Drukuj

11 / 1992

MIEJSCA ZAMIESZKIWANIA, ZAWODY, ZAMOŻNOŚĆ

W początkach XVIII wieku, w czasach panowania Augusta II, elektora saskiego, nieliczne środowisko stołecznych protestantów uległo liczebnemu i materialnemu wzmocnieniu. W Warszawie – rezydencji królewskiej, siedzibie urzędów państwowych i dworskich a także liczącym się ośrodku produkcyjnym i handlowym – zamieszkało wiele rodzin ewangelickich. Po części byli to kupcy i rzemieślnicy obsługujący dwór królewski i stołeczne rezydencje magnackie, po części urzędnicy i specjaliści różnych dziedzin sprowadzani z Saksonii przez władcę i jego współpracowników. Nie można też zapominać, że Warszawa była miastem garnizonowym. Stacjonowały tu jednostki gwardii saskiej i luterańscy kapelani, którzy odprawiali nabożeństwa i pełnili posługi duchowne nie tylko dla żołnierzy.

Wraz z rozwojem miasta w drugiej połowie panowania Augusta Mocnego i za czasów długoletniej warszawskiej rezydencji jego syna i następcy (a więc w latach dwudziestych, a potem czterdziestych i pięćdziesiątych XVIII wieku) przybywało także ewangelików obojga wyznań – luteranów i ewangelików reformowanych. Przewagę liczebną mieli zawsze ci pierwsi, którzy pochodzili z Saksonii, Śląska oraz Prus Królewskich.

Nieliczna społeczność reformowana składała się z dwóch ściśle ze sobą związanych środowisk. Mniejszość stanowili członkowie tych rodzin szlacheckich, które pozostały wierne przyjętemu w XVI wieku wyznaniu, większość natomiast – przybysze: ci dawni z Czech i Szkocji oraz nowi imigranci z Niemiec czy Szwajcarii, a nawet nieliczni, lecz przedsiębiorczy hugenoci, którzy emigrowali z Francji po odwołaniu edyktu nantejskiego w 1689 roku i po latach, przez Prusy, trafiali do Warszawy. W obu zborach – luterańskim i reformowanym – decydującą rolę, aż po lata osiemdziesiąte XVIII stulecia, odgrywała nieliczna szlachta oraz najbogatsze mieszczaństwo trudniące się bankierstwem i handlem. Znamy nazwiska, zawody a nawet stopień zamożności tych ludzi – elity stołecznej społeczności ewangelickiej XVIII wieku.

Z końca tego stulecia, z epoki Sejmu Czteroletniego, pochodzą natomiast dokładne dane, które umożliwiają badanie całej społeczności. Liczebność stołecznego zboru ewangelicko-augsburskiego znana jest dokładnie dzięki spisowi wykonanemu w roku uchwalenia Konstytucji 3 maja. Warszawę zamieszkiwało wtedy 61 53 luteranów i była to społeczność typowo imigrancka, z charakterystyczną przewagą mężczyzn (3797) nad kobietami (2356). Z innych danych wiadomo, że ewangelików reformowanych było ok. 10 razy mniej, co po zsumowaniu daje liczbę ok. 6700 osób obu wyznań w grudniu 1791 roku.

Trudno precyzyjnie ustalić, jak wielki odsetek ludności ówczesnej ,,wielkiej" Warszawy (Stare i Nowe Miasto z przyłączonymi już jurydykami i przedmieściami) stanowili protestanci. Przyjmuje się zazwyczaj, że stolica liczyła wówczas ok. 100 tys. mieszkańców, choć należy sądzić, że jest to szacunek zaniżony. Ale nawet przyjąwszy go, uznać trzeba, że ewangelicy obojga wyznań stanowili od 6 do 7 % mieszkańców miasta, co przy tych samych proporcjach dałoby dziś prawie 100 tysięcy ludzi. Była to więc spora grupa, ale jej znaczenie w życiu osiemnastowiecznej Warszawy wynikało raczej z jej wpływów i roli gospodarczej. Należy podkreślić, że ewangelicy liczyli się w życiu stolicy w końcu XVIII wieku bardziej, niżby to wynikało z ich liczebności.

Na początek można pokusić się o ustalenie, w jakich dzielnicach i przy jakich ulicach mieszkali członkowie obu zborów ewangelickich. Nie chodzi przy tym o szczegóły, a jedynie o wskazanie ulic szczególnie licznie przez nich zamieszkiwanych.

Rozpocząć wypada od samego centrum – Zamku i Starego Miasta. Zaskakująco duża liczba protestantów mieszkała w samym Zamku, gdzie oczywiście obok komnat królewskich i reprezentacyjnych znajdowały się też mieszkania dla dworzan i służby. Było wśród nich aż 93 ewangelików – od zwykłych służących po ludzi bardziej wpływowych: oficerów, sekretarzy i lekarzy królewskich.

Niedaleko – przy ulicach Św. Jana i Jezuickiej – także ulokowali się królewscy dworzanie i słudzy. Byli wśród nich ewangelicy, np. kuchmistrz królewski, nadworny mechanik króla Franciszek Frank, a nawet jego tapicer Jan Lehmann. Na Starym Mieście, przy Nowomiejskiej, mieszkał paukier, czyli dobosz królewski, Henryk Lange, a oprócz niego na tym terenie żyli i pracowali jeszcze inni dysydenci (133); do najzamożniejszych należeli: mosiężnik Karol Glett oraz jubiler Franciszek Zeidler. Mniej ewangelików osiedliło się na Nowym Mieście – ok. 100 osób. Zajmowali głównie mieszkania przy Freta (34) i na Rynku Nowomiejskim (44).

Dużo chętniej protestanci wybierali reprezentacyjne ulice otaczające Stare i Nowe Miasto, w trójkącie pomiędzy Krakowskim Przedmieściem a Długą. Przy tej pierwszej ulicy znaleźć można głównie kupców – od właścicieli dużych przedsiębiorstw przez posiadaczy sklepów do drobnych handlarzy. Zdarzali się także ówcześni intelektualiści, jak profesor Korpusu Kadetów Jan Kries, sekretarz Karol Pflugbeil czy pocztmistrz Ernst Sartorius de Szwanefeldt.

Podobnych ewangelickich mieszkańców miał tez Nowy Świat; było ich 212, a wśród nich dwie bardzo znane damy: morganatyczna żona Stanisława Augusta, generałowa Elżbieta Grabowska, oraz wdowa po właścicielu domu handlowego i członku władz zboru reformowanego Izaaku Ollierze – Anna z córkami. Na Świętokrzyskiej, wśród 206 protestantów, mieszkały tak znane rodziny ze szlacheckiej elity zboru luterańskiego jak Unrugowie, Koszkielowie czy Heykingowie.

Wracając w kierunku Starego Miasta przez okolicę dzisiejszego placu Małachowskiego, przy którym od 10 już lat stał kościół ewangelicko-augsburski Św. Trójcy, doszlibyśmy do kolejnego skupiska ewangelików – Pałacu Saskiego. Był on niegdyś rezydencją Wettinów, a w roku 1791 już tylko siedzibą ambasady elektoratu saskiego, zamieszkiwaną nie tylko przez personel poselstwa, ale i ludzi z dyplomacją niewiele mających wspólnego.

Mieszkał tu oczywiście ambasador von Essen i sekretarz poselstwa Jakub Patz, ale obok nich ulokował się architekt Szymon Zug. W zabudowaniach pałacowych działał też warsztat kowalski, którego właściciel zatrudniał aż 7 czeladników – wyłącznie luteranów. Mieszkający tam ewangelicy – łącznie z żołnierzami z ochrony – tworzyli znaczną grupę 281 osób. W najbliższym sąsiedztwie, przy Królewskiej, mieszkało 175 ewangelików a wśród nich znana rodzina Ragge-Rogowskich. Dalej, w Marywilu, było ich 121, przy Senatorskiej –74, a na Miodowej – 58 (w tym rodzina jednego z najbogatszych ludzi Rzeczypospolitej, kupca i bankiera Piotra Teppera, zmarłego w roku 1790).

Miodowa łączy się z Długą, jedną z najbardziej wówczas elitarnych i zarazem „ewangelickich" ulic stolicy. W 1791 roku mieszkało tu 254 protestantów, m. in. szlacheccy członkowie zboru augsburskiego: hrabia August Goltz oraz Samuel Tolkemitt, tuż obok natomiast – ich zacięty przeciwnik polityczny a nawet ideologiczny, wydawca, księgarz i jednocześnie prezes Kolegium Kościelnego zboru luterańskiego, Michał Gröll. Trochę dalej, przy Bielańskiej, wśród 81 współwyznawców mieszkał jeszcze jeden wróg Grölla i mieszczańskich porządków w Kolegium zboru luterańskiego – hrabia Aleksander Unrug.

Stamtąd był już tylko krok na Leszno, które wraz z Elektoralną i przecznicami stanowiło od dawna dzielnicę ewangelicką. Ta tradycja Leszna, do dziś podtrzymywana w związku z usytuowaniem tam kościoła ewangelicko-reformowanego, pochodziła jeszcze z wieku XVII, kiedy właściciele tego terenu – Leszczyńscy, zakładając miasteczko Leszno, popierali osadnictwo protestanckie.

Przy samej ulicy Leszno mieszkały 503 osoby wyznania luterańskiego, do których doliczyć należy co najmniej kilkudziesięciu reformowanych, skupionych wokół kościoła i siedziby władz zboru, które swe pomieszczenia miały w tym miejscu, co dziś. Oprócz rozpoczynającego właśnie swą warszawską karierę pastora zboru reformowanego, ks. Karola Diehla, do najbardziej znanych ewangelików tamtejszych należeli: jubiler królewski Jacobson, lekarz Jan Bernard Immel oraz ogrodnik Karol Jung.

Wśród zamieszkujących Elektoralną członków obu zborów dysydenckich szczególną uwagę zwraca ją dwa nazwiska: Wawrzyńca Engströma, posła szwedzkiego w Rzeczypospolitej, który tak się spolonizował, że po zakończeniu dyplomatycznej kariery przeniósł się na stałe ze Szwecji do Polski, oraz znanego przemysłowca Tomasza Dangla, który nie tylko tu mieszkał, ale prowadził też fabrykę powozów. Ogólna liczba zamieszkałych przy tej ulicy ewangelików wynosiła 476 osób, a po doliczeniu kilkuset mieszkających w okolicy (Orla – 50, Solna – 101, Ogrodowa – 142, Chłodna – 89, Krochmalna – 129, Nowolipie – 164) można stwierdzić, że co najmniej 20 % stołecznych protestantów zamieszkiwało nadal dzielnicę niegdyś specjalnie dla nich przeznaczoną, choć już od 1775 roku mieli pełną swobodę osiedlania się w dowolnym miejscu na terenie Warszawy.

Część wyżej wymienionych ulic zaliczała się do „pięknych dzielnic" ówczesnej stolicy, ale ubożsi ewangelicy, a także świeży przybysze, zamieszkiwali peryferie. Należały do nich: pogranicze dzisiejszej Woli i Śródmieścia, największe skupisko przy Zielnej (118 osób) oraz samo centrum dzisiejszego miasta. Przy Marszałkowskiej swe mieszkania i warsztaty miało 108 ewangelików, przy Twardej – 102, przy Pańskiej – 130, przy Wielkiej – 56, przy Śliskiej – 48, przy Jasnej – 42 itd., aż po Bracką, przy której mieszkało tylko 6 luteranów. Poza tym liczne grupy skupiały się na Powiślu oraz na Żoliborzu, gdzie wokół koszar gwardii koronnej znajdowały się mieszkania rodzin oficerów-protestantów.

Dla przeciwwagi można ten przegląd ulic Warszawy czasów Sejmu Czteroletniego zamknąć spisem tych, przy których dysydenci mieszkali najmniej chętnie. Były to południowo-zachodnie peryferie, ulice cieszące się złą sławą i odległe od centrum, okolice tak podejrzane, jak Mokotowska (5 osób), Żurawia (8) czy Nowogrodzka (3). 33 luteranów osiedliło się za to na bardzo odległym przedmieściu, przy Marymonckiej. Byli to ogrodnicy i młynarze, producenci poszukiwanej mąki, zwanej właśnie marymoncką.

Tak w najgrubszych zarysach przedstawia się mapa skupisk warszaw ich ewangelików u schyłku dziejów Rzeczypospolitej szlacheckiej. Warto z kolei, choćby równie szkicowo, odpowiedzieć na pytanie, czym się zajmowali. Nieźle zachowały się dane o strukturze zawodowej członków zboru ewangelicko--augsburskiego, dużo mniej wiadomo o ewangelikach reformowanych, którzy tworzyli społeczność bardziej zróżnicowaną niż luteranie, a na pewno wielokrotnie mniej liczną, choć dość wpływową dzięki więziom ze szlachtą i kręgami zbliżonymi do dworu królewskiego.

O charakterze zboru luterańskiego stanowili przede wszystkim rzemieślnicy. Bardzo zamożni i zatrudniający licznych czeladników tworzyli zdecydowaną mniejszość, ale niektórzy, jak wspomniany już Tomasz Dangel czy Christian Stubenrauch, prowadzili prawdziwe przedsiębiorstwa – pierwszy produkował powozy, drugi meble na skalę nieomal przemysłową. Wśród pracowników i właścicieli mniejszych warsztatów znaczącą grupę tworzyli stolarze, tak meblowi, jak i mniej wykwalifikowani, a nawet cieśle budowlani.

Wielu było również rzemieślników specjalizujących się w przetwarzaniu skóry, a więc garbarzy, rymarzy, siodlarzy, ale także białoskórników, rękawiczników i kuśnierzy, czyli producentów wyrobów luksusowych. Jak wszędzie i zawsze w epoce przed-przemysłowej, znaczną liczbę warsztatów prowadzili szewcy i krawcy. Trudno uznać to jednak za osobliwość środowiska ewangelickiego. Inaczej z rzemiosłami metalowymi, które wymagały nie tylko znacznej wiedzy fachowej, ale i dobrego (a więc drogiego) wyposażenia warsztatów; była to swego rodzaju specjalizacja tego środowiska wyznaniowego. Kilka dużych warsztatów prowadzili kowale, liczni byli ślusarze, a branżę metalową reprezentowali także wysoko wykwalifikowani rusznikarze, zegarmistrze, mechanicy, mosiężnicy oraz gwoździarze, druciarze i pilnikarze. Obok metalowców pracujących w pospolitych materiałach znaczną grupę stanowili złotnicy z najbardziej znanymi Jacobsonami z Leszna. Największy warsztat ludwisarski prowadziła na Podwalu rodzina Dietrichów, a personel mennicy w całości rekrutował się z ewangelików.

Stosunkowo niewielu członków zboru luterańskiego specjalizowało się w rzemiosłach tekstylnych; mało było tkaczy, a pojedyncze warsztaty pasamoników czy powroźników świadczyły o niewielkim zaangażowaniu w rzemiosła, które stanowiły protestancką specjalność w Wielkopolsce. Także stosunkowo niewiele osób zajmowało się przetwórstwem żywności, a jedyne znaczniejsze grupy to młynarze i piwowarzy. Pojedyncze osoby trudniły się tak luksusowymi dziedzinami jak wyrób czekolady czy cukiernictwo, które w XIX wieku stanie się domeną stołecznych ewangelików.

Dużo popularniejsze było w tym środowisku ogrodnictwo, i to nastawione na drogie uprawy szparagów i owoców egzotycznych. Do najbardziej znanych ogrodników warszawskich należała rodzina Baumów, której ówczesny przedstawiciel, Jan Karol Baum, prowadził gospodarstwo przy ulicy Twardej specjalizując się w uprawie fig. Dużą grupę tworzyli restauratorzy, oberżyści i właściciele różnych szynków oraz gospód z noclegami, kawiarni, bilardów, a kilku występowało jako „dystylatorzy" i trudniło się produkcją oraz sprzedażą różnych wódek i nalewek, przeznaczonych tak do picia, jak i do celów leczniczych i kosmetycznych.

Mniej liczną, ale zdecydowanie zamożniejszą grupę stanowili w ewangelickim środowisku kupcy i finansiści. Często wspomina się bankierów, łatwo jednak zapominając, że ich fortuny nie brały się z niczego i korzenie swe często miały w przedsięwzięciach handlowych. Oczywiście nie wszystkie sklepy musiały rozwinąć się w przedsiębiorstwa handlowe, a te z kolei w banki. Obok symbolizujących taką drogę rozwoju Tepperów żyło w stolicy kilkadziesiąt rodzin kupieckich, które nie przekształcały swych przedsiębiorstw w banki. Handlem na dużą skalę zajmowali się tacy aktywni członkowie zboru reformowanego jak Ernest Krzysztof Bormann, Jan Henryk Peters czy Jan Robert Watson, który łączył zajęcie kupca drzewnego z obowiązkami kasjera królewskiego. Typowo handlowy charakter miała też działalność Andrzeja Simmlera, który przy ul. Długiej prowadził od roku 1789 jeden z największych w stolicy składów mebli.

Znaczną- rolę w zborze luterańskim odgrywali kupcy, wystarczy wspomnieć Ragge-Rogowskich, kupca winnego Karola Breuniga czy rodzinę Frybössów mającą sklep na Krakowskim Przedmieściu. Wybitnym działaczem zborowym był kupiec Michał Krupiński, obok niego Jan Paweł Küntzel, Samuel Michler, Henryk Münckenbeck, przybyły ze Stuttgartu Jerzy Friedrich Pots, Gustaw Radzanowski, Michał Sattler, Karol Friedrich Werner oraz jeszcze jeden kupiec winny, Karol Szubert.

Liczni też byli w obu zborach ludzie, których dziś zaliczylibyśmy do inteligencji, a więc lekarze i aptekarze, ale także wielu nauczycieli (elitę stanowili tu profesorowie Korpusu Kadetów), wielu też było nauczycieli prywatnych, tzw. metrów i guwernerów oraz właścicieli prywatnych szkółek elementarnych. Należy tu też wspomnieć księgarzy, wydawców, drukarzy i introligatorów, z których najbardziej znaną postacią jest księgarz i wydawca Michał Gröll.

Specyficzne i od rzemieślniczego pospólstwa separujące się środowisko tworzyli oficerowie i urzędnicy. Tych pierwszych Rzeczpospolita odziedziczyła po czasach saskich lub ściągnęła do służby w latach rozbudowy armii na mocy dekretu Sejmu Czteroletniego. Środowisko oficerskie symbolizują dwa nazwiska: Fiszerów oraz rodu Deybel von Hammerau.

Urzędnicy i oficjaliści grupowali się wokół kancelarii koronnych oraz przy dworze królewskim, pracowali też licznie w administracji magnackiej i w kancelariach bankowych. Być może właśnie spośród nich rekrutowali się pierwsi ewangeliccy dziennikarze czy – jak ich wtedy nazywano – korespondenci. W 1791 roku było ich co najmniej trzech: mieszkający w kamienicy zboru reformowanego na Lesznie Ernest Teodor Muzoniusz (aresztowany w 1796 roku przez władze pruskie za udział w konspiracji patriotycznej) oraz Teodor From i Fryderyk Szaber.

Oprócz wymienionych wyżej głównych grup, składających się na społeczność warszawskich ewangelików w końcu XVIII wieku, żyli też w stolicy protestanci o nieokreślonym zawodzie, utrzymujący się z dorywczych prac fizycznych. Dużo było wśród nich służby domowej, a spisy wymieniają czasem osoby określane jako: „nie mające sposobu do życia", a więc pozbawione zawodu i stałych dochodów. Znajdowali się oni na utrzymaniu rodzin lub wspólnot zborowych, które za swój podstawowy obowiązek uznawały objęcie opieką wszystkich współwyznawców w mieście. Środków na to dostarczali najbogatsi.

Sprawa ta prowadzi do ostatniego już zagadnienia – materialnej kondycji warszawskich ewangelików w dobie Sejmu Czteroletniego. O zamożności niektórych rodzin z tego środowiska krążyły legendy, a i dziś czyta się często przesadne sądy o bogactwie członków stołecznych zborów ewangelickich w XVIII wieku. Wynika to zapewne z uogólniania opinii o zasobach kilku czy kilkunastu najzamożniejszych osób. Pamiętać trzeba, że o ile Tepperowie, Blankowie czy Kabrytowie należeli do najściślejszej elity finansowej Rzeczypospolitej, to kształtowanie sobie na tym przykładzie opinii o zamożności ogółu protestantów jest błędem.

Możliwości oceny stanu majątkowego tej grupy są ograniczone. Nie da się ustalić dochodów, ale można oszacować majątek nieruchomy będący własnością dysydentów. Wydaje się, że o ile społeczność ta składała się z ludzi bardzo zamożnych, to najliczniejsi byli średniozamożni mieszczanie – nieposesjonaci, czyli ludzie nie będący właścicielami nieruchomości w Warszawie.

Mniej liczni posiadacze nieruchomości tworzyli z kolei grupę zróżnicowaną, nawet jeśli nie bierze się pod uwagę bankierskiej elity, której przedstawiciele bywali właścicielami dóbr ziemskich, pałaców, kamienic itp. Oceniając zamożność mieszczan – posesjonatów pamiętać trzeba o różnej wartości nieruchomości. Ocenę komplikuje też fakt, że wartość części posesji na peryferiach zależała nie od wielkości i jakości zabudowań, ale od walorów produkcyjnych. Nie zawsze nawet imponująca kamienica w centrum mogła się równać wartością z dochodowym przedsiębiorstwem (np. ogrodniczym) na przedmieściu.

Utrudnia to ocenę stanu i kondycji majątkowej mieszczan-ewangelików, których elity – finansiści, kupcy i przedsiębiorcy – na pewno zaliczały się do najbogatszych mieszkańców ówczesnej Warszawy. Jednak przy bliższej analizie okazuje się, że tworzyły one dość cienką warstwę, szczególnie w przypadku społeczności luterańskiej, a zasadniczy trzon grupy stanowili średniozamożni, a nawet niezamożni, rzemieślnicy i pracownicy najemni.

Ze stanem zamożności łączy się problem mentalności grupowej. Czy przysłowiowa protestancka etyka pracy i oszczędność była rzeczywiście cechą dominującą? Przykład zmarłego w styczniu 1780 roku krawca Dawida Marksa, który potrafił zgromadzić kapitał 2438 dukatów i zapisać go na budowę kościoła Św. Trójcy, dowodzi, że ideały takie były realizowane w praktyce. Czy jednak była to cecha typowa dla ewangelików? Pobożni, pracowici i ofiarni katolicy też się przecież zdarzali w tej i innych epokach. Świadczą o tym choćby fundacje kościelne.

W końcu XVIII wieku inna cecha wyróżniała mieszczan-protestantów spośród ich katolickich współobywateli. Był to poziom wykształcenia, a przede wszystkim świadomość odrębności i praw stanu miejskiego. Wiadomo powszechnie, że w dobie Sejmu Czteroletniego mieszczanie polscy rozpoczęli starania o poprawę swej sytuacji społecznej i prawnej. Wiele pisano o Janie Dekercie i „czarnej procesji", mniej mówi się o tym, ile wysiłku trzeba było włożyć w organizację ruchu mieszczańskiego w 1789 roku, i o tym, że pierwsze impulsy wychodziły ze środowisk wcale nie miejskich, a władze niektórych miast do końca wzdragały się przed uczestnictwem w tych dążeniach.

Warto więc wiedzieć, że warszawscy mieszczanie-ewangelicy swą własną walkę o prawa stanu miejskiego i usunięcie szlacheckiej dominacji z zarządu zborów rozpoczęli o 10 lat wcześniej i prowadzili ją wytrwale, wbrew naciskom dworu królewskiego, a nawet wszechwładnego ówcześnie ambasadora rosyjskiego Stackelberga. Pierwszy etap walki emancypacyjnej mieszczanie luterańscy przegrali, a ich przywódców ukarano, jednak już na początku lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku luterańskie i reformowane mieszczaństwo ostatecznie przejęło zarząd zborów i Kościołów. Przez cały wiek XIX odgrywać będzie ono równie decydującą rolę, jaką we wcześniejszych dziejach polskiego protestantyzmu odgrywali ziemianie. Nieprzypadkowo ostatnie, przed upadkiem powstania kościuszkowskiego i utratą niepodległości, spotkanie radykalnych działaczy ze Zgromadzenia Utrzymania Rewolucji i Aktu Krakowskiego odbywało się w budynku zboru ewangelicko-augsburskiego przy kościele pod wezwaniem Św. Trójcy w Warszawie.

Wojciech Kriegseisen

Referat wygłoszony podczas sesji popularnonaukowej zorganizowanej 22 maja br. z okazji wystawy „Obecni..." w Muzeum Woli w Warszawie.