Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1-2 / 2008

Koniec listopada to czas corocznej „Jajecznicy” – zjazdu młodzieży Kościoła ewangelicko-reformowanego i jej sympatyków. W 2007 roku zjazd miał miejsce w Zelowie i różnił się od tych, które były organizowane w poprzednich latach. Tegoroczna „Jajecznica”, przygotowana przez Komisję Młodzieży i oddelegowaną w tym celu Ewę Jelinek, odbyła się w konwencji „detektywistycznej”, pod hasłem „żyć, albo nie być?!”. Jednym z punktów programu był sąd nad Piłatem. Temat intrygujący i tajemniczy. Mało osób wiedziało, jak ów sąd będzie wyglądał i jak przebiegnie rozprawa. Jednak, nim do rozprawy doszło, młodzież w piątkowy wieczór odpoczywała po podróży, poznawała się wzajemnie i razem z gospodarzami parafii – ks. ks. Wierą i Mirosławem Jelinkami – nabierała kondycji przy suto zastawionych stołach domu zborowego. A kondycję trzeba było mieć dobrą – bo aby żyć, trzeba jeść, w przeciwnym razie „się nie jest” i nie ma się siły, by prowadzić dochodzenie. Tak, dochodzenie! Aby literze prawa stało się zadość, rozprawa sądowa poprzedzona jest zawsze dochodzeniem, by prokurator mógł sformułować akt oskarżenia.

W sobotę biblijnym śledztwem detektywistycznym zajął się ks. Michał Jabłoński zaś Daniel Kalinowski przeprowadził wizję lokalną, podczas której młodzież miała znaleźć w Zelowie wszelkie ślady... kury. W końcu nazwa zjazdu zobowiązuje: „Jajecznica”! Zebrano dowody, a najlepsza drużyna otrzymała nagrody rzeczowe.

Po obiedzie odbyła się rozprawa sądowa, której celem było zbadanie, czy Piłat jest winny śmierci Jezusa. Sędzią został Damian Lemański, prokuratorem – Dagmara Kucińska, adwokatem – Ewa Jelinek, biegłym – ks. Michał Jabłoński. Młodzież świadczyła w sprawie. Organizatorzy zjazdu spodziewali się ostrej krytyki postawy Poncjusza Piłata, jednak wspaniałomyślni świadkowie murem stanęli w jego obronie. Argumenty były proste: nie można oskarżać kogoś, samemu będąc winnym. Pojawiały się nawet głosy, że Piłat postąpić inaczej nie mógł. Sędzia jednak ostatecznie umorzył sprawę tłumacząc, że nie wypada być sędzią we własnej sprawie. Uniewinnienie również nie wchodziło w grę, bo wiązałoby się z aprobatą bądź co bądź złego czynu Piłata. Owa niemoc spowodowała, że rozprawa stała się bezprzedmiotowa. Nie była jednak bezcelowa – miała nam uświadomić, że to my właśnie jesteśmy „Piłatami” i najpierw powinniśmy poszukać winy w sobie, zanim zrzucimy ją na innych.

Ewa Jelinek

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl