Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 8-9 / 2004

Kiedy umiera dziecko, ściska się serce. Życie, jeszcze niewinne i kruche, zostaje brutalnie przerwane. Śmierć dziecka zawsze wydaje się brutalna i niesprawiedliwa. Człowiekowi trudno pogodzić się z umieraniem, ale nauczony doświadczeniem odchodzenie starych ludzi gotów jest uznać za naturalny kres życia. Śmierć dziecka natomiast zakrawa na bezsens: obrócona wniwecz zapowiedĽ życia, które dopiero nabiera oddechu. Straszliwa śmierć kilkuset dzieci w Biesłanie, równie, a może nawet bardziej straszliwa niż śmierć w komorach gazowych, przekracza granice naszej wyobraĽni.

W telewizji i w prasie oglądamy fotografie rannych i zabitych; twarze, raczej twarzyczki, w których maluje się cierpienie. Patrzymy na nie z przerażeniem i niedowierzaniem. Na usta cisną się pytania: jak mogło do tego dojść, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć tych dzieci i ból ich rodziców, jakimi motywami kierowali się ci, którzy postanowili zwykłych uczniów wziąć jako zakładników? I wreszcie najtrudniejsze dla człowieka wierzącego pytanie: Boże, dlaczego na to pozwalasz?

Nie ma odpowiedzi. Zło, mimo że tak spektakularnie atakuje ludzkie dusze i ciała, pozostaje spowite tajemnicą. Nikt nie jest w stanie go pojąć. Stając w jego obliczu, muzułmanin usiłuje poddać się woli Boga, chrześcijan pamięta o niewinnie przelanej krwi Chrystusa - przelanej pro nobis. Chrześcijański teolog być może nam wyjaśni, że cierpienie niewinnych dzieci wpisuje się w cierpienie Chrystusa, że nie zostanie przez Boga odrzucone, lecz przeciwnie - przyjęte jako ofiara za nasze grzechy. Tyle że Chrystus swoje cierpienie wybrał, natomiast dzieci z Biesłanu - nie. Ich śmierć jest więc tym bardziej szokująca.

Krzysztof Dorosz

Zagłada w szkole - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl