Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7 / 1993

Chyba coś jest źle z moją chrześcijańską tożsamością. Myślę o niepokoju, jaki wywołał we mnie fragment napotkany w interesującym i mądrym wywiadzie red. Barbary Stahlowej z prezesem naszego Konsystorza, prof. Jarosławem Świderskim („Jednota” nr 5), który m.in. powiedział: „...to tak, jakby sprzeciwiać się złu. A tego czynić chrześcijanom nie wolno”. W jakim kontekście należy rozpatrywać zalecenie Chrystusa o „niesprzeciwianiu się złu”? Czy rzeczywiście Kościołowi nie wolno sprzeciwiać się? Czy ma tylko być przykładem, solą, światłem, tym, który kroczy wąską, właściwą drogą? Czy na pewno nigdy nie powinien reagować na zło – sprzeciwem? Wypowiadać swojej opinii? Nawet wobec terroru (exemplum: hitleryzm)? Czy brak reakcji na zło nie jest poparciem zła?

Tyle pytań. A przecież sam Jezus reagował – nawet czynnie – na zło, gdy „uczynił bicz z powrózków” i poprzewracał stoły handlujących w świątyni. Więc – jak to jest?

Na następne pytanie: „Czy Kościół nie powinien być znakiem sprzeciwu w tym sensie, że ma próbować stać się miejscem, w którym ludzie sobie ufają, okazują miłosierdzie, wzajemnie się wspierają, spieszą z pomocą innym?” – nie ma właściwie odpowiedzi, tylko opis status quo. Wybrani mają to wytrzymać... Kim są ci wybrani? – Wiemy, że to ci, którzy dochowa/i wierności, byli solą, światłem, przykładem. Czy będą dobrym przykładem, gdy będą myśleć tylko o sobie?

Ale to dobrze, że artykuły w „Jednocie” są kontrowersyjne i pobudzają do myślenia, do zadawania pytań.

MARTA WERNER
Warszawa

[Odpowiedź prof. dr J. Świderskiego ukaże się w następnym numerze – red.]