Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2010

W 450. ROCZNICĘ ŚMIERCI REFORMATORA

1. Reformacyjny powrót do źródeł

Okres Reformacji szesnastowiecznej to czas powrotu do źródeł chrześcijań­stwa oraz rewizji dogmatów rozpowszechnionych w średniowieczu. Wszędzie tam, gdzie swój sztandar podnosili zwolennicy reformy Kościoła, rozbrzmiewało hasło: ad fontes! Powrót do źródeł w wydaniu Reformatorów oznaczał przede wszystkim zwrot ku Pismu Świętemu, w którym – ich zdaniem – zawarte zostało wszystko to, co potrzebne jest człowiekowi do poznania Boga i zbawienia. W Piśmie szukano także najstarszych tradycji chrześcijańskich, jakie mogłyby stać się wzorem dla życia chrześcijan i modelem organizacji Kościoła. Hasło ad fontes odnosiło się jednak nie tylko do Biblii, ponieważ oznaczało również badanie dziejów i teologii starożytnego Kościoła, w antyku chrześcijańskim starano się bowiem odnaleźć tezy i praktyki, do których mogłyby odwołać się młode denominacje protestanckie.

Wgłębiając się w dzieje starożytnego chrystianizmu, reformacyjni teolodzy natknęli się na spory doktrynalne, wypełniające po brzegi historię Kościoła wczesnochrześcijańskiego. Nie uszło ich uwadze, że znane im dogmaty w czasach starożytnych kształtowały się dopiero, podlegając stopniowej ewolucji, z czego wynika, iż nie były one czymś niezmiennym i danym raz na zawsze. Spostrzeżenie to ośmieliło Reformatorów do rewizji owych dogmatów i konfrontacji z tekstem Pisma Świętego, który – w ich przekonaniu – jako jedyny posiada charakter niepodważalnego kryterium prawdy w teologii. Rewizja dogmatów poszła bardzo daleko, gdyż nie wahano się poddać krytycznej analizie nawet doktryn uświęconych powagą Soborów Powszechnych. Bohater naszego dzisiejszego spotkania, Jan Łaski, w dziele Forma ac ratio, w taki oto sposób wyraził się o Soborach i Ojcach Kościoła: Jeśli dawność dodaje wiarygodności, czyż apostołowie nie są pierwsi we wszystkim przed ojcami, których autorytetu poszukujemy? Czyż nie jest dawniejsze od nich z kolei Słowo Boże, którego autorytetem nie jest żaden człowiek czy anioł, lecz Ten, który jest na wieki w niebie (...), Pan i Zbawiciel nasz, Chrystus Jezus? (...) Czy bardziej powinny się tu liczyć sobory ojców? (...) Przypuśćmy nawet, że jacyś ludzie – czy to ojcowie prywatnie, czy też na swych soborach – zgodnie coś postanowili (...). Czy w związku z tym to, co raz postanowili, winno być od razu przyjęte bez zastanowienia, a raz przyjęte – przestrzegane już do końca? (...) Poszukiwać winniśmy przede wszystkim źródeł wiary – czyli samego Słowa Bożego – i do niego kierować wszystkie nasze zapytania, nie szukać zaś przyjętych i stosowanych poza nim jakichkolwiek obrzędów dawnego Kościoła, nawet jeśli były one ustanowione jednomyślną zgodą wszystkich ojców i wszystkich soborów1.
     W zacytowanym tekście daje się wyraźnie zauważyć postulat rewizji praktyk liturgicznych i doktryn kościelnych w oparciu o Słowo Boże zapisane w Piśmie Świętym. Podkreślić należy, że Łaski sugeruje tu, aby nie oszczędzać żadnych orzeczeń soborowych i przed uznaniem ich prawdziwości najpierw dokładnie się im przyjrzeć. Podobne myśli towarzyszą także innym Reformatorom, w tym Janowi Kalwinowi, uważającemu, iż wartość wypowiedzi doktrynalnych Ojców Kościoła jest względna, absolutny natomiast jest jedynie autorytet Pisma Świętego, w świetle którego należy rozpatrywać wszelkie tezy wygłaszane przez ludzi2.
    Klimat rewizjonizmu doktrynalnego wytworzony przez Reformację musiał prędzej czy później objąć również doktrynę Trójcy Świętej. Większość teologów ewangelickich pozostała jej wierna, nawet jeśli niektórzy z nich mieli do niej pewne uwagi. Wśród nich znalazł się sam Jan Kalwin, który ostrożnie stosował tradycyjną terminologię trynitarną, widząc w niej – nie bez słuszności – zapożyczenia z filozofii. Reformator z Genewy nie podważał, rzecz jasna, istoty owej doktryny, ale wolał nie zajmować się spekulacjami na temat natury Boga-w-sobie, gdyż sądził, że o Bogu Trójjedynym możemy powiedzieć cokolwiek wyłącznie w kontekście Jego działania w świecie3. W związ­ku z tym Genewczykowi przypisano nawet w pewnym momencie skłonności antytrynitarne, z czego musiał Kalwin tłumaczyć się na synodzie w Lozannie (1537)4.
    O ile rzekomy antytrynitaryzm Kalwina był urojeniem powstałym w głowach niechętnych mu ludzi, o tyle antytrynitaryzm kwitnący w środowisku teologów z Italii był już całkowicie realnym zjawiskiem. Włoscy teolodzy, tacy jak Leliusz Socyn, Ochino, Gribaldi, Blandrata, Gentile w całkiem rzeczywisty sposób rozpowszechniali poglądy antytrynitarne, inspirując swoimi naukami ludzi innych narodowości. Spore zainteresowanie zwolenników radykalnego skrzydła Reformacji wzbudził także panteizujący antytrynitaryzm Hiszpana Michała Serweta, spalonego na stosie w Genewie w październiku 1553 roku5.

2. Początki antytrynitaryzmu w Rzeczypospolitej

Fala wątpliwości trynitarnych bądź wręcz jawnej negacji nauki o Trójcy Świętej dotarła po pewnym czasie także do Rzeczypospolitej. Już w 1546 roku pojawiło się w Krakowie tajne stowarzyszenie zafascynowane antytrynitaryzmem6. Na dobre jednak koncepcje antytrynitarne przeszczepił na grunt polsko-litewski duchowny ewangelicko-reformowany Piotr z Goniądza, który zapoznał się z nimi najprawdopodobniej podczas pobytu w Szwajcarii7. To właśnie on jako pierwszy otwarcie podważył soborową naukę o Trójcy Świętej na synodzie reformowanym w Seceminie, jaki odbył się w styczniu 1556 roku, a więc na niecały rok przed powrotem do kraju Jana Łaskiego8. Duchowni reformowani obecni na synodzie potraktowali Piotra zadziwiająco łagodnie, gdyż nie wyłączyli go z Kościoła, lecz wysłali do Wittenbergi, aby pobrał nauki u Melanchtona i w ten sposób rozwiał swoje wątpliwości dotyczące dogmatu trynitarnego9.
     Flip Melanchton, który przyjął ministra z Goniądza w Wittenberdze, wnet zrozumiał, kim jest Piotr i jakie konsekwencje niesie jego nauczanie. Współpracownik Lutra przegonił rychło polskiego antytrynitarza z twierdzy niemieckiego ewangelicyzmu, oznajmiając wszem i wobec, że jest on zatwardziałym heretykiem10. W tej sytuacji nasi rodzimi teolodzy nie mogli już dalej ignorować działalności Piotra, zwłaszcza że po powrocie z Wittenbergii opublikował on rozprawę podważającą dogmat Trójcy Świętej. Koniec końców 24 kwietnia 1556 roku zwolennicy nicejsko-konstantynopolitańskiej koncepcji Trójcy Świętej, reprezentujący zarówno małopolskich reformowanych, jak i braci czeskich, zwołali do Pińczowa synod, który potępił trynitologię Piotra z Goniądza i wyłączył go z Kościoła reformowanego11.
    Przyznać należy, że ekskomunikowany Piotr z Goniądza nie mógł początkowo pochwalić się znaczącą ilością zwolenników12, gdy jednak w roku 1558 osiadał w Węgrowie, ich liczba na Podlasiu i na Litwie zaczęła wzrastać13. Problem stał się na tyle palący, iż poruszono go na synodzie wodzisławskim w październiku 1558 roku14.
    W tym samym roku przybył do Małopolski z Genewy włoski antytrynitarz Jerzy Blandrata, który musiał uchodzić z niej przed Kalwinem, albowiem genewski Reformator zorientował się, iż jest on kryptoarianinem15. W Rzeczypospolitej Blandrata maskował jednak swoje prawdziwe przekonania tak skutecznie, że zdołał zmylić nawet samego Jana Łaskiego, który uznał jego poglądy dotyczące Trójcy za mieszczące się w granicach prawowierności16. Na nic zdały się ostrzeżenia przed Włochem wysyłane w listach przez Jana Kalwina do polskich duchownych i Mikołaja Radziwiłła Czarnego17. Blandrata nie niepokojony przez duchownych i świeckich mecenasów polskiej Reformacji robił nadal swoje, a mianowicie pod pozorem zastępowania pojęć trynitarnych o rodowodzie filozoficznym nazewnictwem biblijnym przemycał treści podkopujące naukę o Trójcy Świętej. Jego starania odniosły skutek, gdyż już na początku lat sześćdziesiątych część reformowanych teologów utrzymujących z nim kontakt otwarcie zaczęła głosić antytrynitaryzm. Należeli do nich, między innymi, Grzegorz Paweł z Brzezin, rektor szkoły pińczowskiej Piotr Statoriusz oraz bliscy współpracownicy Jana Łaskiego, Franciszek Lismanin i Jerzy Szoman18.
    Zachęcony korzystnym rozwojem wypadków Blandrata poczynał sobie coraz śmielej. Jego wystąpienie na synodzie krakowskim w grudniu 1561 roku było istotnym impulsem dla rozwoju myśli antytrynitarnej w zborach reformowanych, zaś zwieńczeniem działalności w Rzeczypospolitej stał się synod w Pińczowie, odbyty 2 kwietnia 1562 roku, na którym zaaprobowano konfesję napisaną przez Blandratę19. Odtąd antytrynitaryzm zaczął krzewić się bujnie w Kościołach ewangelickich wyznania helweckiego zarówno w Koronie, jak i w Wielkim Księstwie Litew­skim, doprowadzając do wyło­nienia się z nich Jednoty braci polskich, czyli tak zwanego zboru mniejszego20.

Prof. dr hab. Rafał Marcin Leszczyński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl