Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 9-10 / 2009

Sięgnijmy do pism Nowego Testamentu i przyjrzyjmy się, jak Jezus doświadczał modlitwy i czego nauczał w związku z nią. Zacznijmy od zasadniczego stwierdzenia, że medytacja chrześcijańska jest chrześcijańska, ponieważ zakorzeniona jest w życiu i działaniu Jezusa Chrystusa. Choć w Ewangeliach nie ma, o ile wiem, żadnych szczególnych odniesień do praktyki medytacji lub modlitwy kontemplacyjnej, to jednak mamy wystarczająco dużo przesłanek, by sądzić, że były stosowane. Wskazówką będzie dla nas tutaj rozważenie Jezusowego doświadczenia modlitwy.
     Przypomnijmy sobie 40 dni i 40 nocy spędzonych przez naszego Pana na pustyni, kiedy nie uległ pokusom szatana (Mt. 4, 1-11). Te 40 dni i nocy są najprawdopodobniej czasem symbolicznym, podobnie jak 40 lat, które Izraelici spędzili na pustyni po wyjściu z Egiptu. Cisza pustyni musiała być intensywna i nieprzenikniona. Co Jezus robił w czasie swego pobytu „na pustyni” poza postem, modlitwą i walką z pokusami, tego naprawdę nikt nie wie. To, że pościł jest częścią relacji o Nim, ale możemy się domyśleć, że musiał także się modlić, ponieważ modlitwa należała do religijnej praktyki postu. Jak się modlił przebywając tam sam na sam ze sobą, tego też dokładnie nie wiemy, ale nie popełnimy dużego błędu przypuszczając, że siedział przed Ojcem skupiony i wyciszony, w postawie cierpliwego oczekiwania.
    Odwołajmy się tutaj do naszego własnego doświadczenia modlitwy. Gdy trwa ona dostatecznie długo, brak nam słów i zaczynamy się powtarzać. Właśnie z tego powodu doszedłem do medytacji. Stawałem się coraz bardziej znużony faktem, że wciąż niosłem przed oblicze Boga ten sam repertuar powtarzających się słów. Czyż Bóg nie wie, czego potrzebujemy, zanim Go o to poprosimy? Czy Bóg ma być kierowany przez nas w kwestii aktualnego stanu świata? Czy ostatecznie nie wyczerpujemy mocy mowy, aby wyrazić niewysłowione tęsknoty naszych serc? Czy po pewnym czasie nie redukujemy naszej modlitwy do milczenia i prostej obecności przed Bogiem oraz wszystkim. co istnieje? Zatem wierzę, że Jezus siedział w ciszy i bezruchu przez wiele godzin, trwając przed Ojcem w postawie medytacji. Ojciec John Main mówi, że modlitwa Jezusa jest strumieniem miłości nieprzerwanie wypływającym od Niego do Ojca, co może się wydawać najlepszym opisem Jezusowej modlitwy na pustyni.
    W medytacji doświadczamy tzw. „rozproszeń”, czyli przypadkowych i nieuporządkowanych myśli, które ogarniają całe spektrum rzeczy – od ważnych do trywialnych – dotyczących naszego życia i otoczenia. Niewykluczone, iż owe pokusy, z którymi zmagał się Jezus, to nie wydarzenia, ale prawdopodobnie „rozproszenia”, które pojawiały się w Jego umyśle, kiedy medytował – uderzające w samo serce Jego tożsamości i misji jako Bożego Pomazańca. Takie „rozproszenia” były zapewne jeszcze bardziej intensywne z powodu dotkliwych potrzeb fizycznych i niewygód pustyni. John Main radzi nam, abyśmy w podobnej sytuacji po prostu pozwalali odejść „rozproszeniom”, nie zatrzymując się przy nich. Pomocne może być skupienie całej uwagi na mantrze.
    Również dalsze sceny z Nowego Testamentu (Mt. 14, 13-22 i Łk. 6, 12) pokazują nam modlącego się Jezusa. Modlił się, gdy nakarmił tłumy i posłał swoich uczniów nad Jezioro Galilejskie. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał (Mt. 14, 23). Jezus miał za sobą długi, męczący dzień i potrzebował czasu, by być sam na sam z Ojcem.
    Innym jeszcze razem, przed powołaniem swych uczniów, Jezus poszedł na wzgórze i modlił się całą noc. Całonocna modlitwa to nie czas na słowa, ale czuwanie w ciszy i bezruchu przed Bogiem. A więc jest prawdopodobne, że Jezus praktykował modlitwę kontemplacyjną lub medytację, chociaż nie wyłączał też innych form modlitwy. Rozdział siedemnasty Ewangelii według św. Jana poświęcony jest „Modlitwie arcykapłańskiej Jezusa”, długiej modlitwie słownej, bądź to jako suplikacji za Niego samego bądź modlitwie wstawienniczej za uczniów i wszystkich tych, którzy uwierzą we mnie przez ich słowo. Ewangelie według Mateusza, Marka i Łukasza opisują kolejne dwie sytuacje, kiedy Jezus modlił się w sposób dyskursywny: w Gethsemanii i na krzyżu.
    Chciałbym zwrócić uwagę – odnośnie modlitwy Jezusa w Gethsemanii – na prośbę skierowaną do Piotra, Jakuba i Jana: Smutna jest moja dusza aż do śmierci: zostańcie tu i czuwajcie (...) i odszedł nieco dalej. (Mk. 14, 34-35). Czy było to na tyle daleko, że nie był już w zasięgu słyszalności? Czy trzech uczniów czuwało dostatecznie długo, by usłyszeć słowa modlitwy? Pozostawmy tę sprawę otwartą. Być może słowa modlitwy Jezusa są późniejszym dodatkiem, a On raczej milczał zjednoczony w strumieniu miłości płynącym między Nim a Ojcem.

Pastor Gerald Roseberry

[Pastor Gerald Roseberry kieruje grupą doradczą Centrum Cornerstone, ekumenicznej filii WCCM w aglomeracji Phoenix/Arizona (http://www.cornerstone-phx.org/). Jest emerytowanym prezbiteriańskim pastorem, obecnie udziela się w Kościele Episkopalnym, gdzie naucza Medytacji Chrześcijańskiej, kładąc szczególny akcent na jej korzenie biblijne. Jest członkiem założycielem i pierwszym prezesem hospicjum dla bezdomnych i osób pogrążonych w głębokiej żałobie (Hospice of the Valley).]

Dziękujemy wccm.pl za udostępnienie tekstu.