Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 11-12 / 1989

Dwa imponujące tomy poświęcone obu warszawskim cmentarzom ewangelickim1 stanowią znakomite uzupełnienie wydawnictwa Stanisława Szenica, poświęconego swego czasu Cmentarzowi Powązkowskiemu i opublikowanego również w Bibliotece Syrenki. Na opracowanie tego typu czekają jeszcze stołeczne cmentarze innych wyznań, min. żydowski i prawosławny. Gdyby udało się przygotować dla nich analogiczne opracowanie biograficzne, uzyskalibyśmy swego rodzaju całościowy obraz wielowyznaniowej społeczności stolicy w XIX i pierwszej połowie XX wieku.

Prace Jadwigi i Eugeniusza Szulców, poświęcone cmentarzom ewangelickim, przygotowywane były od wielu lat i są wynikiem zaangażowania i pracy historyków-amatorów, a nie specjalistów, co ma swoje dobre i złe strony – do uwag krytycznych powrócimy jeszcze na końcu tego omówienia.

Zgodnie z brzmieniem podtytułu: Zmarli i ich rodziny, obie książki nie są historycznymi monografiami cmentarzy, lecz sui generis słownikami biograficznymi zarówno osób pochowanych na warszawskich cmentarzach protestanckich, jak też ich rodzin i bliskich oraz innych ludzi, których mogiły nie znalazły się przy ulicach Żytniej i Młynarskiej, ale którzy mocno związani byli z historią warszawskich zborów ewangelickich.

I tak, w tomie poświęconym Cmentarzowi Ewangelicko-Augsburskiemu, znajdują się 644 biogramy, co obejmuje zaledwie drobną część spośród wielu tysięcy osób pochowanych na tym cmentarzu. W tomie zawierającym dane o osobach pochowanych na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym znajdujemy 278 biogramów, podobnie jednak, jak w opracowaniu poprzednim, zawarto w tych zapiskach często cenne informacje o jeszcze innych osobach. Dlatego indeksy, w które zaopatrzono obydwa tomy, zawierają tysiące nazwisk.

Opracowanie poświęcone nekropolii ewangelicko-reformowanej przy ulicy Żytniej poprzedzone jest krótkim wstępem, w którym autorzy skoncentrowali się na historii tego cmentarza od momentu jego założenia w 1792 roku (wspomniano tu też o starszym, znajdującym się od XVII wieku na Lesznie, cmentarzu ewangelickim) po czasy najnowsze. Zasadnicza, biograficzna część tekstu rozpoczyna się (w układzie alfabetycznym) od biogramu Witolda Aleksandrowicza (1848-1906), śpiewaka operowego, a kończy się biografią Ludwika Żychlińskiego (1822-1890), budowniczego warszawskiego.

Dane, które znajdujemy w życiorysach, oparte są na szerokiej kwerendzie – autorzy nie ograniczyli się oczywiście do danych z inskrypcji nagrobkowych i nekrologów prasowych. Wszystkie biogramy opatrzone są krótkimi informacjami bibliograficznymi, z których dowiadujemy się o wykorzystaniu prasy warszawskiej, szerokiej literatury biografistycznej a także źródeł rękopiśmiennych, m.in. z Działu Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i Archiwum Głównego Akt Dawnych oraz akt stanu cywilnego parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie, przechowywanych w Archiwum Państwowym m.st. Warszawy (z lat 1808-1886 z lukami) i Archiwum Urzędu Staniu Cywilnego przy ul. Jezuickiej (po roku 1886).

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że autorzy nie ograniczyli się do opracowywania biogramów osób wyznania ewangelicko-reformowanego, zasłużonych dla. społeczeństwa i Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Na cmentarzu przy ulicy Żytniej znajdowali i znajdują miejsce ostatniego spoczynku członkowie różnych wyznań chrześcijańskich, a także osoby nie należące do żadnego Kościoła, tzw. bezwyznaniowcy, którzy nie znaleźli tego miejsca na innych warszawskich cmentarzach. W ten sposób na kartach tego tomu znalazły się biogramy warszawian wyznania np. anglikańskiego i in. Szkoda tylko, że nie zawsze informacje o wyznaniu zmarłego zostały dostatecznie wyraźnie uwypuklone w biogramach, co może stać się powodem wątpliwości, a nawet omyłek, w pracach historyków korzystających z tych opracowań.

Wśród ewangelików reformowanych, zmarłych w XVIII, XIX i XX. wieku, znajdujemy nazwiska wskazujące na bardzo różne pochodzenie zmarłych. Obok Polaków – potomków rodzin wiernych Reformacji od XVI wieku, znajdujemy imigrantów z Niemiec, Szwajcarii, Francji, Anglii, Czech a także ich spolonizowanych potomków. Dla historyka Warszawy szczególnie interesujące są dane dotyczące ewangelików związanych w XVIII wieku z dworem ostatniego polskiego króla – Stanisława Augusta Poniatowskiego (np. Piotr Filip Benezet, Jan Robert Watson, Samuel Kahle, Patrycjusz Middleton), a także osiemnastowiecznych i dziewiętnastowiecznych finansistów, kupców i przemysłowców kładących podwaliny pod ekonomiczny rozwój miasta (np. Piotr Blank, Fryderyk Cabrit, Antoni Chaudoir, Michał Grosse, Bernard Nantke, Wincenty Norblin i in.).

Osobną, wartą wspomnienia, grupę stanowią ewangelicy pochodzenia żydowskiego, których najwybitniejszym przedstawicielem był pochowany na cmentarzu przy ul. Żytniej, w podziemiach imponującej kaplicy grobowej, Leopold Kronenberg – finansista i przemysłowiec, który swój ogromny majątek postawił w 1863 roku do. dyspozycji powstańczego Rządu Narodowego.

Przypomnienie postaci Leopolda Kronenberga nasuwa następującą refleksję: otóż wyraźną przewagę w omawianym tomie mają ludzie kultury i sztuki: pisarze, naukowcy, dziennikarze, artyści. Czuje się niedosyt danych o przemysłowcach, finansistach i kupcach, czyli – używając dzisiejszego określenia – działaczach gospodarczych. Jest to oczywisty skutek tego, że doczekaliśmy się różnych „branżowych” słowników biograficznych i opracowań uwzględniających postacie np. dyrygentów, księgarzy, aktorów, architektów, pisarzy i artystów, a brak wciąż danych o pracownikach handlu i przemysłu stołecznego w czasach jego największego rozwoju, tan. w XIX i XX wieku.

Przejdźmy teraz, z recenzenckiego obowiązku, do uwag krytycznych. Tak pionierskie i obszerne dzieło jnie mogło ustrzec się błędów i omyłek. To oczywiste i w wydawnictwie typu biograficznego nie do uniknięcia, o czym najlepiej wiedzą autorzy, redaktorzy i czytelnicy wzorcowej pozycji tego typu – Polskiego Słownika Biograficznego, który z tomu na tom opatrywany jest sążnistymi erratami.. Podobne poprawki nanosić można w tekstach biogramów obu tomów poświęconych ewangelickim cmentarzom Warszawy. Nie będziemy tu jednak wyliczać drobiazgowo zauważonych pomyłek (często zresztą nie zawinionych przez autorów), mamy bowiem świadomość, że byłby to nieistotny margines. Rolę korektorów spełnią najlepiej rodziny osób ujętych w tych biograficznych opracowaniach – one to bowiem najlepiej wychwytywać będą błędy, prostować je i uzupełniać dane. Tu chcemy zwrócić uwagę na sprawy nieco ogólniejszej natury. Przede wszystkim niepokojąco płynne wydają się nam kryteria doboru osób ujętych w obu tomach. Autorzy – zapewne słusznie – zasady te omawiają dość ogólnikowo, bo trudno sobie wyobrazić stosowanie tu jakichś szczególnie ścisłych, „naukowych” kryteriów. Jednak uznawanie tzw. zasług za podstawowy powód zakwalifikowania do grona wybranych prowadzi do nieporozumień, skoro te zasługi i ich ocena zmieniają się w dzisiejszych czasach bardzo szybko, ulegając nawet gwałtownym przewartościowaniom.

Niepokoi także szeroki zakres uwzględniania osób nie pochowanych na obu warszawskich cmentarzach. Część z nich ma tu tylko groby symboliczne, część zaś pogrzebana jest w zupełnie innych miejscach (np. Aleksander Krause, Stanisław Kunicki, Witold Langrod, Leon Władysław Loewenstein i in.). W ten sposób formuła pracy zasygnalizowana podtytułem rozszerza się wyraźnie w kierunku słownika biograficznego wszystkich zasłużonych stołecznych ewangelików, niezależnie od miejsca ich ostatniego spoczynku. I tu jeden z przykładów niekonsekwencji: w biogramach rodziny Diehlów brak informacji o księdzu superintendencie Karolu Diehlu, długoletnim pastorze warszawskiego zboru ewangelicko-reformowanego na przełomie XVIII i XIX wieku. Zmarł on, co prawda, w Poznaniu, a pochowano go – ze względu na trwające właśnie walki powstańcze w Królestwie – na wielkopolskim cmentarzu ewangelickim w Orzeszkowie, ale przez całe życie związany był z Warszawą i tu zapewne chciał spocząć. Podobnych wątpliwości można w omawianych pracach znaleźć więcej, a jest to wynik płynności kryteriów doboru, które w ostatniej instancji rozstrzygać musi autor, posiłkując się ewentualnie radami recenzentów. Równie niepokojąca jest wyraźna w obu omawianych tomach tendencja apologetyczna. Wydaje się nam, że ewangelicy warszawscy bronią się dostatecznie dobrze swymi życiorysami przed wszelką, często niesmaczną, krytyką z pozycji nacjonalistycznych, wyznaniowych czy też hiperpatriotycznych. Zapewne nie byli oni, jako zbiorowość, ani gorsi, ani lepsi od swych współrodaków i współobywateli innych wyznań. Jednak autorom wyraźnie zależy na unikaniu tonów ciemnych i na łagodzeniu faktów, w ich przekonania, kompromitujących. Stąd zapewne w tomie poświęconym naszemu cmentarzowi brak biogramów dziewiętnastowiecznych dygnitarzy w służbie rosyjskiej. Niektórzy z nich byli pochodzenia brytyjskiego, wyznania zapewne anglikańskiego, za Polaków się nie uważali – nie bardzo jest się więc za kogo i za co wstydzić, nawet jeśli do ludzi ..żyjących w zupełnie innej epoce zastosujemy nasze dzisiejsze normy etyki obywatelskiej.

Tę samą tendencję dostrzegamy w sformułowaniach biogramów tych osób, które ostatecznie uznano za kwalifikujące się do opublikowania. Żeby nie być gołosłownym – trzy przykłady. Historyk czy też amator, znawca epoki Królestwa Polskiego, i dziejów powstania listopadowego, zdziwi się czytając na s. 281 eufemistyczne określenie niepopulamości w warszawskim społeczeństwie Karola Fryderyka Woydy (1771-1846), prezydenta. Warszawy w czasach Królestwa Kongresowego. Była to już przed powstaniem listopadowym postać powszechnie znienawidzona za lojalizm i ustępstwa wobec uroszczeń wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza i jego urzędników. Roznamiętnieni studenci obili nawet pana prezydenta na ulicy kijami, ale wszystko to nie ujmuje mu zasług w organizowaniu administracji społecznej i z perspektywy czasu nie jest powodem do wstydu.

Inaczej nieco rzecz się ma z Markiem Reverdilem (1734-1790), bibliotekarzem Stanisława Augusta Poniatowskiego. Autorzy pisząc o nim i wspominając jego pamiętnik nie dodali, że z tegoż dzieła i innych dokumentów wychyla się postać bardzo niesympatyczna. Malkontent, naciągacz ocierający się o szantaż, paszkwilant, który we wspomnianym pamiętniku oczerniał króla i dwór, jednocześnie domagając się ciągle pieniędzy za prawdziwe i domniemane usługi.

Jeszcze inaczej przedstawia się sprawa Ludwika Pietrusińskiego, z którego biogramu - wzorowego ewangelika reformowanego i działacza kościelnego nie dowiadujemy się, że szacowny prezes i radca Konsystorza miał swego czasu poważne kłopoty właśnie w Kościele, jako zdeklarowany zwolennik systemów teologiczno-filozoficznych braci polskich, zwanych też arianami, co dziś kwalifikowalibyśmy jako racjonalizm.

Wszystkie wymienione przykłady nie mają na celu ukazania, błędów autorów, ale raczej zwrócenie uwagi na fakt, że nie możemy naszych kryteriów stosować do oceny i kwalifikacji ludzi działających w epokach dawno już minionych, ani też stosować łatwych, czarno-białych podziałów.

Wreszcie ostatnia rzecz. Zdajemy sobie w pełni sprawę z tego, że jest dobrym prawem autora uwzględniać – lub nie – uwagi recenzentów, którzy czytali pracę w maszynopisie. Dotyczy to jednak tylko spraw dyskusyjnych. Po lekturze tomu poświęconego naszemu cmentarzowi, do którego materiały były w tej czy innej formie recenzowane przez osoby z naszym Kościołem związane, dochodzimy do wniosku, że ich trud został w pewnej części zmarnowany. Dobrym przykładem są tu karty poświęcone rodzinie Gąsiorowskich, które poza innymi, być może dyskusyjnymi poprawkami, domagają się jednej zasadniczej. Zelów, w którym ta rodzina przez długie lata mieszkała i gdzie położyła wielkie zasługi, nie leżał i nie leży na Śląsku, (s. 77).

Kończąc, chcemy jeszcze raz podkreślić, że mimo wskazanych wyżej mankamentów, które zresztą omawiane książki dzielą z innymi tego typu opracowaniami biografistycznymi oraz z wszelką literaturą pisaną pro domo sua, dzieło Jadwigi i Eugeniusza Szulców należy do najwybitniejszych osiągnięć piśmiennictwa historycznego poświęconego ewangelikom polskim. Opublikowanie obu tych tomów w tej objętości i nakładzie (razem ponad 13 000 egz. i 70 arkuszy) w czasach tak trudnych dla wydawnictw jeszcze raz dowodzi, iż pełna zapału praca miłośników historii przynosi niekiedy owoce szybciej niż ma długie lata obliczone i ciągle borykające się z przekleństwem biurokracji programy badawcze instytutów naukowych. Zaś o . społecznym zapotrzebowaniu na tego .rodzaju prace świadczy najlepiej tempo, w jakim oba te, znakomicie oprawione i bogato materiałem fotograficznym ilustrowane, a więc drogie, tomy znikają z półek księgarskich.

1 Eugeniusz Szulc: Cmentarz Ewangelicko--Augsburski w Warszawie. Zmarli i ich rodziny. Warszawa 1989, PIW, Biblioteka Syrenki.
Jadwiga i Eugeniusz Szulcowie: Cmentarz Ewangelicko-Reformowany w Warszawie. Zmarli, i ich rodziny. Warszawa 1989, PIW, Biblioteka Syrenki.