Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1993

Trzydzieści lat temu, 11 października 1962 roku, rozpoczął obrady Sobór Watykański II. Trwał ponad trzy lata i zakończył się uchwaleniem wielu dokumentów, które do dziś inspirują katolików w ich działalności na różnych płaszczyznach: kościelnej, ekumenicznej, społecznej, politycznej i gospodarczej. Niektóre teksty soborowe wzbudziły żywe zainteresowanie także środowisk nie związanych z Kościołem rzymskokatolickim. Formułowały bowiem nowe podejście katolicyzmu do ruchu ekumenicznego, do wyznawców religii niechrześcijańskich, do niewierzących i w ogóle do problemów współczesnego świata. Mam na myśli przede wszystkim Konstytucję dogmatyczną o Kościele, Konstytucję pastoralną o Kościele w świecie współczesnym, Dekret o ekumenizmie, Dekret o Kościołach wschodnich katolickich. Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich i Deklarację o wolności religijnej.

Oceniając Sobór z pozycji ewangelickich za najważniejsze jego osiągnięcie należałoby uznać fakt, że Kościół rzymskokatolicki w większym stopniu stał się społecznością ewangeliczną.

NA CZYM POLEGAŁA TA PRZEMIANA?

Przede wszystkim na tym, że w życiu Kościoła nowe miejsce zajęło Pismo Święte. Sobór nie tylko zaapelował do wiernych, aby regularnie czytali Biblię, ale dobitnie stwierdził, że od tej pory większą rolę ma w ich życiu odgrywać biblijnie uformowana pobożność. Jednocześnie zobowiązał kapłanów do głoszenia kazań opartych na tekstach biblijnych. Wprowadził zasadę, że Pismo Święte ma być „duszą teologii”. Spowodowało to wzmożone badania biblistyczne oraz bliższą współpracę między biblistami katolickimi i ewangelickimi.

Za wypełnienie innego postulatu szesnastowiecznej Reformacji należy uznać wprowadzenie do liturgii języków narodowych. Mszę świętą z jednej strony „ubiblijniono”, z drugiej zaś usunięto z niej wszystko, co mogło sugerować, że jest powtarzaniem jedynej ofiary złożonej przez Chrystusa na Golgocie.

Kolejny przejaw „uewangelicznienia” Kościoła rzymskokatolickiego to przezwyciężenie tradycyjnego, jurydycznego rozumienia pojęcia „Kościół” i wprowadzenie bardziej biblijnego rozumienia go jako ludu Bożego. Z przemianą tą łączyło się docenienie roli świeckich. Wypowiedź współczesnego teologa katolickiego, kardynała Josepha Ratzingera – że Słowo i Sakrament stanowią dwa filary egzystencji Kościoła, a urząd duchowny pełni wobec nich rolę służebną – brzmi tak, jakby jej autorem był któryś z szesnastowiecznych reformatorów.

SOBOROWE KORZYŚCI DLA EWANGELICYZMU

Przejawem ogromnej megalomanii ewangelickiej byłoby jednak stwierdzenie, że Sobór Watykański II po prostu wypełnił postulaty, które cztery i pół wieku wcześniej wysunęli Marcin Luter, Jan Kalwin i inni reformatorzy. Dialog, jaki ewangelicy podjęli z katolikami na różnych szczeblach i płaszczyznach, sprawił, że każda ze stron uświadomiła sobie braki we własnym życiu religijno-kościelnym. Dzięki wzajemnej wymianie myśli ewangelicy dostrzegli, że wprawdzie „pilnowali” właściwego zwiastowania Słowa Bożego, lecz zaniedbali praktykę częstego przystępowania do Stołu Pańskiego. Bliższe kontakty z Kościołem obejmującym swymi strukturami cały glob ziemski spowodowały, że ewangelicy zaczęli postrzegać własny Kościół nie tylko w perspektywie lokalnego zboru lub Kościoła krajowego, lecz jako wspólnotę wykraczającą poza granice państw, podziały narodowościowe i rasowe. Z takim nowym spojrzeniem na Kościół ściśle wiązała się sprawa większego docenienia urzędu kościelnego.

WSPÓŁPRACA EKUMENICZNA. POLSKA A INNE KRAJE

Sobór Watykański II spowodował ogromne uaktywnienie katolików w dziedzinie współpracy ekumenicznej. Doświadczenie pokazało, że największy postęp we wzajemnym zbliżeniu chrześcijan osiągnięto w krajach o równowadze liczebnej katolików i ewangelików (RFN, Holandia, Szwajcaria). Polska do takich krajów nie należy, toteż oceniając przemiany posoborowe u nas, nie wolno tego czynnika nie uwzględniać. Pamiętać także trzeba, że żyliśmy w systemie komunistycznym, w którym władza państwowa – w myśl zasady divide et impera – utrudniała kontakty niewielkich Kościołów ewangelickich, starokatolickich i Kościoła prawosławnego z potężnym Kościołem rzymskokatolickim. A przecież – mimo tych niesprzyjających okoliczności – ze zdumieniem stwierdzamy, że w żadnym innym państwie komunistycznym kontakty ekumeniczne nie były tak intensywne, jak w Polsce. Na przykład na Węgrzech ewangelicy (reformowani i luteranie), którzy stanowią ponad 20% ogółu społeczeństwa, aż do upadku komunizmu nie utrzymywali praktycznie żadnych stosunków z rzymskimi katolikami. Nie lepiej przedstawiała się sytuacja w Czechosłowacji, nie mówiąc już o Rumunii, Bułgarii czy Związku Radzieckim.

W bloku komunistycznym byliśmy więc jedynym (poza NRD) krajem, gdzie – wprawdzie nie bez trudności – z roku na rok rozszerzał się zakres współpracy między Kościołami członkowskimi Polskiej Rady Ekumenicznej a Kościołem rzymskokatolickim. Na początku nie obyło się, oczywiście, bez nieufności po stronie Kościołów mniejszościowych. Na tym etapie ogromną rolę odegrał ks. Zygmunt Michelis z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, prezes PRE do 1960 roku. Już jako emerytowany duchowny przecierał dzielnie, na własną rękę, szlak zbliżenia z Kościołem rzymskokatolickim, w czym solidarnie towarzyszyło mu grono diakonis ewangelickich (m. in. siostra Regina Witt) oraz ks. Władysław Paschalis z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego i ks. Janusz Ostrowski z Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, a także kilka innych osób.

W 1974 roku nieoficjalne kontakty Kościołów członkowskich PRE z Kościołem rzymskokatolickim stały się tak liczne i różnorodne, że Urząd ds. Wyznań nie był dłużej w stanie powstrzymywać dążeń Kościołów do nawiązania stosunków oficjalnych. Powołano wówczas do życia Komisję Mieszaną, a w trzy lata później – Podkomisję ds. Dialogu, poświęcającą uwagę głównie sprawom doktrynalnym i duszpasterskim (m. in. sprawa chrztu, małżeństw mieszanych itp.). Szczegółowe omówienie różnych inicjatyw ekumenicznych podejmowanych przez członków Kościołów zrzeszonych w PRE i Kościoła rzymskokatolickiego przekroczyłoby ramy niniejszego artykułu. Przykładowo wspomnijmy więc tylko o uroczyście obchodzonym co roku Powszechnym Tygodniu Modlitwy o Jedność Chrześcijan, zacieśniającej się współpracy między uczelniami teologicznymi, wzajemnym zapraszaniu się na seminaria i sympozja, o spotkaniach z papieżem Janem Pawłem II podczas jego kolejnych pielgrzymek do ojczyzny.

W ciągu 30 lat, jakie minęły od zwołania Soboru Watykańskiego II, w Kościele rzymskokatolickim w Polsce uformowało się spore grono ludzi oddanych szczerze i ofiarnie sprawie ekumenizmu. Obejmuje ono zarówno świeckich (w tym pracowników massmediów), jak i duchownych – duszpasterzy parafialnych, profesorów teologii, biskupów, siostry zakonne. Wszyscy ci przedstawiciele ludu Bożego podejmują rozliczne starania o poprawę stosunków międzywyznaniowych w różnych dziedzinach życia.

EWANGELICKIE OBAWY I NADZIEJE

Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w wielomilionowej społeczności katolickiej ekumeniści stanowią zaledwie maleńką cząstkę. Co gorsza, obecna sytuacja polityczno-- społeczna niezbyt sprzyja szerzeniu ekumenicznych idei i postaw. Upadek komunizmu sprawił, że największy w Polsce Kościół, który przez wiele lat odważnie i dzielnie sprzeciwiał się wszelkim przejawom tłumienia przez system totalitarny praw człowieka, obecnie ma duże trudności w odnalezieniu się w nowej sytuacji.

Ewangelik polski, przyglądający się bacznie sytuacji w Kościele rzymskokatolickim, konstatuje z niepokojem, że coraz częściej ton zaczynają nadawać nie ludzie przeniknięci duchem soborowym, ale osoby swoim sposobem myślenia tkwiące w okresie historycznym, który – jak do niedawna sądziliśmy – ostatecznie przeminął. Niepokój polskiego ewangelika, należącego do niewielkiej i rozproszonej społeczności kościelnej, muszą budzić takie zjawiska jak: kwestionowanie zasady rozdziału Kościoła i państwa, wszechobecność katolickiej symboliki religijnej, sposób wprowadzenia do szkół nauczania religii, pomysł ustanowienia – obok rozwodu – tzw. separacji małżeńskiej, dążenie do penalizacji aborcji, i wiele innych spraw.

Społeczności ewangelickiej, która z racji swej niewielkiej liczebności nie jest w stanie kształtować postaw społecznych w skali ogólnokrajowej, pozostaje właściwie rola obserwatora życia polityczno-społecznego. W tej sytuacji możemy tylko żywić nadzieję, że wymienione tendencje mają charakter przejściowy i że ostatecznie zacznie dominować w polskim katolicyzmie myślenie bardziej otwarte, dostrzegające ludzi inaczej wierzących lub o innych przekonaniach i odmiennym stosunku do palących problemów naszego kraju.

SOLIDARNOŚĆ I PRAGMATYZM

Z okazji trzydziestej rocznicy Soboru Watykańskiego II powinniśmy tego szczerze życzyć Kościołowi rzymskokatolickiemu w Polsce zarówno ze względu na solidarność ekumeniczną, jak i z powodów pragmatycznych. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że jeszcze przez długi czas od dominującej w tym Kościele formacji duchowej zależeć będzie kształt demokracji w naszym kraju, czyli los wszystkich obywateli niezależnie od wyznawanego przez nich światopoglądu lub przynależności konfesyjnej. Istnienie w łonie Kościoła rzymskokatolickiego środowisk głęboko przejętych ideą ekumeniczną jest gwarantem, że powrót na pozycje przedsoborowe stanie się w Polsce niemożliwy.

Karol Karski