Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1994

KRÓTKI ZARYS DŁUGIEGO ŻYCIA

Wielki teolog ewangelicki Karol Barth (1886-1968), obdarzony talentem trafnego charakteryzowania ludzi, wypowiedział w 1965 roku następujące słowa: „Na nagrobku Cullmanna będzie widniał napis: »Przyjaciel trzech papieży*". Właśnie kończył się II Sobór Watykański, w którym bazylejski kolega Bartha, profesor Oscar Cullmann, uczestniczył w charakterze ewangelickiego obserwatora. Papieżami, których Barth miał na myśli, byli: Pius XII, Jan XXIII i Paweł VI. Dzisiaj do tej listy dołączyłby jeszcze Jan Paweł II.

Oscar Cullmann, komentując wypowiedź Bartha, wyjaśnił, że wprawdzie znał osobiście wszystkich trzech papieży, ale prawdziwa przyjaźń łączyła go tylko z Pawłem VI. Była to „przyjaźń szczera i do samego końca poświadczana słowami i czynami, przyjaźń, której fundament stanowiła chrystocentryczna, biblijno-historyczno-zbawcza teologia oraz wyrastający z niej realistyczny ekumenizm »jedności przez różnorodność*".

Prof. Cullmann, z pochodzenia Alzatczyk, wyrósł na pograniczu kultury niemieckiej i francuskiej. Urodził się 25 lutego 1902 roku w Strasburgu. Uformowany religijnie w Kościele luterańskim, większość życia spędził jednak w środowisku ewangelicko-reformowanym. Szkołę i studia teologiczne ukończył w rodzinnym mieście i tam, w 1930 roku, otrzymał katedrę Nowego Testamentu na Wydziale Teologii Ewangelickiej. W 1938 roku przeniósł się do Bazylei i na tamtejszym uniwersytecie objął prestiżową katedrę Nowego Testamentu i historii Kościoła pierwszych stuleci. Dla Alzatczyka, który znajomość niemieckiego i francuskiego wyniósł z domu rodzinnego, Bazylea, położona w granicznym trójkącie szwajcarsko-niemiecko-francuskim, stała się w następnych dziesięcioleciach idealnym miejscem do rozwijania działalności wykraczającej poza granice państw i konfesji.

W Bazylei powstały zarówno główne dzieła Cullmanna na tematy historyczno-zbawczego rozumienia teologii Nowego Testamentu (Christus und die Zeit, 1946; Die Christologie des Neuen Testaments, 1957; Heil als Geschichte,1965), jak też liczne specjalistyczne rozprawy z zakresu chrystologii i eklezjologii, najstarszych chrześcijańskich formuł wiary, chrztu, nabożeństwa, rozumienia tradycji, poglądu na państwo i nadziei na zbawienie w chrześcijaństwie pierwotnym.

W latach 1945-1948, nadal pozostając profesorem Uniwersytetu w Bazylei, Cullmann znów kierował katedrą Nowego Testamentu w Strasburgu. Potem, przez blisko 25 lat, dzielił czas między Bazyleę i Paryż, gdzie wykładał na różnych wydziałach, m.in. na Wydziale Filozoficznym Sorbony. Był także zapraszany z cyklicznymi wykładami przez Wydział Teologiczny Waldensów w Rzymie i Union Theological Seminary w Nowym Jorku. W 1968 roku został rektorem Uniwersytetu w Bazylei. W 1972 roku przeszedł na emeryturę. Należy jeszcze dodać, że prof. Cullmann otrzymał nominację na członka Académie des Sciences morales et politiques, filii Institut de France, a Ośrodek Studiów im. Pawła VI w Mediolanie – w uznaniu jego wielkich zasług dla jedności chrześcijan – wręczył mu 2 kwietnia 1993 roku nagrodę imienia papieża Pawła VI.

DZIAŁALNOŚĆ EKUMENICZNA

Fakt podjęcia wykładów na Wydziale Teologicznym Waldensów w Rzymie w 1948 roku Cullmann wykorzystał do nawiązania kontaktów z różnymi instytutami katolickimi, zwłaszcza z Instytutem Biblijnym, którego rektorem był późniejszy kardynał i pierwszy przewodniczący watykańskiego Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan – o. Augustyn Bea (1881-1968). Przy tej okazji Cullmann poznał osobiście papieża Piusa XII (1939-1958), który zezwolił mu na zapoznanie się z przebiegiem i rezultatami wykopalisk prowadzonych pod katedrą św. Piotra.

Głośnym echem w świecie katolickim odbiła się książka Cullmanna pt. Piotr – uczeń, apostoł, męczennik (1952). Opowiadał się w niej za autentycznością słów Jezusa: „Ty jesteś Piotr" (Mat. 16:17-19) oraz stwierdzał, że istnieją wystarczające podstawy do uznania, że apostoł Piotr przebywał w Rzymie i tam zginął. Nie akceptował natomiast charakterystycznego dla Kościoła rzymskokatolickiego poglądu o sukcesji apostolskiego urzędu Piotra i prymacie papieża.

Od lat pięćdziesiątych począwszy, Cullmann zaczął się włączać swoimi publikacjami i wykładami w dialog ekumeniczny. W 1957 roku, nawiązując do organizowanej przez apostoła Pawła kolekty dla Jerozolimy, zaproponował protestantom i katolikom wspólne zbieranie kolekt, co byłoby praktycznym wyrazem ich solidarności i znakiem „jedności w podziale" („Einheit im Getrenntsein"), która to jedność już istnieje w Chrystusie.

Ekumeniczne zaangażowanie Cullmanna osiągnęło szczyt na II Soborze Watykańskim (1962-1965), w którym uczestniczył na zaproszenie papieża Jana XXIII oraz jako gość Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan. Jego publicznych wypowiedzi na temat przebiegu Soboru, charakteryzujących się umiarem i rzeczowością, pilnie słuchali zarówno ojcowie soborowi, jak i dziennikarze, którzy rozpowszechniali je w mass-mediach jako stanowisko reprezentatywne dla całego protestantyzmu. Na jego opinie powoływało się też wielu mówców w auli soborowej, i w miarę jak rosły wpływy zwolenników nowej teologii soborowej, rósł też w Rzymie autorytet Oscara Cullmanna.

Prof. Cullmann jest dzisiaj – mimo podeszłego wieku – rzecznikiem pełnego nadziei, odważnego, ale zarazem realistycznego ekumenizmu, który nie przywiązuje większego znaczenia do spektakularnych gestów. Ewangelicki teolog uważa, że podstawową w ekumenii sprawą jest respektowanie charyzmatów, jakimi obdarzone są poszczególne Kościoły, oraz osiąganie wzajemnego zrozumienia przez dialog.

Teolog bazylejski zwraca słusznie uwagę na fakt, że o ile we wcześniejszych stuleciach teologia była sprawczynią niekończących się sporów, o tyle w czasach dzisiejszych stała się inicjatorką zbliżenia. Profesor nieustannie ostrzega przed niecierpliwością ekumeniczną, gdyż na ołtarzu niestabilnej jedności, osiąganej za wszelką cenę, nie można złożyć prawdy. Przypomina słowa apostoła Pawła (Ef. 4:15), zgodnie z którymi jedność musi opierać się na miłości i prawdzie. Sentymentalny ekumenizm nie ma racji bytu, a niecierpliwość nie znajduje uzasadnienia, bo trwającego od blisko pięciu wieków podziału nie usunie się w parę lat.

Książka Cullmanna Jedność przez różnorodność (1986), która stanowi poniekąd syntezę jego wieloletnich doświadczeń i przemyśleń w dziedzinie ekumenizmu, spotkała się z żywym oddźwiękiem wśród księży, profesorów teologii, zwierzchników kościelnych oraz świeckich członków Kościołów wywodzących się z głównych tradycji chrześcijaństwa. W 1990 r. książkę wznowiono w wersji poszerzonej o rozdział, w którym autor ustosunkowywał się do opinii czytelników pierwszego wydania.

JEDNOŚĆ PRZEZ RÓŻNORODNOŚĆ

Zaraz na początku tej książki Cullmann stwierdza: „Nie chodzi o jedność mimo różnorodności, lecz o jedność w różnorodności, a nawet o jedność przez różnorodność". Jako egzegeta stara się wykazać, że Nowemu Testamentowi jest całkowicie obcy uniformizm. Duch Święty, „zgodnie ze swoją naturą", tworzy jedność, która mieści w sobie „różnicującą wielość". I dalej: „Bogactwo pełni Ducha Świętego istnieje w różnorodności [...]. Uniformizm jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu". Uzasadnieniem tej myśli są dla Cullmanna słowa z I Listu do Koryntian 12:4, mówiące o różnych darach tego samego Ducha, przy czym pod pojęciem „charyzmat" rozumie on nie tylko indywidualne dary Ducha, lecz także przymioty poszczególnych Kościołów.

O ile ideą przewodnią rozważań teologa bazylejskiego jest „jedność przez różnorodność", o tyle spinającą je klamrą – pozytywna ocena poszczególnych wyznań chrześcijańskich. W uwagach wstępnych do książki profesor napisał, że na podstawie całej swej działalności dydaktycznej, potwierdzonej praktycznie podczas spotkań z chrześcijanami różnych wyznań, doszedł do wniosku, że „każda konfesja chrześcijańska ma niezbywalny dar Ducha, charyzmat, który powinna zachować, pielęgnować, oczyszczać i pogłębiać, a nie wyzbywać się go w imię ujednolicenia [...], że w każdej konfesji chrześcijańskiej obecny jest jeden Kościół Chrystusa w swej specyficznej postaci, jako Ciało Chrystusowe, a dążenia ekumeniczne powinny ten fakt uwzględniać". I tak, charyzmatem protestantyzmu jest według Cullmanna skoncentrowanie się na Biblii, z drugiej zaś strony – wolność chrześcijańska, sprzyjająca otwarciu się na problemy świata i jednocześnie oddziałująca na strukturę tych Kościołów. Charyzmaty Kościoła rzymskokatolickiego to uniwersalizm w znaczeniu przestrzennym i czasowym (prawowita tradycja) oraz instytucja umożliwiająca przemawianie w sposób wiążący do członków Kościoła i do świata, a także stwarzająca jednolite struktury organizacyjne. Z kolei wśród charyzmatów Kościoła prawosławnego Cullmann wymienia teologiczne pogłębienie pojęcia Ducha Świętego i przechowywanie tradycyjnych form liturgicznych.

PRAKTYCZNE URZECZYWISTNIENIE JEDNOŚCI W RÓŻNORODNOŚCI

Wykazawszy, że Nowy Testament jak najbardziej dopuszcza jedność w różnorodności, Cullmann w drugiej części swej rozprawy przedstawia propozycje praktycznego urzeczywistnienia tej jedności. Proponuje mianowicie „rzeczywistą wspólnotę w pełni samodzielnych Kościołów, które pozostając przy tradycji katolickiej, protestanckiej i prawosławnej, zachowują swoje dary duchowe, nie po to jednak, by się separować, lecz utworzyć wspólnotę wszystkich ludzi, którzy wzywają imienia Jezusa Chrystusa".

Ideą przewodnią jest więc „wspólnota Kościołów". Odpowiedź Cullmanna na zasadnicze pytanie o możliwość utworzenia takiej wspólnoty brzmi twierdząco, gdyż w świetle nowotestamentowego pojmowania charyzmatów i historii zbawienia istniejące różnice nie stanowią trudności nie do pokonania. Jedyną przeszkodą mogłoby być roszczenie sobie prawa do dysponowania „pełnią chrześcijańskich środków łaski i prawdy" przez Kościół rzymskokatolicki. Roszczenie to łagodzą jednak nowsze wypowiedzi teologów katolickich, Karla Rahnera i Heinricha Friesa, którzy przyznają, że w każdym Kościele istnieją jakieś niedostatki, toteż pełnia realizuje się dopiero dzięki przyswojeniu uzupełniających elementów z innych tradycji kościelnych.

Trudności w realizowaniu idei „wspólnoty Kościołów" Cullmann słusznie upatruje w odpowiedzi na pytanie, czy wspólnota taka musiałaby się przejawiać w widzialnej strukturze. Przy okazji zwraca uwagę, że taka realizacja jedności w różnorodności może dokonywać się dwojako: przez różnorodną współpracę ekumeniczną oraz przez tworzenie specjalnej struktury.

Prof. Cullmann nie jest szczególnym entuzjastą częstego praktykowania interkomunii. Opowiada się za wspólną uroczystością eucharystyczną w wyjątkowych sytuacjach, tzn. wtedy, gdy „zachowana zostaje tożsamość różnych Kościołów we wspólnocie". Sprzeciwia się natomiast interkomunii, gdy u jej podstaw leży obojętność w sprawach wiary. „Taka wspólnota jest gorsza niż rozłam", bo chodzi w niej o jedność za każdą cenę. Teolog z Bazylei proponuje w zamian częstsze praktykowanie staro-kościelnej agapy – „uczty miłości", gdyż tę praktykę mogłyby zaakceptować wszystkie Kościoły.

Prof. Cullmann jest zwolennikiem „strukturalnego urzeczywistnienia" wspólnoty, dlatego opowiada się za wspólną organizacją, która ukazywałaby wyraźnie, że w poszczególnych Kościołach, mających wejść w skład takiej wspólnoty, obecny jest jeden Kościół – Ciało Chrystusa.

Teolog bazylejski wyraźnie dostrzega, jaką trudność stanowi na tej drodze idea „papieża jako gwaranta jedności". Idea ta dla strony katolickiej ma bowiem rangę dogmatu, którego – w obecnej postaci – nie zaakceptują ani prawosławni, ani protestanci. Dlatego zastanawiając się nad formułą strukturalną ewentualnej wspólnoty, Cullmann odrzuca jej model z „urzędem Piotrowym", choć nie przychodzi mu to łatwo, i proponuje rozwiązanie soborowe, przy czym sobór musiałby być niezależny od papieża. I tu znów wyłania się kolejna trudność, gdyż w rozumieniu Kościoła rzymskokatolickiego istnieje ścisłe strukturalne powiązanie między soborem a papieżem. Niemniej jednak spośród dwu konstytutywnych elementów katolicyzmu – papiestwa i soboru – mniej trudności pozostałym chrześcijanom sprawiłoby zaakceptowanie soboru (idea soborowa jest żywa w prawosławiu i bliska Kościołom protestanckim, które realizują ją przez synody).

W prezydium proponowanego przez Cullmanna zgromadzenia soborowego zasiadaliby delegaci różnych Kościołów w liczbie proporcjonalnej do wielkości Kościoła, zaś przedmiotem obrad byłyby wyłącznie sprawy interesujące wszystkie autonomiczne Kościoły. Przyjmowane przez zgromadzenie soborowe dokumenty nie powinny zawierać jedynie konwergencji (zbieżności doktrynalnych), lecz manifestować również jedność „w pojednanej różnorodności", nie naruszając przy tym niezależności poszczególnych Kościołów. Autorytet uchwał takiego zgromadzenia soborowego byłby dla wszystkich Kościołów bardzo duży, zwłaszcza gdyby decyzje podejmowano po modlitwie o światło Ducha Świętego.

Konkludując Cullmann stwierdza: „Sprawą najważniejszą jest to, żeby osiągnięta została koinonia, rzeczywista jedność przez różnorodność".

Prof. dr hab. Karol Karski