Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2008

NADZIEJA NA PRZEBACZENIE

1. Geneza tematu
     W poprzednim artykule („Jednota” 1-2/2008) przedstawione zostały źródła i powody blisko półrocznej dyskusji, która toczyła się na spotkaniach Warszawskiego Kręgu Dyskusyjnego (WKD) na temat chrześcijańskiego spojrzenia na przebaczanie. Uczestnicy tych spotkań przyjęli stwierdzenie, że: szczególnie ważny przypadek zachodzi wtedy, gdy wybaczyć musimy, i to bezwarunkowo, nie w obecności winowajcy, a jedynie wobec Boga, w naszym sercu i umyśle. Właśnie wtedy nie ma dla chrześcijanina innego wyjścia, niż ze wszystkich sił starać się o szczere porzucenie poczucia doznanej krzywdy. Po pierwsze dlatego, że Bóg nam tak przebaczy, jak my naszym krzywdzicielom, po drugie dlatego, że to jest podstawowe żądanie stawiane wielokrotnie wobec nas przez Jezusa i w Jego nauczaniu („nadstaw drugi policzek”) i w przykładach osobistych Zbawiciela oraz Jego Najbliższych uczniów, a wreszcie po trzecie dlatego, że jest to niezbędne dla naszego zupełnie po ludzku rozumianego dobra.
     W ślad za tym stwierdzeniem pojawiły się wątpliwości: czy nasze stanowisko nie jest wręcz zachętą dla zachowań przestępczych (w tym naszych własnych), czy można je zastosować do rozwiązywania problemów związanych z pojednaniem (zwłaszcza całych społeczeństw), czy można zalecić taką postawę np. żonie maltretowanej całe lata przez męża, który w tym maltretowaniu nie widzi nic złego i wreszcie – na ile taka postawa bezwarunkowego wybaczenia (a może nawet zapomnienia) jest w ogóle możliwa?.

2. Przebieg dyskusji i użyte argumenty
     Nie sposób w kilkunastu zdaniach przedstawić przebieg tak skomplikowanych dyskusji. Zainteresowanym, którzy zechcą do nas napisać, możemy przekazać teksty szczegółowych sprawozdań. Poniżej zostaną przytoczone jedynie najistotniejsze, naszym zdaniem, wątki.
     Klasyczny dla naszej kultury ciąg pojęć: krzywda – żal i wyznanie winy – pokuta i zadośćuczynienie – przebaczenie, jest wyraźną pozostałością po zasadach starotestamentowych, w których obowiązywało dokładne rozliczenie i kara lub pokuta odpowiadające przestępstwu. Jeszcze głębszym źródłem takiej postawy jest pierwotne poczucie równowagi i bezpieczeństwa – jeśli nie ukarzemy, lub wręcz nie zlikwidujemy złoczyńcy, będzie nam nadal groziło niebezpieczeństwo. Nowy Testament na pierwsze miejsce wyniósł miłosierdzie i brak odwetu, a stąd – przebaczenie bezwarunkowe (Jezus na krzyżu, kamienowany Szczepan, Hus na stosie i ... tysiące bezimiennych chrześcijan).
     Powinniśmy przebaczać tak, jak chcemy, by Pan Bóg nam przebaczył, a jednocześnie powinniśmy przebaczać tak, jak dyktuje nam to poczucie miłości do drugiego człowieka – przebaczać i zapominać. Przeciwnicy tego związku (przebaczania z zapominaniem) podkreślali, że po pierwsze, zapominanie krzywd lub krzywdziciela może narażać nas na ponowne skrzywdzenie, a po drugie – zapominanie jest czynnością mózgu w przeważającym stopniu niezależną od naszej woli. I o ile narażanie na ponowne skrzywdzenie wydaje się być ryzykiem wynikającym wprost z naśladownictwa Pana Jezusa, o tyle zwolennicy „fizjologicznej” pamięci przekonali większość uczestników dyskusji, że z przebaczaniem musi łączyć się tylko rezygnacja z czegoś, co roboczo nazwano pamiętliwością. Pamiętanie samego faktu doznania krzywdy nie musi być sprzeczne ze szczerym przebaczeniem jeśli tylko nie łączy się z żalem, psychiczną zadrą czy chęcią odwetu lub choćby wypominania tej krzywdy krzywdzicielowi. Oczywiście zapomnienie jest zdrowsze w przenośni i dosłownie.
     Obrona przed przestępcami lub, bardziej ogólnie, obrona przed złem poprzez „odpłatę” (czy też wymierzenie sprawiedliwości krzywdzicielom) jest działalnością dopuszczalną, ale dla osób, które spełniają taki obowiązek, noszą „biblijny miecz”. Powinni oni być wolni od motywów osobistych.
     Zło „zaszczepia” zło, a zemsta wcale nie daje ulgi. Niestety, resocjalizacja często jest równie bezskuteczna. Starotestamentowa, zrównoważona odpłata bywa daleka od „doskonałości”. Człowiek w przerażający sposób powtarza wciąż swoje grzechy i nie stać go przeważnie na taką sprawiedliwość, jaką otrzymała jawnogrzesznica, czy łotr na krzyżu. Bóg to wszystko wie, a jednak kocha człowieka.

3. Co jeszcze musimy zrozumieć?
    
Zwalczanie nienawiści jest jednym z najważniejszych zadań chrześcijaństwa i to zarówno w skali rodziny, przyjaciół (chodzi tu może o łagodniejsze – niechęć, żal – ale bodaj czy nie ważniejsze, bardziej codzienne formy bycia chrześcijaninem), jak i całych narodów. Osiągnięcie stanu bezwzględnego przebaczenia jest często tylko marzeniem, zaledwie nadzieją ludzi, nawet jeśli tego stanu bardzo pragną. Ale przecież właśnie nadzieja jest jedną z podstawowych cech chrześcijanina, także nadzieja na osiągnięcie momentu, w którym będziemy umieli przebaczyć i zapomnieć o wyrządzonych nam krzywdach. Bylebyśmy z tego oczekiwania nie uczynili sobie alibi, a raczej starali się je skrócić takimi działaniami, na jakie nas już w tej chwili stać. Czymże jednak, tak naprawdę, jest dla nas nadzieja? Czy aby na pewno nie stanowi ona alibi dla naszej słabości? Odpowiedzi na to pytanie poświęcono dyskusje na kolejnych, już tegorocznych, spotkaniach Warszawskiego Kręgu Dyskusyjnego.