Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2010

Kiedy zaczęła się Reformacja? Reformacja wspólnoty chrześcijańskiej rozpoczęła się już w Cezarei Filipowej, kiedy to Jezus zgromił Piotra słowami: „Idź precz ode mnie szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co boskie, lecz o tym, co ludzkie!”
      Co sądzą ewangelicy o Reformacji? Ewangelik, zgadzając się ze stwierdzeniem Philipa Schaffa, iż Reformacja była głębszym zanurzeniem się w znaczenie Ewangelii, czuje, że lojalność należy się jedynie takiej Ewangelii, której podmiotem i przedmiotem jest Jezus Chrystus. Ewangelik czuje, że należy do Kościoła Jezusa Chrystusa, będącego społecznością wierną Chrystusowi, który sam powołał ją do istnienia. Ewangelicy są przekonani, że ich wierność Kościołowi mierzona jest stopniem wierności samego Kościoła względem Ewangelii. Jeśli więc ktoś odchodzi od Ewangelii, staje się niewiernym świadkiem i musi być przywołany do porządku w imię zapomnianej wiary. Kościół, który zaczyna wsłuchiwać się w swój głos, zapominając o głosie Boga, przestaje być Kościołem – staje się zaledwie instytucją charytatywną.

Członkowie Kościoła powszechnego zreformowanego mają świadomość, że reformacja wciąż trwa, by Kościół był chroniony od zagrożeń dnia codziennego. Patrząc w przyszłość są pewni, że Kościół ma pozostać wierny Chrystusowi, a gdy pojawiają się sprawy stające na drodze tej wierności, to musi być sądzony i oczyszczany przez działanie Ducha Świętego.
     Kościołowi zawsze groziło niebezpieczeństwo stania się niewiernym świadkiem. I nie było takiego okresu w historii, w którym byłby on odporny na tę pokusę. Tak więc wielu ludzi powstawało by ogłosić, że Kościół zdradził Ewangelię, powinien więc zostać oczyszczony i uformowany na nowo. Długo przed XVI wiekiem Bóg powoływał ludzi, by przemawiali w Jego imieniu w Kościele, pod adresem Kościoła, przeciwko Kościołowi, ale zawsze dla dobra samego Kościoła. Prawie w każdym przypadku ludzie ci byli karceni, oczerniani, wyłączani ze społeczności Kościoła, a nawet zabijani przez Kościół, który tak bardzo kochali i starali się mu służyć. A w XVI wieku doszło do tego, że Kościół nie miał już siły uciszać głosów wołających o reformę i odnowę.
     O co chodziło? Każdy, któremu jest bliska Biblia, nie zdziwi się tym nawoływaniom. To, co znajdujemy w zwiastowaniu Reformatorów, nie było „nową” Ewangelią, stworzoną przez nich, lecz „starą” Nowiną, którą odkryli w Starym i Nowym Testamencie. Chcieli sprawić, by na nowo o niej usłyszano w Kościele, w którym Ewangelia była fałszowana i ukrywana przez wieki. Dalecy byli od „buntowania” się przeciw Kościołowi, a starali się tylko przypomnieć wiarę, która dała mu żywot wiele wieków temu.
     Co było ich największą troską? Reformatorzy podkreślali kontynuację, ciągłość z przeszłością – oczywiście, nie z każdym jej elementem, lecz tylko z tymi dającymi wyraz Ewangelii, która powołała Kościół do życia. Reformatorzy czuli, że działają w imieniu Kościoła Jezusa Chrystusa. Dlatego też być lojalnym w stosunku do swego Kościoła oznaczało czuwanie i proszenie Boga, by odnowił Kościół, przywrócił do stanu poprzedniego (jaki był) a nie tolerowanie stanu obecnego (jaki jest). Tak więc Reformatorzy nie mieli zamiaru odrzucać Kościoła, lecz chcieli pozostać wierni Mu poprzez nawoływanie do powrotu do źródła, jakim jest Ewangelia. Pragnęli ciągłości z tym wszystkim, co było twórcze w świadectwie Kościoła, a odrzucali tylko to, co stawiało to świadectwo w fałszywym świetle.
     Nie wystarczy jednak mówić o kontynuacji. Reformatorzy musieli zdecydować o tym, które elementy przeszłości dają wyraz Ewangelii powołującej Kościół do życia. Posiadali jasne kryterium: wierności Ewangelii obecnej w Biblii. Gdy pojawiły się wątpliwości, które elementy należą do tych prawdziwych, a które są wymysłem ludzkim, Słowo Boże było decydującym wyznacznikiem. Traktowali oni poważnie Ojców Kościoła i Augustyna, bo oni traktowali poważnie Pismo Święte.
     Lutrowe rozumienie wiary chrześcijańskiej zostało zrewolucjonizowane dzięki bezpośredniemu odniesieniu się do Biblii. Stało się tak w trakcie jego studiów nad Psalmami, Listem do Galacjan a zwłaszcza Listem do Rzymian, gdy doszedł do wniosku, że Bóg Biblii jest różny od Boga Kościoła średniowiecznego. Luter musiał więc zdecydować: czy Kościół średniowieczny ma rację, czy rację ma Biblia. Stanął na stanowisku, że to Biblia się nie myli, podczas gdy Kościół średniowieczny jest w błędzie. To oznacza, że słuchał głosu Pisma, a nie głosu Kościoła.

Ks. Michał Jabłoński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl