Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 5-6 / 2009

     22. W ich katalogu czwarte miejsce zajmuje sakrament kapłaństwa2, do tego stopnia płodny, że rodzi z siebie siedem sakramencików3. I bardzo to śmieszne, kiedy twierdzą, że mają siedem sakramentów; a gdy zechcą je policzyć, wychodzi trzynaście. Nie mogą się wymówić tym, że to jeden sakrament, bo wszystkie zmierzają do jednego kapłaństwa i są – że tak powiem – stopniami doń prowadzącymi. Przecież w poszczególnych stwierdza się odmienne ceremonie i sami mówią o różnych łaskach; niewątpliwie powinni mówić o siedmiu sakramentach, jeśli przyjąć ich poglądy. Dlaczego spieramy się o to jako o rzecz niepewną, kiedy oni sami wyraźnie i jasno deklarują siedem? Najpierw przy okazji wspomnijmy, ileż i jakie niedorzeczne absurdy nam wprowadzają, kiedy swoje święcenia chcą nam zachwalać jako sakramenty. Następnie przyjrzymy się, czy w ogóle powinna się nazywać sakramentem ceremonia stosowana w Kościele przy święceniach księży. Tworzą więc siedem święceń czyli stopni kościelnych, które nazywają sakramentami.

Są to: ostiariusze, lektorzy, egzorcyści, akolici, subdiakoni, diakoni, kapłani. Siedem ich liczą z powodu siedmiorakiej łaski Ducha Świętego, jaką mają zostać obdarzeni ci, którzy zostają promowani na te urzędy4. W [akcie] promocji powiększają i kumulują je5. Już sama liczba jest uświęcona przez przewrotną interpretację Pisma, gdyż wydawało się im, że u Izajasza czyta się o siedmiu darach Ducha Świętego, gdy w rzeczywistości nie wymienia on więcej niż sześć6, zresztą Prorok nie zamierzał zebrać wszystkich w jednym miejscu, gdzie indziej bowiem wymieniony został Duch życia7, uświęcenia8, synostwa9, mądrości, przenikliwości, rady, męstwa, umiejętności, bogobojności. Wszelako inni, przebieglejsi, nie siedem lecz dziewięć święceń tworzą10 na podobieństwo – jak mówią – triumfującego Kościoła. Pomiędzy nimi też jest spór, gdyż jedni tonsurę chcą mieć za pierwszy sakrament, a biskupstwo za ostatni, inni wykluczywszy tonsurę, wliczają urząd arcybiskupi do święceń. Izydor [z Sewilli] dzieli inaczej: rozdziela psalmistów i lektorów. Pierwszych czyni zarządcami pieśni, a drugich – Pisma czytanego, a ci by nauczali plebs. Ta różnica przestrzegana jest w kanonach11. I przy takiej rozbieżności – jak wynika – chcą nas potępić? Czy powiemy, że święceń jest siedem? Tak uczy ich mistrz12, lecz najświatlejsi doktorzy określają inaczej. Znów się różnią pomiędzy sobą. Oprócz tego najświętsze kanony nawołują nas do czegoś innego13. Tak wygląda zgoda między ludźmi, gdy spierają się o sprawy boskie bez Słowa Bożego.
      23. To doprawdy przewyższa wszelkie szaleństwa, że przy poszczególnych [święceniach] robią sobie kolegę z Chrystusa. Najpierw – powiadają – wykonywał on obowiązki odźwiernego, gdy biczem z powrozów wygnał z świątyni handlarzy i cinkciarzy14. Nazywa siebie odźwiernym, gdy mówi: „ja jestem drzwiami”15. Lektorem był, kiedy w synagodze czytał Izajasza16. Egzorcystą był, kiedy język i uszy głuchoniemego śliną dotknąwszy, przywrócił mu słuch17. Takimi słowami zaświadczył, że jest akolitą: „Kto idzie za mną, nie chodzi w ciemnościach”18. Urząd subdiakona sprawował, gdy przepasany ręcznikiem umył nogi uczniom19. Przyjął rolę diakona, gdy podczas [Ostatniej] Wieczerzy rozdawał ciało i krew20. Spełnił rolę kapłana, kiedy na krzyżu ofiarował siebie Ojcu21.

Jan Kalwin / tłum. prof. Rafał Leszczyński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl