Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 7-8 / 2011

W ciągu minionego roku prezbiteraty Prezbiteriańskiego Kościoła USA (PCUSA), naszego Kościoła partnerskiego w USA, głosowały nad serią zmian, m.in. nad zezwoleniem na ordynację na urząd pastora osób homoseksualnych żyjących w stałych związkach. W maju liczba prezbiteratów, które zaaprobowały tę propozycję, przekroczyła wymagane 2/3, co oznacza, że jeśli w 2012 roku zostanie ona przegłosowana przez Zgromadzenie Generalne (a wszystko na to wskazuje) Prezbiteriański Kościół USA (PCUSA) będzie kolejnym naszym partnerem ekumenicznym, który będzie takie osoby ordynował. Zaraz po głosowaniu dwutygodnik „Presbyterian Outlook” opublikował specjalny numer poświęcony tej dyskusji i nadchodzącym, ewentualnym zmianom. Ze względu na toczącą się debatę w Kościele Ewangelicko-Reformowanym w RP (w tym także na łamach „Jednoty”) Redakcja uznała za wskazane, by z poniższym tekstem zapoznać Czytelników.

Stojąc niepewnie pośrodku

Wczoraj wieczorem brałem udział w zebraniu prezbiteratu Charlotte, które w większości, choć nie w całości, było poświęcone głosowaniu nad zmianami w naszym prawie kościelnym. Zazwyczaj na takich zebraniach odbiera mi mowę, gdyż jestem zaskoczony albo nierzadko oburzony argumentami zarówno tych, z którymi się zgadzam jak i tych, z którymi się nie zgadzam. Jak zwykle nie było to przyjemne zebranie.

(...) Kiedy przyszedł czas, by zabrali głos starsi prezbiteratu, ustawiono trzy mikrofony, po prawej i lewej stronie oraz pośrodku sali – tak to było widoczne z perspektywy miejsca, gdzie siedziałem. Osoby po prawej stronie były przeciwne proponowanym zmianom w prawie kościelnym. Te po lewej były za. Jeśli ktoś chciał złożyć wniosek formalny albo wypowiedzieć się, miał do dyspozycji środkowy mikrofon.
Przyznam, że wysłuchuję argumentów obu stron od tylu lat – prawie cały czas mojej posługi – i obawiam się nowych słów, choć wcale nie jestem przekonany, że usłyszę coś nowego. W przeświadczeniu, że mam niewiele mądrości do dodania, milczałem. Ale gdybym musiał coś powiedzieć, to pewnie bym stanął pośrodku i powiedział mniej więcej to: „Mam trzy uwagi...”

Pismo i homoseksualizm

Nie przekonują mnie argumenty, że biblijne wzmianki co do kontaktów homoseksualnych dotyczą kwestii „gościnności lub jej braku” albo skrajnych form takich relacji. Jest prawdą, że Pismo nie ma na ich temat zbyt dużo do powiedzenia, a w każdym razie dużo mniej niż na temat zachłanności, niewierności czy bałwochwalstwa. Ale to co mówi, to mówi.
Pismo mówi wiele rzeczy, które mnie gorszą lub obrażają. Ale to jego część, i jeśli nie chcemy iść za przykładem Tomasza Jeffersona czy innych gnostyków i wybierać pasujące nam fragmenty, to każdy, kto weźmie do ręki Pismo i będzie je czytał, znajdzie w nim sporo rzeczy gorszących. Nie ma wyjątków. Tak czy inaczej, według mnie, nie ma w Piśmie fragmentów mówiących o stosunkach homoseksualnych, jako odpowiadających Bożym planom. Zatem, w mojej opinii, osoby stojące po prawej stronie mają po swojej stronie Pismo. Punkt dla nich.
Ale osoby, które cierpią, stoją po drugiej stronie, a ich cierpienie nie jest wcale błahe. Co znamienne, uważna lektura Pisma każe nam przyznać, że Jezusa Chrystusa zawsze bardziej interesowali ci, którzy cierpieli niż ci, którzy twierdzili, że mieli Pismo Święte po swojej stronie. To jedna z tych gorszących prawd, którymi obdarowuje nas Pismo.
Posiadanie Pisma po swojej stronie jest w Nowym Testamencie jedną z najbardziej niebezpiecznych sytuacji, jak się przekonywali wielokrotnie Faryzeusze i Saduceusze podczas swoich nieudanych spotkań z Jezusem. Ciągle bowiem raczył ich zdaniami typu: „Słyszeliście, że jest napisane, ale ja wam mówię...” Przerażające. Nie wystarczy powołać się na Pismo, jeśli On potrafi sprawić, by kamienie wołały na jego cześć. Zatem niezależnie od tego, co na ten temat mówi nasza zasada „Sola Scriptura” – samo Pismo nie wystarczy.

Thomas W. Currie / tłum. K. Bem

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl