Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1992

„Kościół – społeczeństwo – bezpieczeństwo państwa"
(styczeń 1992)

IKościół nie może wybierać, w jakim systemie politycznym chce istnieć. Ma za zadanie zawsze i wszędzie, słowem i czynem dawać świadectwo Bożym przykazaniom i obietnicom.

W czasie minionych czterdziestu lat Kościoły na Wschodzie i na Zachodzie działały na rzecz likwidacji konfliktu między Wschodem a Zachodem i wzajemnie wspierały się w tej działalności.

Kościoły w byłej NRD czyniły to w skrajnie trudnych warunkach. Po rozpadzie systemu państwowego we Wschodnich Niemczech konieczne stało się obiektywne i rzetelne sprawdzenie, jak Kościoły ewangelickie w obu częściach Niemiec wywiązywały się ze swoich zadań. Toteż obecne rozliczenia, niezależnie od tego, jak bolesne mogą być dla poszczególnych osób i dla całego Kościoła, są konieczne.

Droga Kościołów przebiegająca pomiędzy oporem a przystosowaniem była i jest przedmiotem sporu także dla nich samych.

Ten, kto żyjąc pod dyktaturą „stara się o pomyślność miasta" (Jer. 29), staje w dwuznacznej sytuacji i naraża się na zarzut, że umacnia ten system.

Kościół chrześcijański wie, że składa się z ludzi omylnych, którzy potrzebują obiektywnego osądu i przebaczenia.

Nie wolno jednak dopuścić, abyśmy z tego powodu pozostali ślepi na fakt, ze w tym właśnie czasie niezliczone rzesze chrześcijan jawnie okazywały swą wiarę i pomagały wielu ludziom. Obecnie jest szczególnie ważne, by nie zamazywać obrazu przeszłości. Trzeba sobie dokładnie przypomnieć tamtą rzeczywistość, aby móc osądzić, jakie postawy były słuszne, a jakie – nie.

II. Po upadku rządów Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec [rządzącej w NRD partii komunistycznej – red.] opinia publiczna coraz więcej dowiaduje się o rozmiarach działalności Ministerstwa Bezpieczeństwa. Na światło dzienne wychodzi to, o czym częściowo wiedzieliśmy i co częściowo przypuszczaliśmy, ale też wiele spraw, których w ogóle nie braliśmy w rachubę.

Szczególnie aktywna działalność MfS [Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego – red.] skierowana była przede wszystkim przeciw Kościołowi, ponieważ stanowił on jedyny obszar życia społecznego, którego partia nie mogła bezpośrednio kontrolować.

Rozmowy przedstawicieli Kościoła z przedstawicielami państwa były koniecznością, natomiast rozmowy z MfS wykraczały poza normalną praktykę Kościoła. Czynnikiem decydującym o ocenie tych rozmów było i jest stwierdzenie, czy stanowiły one nadużycie zaufania Kościoła, co jednoznacznie miało miejsce, gdy ktoś [z ludzi Kościoła – red.] osobiście zobowiązywał się wobec MfS do dostarczania na jego żądanie informacji i wykonywania poleceń. Takie nadużycie zaufania nie może pozostać bez następstw. Natomiast nie można traktować rozmów z MfS – odbywanych na podstawie ustaleń wewnątrzkościelnych –jako przypadku takiego nadużycia, jakkolwiek rozmowy te zawsze przypominały balansowanie na linie i niosły zagrożenie przekroczenia dopuszczalnej granicy [zaufania Kościoła – red.]. Uwzględniony musi być również fakt, że MfS gromadziło akta we własnym interesie i zgodnie ze swymi oczekiwaniami. Tym samym zawsze stanowić one będą dokumentację jednostronną. Kościoły w nowych landach rozpoczęły weryfikację swoich pracowników. Wobec niektórych już wyciągnięto konsekwencje. Ale większość pracy jest jeszcze przed nami. I trzeba ją wykonać zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, ponieważ należy się liczyć z tym, że również w Kościołach zachodnich landów byli współpracownicy Stasi.

III. Ani Kościół, ani społeczeństwo byłej NRD nie zasłużyły na generalną podejrzliwość i dyskwalifikację [moralną – red.]. Ludzie musieli żyć w warunkach przymusu i ograniczonej przestrzeni wolności. Częściej więc występowały postawy oportunistyczne i kompromisowe niż sprzeciw i opór. Nieodzowna przy kompromisach rezygnacja z żywotnych spraw prowadziła nieuchronnie do grzechu. Gdy patrzy się wstecz z pozycji ludzi stojących z boku, zbyt łatwo może dojść do ferowania niesprawiedliwych wyroków. Muszą więc być brane pod uwagę ówczesne stosunki i poglądy. Naturalnie wraz z upływem czasu można wyraźniej rozpoznać fałszywe drogi i stracone szanse.

Ten, kto zawinił współpracą ze Stasi, musi ponieść konsekwencje, przede wszystkim dotyczące jego przyszłej pracy zawodowej, gdyż okazał się niegodny zaufania.

Nieufność, wrogość i rozgoryczenie nie powinny jednak zdominować społecznego klimatu i na zawsze podzielić ludzi. Pojednanie może i musi znów ich połączyć. Jego warunkiem jest jednak ujawnienie przez winnych swego postępowania i wyznanie tej winy. Skrzywdzeni powinni natomiast być gotowi do pojednania i nie trwać w zrozumiałym skądinąd gniewie.

Istniejąca od niedawna możliwość wglądu w akta Stasi stała się dla wielu ludzi ogromnym obciążeniem psychicznym. Zarazem jednak żąda się wyjaśnienia win i uwikłań. Można to będzie osiągnąć tylko dzięki obiektywnym ustaleniom i rzetelnej ocenie faktów i okoliczności. Należy przeto przestrzec zarówno przed wątpliwymi podejrzeniami, jak i przed bezkrytycznym przyjmowaniem informacji i ocen MfS. Oprócz tego jednostronnego punktu widzenia należy zawsze brać pod uwagę zdanie innych ludzi, włączając w to oskarżonych. Konieczne uporanie się z problemami tamtych czasów nie może powiększać nieszczęść. Musi ono służyć uzdrowieniu.