Drukuj

11 / 1992

Wielce szanownemu i bardzo kochanemu Księdzu Biskupowi przynoszę dziś piękny bukiet. Bo i okazja jest wyjątkowa: 40-lecie ordynacji pastorskiej. Proszę więc przyjąć, czcigodny Księże Biskupie, od nas wszystkich – członków Kościoła, przyjaciół i licznych, bezimiennych sympatyków – nie drogie i wyszukane kwiaty, ale pęk autentycznych, zebranych wśród ludzi dobrych myśli i uczynków. Każdy z nas bowiem wśród trudu i szarości codziennego dnia znajdzie na tę dzisiejszą okazję prawdziwą opowieść o ludziach dobrych, potrafiących się podzielić tym, na czym im wcale nie zbywa, chcących pomóc innym, choć sami są zgarbieni pod ciężarem własnych trosk, czasem też wołają, że byli na dnie, ale z Bożą pomocą już się wzmocnili i zaczęli nowe życie. Oto te kwiaty – dobre ludzkie czyny:

Pan A zeszłej jesieni wymienił w deszczowy wieczór koło w trabancie bezradnej inwalidce. Na „do widzenia" uśmiechnął się jeszcze i powiedział, że pasjami lubi taką pogodę. A ona uwierzyła.

Pan B od lat nie wstaje z łóżka. Z radością wita każdego gościa. Do wielu ma różne prośby. Dotyczą one głównie pomocy i robienia prezentów innym, którzy – jego zdaniem – są biedniejsi od niego.

Pani C przeczytała w „Gazecie Wyborczej", w rubryce zawierającej opisy najbardziej złożonych i tragicznych sytuacji rodzinnych, o 10-letniej dziewczynce, która marzy o pierwszej lalce. Pani C kupiła drogą lalkę i wysłała do innego miasta. Dziewczynka w podzięce przysłała swoje rysunki. Przy tej okazji odkryto u niej talent plastyczny, co pozwala jej łatwiej znosić kalectwo.

Pan D nie lubi psów. i to bardzo. Deklaruje się jako niewierzący, ale z wielką konsekwencją uczy swoje dzieci miłości i posyła je na religię. Wiosną był na wycieczce w Kampinosie, gdzie jego synkowie znaleźli przywiązanego do drzewa zdychającego psa. Pan D pozwolił wziąć zwierzę do domu i znosi je już kilka miesięcy. Gdy katechetka powiedziała dzieciom, że Pan Jezus każe kochać ludzi a nie zwierzęta, pan D oświadczy! w szkole, że na takie lekcje religii jego dzieci nie będą uczęszczać.

Te świadectwa czynów ludzi umownie oznaczonych literami z początku alfabetu składam w dzisiejszym prezencie. Wracam w tym momencie pamięcią do wszystkich kazań Księdza Biskupa, w których słyszeliśmy o takich właśnie ludziach, kiedyś złamanych nieszczęściem, nałogiem, niewiarą, a później wzmocnionych Słowem Bożym, ludzkim przykładem i dobrocią, którzy teraz sami służą innym pociechą.

Mamy skłonność do szybkiego zapominania, zwłaszcza o tym, że komuś coś jesteśmy winni, choćby wdzięczność, a również o tym, że kiedyś było gorzej, choć i dzisiaj nie jest lekko. Dlatego – aby to nie poszło w niepamięć – w dniu tego wzruszającego Jubileuszu pragnę podziękować Księdzu Biskupowi publicznie i głośno za opiekę i pociechę, jaką od Niego otrzymałam w bardzo trudnych dla mnie jesiennych dniach 14 lat temu.

W końcu września 1978 roku Służba Bezpieczeństwa nakryła małą powielarnię prowadzoną przeze mnie i mojego męża dla potrzeb Komitetu Obrony Robotników. Nastąpiły szykany, mojego męża zwolniono z pracy, bardzo wielu znajomych się od nas odsunęło.

Chodziłam po plebanii jak skopany pies, chociaż ludzie się do mnie uśmiechali. 1 października 1978 roku został wprowadzony w urząd biskupa dotychczasowy proboszcz zelowski, ks. Zdzisław Tranda. Usłyszałam od Niego: „Nie bój się, my nie damy ciebie skrzywdzić". Te słowa postawiły mnie na nogi, ale dopiero później dowiedziałam się, że nie była to tylko pociecha, lecz i najpoważniejsza deklaracja. Latem 1978 roku nadszedł nareszcie z Zachodu kserograf, pierwszy kserograf dla naszego Kościoła, na który tak długo musieliśmy czekać. Pozwolenie na jego wydanie zostało już zatwierdzone przez Urząd ds. Wyznań. Aż tu nagle wybuchła sprawa Sękowskich. Urząd postawił ultimatum: albo kserograf, albo Sękowska. Biskup wybrał mnie, a kulisy tego wyboru delikatnie zataił.

Minęło długich 14 lat. Dziś mamy wolną Polskę i kserografy na każdym niemal rogu ulicy. Dziś wszyscy mamy paszporty, zapomnieliśmy już o cenzurze i o „smutnych panach" snujących się koło nas. Dla mnie samej każdy pierwszy dzień października jest rocznicą tamtego aktu ludzkiej dobroci, jaką mi okazano. I chcę o tym świadczyć. Chcę dziękować również w imieniu innych osób – tego jestem pewna – które nie mają możliwości przekazania swych najlepszych życzeń na łamach „Jednoty". Wiem dobrze, jak wielu jest ludzi, o których słuszne prawa nasz Duszpasterz się upominał i walczył, i nadal się upomina i walczy.

W pięknej i odpowiedzialnej pracy duszpasterskiej życzymy Księdzu Biskupowi wytrwania i dobrych współpracowników. Zapewne tylko częściowo zdajemy sobie sprawę z tego, ile trudnych problemów wzbudza praca duszpasterza, administratora parafii i całej społeczności reformowanej oraz prezesa Polskiej Rady Ekumenicznej. Tym bardziej więc wszyscy ślemy swoje najlepsze myśli i życzenia.

Aleksandra Sękowska