Drukuj

12 / 1993

Boże Narodzenie w kolędach i pastorałkach

Kolęda i obyczaj kolędowania wywodzi się zapewne ze starożytnego święta ku czci boga światła Janusa (Calendae Januariae), które było czasem wróżb i przypadało 1 stycznia. Wtedy też odbywały się Saturnalia, okres wzajemnego obdarowywania się i składania noworocznych życzeń pomyślności. W tradycji chrześcijańskiej kolęda oznacza pieśń na Boże Narodzenie. Początkowo przypadało ono 6 stycznia (jako że – tłumaczono – Bóg stworzył człowieka szóstego dnia Stworzenia), ale ustąpiło miejsca starszemu, uroczyście obchodzonemu przez Kościół na Wschodzie świętu Epifanii (Trzech Króli) – objawienia się Boga na ziemi. Boże Narodzenie ustanowiono zaś 25 grudnia zamiast obchodzonego z okazji zimowego przesilenia święta „niezwyciężonego Słońca” – Mitry, którego kult szerzył się w imperium rzymskim. Nowy Rok z kolei, z początku – jak widzieliśmy – pogański, stał się w liturgii chrześcijańskiej świętem Obrzezania. Tryptyk świąteczny: Boże Narodzenie – Nowy Rok – święto Trzech Króli, stanowi klamrę spinającą tradycje Kościoła Wschodu z tradycjami Kościoła Zachodu, starożytność z czasami nowożytnymi i kulturę pogańską z kulturą chrześcijańską, udokumentowaną w językach narodowych bogactwem kolęd (Słownik literatury staropolskiej).

Zgodnie ze źródłami tego święta, wyłoniły się dwa typy kolęd: noworoczna kolęda życzeniowa (świecka, pozbawiona aluzji religijnych) i sakralna, bożonarodzeniowa, zwana dawniej kantyczką. Ta pierwsza przetrwała głównie dzięki zespoleniu z pieśnią bożonarodzeniową jako wprowadzenie lub zakończenie kolędowania w formie przymówki o poczęstunek czy dar (i zaczęła oznaczać ofiarowany datek lub przedmiot). W jednej z pieśni modlitwa do Nowo Narodzonego stanowi świadectwo dość bezpośredniej postawy wiernych i brzmi jak transakcja: Więc po kolędzie sercać oddajemy. A za kolędę zbawienia pragniemy. Amen. Śladem kolędy-daru są także składane Dzieciątku podarunki.

KOLĘDOWA TEOLOGIA

Upadek i odkupienie, mesjanizm starotestamentowy, narodzenie i zbawcza śmierć Jezusa, wszystkie te podstawowe ogniwa teologii wchłonęła w siebie kolęda, by wyrazić je w sposób czasem kunsztowny, czasem naiwny, ale zawsze dotykający najistotniejszych problemów chrześcijaństwa – pisała o polskich kolędach Maria Bokszczanin. Trzeba dodać, że wykorzystywały one także wątki z apokryfów i inne motywy niedogmatyczne.

Grzech pierwszych rodziców rodził żale i pretensje: Przez Adama przyszła na świat robota, mizeryja. niedostatek, lichota, ale często pojawiał się w kolędach także element humorystycznego dystansu i oryginalne scenki obyczajowe (Ach, zła Ewa nabroiła; jest to przeróbka popularnej piosenki świeckiej). Z kolei wykształceni autorzy czerpali z biblijnej poezji Dawida, Salomona i Izajasza, w wyszukany nieraz sposób budowali analogie między Starym i Nowym Przymierzem:

Jak niegdyś Mojżesz mając z Bogiem mowę. Okrytą wkoło światłem mając głowę. Którą zakrywał w gmin ludzi przychodząc. Tak w ciele ludzkim Zbawiciel się rodząc. Się dał widzieć i spełnił proroctwa, Zbrata! się z ciałem, zakrył jasność Bóstwa Postacią ubóstwa [Jeżeli kiedy mile Izy bywały] Popularnym tematem był hołd Trzech Króli i rzeź dzieci z rozkazu Heroda, który zrobił karierę dopiero w XIX-wiecznej szopce. Nie pomijano też wesela w Kanie Galilejskiej. Anonimowy autor pieśni Mesjasz przyszedł na świat, prawdziwy pozwala sobie na poufałe żarty wobec apostołów: Pił Szymon garncem do Mateusza, Filip konewką do Tadeusza.

W XVI w. w kancjonałach protestanckich pojawił się w kolędach temat Golgoty i Rezurekcji. Motyw pasyjny upowszechnił się w barokowych kolędach-kołysankach:
...Tylko nie płacz, proszę, bo żalu nie zniosę, dosyć mam go z męki Twojej, którą w sercu noszę.
        
[Jezus malusieńki...]

Pastorałka Ekscytarz pastuszków anielski wymienia makabryczne dary składane Nowo Narodzonemu:
Ja zaś, cieśla, krzyżyk urobię Tobie,
Ja, powroźnik, powróz ofiaruję Tobie,
Tobie, Jezu, podaruję.
Ja, kowal, gwoździe ukuję
Na ręce i nogi.

BÓG W CIELE UTAJONY

Ale dziwniejsze, że Pan ogniem bywszy.
W siano się ukrył, siana nie spaliwszy.
Oj. siano, siano, czemu nie gorejesz?

Liryczna kolęda mistyczna rozważa tajemnicę Wcielenia, fascynuje ją niepojęta jedność dwóch natur: boskiej i ludzkiej, przerzucenie pomostu między tronem chwały i ubogą stajenką. Przepełnia ją zachwyt i żarliwa modlitwa dziękczynna.

Z dwu natur jedną stałeś się istotą;
dziwić się muszę, że dwie niepojęte
przepaści w jedno,
dwie naturze spięte;
przyjąłeś ciało naszej śmiertelności,
przyłączyłeś je do Twej niezmierności [...]

I znajduje tylko jedno wytłumaczenie tej Tajemnicy:
Miłość to sprawiła, miłość Cię zraniła,

O, Boże niepojęty.
Miłość powiła, miłość złożyła
W żłobie między bydlęty.

Niekiedy przy przedstawianiu Nowo Narodzonego dochodzi do efektów mimowolnie komicznych, gdy czytamy na przykład, że Moc wielka w pieluszkach stęka.

Bezradnemu ludzkiemu niemowlęctwu poświęcona jest kolęda-kołysanka. Wiąże się ona z obyczejem jasełek (pomysł św. Franciszka z Asyżu) – kołysania figurki Dzieciątka złożonego w żłóbku na sianie. Do najpiękniejszych należy pieśń klasztorna Gdy śliczna Panna Syna kołysała, z usypiającym refrenem li, li, li li laj i mnóstwem pieszczotliwych zdrobnień. W jednej z kolęd Dzieciątko zostało nawet nazwane Robaczkiem miluchnym, ściśnionym – tak właśnie szczelnie spowite niemowlę-kukiełkę można zobaczyć na bocznym skrzydle ołtarza Wita Stwosza.

MIZERNA STAJENKA PEŁNA CHWAŁY

Mnóstwo kolęd opisuje nędzę Nowo Narodzonego, a radości z Jego narodzin towarzyszy smutek z powodu ubóstwa i odtrącenia Go przez nieludzką nad swym Stwórcą ludzkość.
...szara wśród lat pajęczyna – Bożego Syna Obiciem była.
W jakiej odzieży Pan nieba leży?
Za purpurę, perły drogie, ustroiła Go w ubogie
Pieluszki – nędza.
W jakich wygodach, czy spał w swobodach?
W twardym żłobie, ostrym sianie, delikatne spało Panie, Nie na łabędziach.

Uboga Matka otula niemowlę rąbkiem z głowy zdjętym, karmi piersią, całuje, osłania przed chłodem. Pomagają jej wierni towarzysze Dzieciątka: wół i osioł, którzy ogrzewają je puchaniem, na niezgrabne swe kolana klękając. Bo przecież cała scena rozgrywa się w szopie z drewna i słomy, którą Józef nieborak kijem podpiera, a na zewnątrz jest ostra, grudniowa noc, wicher i mróz. Ta krzątanina wokół żłobka z udziałem ludzi, aniołów i zwierząt, ubóstwo i opuszczenie św. Rodziny to ulubiony temat nowatorskiej kolędy barokowej – pastorałki, opowiadającej o bożonarodzeniowej przygodzie pasterzy:

Wnidą w szopę – a tu mali
Aniołkowie heblowali
Złotej wierzby suchą lipkę
Jezusowi na kolebkę.

Ci suche drewka zbierają.
Drudzy ogień rozdymają;
Usługuje każdy z duszy;
Ten pieluchy mokre suszy.
Ów na kąpiel wodę grzeje [...].
Cud nad cudy niewidany:
Olbrzym niewypowiedziany.
Który wszystek świat obliwa.
Teraz w łyżce wody pływa [...].

Skąpawszy Go, swym rańtuszkiem
Ogarnęła, a kożuszkiem
Malowanym zagrzywala,
Nakarmiwszy powijała. [...]
A miluchne Dzieczko w żłobie
Śpi sen smaczny o tej dobie [...]
          
[Kasper Twardowski: Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej Królowie (1632)]

Zygmunt Gloger z niekłamanym zachwytem pisał w Encyklopedii staropolskiej: jej [kolędy] właściwym przymiotemi największym wdziękiem, samą jej istotą, jest ta poufałość naiwna, z jaką mówi o narodzeniu Pana Jezusa i Jego Matce, z jaką nasz świat polski i wiejski przenosi w te odległe wieki i kraje. Ten koloryt lokalny polski nadany scenom betleemskim, to jest cały wdzięk naiwności kolęd, a poufałość, prostota i rozrzewnienie, z jakim te sceny są opowiadane, to jest ich piękność wyższa i wewnętrzna. Ci pasterze zbudzeni przez aniołów i śpieszący do owej szopy, to są polskie parobki, ta szopa jest taka sama, jak każda stajnia przy wiejskiej naszej zagrodzie, i kto by dzieje Nowego Testamentu znal tylko z kolęd, ten mógłby myśleć, że Pan Jezus urodzi/ się gdziekolwiek w Polsce, w pierwszej lepszej wsi, bo każda jest podobna jak dwie krople wody do tego Betleem, jakie jest w kolędach. Żyje w nich cały ten wiejski świat, ze swoimi zwyczajami i stosunkami, uczuciami i sposobem mówienia. A którędy wiedzie droga do tego polskiego Betlejem?

Ot, trzeba iść do Mogiły, potem do Pińczowa,
A z Pińczowa na Bielany, potem do Głogowa [...]
Od Głogowa do Betlejem będzie już pól drogi,
Weźmiem z sobą dwa sadła, by smarować nogi.

Pastorałka stanowi pomost między mistycyzmem i realizmem ubóstwa. Liryzmowi scen z Marią i Dzieciątkiem towarzyszy humor w sposobie przedstawienia prostych gości, z których jeden:

Dobył tak pięknego głosu baraniego.
Aż się Józef stary przestraszył od niego. [...]
Więc rzecze mu Józef: Nie śpiewaj tak pięknie.
Bo się Dzieciąteczko twego śpiewu zlęknie.

Autor rozzuchwala się niekiedy do tego stopnia, że żartem obejmuje nawet anioły: Już i skrzydła połamali, kiedy z radości latali. Komizm, jak zauważyli badacze, stosowany czasem z należnym kolędzie umiarem i dowcipem, czasem zaś mocno prymitywny, jest indywidualną właściwością pastorałki, w której łączą się powaga i liryzm, prymitywizm i kunsztowność. Panuje w niej naiwna, prosta, przesycona radością życia wizja świata. Pastorałka nie gardzi żartem, taneczną, skoczną melodią i śpiewem.

Ubogich ludzi spotkało nadprzyrodzone szczęście, że jako pierwsi mogą powitać Zbawiciela: Dzieciątko Jezus biedniejsze nawet od najbiedniejszych dzieci ziemskich, bo nie ma nic dla siebie przygotowanego, na sianie i w żłobie (Z. Gloger). Ośmieleni Jego ubóstwem pasterze znoszą Mu swoje ubożuchne dary: osełkę masła, miodu garnuszek, orzechy, a jeśli i tego nie mają, to darem staje się zaimprowizowany teatrzyk, farsowe scenki i muzyka z towarzyszeniem rozmaitych ludowych instrumentów. Wszystko to jest darem serca i wyrazem życzliwości:

Jestem ja, jesteś ty u Boga służką.
Zwiastując wesołe lata, łże się zbawiciel świata

Narodził, narodził w Betleem mieście
Idźcież Go przywitać, czymprędzej bieżcie.
Niech weźmie Szymek fujarę,
A Maciek gołąbków parę,
A Józef będzie stał u drzwi z obuszkiem.
Bo się tam nie zmieści z swym wielkim brzuszkiem.
Tomko koszałkę poniósł jabłuszek.
Mateusz koszyczek słodziuchnych gruszek,
Bonifacy i Ignacy miodu garnuszek.

Pomnij Jezu, żem ja twoja dudka. Dusza moja jest twoja chałupka. Żyj we mnie. żyj wiecznie, żyj! Amen. Główny temat kolęd – pisze Maria Bokszczanin – tryptyk: narodzenie – powitanie – objawienie, czyli: stajenka betlejemska – pasterze – Trzej Królowie, opiewany był w nieskończonych wariacjach, podniosłych i żartobliwych, realistycznych i nasyconych metafizyką. Nie sposób wyczerpać ich bogactwa, więc

Także i my z wesołymi pójdźmy pieśniami [...]
Przywitawszy, pokłon dawszy, z serca prawego szanujmy Jego.

Monika Kwiecień