Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10/1991

Dwanaście lat minęło od chwili, gdy po przepychankach z cenzurą mogły na łamach „Jednoty” ukazać się następujące słowa:
Dla Polski [...] wizyta Jana Pawia II będzie – tak sądzę – długo jeszcze sprawą wielkiej wagi, liczącą się z wielu, i to bardzo różnorodnych względów, wprowadzającą jakiś nowy wymiar w niejedną polską egzystencję, w niejedno życie polskiej rodziny, a da dobry Bóg, że i w społeczne życie kraju. [...] Nie tak znów często człowiek jest od początku świadomy swego uczestnictwa w fakcie historycznym, którego rangę – zanim jeszcze zaistniał – już może intuicyjnie określić, jakkolwiek do pełnej i właściwej oceny brakuje mu jeszcze stosownych punktów odniesienia... (Herezje heretyczki, „Jednota” 1979, nr 9).

Dziś, mając już te stosowne punkty odniesienia i należytą perspektywę, możemy w pełni ocenić i docenić, czym zaowocowała pierwsza, a potem druga i trzecia pielgrzymka papieska do Polski. To, co intuicyjnie wtedy przeczuwaliśmy, przybrało wszakże kształt daleko wykraczający poza najśmielsze oczekiwania: oto w czerwcu tego roku po raz czwarty witaliśmy papieża Jana Pawła II w ojczyźnie – teraz naprawdę już wolnej, choć z wielkim mozołem i nie bez poważnych potknięć budującej nowy model swojej państwowości. Czas pokaże, czy zwiastowanie papieskie, kierowane do rodaków, i tym razem wywrze dobry wpływ na dokonujące się przemiany, a przede wszystkim, czy pomoże Polsce w dziele budowania jej nowej duchowości i braterskich, nacechowanych wzajemnym poszanowaniem, stosunków między obywatelami jednej ziemi – polskiej ziemi.

Pewien zaprzyjaźniony ksiądz katolicki zwykł był mawiać, że Polacy bardzo kochają swego Papieża, tylko – niestety – nie słuchają tego, co on do nich mówi. A przecież i tym razem miał do powiedzenia bardzo wiele. Mogli to dostrzec i usłyszeć wszyscy, jeśli nie zasłonili oczu i nie zatkali uszu, albo nie kierowali się złą wolą lub niechęcią. Nie będę jednak zajmowała się tutaj różnymi aspektami nauczania papieskiego (dość było wypowiedzi na te tematy i komentarzy w środkach przekazu) i ograniczę się wyłącznie do pokazania kilku wątków, jakie Jan Paweł II podjął na spotkaniach z mniejszościami. Po raz pierwszy zresztą poświęcił im tak dużo czasu i uwagi; trudno więc byłoby twierdzić, iż sprawy ekumeniczne stanowiły zaledwie obrzeże jego wizyty. Po raz pierwszy też wziął udział w nabożeństwie prawosławnym (w cerkwi białostockiej) oraz ewangelickim (w warszawskim kościele Św. Trójcy), odpowiadając w ten sposób na zaproszenie skierowane do niego podczas poprzedniej wizyty przez ówczesnego prezesa Polskiej Rady Ekumenicznej, ks. sup. Adama Kuczmę. Wymowy  obu  tych  faktów  nie  da  się  przecenić.  Z  naszego  punktu  widzenia  jako ewangelików, zapewne najważniejsza była uroczystość w kościele Św. Trójcy, ale z punktu widzenia nas jako chrześcijan i ekumenistów nie mniejszą wagę miały wszystkie pozostałe spotkania z mniejszościami – to z prawosławnymi i grekokatolikami, to z Żydami i z Litwinami, to z Ukraińcami i Białorusinami... Wszystkie one bowiem mogły uzmysłowić społeczeństwu (a może i niektórym politykom?), jakim ogromnym bogactwem jest nasze wspólne dziedzictwo i czym mogłaby być  – przy całej różnorodności kultur, języków, religii i wyznań – pojednana jedność: jedna, w całej swej różnorodności, społeczność ludzka żyjąca zgodnie i harmonijnie w granicach Państwa Polskiego.

Prześledźmy zatem kilka głównych, jak się wydaje, wątków w wystąpieniach papieskich, skierowanych do żyjących w naszej ojczyźnie mniejszości wyznaniowych (lub narodowych), a także – wprost lub pośrednio – adresowanych do tych Polaków, którzy w swej większości wyznają rzymski katolicyzm.

Wątek pierwszy: WYZNANIE WIN – PRZEBACZENIE – POJEDNANIE

Najsilniej ten akcent zabrzmiał w przemówieniu papieskim skierowanym do braci prawosławnych. Nie przypominam sobie, aby w Polsce padły kiedykolwiek z ust wysokiego hierarchy kościelnego podobne słowa, nacechowane taką pokorą i miłością:

Stojąc przed Panem w czasie tej uroczystej i podniosłej modlitwy, w której wielokrotnie brzmiało wezwanie: »Hóspodi, pomiluj – Panie, zmiłuj się nad nami«, nie możemy nie przyznać z pokorą, że w stosunkach między naszymi Kościołami w przeszłości nie panował duch ewangelicznego braterstwa. Bolesne doświadczenia żyją nadal w pamięci zbiorowej. W niej tkwią również głębokie korzenie nieufności, wciąż jeszcze nie przezwyciężonej. Wszyscy dźwigamy brzemię historycznych win, wszyscy popełniamy błędy. »Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to sami siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy« (Jn 1:8). Gdziekolwiek zaistniała krzywda, niezależnie po której stronie, należy ją przezwyciężyć przez uznanie własnej winy przed Bogiem i przebaczenie. Z głębokim i szczerym żalem przyznajemy to dziś przed Bogiem, prosząc Go o wybaczenie: »Hóspodi, pomiluj i prosti«. I dalej:... wybaczmy sobie nawzajem doznane w przesz/ości krzywdy po to, aby w nowy, prawdziwie ewangeliczny sposób kształtować nasze wzajemne stosunki i tworzyć lepsze jutro Kościołów pojednanych...

Analizując zaś słowa Listu do Efezjan, zapisane w rozdziale czwartym, że będąc braćmi mamy znosić siebie nawzajem w miłości. Papież powiedział do zgromadzonych w kościele Św. Trójcy ewangelików, ze to także oznacza usiłować zrozumieć, by wybaczyć [...], akceptować, czuć się wewnętrznie bliskim, chcieć przebywać we wspólnocie, poczuwać się do wspólnoty, to spieszyć, by wspierać, to chcieć współpracować i współtworzyć. [...] Oby nasza wzajemna miłość najpierw wyrażała się w przebaczeniu i szukaniu przebaczenia. Przebaczać sobie nawzajem to dla nas próba sil i wyzwanie, ale Pan nakazał nam to czynić. [...] Po czterech wiekach podziału potrzebny jest czas, aby nadeszło pojednanie i aby zagoiły się rany. Nie wszystko da się zrobić od razu, ale musimy robić to, co da się zrobić dzisiaj, z nadzieją na to, co może okazać się możliwe jutro...

Wzajemne przebaczenie leży u podstaw pojednania nie tylko Kościołów różnych wyznań, ono tworzy grunt także dla pojednania narodów. Bardzo gorąco apelował o to Papież podczas przemówienia   do   wiernych   obrządku   bizantyjsko-ukraińskiego   (grekokatolickiego)   w katedrze Św. Teresy w Przemyślu, gdzie wizytę jego poprzedziły wielotygodniowe protesty grupy Polaków wyznania rzymskokatolickiego, którzy nie dopuścili do odstąpienia na pięć lat miejscowego kościoła karmelitów na katedrę dla braci Ukraińców, też katolików, tyle że innego obrządku. O, jakże serdecznie pragnę – wołał Jan Paweł II – aby się serdecznie miłowali katolicy obydwu obrządków! I zanim salomonowym wyrokiem przekazał kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego na wieczystą własność wiernym Kościoła bizantyjsko- ukraińskiego, powiedział: Tyle goryczy i udręki przeszły oba nasze narody [tj. Ukraińcy i Polacy – przyp. B. St.] w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Niech to doświadczenie posłuży jako oczyszczenie, które ułatwi spojrzenie z dystansem na dawne spory, pretensje i wzajemne nieufności, a przede wszystkim ułatwi wzajemne przebaczenie dawnych krzywd. Dzisiaj dosłownie wszystko – a przede wszystkim wspólna  wiara  w Jezusa Chrystusa – wzywa do pojednania, braterstwa i wzajemnego szacunku, do szukania tego, co łączy. Wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów...

Wątek drugi: MIĘDZY BRAĆMI TOLERANCJA NIE WYSTARCZY. TĘSKNOTA ZA JEDNOŚCIĄ

Bardzo pięknie i osobiście mówił na ten temat Papież do ewangelików w Warszawie. Przytoczywszy na wstępie fragmenty swego Orędzia na XXIV Światowy Dzień Pokoju, w którym wiele miejsca poświęcił nietolerancji, tej chorobie ludzkości i hańbie Kościołów, wylęgającej  się  zarówno  tam,  gdzie  stosuje  się  na  przykład  nacisk  i  przymus  przy
»nawracaniu«, ale również tam, gdzie do głosu dochodzi mentalność fundamentalistyczna, nietolerancji  występującej  zarówno  po  stronie  silniejszego,  jak  i  po  stronie  słabszych  – zwrócił się do zgromadzonych w kościele Św. Trójcy w następujący sposób:
Bracia i Siostry w Chrystusie! Jeśli przypominamy światu potrzebę tolerancji między Kościołami, nie znaczy to, że sama tylko tolerancja wystarcza. To stanowczo za mało. Proste tolerowanie siebie nie może wystarczać chrześcijanom i Kościołom Chrystusa. Toleruje się przecież czasem nawet zło – w imię większego dobra. Nie chciałbym, żebyście mnie tylko tolerowali. I nie chcę Was, Bracia i Siostry, jedynie tolerować. Cóż to za bracia i siostry, którzy  się  jedynie  tolerują?  Cóż  to  za  bracia  i  siostry  w  Chrystusie,  którzy  się  jedynie tolerują? Jesteśmy naprawdę umiłowanymi dziećmi Ojca, ukochanymi synami w Synu, jesteśmy mieszkaniem Ducha Świętego, umiłowaliśmy Ewangelię, jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, napojeni Jego Duchem. Każdy we właściwy sobie sposób, na miarę daru Chrystusowego oraz własnych, niekiedy trudnych do rozpoznania i oceny, dróg.

Tolerancję musi więc zastąpić wzajemna miłość – tak jak ukazał to Apostoł Paweł w swym Liście do Efezjan, pisząc, że mamy znosić siebie nawzajem w miłości. Chrześcijanie ciągle jeszcze nie są zjednoczeni – kontynuował swą myśl Papież. Niemniej jednak musimy [...] z ufnością wierzyć, że Pan dziejów nie porzucił nas w tym rozłamie. Mądrze i cierpliwie prowadzi nas swoją łaską ku coraz głębszej skrusze z jego powodu oraz ku rosnącej tęsknocie za zjednoczeniem.

Podobną myśl, nieco inaczej ujętą, znajdujemy w przemówieniu do braci prawosławnych. Dziś widzimy jaśniej i lepiej rozumiemy, że nasze Kościoły są Kościołami siostrzanymi. Powiedzenie:  »Kościoły-Siostry«  to  nie  tylko  zwrot  grzecznościowy,  ale  podstawowa kategoria ekumeniczna eklezjologii. Na niej winny się opierać wzajemne relacje między wszystkimi Kościołami, w tym także między Kościołem katolickim i Kościołem prawosławnym w Polsce.

Wątek  trzeci:  DUCH  ŚWIĘTY  SPRAWCĄ  I  DAWCĄ  JEDNOŚCI.  DIALOG  JAKO DROGA I ZOBOWIĄZANIE

Ks. Zdzisław Tranda, biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego i prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, w głębokim i bardzo serdecznym przemówieniu, wygłoszonym w kościele Św. Trójcy, zwracając się do Jana Pawła II powiedział między innymi:
Pamiętamy, że Wasza Świątobliwość podczas pierwszej wizyty w Polsce zakończył homilię na wielkim zgromadzeniu w Warszawie modlitwą: »Przyjdź, Duchu Święty, odnów oblicze ziemi. Tej ziemi!« Interesującą zbieżność widzę w tym, że VII Zgromadzenie Światowej Rady Kościołów, które niedawno odbyło się w Canberrze, jako główny temat swych obrad przyjęło podobną modlitwę: »Przyjdź, Duchu Święty, aby odnowić całe stworzenie! «
My, ludzie, jesteśmy obiektem działania Bożego, ale nie obiektem biernym. Bóg oczekuje od nas konkretnych czynów. Jako ludzie pojednani z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, zostaliśmy powołani do służby pojednania w świecie. [...] Tego pojednania, jako następstwa dzieła Chrystusa, potrzeba w szczególnym stopniu nam. Jego Kościołowi na ziemi, istniejącemu w wielu wyznaniach. Pojednani z Bogiem przez Chrystusa, mamy realizować służbę pojednania w Kościele, dla Kościoła i przez Kościół. Ze szczerym uznaniem i głębokim zadowoleniem  odnosimy  się  więc  do  każdego  dialogu  między  Kościołami.  Ufamy,  że doprowadzi  on  do  zbliżenia  ludzi  różnych  wyznań  i  do  przezwyciężenia  komplikacji  we współżyciu Kościołów.

Także w obu przemówieniach papieskich – do prawosławnych i do ewangelików – bardzo mocno uwypuklona została rola Ducha Świętego w osiągnięciu jedności oraz nasze posłuszeństwo Duchowi, które warunkuje owocny dialog i współpracę coraz bardziej pojednanego chrześcijaństwa. Cytując fragmenty swojego przemówienia, wygłoszonego podczas  ekumenicznego  spotkania  ze  szwedzkimi  luteranami  w  katedrze  w  Uppsali  (9 czerwca 1989 r.), Jan Paweł II powiedział do warszawskich ewangelików:

... Bez względu na to, jak usilnie dążylibyśmy do jedności, ostatecznie zawsze pozostaje ona darem Ducha Świętego. Będziemy dobrze przygotowani na przyjęcie tego daru jedynie w takiej mierze, w jakiej uda nam się otworzyć nasze serca i umysły na jego przyjęcie przez chrześcijańskie życie, a szczególnie przez modlitwę.

A  w  przemówieniu  wygłoszonym  do  wiernych  Kościoła  prawosławnego  zaraz  na początku nawiązał do niedawnego Święta Pięćdziesiątnicy i przeżycia tajemnicy zstąpienia Ducha Świętego, które ... przygotowało nas duchowo do tego spotkania. [...] Sprawcą świętości i jedności w Kościele jest Duch Święty, [...] »który podtrzymuje cały Kościół w jedności.«[...]

Wielką wagę Papież przykłada do dialogu, gdyż dialog w prawdzie, szczerości i miłości jest jedyną drogą do pełnej jedności. Jest darem Bożego Ducha, niezastąpionym środkiem na drodze do pojednania. Należy go kontynuować pomimo pojawiających się trudności. [...] Do Boga należą czasy i wieki. On jest Panem ludzkich dziejów. Bogiem przyszłości ostatecznej. Przyszłość ta to ludzkość zjednoczona w Trójjedynym Bogu, pojednana i przeobrażona. W imię tej przyszłości musimy tworzyć nowe dziś i jutro chrześcijaństwa bardziej pojednanego. Dialog zobowiązuje nas wszystkich...

Wątek czwarty: CO MOŻEMY ZROBIĆ JUŻ DZIŚ? NOWY STYL WSPÓŁŻYCIA  – BYĆ EKUMENICZNIE SOLIDARNI

Trzeba przede wszystkim – mówił Papież w Białymstoku – wychowywać młodych ludzi w nowym duchu, w duchu dążenia do pełnej jedności, którą jest sam Chrystus, o którą modlił się i do której nas zobowiązał, zaś we wzajemnych stosunkach kierować się wielką  życzliwością  i  bezinteresowną  miłością,  której  wzór  dal  nam  Chrystus  w  swym uniżeniu i śmierci krzyżowej...
... W miarę, jak będzie w nas rosnąć posłuszeństwo Duchowi Świętemu, również zewnętrzna współpraca Kościołów będzie nabierała mocy duchowej: czy to będą nasze wspólne zabiegi mające na celu obronę życia ludzkiego od momentu poczęcia aż po naturalną śmierć, czy też nasza współpraca na rzecz takich wartości, jak godność człowieka, praca, sprawiedliwość,  pokój,  wolność  czy  ochrona  środowiska.  Możemy  być  wyraźniej ekumenicznie solidarni we wspieraniu potrzebujących. Bardzo pragniemy być ekumenicznie solidarni z narodami, które krzyżową drogą pielgrzymują do bycia sobą u siebie.
O taką chrześcijańską, ekumeniczną solidarność między Kościołami proszę dziś Pana

Boga dla mojej umiłowanej Ojczyzny... (z przemówienia w kościele Św. Trójcy).

Wątek piąty: SŁOWO DO TYCH, CO SĄ „NA GÓRZE”

Obydwa przemówienia do chrześcijan innych wyznań Papież zakończył w bardzo znamienny  sposób,  a  mianowicie  zwracając  się  bezpośrednio  do  towarzyszących  mu biskupów katolickich oraz do zwierzchników Kościołów mniejszościowych w Polsce. Dla mnie było to bardzo ważne posunięcie duszpasterskie. Czyż bowiem my, na dole, lud Boży Kościoła Chrystusowego przejawiającego się pośród różnych wyznań, nie odczuwamy wielokrotnie, że jesteśmy sobie naprawdę bliscy, że moglibyśmy znacznie skuteczniej, solidarniej i lepiej współpracować na co dzień w różnych dziedzinach, gdyby nie hamujące niekiedy działania i postawy hierarchii kościelnej, i to nie zawsze – i nie tylko – rzymskokatolickiej? Jest w nas wszystkich wielka tęsknota za jednością, tak wzruszająco wypowiedziana  i  przez  Papieża,  i  przez  prawosławnego  biskupa  Sawę,  i  luterańskiego biskupa Szarka, i ewangelicko-reformowanego biskupa Trandę, który w pewnym momencie swego przemówienia, nie bacząc na protokolarne tytuły, zwrócił się do Jana Pawła II po prostu jak do drogiego sercu Brata, a więc – czy ta nasza wspólna tęsknota nie powinna przybrać realnego kształtu solidarnej współpracy ekumenicznej „na dole” i „na górze”?

Polska naprawdę dziś potrzebuje harmonijnych działań ludzi, którzy będą nośnikami pojednania, orędownikami szacunku i życzliwości dla inaczej wierzących lub niewierzących, dla Żydów i Niemców, Ukraińców i Litwinów, dla wszystkich, którzy żyją w obrębie naszego

wspólnego państwa. Któż inny, jeśli nie przywódcy Kościołów, w tym największego, którego głos jest najlepiej słyszalny, a opinia licząca się, powinni nauczać i zarazem sami dawać przykład poszanowania i respektowania praw każdej jednostki ludzkiej i każdej grupy do mówienia własnym głosem, do zachowywania własnych zwyczajów, tradycji kulturalnych, języka, obrządku religijnego. Jeśli oni takiego przykładu nie dadzą i jeśli nie będą umieli w duchu braterskim ze sobą rozmawiać i do siebie się odnosić, to cóż dopiero politycy...

Sądzę, że także i to miał na myśli Papież, gdy w cerkwi prawosławnej i w kościele ewangelickim wypowiadał następujące słowa:
Zjednoczmy, Bracia i Siostry, nasze wysiłki i dążenia hierarchii oraz całego ludu Bożego, aby w duchu Ewangelii Jezusa Chrystusa kształtować chrześcijańską współpracę i współdziałanie również w naszej Ojczyźnie, zachowując i rozwijając bogactwo własnej tradycji: duchowej, liturgicznej, narodowej...
... Polecam ją [chrześcijańską, ekumeniczną solidarność Kościołów - przyp. B.St] gorąco moim Braciom w biskupim posługiwaniu w Kościele rzymskokatolickim. Od nich przecież tak wiele zależy w polskim chrześcijaństwie. Polecam ją wszystkim Wielce Czcigodnym Braciom z Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Polecam ją Wam wszystkim, umiłowani Bracia i Siostry w Ewangelii.

Kończąc, pragnę nawiązać jeszcze do myśli, którą wyraziłam na początku tego artykułu. Jest moją osobistą tęsknotą doczekać czasów, w których moja Ojczyzna będzie pojednaną wspólnotą w całym bogactwie jej różnorodności. Słuchając przemówienia papieskiego do Litwinów zgromadzonych w katedrze łomżyńskiej, usłyszałam echo moich własnych marzeń i nadziei w następujących słowach wypowiedzianych przez Jana Pawła II, które poddaję pod rozwagę moim braciom Polakom:
Jednoczy Was [tzn. Litwinów polskich – przyp. B. St]  i wiąże troska o wiarę, kulturę i zachowanie tradycyjnych obyczajów – w Waszych rodzinach i społecznościach parafialnych. W ten sposób dokonuje się ubogacenie całego społeczeństwa, a więc i Polski, której jesteście obywatelami.