Drukuj

2 / 1993

Po radosnych Świętach Narodzenia Pańskiego i hucznym staropolskim karnawale, zakończonym hulaszczymi zapustami (ostatkami), nadchodził w roku obrzędowym czterdziestodniowy okres wielkiego postu. Był to – a raczej miał być – czas ciszy, pobożności i wewnętrznego skupienia; czas zadumy i przygotowywania się do obchodów pamiątki Męki Pańskiej i Zmartwychwstania.

Ostatnich chwil świeckiej radości używano jednak nadzwyczaj sumiennie: hulając, awanturując się, jedząc i pijąc ponad miarę. Adam Gdacjusz, duchowny ewangelicki z XVIII wieku, narzekał na powszechne mięsopustne zwyczaje: nieprzystojne piosenki, pijaństwo i przekleństwa. Zachowały się też karcące, pełne oburzenia słowa Grzegorza z Żarnowca: Większy zysk czynimy diabłu trzy dni rozpustnie mięsopustując. niźli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc.

Tańce, hulanki, swawole kończyły się o północy w zapustny wtorek, a sygnałem początku wielkiego postu – z czym nie bardzo ochotnie godzili się podochoceni biesiadnicy – było wniesienie śledzia i garnca żuru, czyli potraw zapowiadających chude czasy. Odtąd nie wolno już było organizować gwarnych zebrań towarzyskich, tańczyć, śmiać się, a nawet gwizdać. Rygory wielkopostne nakazywały powagę i opanowanie. Obowiązywały poważne stroje, śpiewano tylko religijne pieśni. Tę surową monotonię chętnie jednak urozmaicano sobie zwyczajowymi rozrywkami i niewybrednymi często psotami.

Suszono jednak, tzn. przestrzegano postu, na ogół bardzo ściśle, a szczególnie na Mazowszu i Litwie. Krążyło nawet przysłowie, że Mazur woli człowieka zabić niż post złamać. W zasadzie należało się powstrzymywać nie tylko od potraw mięsnych, ale i od produktów pochodzących od zwierząt ciepło-krwistych (mleko, jaja, masło), jedzono więc dużo ryb i tłuszczów roślinnych. W kuchni staropolskiej wytworzył się z czasem zbytek postnego stołu, a że prócz obfitej rozmaitości ryb także samo pojęcie „postnej potrawy” bywało rozciągliwe (ogon bobra, który rad [się] miewa w wodzie częstokroć; ryby gotowane w sosie mięsnym, karp na słoninie), czas postów stawał się okazją do miłej kulinarnej odmiany. Ale w II połowie XVIII wieku i one się znudziły; żalono się nawet, że w nienawiść taką u niektórych poszły, że je jedni z Lutrem wymysłem papieskim zowią, drudzy z Kalwinem – prostackim zabobonem. A sam biskup Krasicki pisał:

Nie zmyśli tego żadna zabobonność wściekła,
Bym ja w piątek na wole zajechał do piekła,
A waść miał na szczupaku dostać się do nieba.

Na pożegnanie czterdziestodniowego postu czeladź zawieszała śledzia na drzewie, karząc go niby za to, że przez sześć niedziel panował nad mięsem morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem swoim, pisze facecjonista Kitowicz. Urządzano także „pogrzeb” postnemu żurowi, oblewając nim „przypadkowe” ofiary.

Wielki post, a zwłaszcza Wielki Tydzień, to również czas przerażających krwawym okrucieństwem procesji kapników (biczowników) oraz widowisk pasyjnych, w których teatr brał często górę nad pobożnością. Siedemnastowieczna kalwińska Postylla Kraińskiego tak opisuje te widowiska: które [to] komedie nie mogą być bez wielkiego śmiechu i chechotania patrzących, widząc, a ono Judasz Chrystusa wydawa, apostołowie uciekają. Piotr ucho Malchusowi ucina... Współistniały bowiem obok siebie, zazębiając się często w sposób groteskowy, dwa nurty: rozrywkowo – zwyczajowy (ludyczny) oraz religijno-ascetyczny. W ogóle obyczaje wielkopostne, przesycone praktykami o jeszcze pogańskim rodowodzie, to – jak można się przekonać – dziwaczny splot sacrum i profanum.

Takim sacrum dla profanów był właśnie Popielec, kościelna uroczystość o wielkim znaczeniu. Ale jednocześnie, zauważa Bystroń, gest o teatralnym charakterze: oto niewytrzeźwieni jeszcze po zapustowych pijatykach biesiadnicy wszystkich stanów szli do kościoła, a księża posypywali im głowy popiołem, pozostałym po palmie z Niedzieli Palmowej (a nie z trupich kości, jak wierzyło pospólstwo. Nota bene, u ludów pierwotnych posypywanie się popiołem było oznaką żałoby; pod maską z popiołu ludzie czuli się bezpieczni przed duchami zmarłych).

Popiół ma przypominać o ziemskiej, materialnej, doczesnej części naszej natury, która obróci się w to, z czego powstała – w proch. Ponieważ ta śmierć jest wynikiem grzechu, więc pomazanie popiołem czynione jest na znak pokuty, czyli chęci zmiany dotychczasowego sposobu myślenia i postępowania oraz pragnienia powrotu do Boga. Odwracając się od Niego, człowiek wybrał śmierć; pokutując – odzyskuje życie. Popiół symbolizuje więc również oczyszczenie i zmartwychwstanie, jest materiałem ziemskim oczyszczonym przez ogień. Paląc zwłoki poganie wierzyli, że pomagają duszy uwolnić się od tego, co cielesne, a więc nieczyste. Starożytni Rzymianie podczas świąt oczyszczenia rzucali popiół poza siebie, w wodę, aby okazać cześć bogom i duchom zmarłych. Z polecenia Mojżesza Izraelici używali popiołu ze spalonej czerwonej krowy, zmieszanego z krystalicznie czystą wodą, jako ofiary oczyszczalnej za skalanych przez dotknięcie zwłok. Podczas żydowskiej ceremonii weselnej posypywano popiołem wieniec panny młodej, jako wyraz nadziei na odbudowanie zniszczonej świątyni. Z popiołów odradza się, według wierzeń, mityczny ptak feniks.

Tak więc popiół jest dla pokutnika czymś ostatecznym – śmiercią i przemijaniem, a jednocześnie czymś pierwszym – pierwszym stopniem wiodącym jego kroki do nieprzemijalności. Pisał o tym ks. Józef Baka (XVIII w.), jezuita, misjonarz, autor słynnych Uwag o śmierci niechybnej, w triumfalnym Rozmyślaniu o śmierci, czyli Popielcu:

Mógł człek być z ziemi stworzony.
Czemuż nie z ziemi wskrzeszony?
Czyż moc Boska wiecznotrwała
Z czasy zmniejszona została?
Bóg to chce i Bóg to może.
Wierz, nie wierz, wstaniesz niebożę.
Nie łam głowy, jak to będzie.
Bóg łacno wszystko odbędzie.
Myśl o tym, żebyś wskrzeszony
Na prawicy byl stawiony!
Tak jest: Wierzę [w] zmartwychwstanie!
Już w wesołym jestem stanie,
Ani się z tego już smucę.
Ze wkrótce w proch się obrócę.
Z prochu wzięty, w proch wrócony
i z prochu będę wskrzeszony!

Ale symbol gubił się gdzieś po drodze i popiół służył dowcipnisiom do robienia bliźnim dokuczliwych żartów. Podobnie było i z prawdziwym znaczeniem postu, który stał się tylko uciążliwym, choć sprytnie obchodzonym, kościelnym nakazem. Bo w gruncie rzeczy post wypływa z miłości do Boga, a nie z religijnej gorliwości czy z chęci zadośćuczynienia tradycji. Nie należy też mylić go z „duchową” głodówką – próbą zmuszenia Boga do czegoś. Tym bardziej nie może być pobożną przykrywką dla odchudzania się. Ani sposobem na „zarobienie” sobie Bożej życzliwości czy kluczem do uzyskania przebaczenia grzechów (por. I Jn 1:7), chociaż często wiąże się z pokutą (np. Jl 1:14; Jon. 3).

Jest natomiast oznaką wewnętrznego głodu: pragnienia zbliżenia się do Boga i poznania Go. To także rodzaj wstawienniczej modlitwy w ciele, które obumiera. Jako dobrowolna ofiara przynosi oczyszczenie, wewnętrzne wzmocnienie i uwolnienie od słabości i grzechów oraz tych wszystkich pragnień i ambicji, które przesłaniają Boga i rywalizują z Nim w ludzkim sercu. On tęskni do bliskiej społeczności z człowiekiem, ale jest święty i dlatego wzywa do świętości swoich wyznawców.

Hebrajskie słowo, użyte w Starym Testamencie na określenie postu, dosłownie znaczy zasłonić usta. Skoro niepohamowanie i żarłoczność stały się jednym z powodów upadku ludzkości (Adam i Ewa, Ezaw), to powstrzymywanie się od jedzenia sprawia, że możemy znowu przeżywać Boże namaszczenie i możemy być odrestaurowani do stanu, w którym będziemy panować nad złem i grzechem {zob. G. Shaw). Wielu sądzi jednak, że trzeba za to zapłacić zbyt wysoką cenę: wyrzec się siebie, czyli tego, co najbardziej się kocha, umrzeć dla pragnień swego serca i najskrytszych wartości.

Rezultatem kontrolowania ciała i jego najrozmaitszych apetytów będzie jednak panowanie nad pragnieniami i uczuciami, z którymi bezskutecznie walczymy. Post daje spojrzenie z innej – Bożej – perspektywy oraz prawdziwe wartości, ów Boży „pion”, bo przecież Jego myśli i drogi są inne niż ludzkie. Poszcząc człowiek składa też świadectwo, że nie musi być niewolnikiem grzechu. Może warto więc poważnie z ciałem wstąpić w szranki...

LITERATURA:

J. S. Bystroń: Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII. Tom II, Warszawa 1976
D. Forstner OSB: Świat symboliki chrześcijańskiej. Warszawa 1990
Z. Kuchowicz: Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku. Łódź 1975
G. Shaw: Twoja wizyta u Boga. Studium biblijne na temat postu, [b.m., b.r.]
Tytułowy cytat pochodzi z wiersza Kaspra Miaskowskiego (zm. 1622).