Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2-3 / 2002

Czy ziemia pozostanie miejscem nadającym się do życia - z pewnością nie jest to pytanie od rzeczy. Czasami jest ono również formułowane w odmiennych słowach: co pozostawimy po sobie kolejnym pokoleniom? W tej wersji tego pytania ukrywa się już zaczyn odpowiedzi, iż jesteśmy społeczeństwem nieodpowiedzialnym.

Być może wypada przyjrzeć się rozmiarom zagrożenia i samej definicji odpowiedzialności. Jak wiadomo, futurologia jest nauką nieścisłą. Nienaukowe przewidywania grzeszą brakiem precyzji, a naukowe nie chcą się sprawdzać.

Ponad dwieście lat temu ukazała się znakomita praca T.R. Malthusa o grożącym nam przeludnieniu. Wszystkie przesłanki, na których opierał się Malthus, były poprawne, a jednak jego przewidywania okazały się fałszywe. Co więcej, są powody aby przypuszczać, iż podbudowany jego teorią lęk przed przeludnieniem, wspierał totalitarne doktryny, które raczej społeczeństwa odpowiedzialnego nie tworzyły. Zbawieniem okazało się nie tyle sformułowane w porę ostrzeżenie, co wzrost gospodarczy oraz rozwój nauki i techniki. Dwieście lat temu Malthus nie mógł przewidzieć, że wzrost wydajności w rolnictwie nie tylko będzie szybszy niż ówczesny przyrost demograficzny, ale że wygra wyścig ze zwielokrotnionym przyrostem ludności, spowodowanym szybszym postępem medycyny i higieny niż planowania rodziny. Kiedy ludzie przestają umierać jak muchy, trzeba dwóch lub więcej pokoleń, aby uświadomili sobie, że muszą teraz sami regulować liczebność swojego potomstwa. Teoria Malthusa była słuszna, tylko ludzki geniusz okazał się nieprzewidywalny. Zagrożenie jednak było realne.

Andrzej Koraszewski

Sprzątanie świata - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl