Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1992

„Odpowiedzialność chrześcijan za Europę". Tak brzmiał temat spotkania przedstawicieli europejskich Kościołów ewangelickich w Budapeszcie, w dniach 24-30 marca 1992 r. Pomysł jego zorganizowania zrodził się podczas konsultacji blisko siedemdziesięciu reprezentantów Kościołów ewangelickich w Bazylei, w sierpniu 1991r., a z zaproszeniem wystąpiły Kościoły węgierskie. Uznano wtedy, że w okresie wielkich politycznych, społecznych i gospodarczych przemian, niosących ze sobą wiele trudnych i bolesnych problemów. Kościoły ewangelickie powinny wspólnie przemówić, gdyż dziedzictwo Reformacji zobowiązuje je do szczególnej postawy. Przyjmując Pismo Święte za jedyną podstawę wiary, ewangelicy muszą nieustannie powracać do tego źródła, szukając w nim odpowiedzi na rodzące się wciąż nowe pytania. Istota posłannictwa Kościołów ewangelickich tkwi w ich pojmowaniu usprawiedliwienia udzielanego z łaski Boga a przez wiarę człowieka. Jest to klucz do rozumienia Bożego dzieła na ziemi. Usprawiedliwienie „tylko z łaski" stwarza szczególny rodzaj łączności między Bogiem a człowiekiem, a także ludzi pomiędzy sobą. Ta podstawowa prawda kształtuje widzenie świata i poczucie odpowiedzialności Kościołów.

Spotkanie w Budapeszcie miało więc, w zamyśle projektodawców, stworzyć okazję Kościołom do uzmysłowienia sobie wagi tego, co je łączy, przeanalizowania problemów przeobrażającej się Europy, określenia zadań i metod działania zgodnych z zasadami wiary. W omawianym spotkaniu wzięło udział około 200 osób. Byli to przedstawiciele Kościołów ewangelickich z Europy, przedstawiciele różnych organizacji ekumenicznych, goście i obserwatorzy z innych środowisk kościelnych oraz specjaliści zaproszeni przez prezydium. Oczywiście głos stanowiący przysługiwał wyłącznie oficjalnym reprezentantom Kościołów ewangelickich. Spośród polskich Kościołów swoich przedstawicieli wysłały do Budapesztu dwa: Kościół Ewangelicko-Augsburski (trzyosobową delegację z ks. bp. Janem Szarkiem na czele) i Kościół Ewangelicko-Reformowany (świeckiego radcę Konsystorza w osobie autorki tego sprawozdania).

Konferencja rozpoczęła się uroczystym nabożeństwem w kościele ewangelicko-reformowanym przy placu Kalwina w centrum Budapesztu, które prowadzone było przez węgierskich duchownych reformowanych, luterańskich i metodystycznych. Kazanie wygłosił biskup luterański ks. dr Bela Harmati, rozwijając w nim myśl z listu apostoła Pawła do Rzymian (15:7): „Przeto przyjmujcie jedni drugich, jak i Chrystus przyjął nas, ku chwale Boga". Pod koniec nabożeństwa wystąpił premier Węgier, Józef Antall. Mówiąc o roli i zadaniach wszystkich Kościołów chrześcijańskich podkreślił on wartości, jakie do wspólnego dziedzictwa europejskiego wniosły i nadal wnoszą Kościoły ewangelickie. Premier Antall, katolik, ma głęboką świadomość, że protestantyzm jest trwałym elementem historii i kultury Europy oraz jednym z filarów chrześcijaństwa. Dla mnie, ewangeliczki z Polski, ta jego wypowiedź miała szczególną wartość – nie dlatego, żeby zawierała nieznane mi dotąd treści, ale dlatego, że mogłam o nich usłyszeć w oficjalnej wypowiedzi najwyższego przedstawiciela władzy państwowej. W Polsce stopień wiedzy na temat różnorodności i bogactwa myśli chrześcijańskiej jest żenująco niski. Obserwujemy to na każdym kroku, a ostatnio dokonuje się jeszcze swoiste zawłaszczenie słowa „chrześcijański", które używane jest wyłącznie w znaczeniu „katolicki", i to z niefrasobliwością budzącą co najmniej zdziwienie.

Całe nabożeństwo miało przebieg niezwykle uroczysty. Kościół wypełniony był po brzegi, a sama Komunia trwała blisko 45 minut. Obecność premiera wskazywała na rangę uroczystości, transmitowanej bezpośrednio przez telewizję węgierską. Zainteresowanie mass-mediów towarzyszyło zresztą konferencji przez cały czas jej trwania.

Wszyscy uczestnicy zgromadzenia budapeszteńskiego mieszkali w bardzo wygodnym, funkcjonalnym i eleganckim hotelu Rosadomb, który niemal w całości został oddany do dyspozycji konferencji – tu odbywały się wszystkie posiedzenia i spotkania. Czas podzielony był między posiedzenia plenarne i prace w grupach dyskusyjnych, podejmujących takie zagadnienia, jak ewangelizacja Europy, wspólna odpowiedzialność za diakonię, zależność pomiędzy Kościołem a państwem i ekonomią, problemy nacjonalizmu i stosunku do mniejszości, odpowiedzialny styl życia i stosunki międzywyznaniowe. Poszczególne grupy dyskusyjne miały obowiązek złożenia na sesji plenarnej krótkich (w praktyce nie zawsze były one krótkie, ale zawsze interesujące) resume ze swoich obrad.

Uczestniczyłam w pracach grupy zajmującej się zagadnieniem „Kościół a państwo i ekonomia". Już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że jest to materia niezwykle złożona, ale dopiero pracując w tej grupie przekonałam się, jak bardzo. Podstawowym problemem, z mojego punktu widzenia, było poszukiwanie odpowiedzi na dwa pytania: jakie jest właściwe miejsce Kościoła w społeczeństwie w świetle kryteriów biblijnych oraz jakie są obowiązki a jakie naturalne ograniczenia wynikające z jego posłannictwa? Te pytania prowadzą z kolei do zasadniczego pytania o odpowiedzialność Kościołów w dziedzinie polityki i ekonomii. Miałam tu okazję zapoznać się z próbami formułowania współczesnej nauki społecznej Kościołów ewangelickich. Kraje, które właśnie przechodzą od gospodarki centralnie sterowanej do systemu wolnorynkowego, skłonne są idealizować ten drugi system. Tymczasem państwa zachodnie, mające wieloletnie doświadczenia w jego funkcjonowaniu, wiedzą, że rozwiązuje on wprawdzie wiele problemów, ale jednocześnie rodzi nowe. Wymaga zatem nieustannych korekt i nie może być w żadnym razie stosowany mechanicznie. Ponieważ jednak nie znamy żadnego lepszego systemu ekonomicznego (sen o powszechnej równości, sprawiedliwości i szczęśliwości na ziemi zakończył się w sposób wiadomy), trzeba nauczyć się zapobiegać jego niedoskonałościom i wynikającym z nich zagrożeniom. Jak zatem ta oczywista potrzeba organizowania się społeczeństw ma się do sprawiedliwości i wolności jednostki, o jakiej uczy Pismo Święte? Od mojej grupy dyskusyjnej nie otrzymałam odpowiedzi na stawiane przeze mnie pytania. Przeciwnie – poznałam pytania nowe i różne możliwości odpowiedzi. Może jednak na tym polega prawdziwy sens organizowania takich konferencji?

Zanim konferencja się rozpoczęła, jej przyszli uczestnicy otrzymali opracowanie wprowadzające w tematykę wraz z prośbą o jego ocenę. Pięć spośród tych komentarzy zostało przez ich autorów przedstawionych na początku obrad plenarnych, wśród nich znalazł się i mój, dotyczący sprawy dewastacji psychiki i mentalności ludzkiej jako szczególnego spadku po rządach i ideologii totalitarnej. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że dla wielu ludzi z krajów zachodnich są to sprawy nowe i nie do końca zrozumiałe.

Specjalnością konferencji chrześcijańskich są bardzo dobre studia biblijne. Tak było i tym razem. Wygłoszono ponadto kilka bardzo interesujących wykładów, m. in. autorstwa ks. Milana Opoczensky'ego o Janie Amosie Komeńskim z okazji czterechsetnej rocznicy urodzin wielkiego pedagoga. Wszystkie spotkania, jakie odbywały się w czasie trwania konferencji – zarówno te oficjalne, jak i te prywatne – wykazywały, że „własne" problemy poszczególnych narodów i Kościołów są w istocie problemami nas wszystkich, i choć występują w różnych miejscach i z różnym natężeniem, to nie omijają nikogo. Nawet jeżeli jakieś zagrożenie występuje gdzieś daleko, o tysiąc kilometrów ode mnie, to mój lęk z nim związany ma wpływ zarówno na moje myślenie, jak i na moje działanie, a więc „czyjaś sprawa" staje się również moją sprawą. Konferencja budapeszteńska wykazała, że nigdy nie jest za dużo wymiany myśli i doświadczeń, nawet jeśli Kościoły są tak sobie bliskie, jak nasze – ewangelickie. Mówiono nawet o potrzebie „ekumenizmu wewnątrzewangelickiego", gdyż dotąd był to obszar zaniedbany. W czasie ostatniego posiedzenia plenarnego zostały przyjęte wspólne decyzje o konieczności i o pożytku płynącym z konsultacji międzykościelnych na wszystkich możliwych płaszczyznach: między np. dwoma Kościołami czy też między Kościołami w tym samym regionie, między Kościołami tej samej czy też różnej konfesji, z wykorzystaniem już istniejących gremiów kościelnych, przy czym podkreślano, że w żadnym razie nie należy w tym celu tworzyć nowych organizacji międzykościelnych. Bardzo to zdrowy objaw i zasługujący na pełne poparcie.

Sceptycy twierdzą, że międzykościelne konferencje nie mają w ogóle sensu, a to m. in. dlatego, że ludzie wolą sami mówić, niż słuchać innych. Istotnie, zamiłowanie do długich, rozbudowanych wypowiedzi wydaje się być powszechną skłonnością w kręgach kościelnych, jednakże wiele z tych długich wypowiedzi jest bardzo ciekawych merytorycznie. A ponadto wiele osób naprawdę chce słuchać i słyszeć, co się do nich mówi. Przedstawianie różnorodnych punktów widzenia i doświadczeń, a także próby porozumienia się są bezcenne. Konferencja w Budapeszcie była dla mnie osobiście bardzo ciekawym przeżyciem. Nie tylko dlatego, że miałam okazję poznać kilka osób obdarzonych ciekawością świata i samodzielnością myślenia, ale przede wszystkim dlatego, że stała się okazją do spojrzenia z zupełnie innej perspektywy na sprawy mojego narodu, mojego Kościoła, a także na moje osobiste problemy. Uważam za cenne doświadczenie to, iż coś z tego odmienionego i bardziej uniwersalnego spojrzenia zostało również po zakończeniu konferencji.

Dorota Niewieczerzał