modlitwą dziękczynną, zakończoną „Ojcze nasz” w języku czeskim, Ksiądz Biskup powiązał tę uroczystą chwilę ze wspaniałą, wciąż żywą na tej ziemi tradycją braci czeskich, i udzielił – również po czesku – błogosławieństwa.

Po chwili cichej, indywidualnej modlitwy, tłum ruszył, przemieszał się i nastąpiły wzajemne powitania przyjaciół z różnych stron kraju, rozmowy. W dwóch szybko posuwających się kolejkach składano podpisy w Księdze Pamiątkowej i zbierano kolektę. To już koniec uroczystości. Mężczyźni wynoszą ławki, tłum powoli się rozpływa.

Ale dla pań ze zboru kucowskiego praca się nie skończyła. Już od rana, przed uroczystością, goście zamiejscowi zostali ugoszczeni w domu państwa Kupców w Kleszczowie wspaniałym śniadaniem, teraz czas na posiłek jeszcze solidniejszy. W starej kucowskiej plebanii stoły zasłane białymi obrusami, bigos i gorąca kiełbasa, stosy kanapek, herbata, cztery gatunki ciast, kawa. Dużo pracy, dużo serca i niewątpliwie sporo grosza włożono w tak starannie przygotowany poczęstunek. „Boże, pobłogosław te dary, z taką serdecznością przygotowane przez te tak pracowite kobiece ręce!”

I jeszcze wizyta w starym kościele, modlitwa, wspomnienia prezesa Dytrycha zarejestrowane kamerą wideo dla potomnych, pamiątkowe zbiorowe zdjęcia na stopniach kościoła...

W Kleszczowie, na piaszczystym placu, pozostają fundamenty ze sterczącymi ku niebu prętami pod przyszłe żelbetowe słupy nośne nowego kościoła. Cegła i żelbet są twarde jak skała. Budynek nowego kościoła powinien być nie mniej trwały niż stary, kucowski, jeśli nie zagrozi mu, jak tamtemu, ludzka pycha, bezmyślność, zła wola i jeśli stać będzie na skale niewzruszonej wiary.