Drukuj

3 / 1993

O POTRZEBIE MUZEUM PROTESTANTYZMU

Jeden z najpowszechniejszych w naszym społeczeństwie przesądów wyrażany jest na ogół słowami: Polak – katolik, ewangelik – Niemiec. Dużej części Polaków protestantyzm kojarzy się z XVI-wieczną Małopolską, nielicznym ze Śląskiem Cieszyńskim lub dawną Litwą, wszystkim natomiast z tak zwanymi potocznie „terenami poniemieckimi”. Świadomość wkładu społeczności ewangelickich w historię i kulturalny rozwój naszego kraju jest bardzo ograniczona. Razi niewiedza na temat narodowościowego zróżnicowania zamieszkującej niegdyś Polskę ludności protestanckiej, wywodzącej się z różnych rejonów Europy: od Czech po Szkocję. Informacje na ten temat zawarte w szkolnych podręcznikach historii i literatury mają (pomijając XVI-wieczną eksplozję protestantyzmu) charakter marginesowy.

Wiele przyczyn złożyło się na taki stan rzeczy. Jak sądzę, istotne znaczenie ma brak placówki, która zajmowałaby się problematyką polskiego protestantyzmu lub szerzej – protestantyzmem na ziemiach polskich, w różnych jego odcieniach konfesyjnych. W historii naszej Ojczyzny zapisali się wszak nie tylko luteranie, kalwini (ewangelicy reformowani) i arianie (bracia polscy), lecz także menonici, baptyści, metodyści, adwentyści oraz przedstawiciele innych wyznań i ruchów religijnych o charakterze protestanckim.

Największe oddziaływanie społeczne miałoby niewątpliwie muzeum, jednak pod warunkiem, że jego działalność nie ograniczałaby się do gromadzenia i opracowywania zbiorów. Zadania tej placówki powinny obejmować także – a może przede wszystkim – terenowe prace dokumentacyjne i poszukiwania archiwalne. Owoce badań, w postaci naukowych opracowań, stałyby się następnie bazą działalności popularyzatorskiej (w postaci wystaw i publikacji).

Wspomniane prace dokumentacyjne są bardzo potrzebne ze względu na tysiące zabytków ewangelickich rozsianych po naszym kraju. Często są to obiekty zaniedbane lub wręcz ginące. Dotyczy to przede wszystkim nie użytkowanych cmentarzy.

Istnieje w Polsce kilka miejsc, w których mogłoby lub wręcz powinno istnieć Muzeum Protestantyzmu. Do miejsc tych należą niewątpliwie Mazury, będące niegdyś częścią Prus Książęcych, pierwszego w Europie państwa protestanckiego (1525 r.). Właśnie tam istnieje od lat Muzeum Reformacji Polskiej, założone przez księdza Władysława Pilchowskiego. Niestety, placówka ta jest przedmiotem sporów, które hamują jej rozwój. Na uwagę zasługuje również Śląsk Cieszyński, kraina o zupełnie innej niż Prusy Książęce przeszłości, trwająca przy wyznaniu ewangelickim wbrew woli następców luterańskiego księcia Wacława Adama (zm. 1579 r.). Obecnie jest to największe skupisko ludności ewangelicko-augsburskiej (luterańskiej) w naszym kraju. Znaczącą rolę w dziejach protestantyzmu odegrało wielkopolskie Leszno, gdzie od połowy XVI w. istniały dwa zbory kalwińskie: niemiecki i polski (funkcjonujący do 1863 r.), a w początkach XVII w. powstały: zbór braci czeskich i zbór luterański. Trzeba wspomnieć także o Gdańsku i Toruniu, potężnych centrach gospodarczych i kulturalnych Prus Królewskich, których oblicza od połowy XVI w. kształtował luteranizm. Dla środowiska kalwińskiego historycznie ważnym punktem jest Żychlin koło Konina, gdzie przy klasycystycznym kościele powstaje lapidarium sztuki nagrobnej.

Propozycji lokalizacyjnych można wymienić bardzo wiele. Ze względów historycznych, a także z uwagi na komunikacyjnie dogodne położenie, wspomnę o obszarze środkowej Polski, położonym w dorzeczu Bzury. Początki protestantyzmu na tych terenach sięgają połowy XVI w. Na skutek trwającej od II połowy XVIII w. intensywnej kolonizacji rolniczej i przemysłowej, w 1897 r. ewangelicy stanowili w tutejszych powiatach od kilku do kilkunastu procent mieszkańców (19,6% w powiecie łódzkim, 13,5% w powiecie gostyńskim). Należy więc żałować, że nie została urzeczywistniona inicjatywa Towarzystwa Przyjaciół Zabytków nad Bzurą (występującego w prasie również pod nazwą: Komitet Ratowania Środowiska Naturalnego i Kulturowego rzeki Bzury) zmierzająca do utworzenia Muzeum Protestantyzmu w nie użytkowanym kościele luterańskim w Łowiczu.

Znaczącym osiągnięciem była natomiast wystawa pt. „Obecni... 200 lat cmentarzy ewangelickich na Woli” zorganizowana w ubiegłym roku przez Muzeum Woli – Oddział Muzeum Historycznego m. st. Warszawy, Konsystorz Kościoła Ewangelicko- Reformowanego w RP i warszawską parafię ewangelicko-augsburską Św. Trójcy. Wystawa ta ukazuje wielkość wkładu ludności ewangelickiej w historię i dzisiejsze oblicze Warszawy – na tle dziejów polskiego protestantyzmu.

W chwili obecnej trudno liczyć na powstanie zupełnie nowej placówki muzealnej, która zasięgiem swej działalności objęłaby cały kraj. Stąd dogodną bazą mogłoby być już istniejące Muzeum Reformacji Polskiej w Mikołajkach, Nasuwa się w tym miejscu podstawowy problem organizacyjny, a mianowicie: kto powinien powołać do życia Muzeum Protestantyzmu? Czy mogłaby to być placówka jednocząca inicjatywy kilku Kościołów protestanckich?

Powyższy tekst ma charakter bardzo ogólnikowy i czysto teoretyczny. Pisałem go z nadzieją, że zapoczątkuje prasową dyskusję, która być może przybliży nieco perspektywy powstania Muzeum Protestantyzmu.

PAWEŁ FIJAŁKOWSKI
Sochaczew

Szanowna Redakcjo!

Film telewizyjny pt. „Wielka historia na małym cmentarzu” (nadany 23 stycznia br. w II programie TVP) nasuwa, niestety, istotne krytyczne uwagi. Krótki, półgodzinny czas trwania filmu nie został poświęcony w całości tytułowemu tematowi. Sporo czasu zajęło przedstawienie scen ze współczesnego życia Zboru Warszawskiego. Pomysłodawcom przyświecała, jak sądzę, myśl, żeby powiedzieć coś więcej o naszym Kościele. Zamiar chybił celu, bo niezbyt uważni widzowie odnieśli wrażenie, że w Kościele Ewangelicko-Reformowanym chrzci się osoby dorosłe, a konfirmacji udziela się głównie ludziom w średnim lub podeszłym wieku.

W realizacji tytułowego tematu zabrakło kilku ważnych wątków. Pominięto w ogóle czeskobraterski nurt w naszym Kościele. A przecież ponad polowa żyjących w Polsce ewangelików reformowanych ma takie właśnie korzenie, a ojcowie wielu z nich spoczywają na cmentarzu przy ul. Żytniej.

Wśród prezentowanych osób, należących już do historii, nie ma ani jednego duchownego. Czyżby uznano, że żaden z nich nie wyróżnił się na tyle, aby warto było jego sylwetkę ukazać społeczności polskiej? Dlaczego nie pokazano tablicy wmurowanej we wnętrzu kościoła warszawskiego, poświęconej ks. Janowi Potockiemu, zamordowanemu w Katyniu, oraz księżom Jerzemu Jelenowi i Ludwikowi Zaunarowi, zamordowanym w Dachau?

Dochodzimy w ten sposób do trzeciego wątku, który został w filmie potraktowany po macoszemu: do udziału ewanegelików reformowanych w walce o Polskę w czasie ostatniej wojny światowej. Wielka szkoda, gdyż przeciętny telewidz dowiedział się na pewno, iż ewangelicy reformowani wywodzą się głównie z krwi francuskiej, szkockiej i niemieckiej, nie uzyskał jednak odpowiedzi na pytanie, jak wytrzymali oni – najcięższą dla ludzi wywodzących się z mniejszości narodowych – próbę konfrontacji z najeźdźcą i okupantem w najnowszej historii. Przykładów ofiary krwi dla Polski można by dać jeszcze wiele, że wymienię tak ważną postać jak generał Leonard Skierski, a z młodszego pokolenia – pisarz Juliusz Kaden-Bandrowski i jego dwaj synowie, Paweł i Andrzej, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim, podobnie jak inni żołnierze AK naszego wyznania: Zbigniew Błaszkowski, Milada Kawalska, Marychna Zaunarówna i Stanisław Gąsiorowski.

W zestawieniu z tym, co pominięto, demonstrowanie zapinki do spódnicy małżonki p. Drege było co najmniej nietaktem.

Liczę, że Redakcja skłoni się do publikacji tego listu bez korzystania z zastrzeżonego sobie prawa do dokonywania skrótów.

KATARZYNA ZAUNAR
Warszawa