Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2009

Rozdział XIX

    14. W najbliższym sąsiedztwie umieszczają pokutę1, o której rozprawiają tak nieporządnie i bezładnie, że sumienia nic pewnego ani solidnego z ich nauczania nie mogą odnieść. W innym miejscu2 napisaliśmy, co o pokucie wyjęli z Pisma oraz obszernie przedstawiliśmy, czego oni uczą [na ten temat]. Teraz poruszymy tylko [kwestię], jaką mogliby mieć rację ci, którzy zbudowali o sakramencie opinię, jaka panuje aż dotąd w kościołach i szkołach Najpierw jednak powiem krótko o rytuale starego Kościoła, którego to rytuału jako pretekstu oni nadużywają dla utrwalenia swojego wymysłu. W pokucie publicznej zachowywano ten porządek, że ci, którzy spełnili nałożoną na siebie pokutę, byli przywracani do dawnego stanu przez uroczyste nałożenie rąk.

Był to znak rozgrzeszenia, gdzie i sam grzesznik zostawał umocniony przed Bogiem świadectwem łaski, i zbór był napominany, aby go przyjaźnie przyjął do łaski zacierając pamięć o urazach. Cyprian często nazywa to: dać pokój3. Aby ta czynność była poważniejsza i u ludu miała większe znaczenie, postanowiono, aby zawsze ją poręczał autorytet biskupa. Stąd [wziął się] ów dekret drugiego synodu kartagińskiego: nie godzi się starszemu [zboru] rekoncyliować penitenta podczas mszy. A [oto] inny [dekret] synodu arausykańskiego: kto umrze w czasie pokuty bez pojednującego nałożenia rąk, niech będzie dopuszczony do wspólnoty, a jeśli wyjdzie z choroby, niech stanie w rzędzie pokutników, i w dopełnionym czasie przyjmie rekoncyliujące nałożenie rąk przez biskupa. Także trzeci kartagiński: duchowny nie będzie rozgrzeszał pokutującego bez postanowienia biskupa. To wszystko miało na celu zachowanie surowości bez nadmiernej łatwości. Chciano więc biskupa mieć jako rzetelnego znawcę, rozważnego przy wyrokowaniu. Wprawdzie Cyprian w pewnym miejscu przekazuje, że nie sam biskup nakładał ręce, lecz także wszyscy duchowni, mówił bowiem: pokutują przez właściwy czas, następnie przychodzą do zboru, a przez nałożenie rąk biskupa i duchowieństwa otrzymają prawo do [przebywania] we wspólnocie4. Z biegiem czasu upadła taka praktyka i poza pokutą publiczną stosowano tę ceremonię przy prywatnych absolucjach. Stąd u Gracjana to rozróżnienie pomiędzy pokutą publiczną a prywatną5. Tę starodawną zasadę, o jakiej wspomina Cyprian, uważam za świętą i zbawienną; pragnąłbym, aby teraz była restytuowana. Wprawdzie nie pochwalam nowszej, nie śmiem [jednak] ostrzej nastawać na nią, pomimo że uważam ją za mniej potrzebną. Jakkolwiek bądź, dostrzegamy że wkładanie rąk podczas ceremonii pokutnej ustanowili ludzie, nie Bóg, niech więc będzie zaliczone do czynności neutralnych i zewnętrznych. Nie lekceważymy ich jednak, a tylko powinny być stawiane na niższym miejscu niż te, które są zalecone Słowem Boga.
     15. Ludzie rzymskiej wiary i scholastycy (którzy zazwyczaj wszystko zniekształcają fałszywą interpretacją) pocą się z wytężenia, aby dostrzec w tym sakrament, w czym nie należy upatrywać niczego niezwykłego, ponieważ szukają dziury w całym. Co jednak najważniejsze, pozostawiają sprawę zawikłaną, wątpliwą, niepewną i pomieszaną przez rozbieżność opinii. Mówią więc albo, że pokuta jest sakramentem zewnętrznym, a jeśli tak jest, to powinna być uznawana za znak pokuty wewnętrznej, to jest skruchy serca6, która będzie istotą sakramentu, albo że oba rodzaje razem są sakramentem; nie dwa lecz jeden kompletny. Zewnętrzny jest tylko sakramentem – znakiem, wewnętrzny istotą i sakramentem. A odpuszczenie grzechów istotą tylko, a nie sakramentem. Kto pamięta podaną wyżej przez nas definicję sakramentu i zastosuje ją do tego, co oni nazywają sakramentem, to stwierdzi, że nie jest zewnętrzną ceremonią, ustanowioną przez Pana na utwierdzenie naszej wiary. A gdyby wymawiali się tym, że moja definicja nie jest prawem, któremu by musieli podlegać, [to] niech posłuchają Augustyna, którego mają za świętego. Sakramenty – mówi – z powodu cielesności zostały ustanowione jako widzialne, aby od [rzeczy] naocznych przenosili się schodami sakramentów do pojmowanych rozumowo. Co takiego sami widzą lub zdołają pokazać innym w tym, co nazywają sakramentem pokuty? Tenże w innym miejscu7: Sakrament nazywa się tak, ponieważ w nim co innego się widzi, a co innego sobą wyobraża. Co jest widzialne, ma widok cielesny, co pojmujemy, ma korzyść duchową. W żaden sposób powyższe nie stosuje się (jako owi zmyślają) do sakramentu pokuty, gdzie nie ma postaci cielesnej, która by przedstawiała korzyść duchową.
    16. Aby ich własną bronią pokonać, gdy tak bardzo poszukują tu sakramentu, czy nie bardziej sugestywne byłoby za sakrament uznać rozgrzeszenie przez kapłana niż pokutę? Mogliby powiedzieć, że ceremonia jest [użyta] dla utwierdzenia naszej wiary o odpuszczeniu grzechów i ma obietnicę kluczy, jak mówią: cokolwiek byście związali lub rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i związane w niebiosach8. Lecz ktoś by zarzucił: kapłani rozgrzeszają wielu [takich], którym nic nie przychodzi z takiego rozgrzeszenia, gdyż wedle ich dogmatu sakramenty Nowego Testamentu powinny powodować to, co obrazują. Śmieszne. Skoro w eucharystii zakładają dwojakie spożywanie, sakramentalne, wspólne dla dobrych i złych [oraz] duchowe, przynależne tylko dobrym9, to dlaczego nie mogliby wymyślić dwojakiego rozgrzeszenia? Nie sposób tego zrozumieć dotąd, czego by chcieli z tym swoim dogmatem, dalekim – jak wykazaliśmy – od prawdy Bożej, gdy dotknęliśmy poważnie owego przedmiotu. Chcę tu tylko pokazać, że nie krępowaliby się ni trochę nazwać sakramentem księżego rozgrzeszenia, można bowiem powiedzieć ustami Augustyna, że istnieje uświęcenie bez widzialnego sakramentu i widzialny sakrament bez wewnętrznego uświęcenia10. Zatem sakramenty tylko u samych wybranych sprawiają [to], co przedstawiają. Także: niektórzy przemieniają Chrystusa aż do przyjmowania sakramentu, inni do poświęcenia. To czynią zarówno dobrzy i źli, tamto sami dobrzy11. Rzeczywiście, tacy są bardziej niż dziecinnie omamieni i ślepi w słońcu, co pałając żądzą niejasności nie dostrzegli rzeczy dla każdego tak bardzo zrozumiałej.

Jan Kalwin / tłum. prof. Rafał Leszczyński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl