Drukuj

3 / 1993

UWAGI 0 WALNYM ZGROMADZENIU PRE

Wtorek, 12 stycznia 1993 roku. Delegacja Kościoła Ewangelicko-Reformowanego na długo zapamięta ten dzień, w którym obradowało Walne Zgromadzenie Polskiej Rady Ekumenicznej. Było to bowiem przeżycie ze wszech miar niezwykłe, przy czym zarejestrowany przez pamięć i długopis obraz nie wywołuje bynajmniej skojarzeń przyjemnych. „Z żalem stwierdzam, że na tej sali

JESTEM JEDNYM Z NIEWIELU, KTÓRYM NAPRAWDĘ ZALEŻY

na przyszłości ruchu ekumenicznego w Polsce” – powiedział w którymś momencie weteran ekumenizmu, ks. Bogdan Tranda. Te gorzkie słowa nadawałyby się na konkluzję tego artykułu i powinny – w charakterze zgrabnej puenty – znaleźć się raczej na końcu. Rezygnując jednak z efektu, należy je przywołać zaraz na wstępie, gdyż wyrażają prawdę o tym, czego świadkami byliśmy podczas Zgromadzenia na Miodowej, a ponadto zostały wypowiedziane przez duchownego, który upowszechnia przekonanie, że ruch ekumeniczny jest szkołą dialogu, dzięki której partnerzy uczą się słuchać siebie nawzajem, wnikać w intencje i starać się zrozumieć cudze stanowisko, nawet gdy go nie podzielają. Tymczasem okazało się, że taka postawa niekoniecznie jest regułą obowiązującą partnerów ekumenicznych w Polsce.

„Życie Warszawy” z 13 stycznia br. w bałamutnej relacji z przebiegu Zgromadzenia PRE napisało m. in., że „Spory wywoływały kwestie proceduralne i ocena działalności Rady w stanie wojennym, kiedy organizacja ta była członkiem PRON-u”, zaś „główną opozycję [...] stanowili delegaci Kościoła ewangelicko-reformowanego”. Podczas gdy naprawdę chodziło o to, że byliśmy jedyną delegacją, która sprzeciwiała się łamaniu Statutu PRE, nie chciała się pogodzić ze sposobem prowadzenia obrad i usiłowała nie dopuścić do przedwczesnego zamknięcia debaty nad przeszłością i przyszłością PRE.

WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ OD PROTOKOŁU

poprzedniego Zgromadzenia PRE (z 12 stycznia 1990 r.). Delegaci ewangelicko-reformowani zakwestionowali jego sformułowania, nie oddające w najmniejszym stopniu przebiegu burzliwej debaty sprzed trzech lat w kwestiach istotnych dla PRE i kwitujące wielogodzinną dyskusję jednym zdaniem: „W toku dyskusji Walne Zgromadzenie dokonało oceny działalności PRE w okresie upływającej kadencji”. Tak się właśnie tworzy fakty dla przyszłych historyków.

Drugie zastrzeżenie dotyczyło nieprecyzyjnego – naszym zdaniem – zapisu w kwestii podjętej uchwały o zmianie Statutu PRE oraz zwołania za rok (tzn. w 1991 r.) nadzwyczajnego Zgromadzenia w celu przyjęcia nowego prawa. Przewodniczący tamtemu i obecnemu zebraniu ks. prof. Witold Benedyktowicz (met.) na początku próbował twierdzić, że w ogóle nie było takiej uchwały, a jedynie zalecenie dla Zarządu, ale zmuszony gwałtownym sprzeciwem delegatów Kościoła reformowanego (nie popartym ani jednym głosem z sali, gdzie siedziało wielu uczestników zebrania sprzed trzech lat) wezwał sekretarza do ponownego odczytania kontrowersyjnego fragmentu protokołu – „Postanowiono: 1) zlecić nowemu Zarządowi i Prezydium PRE przygotowanie nowego Statutu PRE i zwołanie nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia PRE poświęconego tej sprawie na koszt Kościołów członkowskich...” Mimo że delegacja naszego Kościoła upierała się, aby wprowadzić poprawkę mówiącą o podjętej uchwale w sprawie zmiany Statutu i wyznaczonym rocznym terminie, Przewodniczący uznał, że sformułowania protokołu w zadowalający sposób oddają intencję poprzedniego Zgromadzenia. Głosowania nad przyjęciem protokołu nie przeprowadził.

Sprawa wróciła jednak w sprawozdaniu ustępującego prezesa PRE, ks. bp. Zdzisława Trandy, który poinformował, że uchwała taka zapadła, ale nie została przez Prezydium wykonana, gdyż tylko dwa Kościoły (ewangelicko-metodystyczny i ewangelicko-reformowany) nadesłały na piśmie swoje uwagi do Statutu, inne zaś albo nie zajęły w tej sprawie stanowiska, albo uznały zmiany za zbędne. „Na tej podstawie – czytamy w sprawozdaniu –

PREZYDIUM POSTANOWIŁO NIE REALIZOWAĆ UCHWAŁY.

Sprawa musi zostać poddana ocenie Walnego Zgromadzenia. Chodzi bowiem o pytanie, na ile Prezydium ma prawo zakwestionować uchwałę Walnego Zgromadzenia i jej nie wykonać.” [pkt. 4. 1. 1.].

I otóż to właśnie. Oczywiście nie ma prawa, niemniej nikt z obecnych na sali delegatów nie zająknął się nawet na ten temat.

WALNEMU ZGROMADZENIU BYŁO WSZYSTKO JEDNO...

Kwestia niewykonania uchwały wypłynęła jednak po raz trzeci, i to znów za sprawą reformowanych, w momencie udzielania absolutorium ustępującemu Zarządowi. Darujmy sobie jednak tę kwestię i przejdźmy do innych zagadnień poruszonych w sprawozdaniu ustępującego prezesa PRE. Można je usystematyzować następująco:

  1. zarysowanie sytuacji polityczno-społecznej ze szczególnym uwzględnieniem z jednej strony polityki tzw. partii chrześcijańskich, wywierających duży wpływ na kształt państwa, z drugiej zaś – silnego nurtu antyklerykalnego, który może się przerodzić w ruch antychrześcijański. Oba te czynniki w pewnej mierze warunkują działalność Kościołów zrzeszonych w PRE i wywołują ich obawy o przyszłość, zarazem zaś stanowią wyzwanie, które należy podjąć;
  2. aby temu wyzwaniu sprostać, PRE musi jednak być wiarygodna, co osiągnie pod warunkiem, że „dokona rozrachunku z przeszłością i przyzna się do błędów” (stosowny fragment sprawozdania zamieszczamy na s. 13);
  3. refleksja nad strukturą PRE i koncepcjami jej przebudowy, tak aby stała się naprawdę Radą Kościołów a nie zwierzchników kościelnych;
  4. szczegółowa informacja o wykonanych i nie wykonanych zadaniach, o działalności różnych komisji oraz oddziałów terenowych PRE, o inicjatywach społecznych i charytatywnych;
  5. robocze kontakty z władzami państwa;
  6. stosunki i dialog z Kościołem rzymskokatolickim;
  7. najbliższe plany.

Jak wynika z tego skrótowego przeglądu, sprawozdanie zawierało ważne wątki warte rozwinięcia i pogłębienia w dyskusji. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Czy tylko dlatego, że czas wystąpień ograniczono do trzech minut? Czy też niektórych speszyło przepytywanie przez Przewodniczącego Zgromadzenia, w jakiej kwestii chcą zabrać głos, bo dyskusja ma być „tematyczna” (tak zapisano w porządku obrad)? A może po prostu mało komu zależało na prawdziwej debacie o przeszłości i przyszłości PRE... Faktem jest, że do głosu zapisało się zaledwie siedem osób, w tym troje reformowanych, a mimo to Przewodniczący – nie uwzględniając próśb zgłaszanych m. in. przez ustępującego prezesa PRE i ks. sen. Jana Waltera, aby wydłużyć czas wystąpień, bo chodzi o sprawy wielkiej wagi – rygorystycznie (z dwoma czy trzema wyjątkami) przestrzegał wyznaczonego limitu czasowego, przerywając wystąpienia pobrzękiwaniem łyżeczki o szklankę.

DYSKUSJA NAD DROGĄ PRE POWINNA BYĆ NAJISTOTNIEJSZYM ELEMENTEM TEGO ZGROMADZENIA

– apelował w ważnym wystąpieniu ks. sen. Jan Walter (lut.), zastrzegając się jednak, że przemawia jako osoba prywatna, bo nie jest delegatem swego Kościoła. Coś na ten sam temat miał też do powiedzenia ks. Bogdan Tranda, ale w pół słowa mu przerwano, gdyż zużył swój czas na parę ogólniejszych uwag odnośnie do sprawozdania ustępującego prezesa. Zmieścili się w czasie: dr Witold Brodziński (ref.) i ks. Roman Lipiński (ref.). Pierwszy wezwał Zgromadzenie do debaty nad trybem funkcjonowania Rady, tak aby uniemożliwić w przyszłości jej niedemokratyczne działania lub błędne decyzje (np. procedurę zastosowaną przy podpisaniu Instrukcji MEN), drugi krytycznie odniósł się do poniechania dialogu i współpracy między Kościołami członkowskimi PRE, jak gdyby partnerem ekumenicznym był jedynie Kościół rzymskokatolicki.

„... Kto czyni prawdę, przychodzi do światłości,

ABY BYŁY JAWNE UCZYNKI JEGO,

iż w Bogu są uczynione” – tymi słowami z Jn 3:21 rozpoczął swe przemówienie pierwszy mówca, który zabrał głos na temat tej części sprawozdania, gdzie chodziło o dokonanie rozrachunku z przeszłością i przyznanie się do błędów. Ks. bp Tadeusz Majewski (bo o nim mowa), reprezentujący w Radzie Kościół Polskokatolicki, położył duży nacisk na „uwarunkowania, w jakich działaliśmy”, przywołał nazwiska „prześladowanych przez reżim komunistyczny” księży polskokatolickich oraz odniósł się do decyzji Prezydium PRE o przystąpieniu do PRON-u, dzięki czemu „byliśmy na bieżąco informowani o rzeczywistości”. Powołując się na swoją dobrą pamięć wypomniał, że nikt się nie sprzeciwiał, kiedy „uprosiliśmy p. dyr. Barbarę Enholc-Narzyńską, aby zechciała wziąć na siebie reprezentowanie Rady w PRON-ie”, dlatego teraz nie można mówić „o odpowiedzialności wybiórczej lecz zbiorowej”. Po ustosunkowaniu się do działań PRE za prezesury ks. bp. Janusza Narzyńskiego („z którym w zasadniczych sprawach się zgadzaliśmy”), mówca przypomniał również o udziale w Okrągłym Stole, z czego też czyniono zarzut, a przecież oprócz ks. Narzyńskiego zasiadali tam także księża rzymskokatoliccy i nikt im tego nie miał za złe. (Ks. bp Majewski nie wspomniał jednak, na którym łuku Okrągłego Stołu kto siedział i w czyim towarzystwie.)

Drugi głos w tej samej sprawie należał do przedstawiciela Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, ks. metropolity Bazylego. Maksymalnie streszczając tę długą wypowiedź należałoby ją sprowadzić do następujących punktów: na skutek zagrożenia bytu Kościoła prawosławnego w Polsce jego przywódcy doświadczyli „rozdarcia duszy – czy stracić własne życie, czy ocalić je dla Chrystusa”. Wybrali to drugie. Trwali w modlitwach, aby Pan Bóg dopomógł i zachował Kościół. A że każda władza pochodzi od Boga (apostoł Paweł), przeto byli lojalnymi obywatelami, którzy „musieli wykonywać prawo”.

– SUMIENIE NASZE JEST CZYSTE. NIE ZDRADZILIŚMY CHRYSTUSA

– powiedział Metropolita i dodał: „Ja się w piersi nie uderzam, lecz dziękuję Bogu, że nas zachował, bo to była walka na śmierć i życie. Z zachowania wiary w Chrystusa nie ma się co spowiadać”. Na zakończenie Ksiądz Metropolita zaapelował do zgromadzonych, „a-byśmy byli w jedności i nie wdawali się w politykę. Nasza polityka to budowanie Królestwa Bożego”.

Odpowiadając na niektóre wystąpienia ks. bp Z. Tranda ustosunkował się krótko także do wypowiedzi ks. bp. T. Majewskiego, dementując jego twierdzenie o jednomyślnym poparciu przez Prezydium wniosku o członkostwo w PRON-ie. Wniosek ten został wówczas poddany pod głosowanie, a jego wynik był następujący: 6 głosów za i 4 przeciw. Ks. Biskup przypomniał także wypowiedziane wtedy przez siebie ostrzeżenie:

„JEŚLI POPRZEMY PRON, TO NIE MAMY CZEGO SZUKAĆ W SPOŁECZEŃSTWIE”.

„Siebie obciążam winą milczenia – dodał ustępujący prezes PRE, nawiązując do jeszcze dawniejszych czasów – gdyż zbyt często milczałem, gdy należało głośno protestować”. I był to jedyny głos w duchu pokuty na tej sali. Inni zwierzchnicy Kościołów nie mieli sobie nic do wyrzucenia.

Jak się okazało, wystąpienie ks. bp. Z. Trandy oznaczało zarazem koniec dyskusji nad sprawozdaniami (prezesa i skarbnika). Z sali padł bowiem wniosek ks. Zbigniewa Kamińskiego (met.) o zamknięcie debaty i przyjęcie sprawozdania. Przewodniczący zebrania – zamiast trzech odrębnych głosowań: (1) za przyjęciem lub odrzuceniem wniosku ks. Kamińskiego, (2) za zakończeniem dyskusji i (3) za przyjęciem sprawozdania – przeprowadził tylko jedno, w pierwszej sprawie, uważając, że automatycznie przesądza to o dwóch dalszych. No i stało się. „Głosowaliście przeciwko własnemu biskupowi” – zwrócono nam nie bez satysfakcji uwagę podczas ogłoszonej przerwy, a przecież my głosowaliśmy przeciw wnioskowi ks. Kamińskiego.

Wiele by jeszcze należało napisać „ku pamięci” o tym Zgromadzeniu. Ale łamy „Jednoty” nie z gumy, a i wytrzymałość Czytelnika ma swoje granice. Więc już najkrócej jak można, powiedzmy tym, którzy nas nie rozumieli lub pozostawali po prostu obojętni wobec całej sfery spraw i problemów, o które my bezskutecznie walczyliśmy –

O CO CHODZIŁO EWANGELIKOM REFORMOWANYM?

Przede wszystkim o przyszłość ruchu ekumenicznego w Polsce; o nowe oblicze PRE; o jej nowego ducha, struktury i zasięg.

W kwestiach szczegółowych chodziło zaś:

Cieszymy się, że nowo wybrany prezes PRE, ks. bp Jan Szarek (lut.), zapowiedział na wstępie, że jest gotów doprowadzić do powołania Komisji Statutowej, która opracuje nowe prawo, a on – w momencie uchwalenia tego statutu – gotów jest podać się do dymisji i ponownie stanąć do już w pełni demokratycznych wyborów.

Walne Zgromadzenie podjęło uchwałę o zobowiązaniu Kościołów członkowskich do wyznaczenia przedstawicieli do Komisji Statutowej (do końca marca) oraz do nadesłania w tym samym terminie uwag pod adresem dotychczas obowiązującego Statutu PRE. Ku uciesze Przewodniczącego zebrania i sali, w tym punkcie osiągnięto ekumeniczną zgodność. Ewangelicy reformowani nie protestowali.

Ks. bp Zdzisław Tranda zrezygnował z kandydowania do Zarządu PRE. Nie zostało to zauważone przez Zgromadzenie. Nikt nie zapytał, dlaczego odchodzi. Oto jeszcze jedna nasza brzydka cecha: nie lubimy publicznie mówić o rzeczach wstydliwych. Prawda jest taka, że biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego postawił warunek – nie będzie dłużej współpracował z p. Andrzejem Wojtowiczem. Ot i wszystko. Prezydium PRE warunku nie przyjęło. Ksiądz Zdzisław Tranda odszedł. Pan Andrzej Wojtowicz został.

Barbara Stahlowa