Drukuj
Okładka 10/2002NR 10 / 2002

Od zarania dziejów człowiek potrzebował oparcia w grupie; oba podstawowe instynkty - instynkt zachowania gatunku i instynkt samozachowawczy – dyktowały taką potrzebę. Świat pełen był niebezpieczeństw, którym stawić czoło w pojedynkę było nie sposób. Również trudno było ( i jest nadal) dawać sobie radę samemu z wielkimi emocjami. Tworzące się zbiorowości wykształciły najróżniejsze rytuały, stanowiące ramy dla silnych uczuć. Uczyły one wyrażania wspólnej radości z powodu narodzin i wspólnego smutku z powodu śmierci, wyrażania satysfakcji z powodu bogatych łowów i rozpaczy z powodu zniszczenia zbiorów przez kataklizm przyrody, itd. W ten sposób zbiorowość była razem w najszczęśliwszych i najgorszych momentach. Źródłem nieocenionych obserwacji był świat roślin i zwierząt, a podstawowa mądrość, jaka się z tych obserwacji wyłaniała, to ta, że motorem harmonijnego rozwoju jest współdziałanie, a nie rywalizacja.

Przez setki lat ludzie określali siebie poprzez związki z innymi ludźmi. Każdy był członkiem szczepu, plemienia, rodziny, itd. i ta przynależność miała zasadnicze znaczenie dla samooceny i dla postrzegania przez innych. Wiele stron Biblii poświeconych jest genealogii. Czasy najnowsze promują indywidualizm i nieustanne współzawodnictwo. Samorealizacja utożsamiana jest z wymiernym sukcesem i to odsuwa nas od innych ludzi, których mimowolnie zaczynamy postrzegać jako rywali. Następuje atomizacja społeczeństwa: każdy otoczony kokonem prywatności strzeże dostępu do własnego życia, płacąc jednakże za to najwyższą cenę - cenę samotności. Nawet pozostając w bliskich nominalnie związkach z innymi ludźmi, często nie potrafimy dzielić z nimi życia: skoncentrowani na własnych sprawach żyjemy obok, a nie razem. Również religia ulega swoistej prywatyzacji wedle zasady, że stan moich stosunków z Bogiem to moja osobista sprawa. Gdzieś gubimy społeczny wymiar naszego życia, ulegając fałszywemu złudzeniu, że jesteśmy samowystarczalni.

Jednak potrzeba przynależności do grupy drzemie we wszystkich ludziach. Jest to już jednak teraz przynależność z wyboru, kontrolowana, związana z jakąś jedną przyczyną. Tak więc jedni kultywują związki koleżeńskie z okresu szkoły, studiów, miejsca pracy czy zamieszkania. Inni odnajdują się w grupach realizujących jakieś wspólne zainteresowanie np. zbieranie znaczków, łowienie ryb, zajęcia sportowe czy rozmaite formy zaangażowania o charakterze intelektualnym lub artystycznym. Są to jednak przynależności cząstkowe, odnoszące się do fragmentu naszej osobowości. Oczywiście, uczestnictwo w działaniu grupy ludzi ma wartość samą w sobie, rzecz jasna, przy założeniu, że sprawa tę grupę jednocząca jest godziwa.

Dorota Niewieczerzał


zobacz pełny tekst