Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1994

Z PRASY

O pewnej wystawie...

Biuletyn KAI z 27 stycznia poinformował, że w Sztokholmie trwa – pod znamiennym tytułem Świętokradztwo – gęsto oblegana wystawa fragmentów ksiąg liturgicznych uratowanych z zagłady, na jaką skazała je w XVI w. Reformacja.

W 1527 r. król Szwecji utworzył narodowy Kościół (luterański) zamiast zdelegalizowanego Kościoła katolickiego, którego majątek skonfiskowano i przejęto na spłatę długów wojennych. Księgi katolickie zostały zakazane, ale urzędnicy podatkowi używali marnego papieru, więc okładali go w pergamin z iluminowanych rękopisów z XI i XII w.: ksiąg liturgicznych, psałterzy i śpiewników (także prawosławnych). Dzięki ich zmysłowi praktycznemu ocalało ponad 35 tys. stron manuskryptów i starodruków.

W 1914 r. zainteresował się nimi pewien bibliotekarz, a w latach 80. wydano wielki Catalogus Codicum Mutilorum (katalog kodeksów porwanych na pasy). Postanowiono zorganizować wystawę pociętych fragmentów, przerywając w ten sposób milczenie, jakie panowało wokół dokonanego przez Reformację zniszczenia kultury narodowej. Przy okazji wydano książkę omawiającą działalność bibliotek klasztornych i katedralnych, liturgię katolicką i prawosławną, malarstwo książkowe itp. W przedmowie pada pytanie retoryczne: Czy okres, nazywany Reformacją, nie powinien nosić nazwy »świętokradztwo«? Na podstawie krótkiej notatki trudno stwierdzić, czy to prowokacja, czy wyrok. I czy piętnując zjawiska negatywne – fanatyzm, wandalizm, nietolerancję – autorzy wspomnieli także o stosunku Reformacji do sztuki i jej wkładzie w kulturę. Poza tym, praktyki zwycięzców były przykre, ale normalne. To, co cenne (a czego nie zniszczono ze względów ideologicznych, nie zawsze religijnych), było po prostu wykorzystywane, jak np. trwały, a więc drogi pergamin. Nota bene z powodów oszczędnościowych podobny „introligatorski los" spotkał najstarszy zabytek polskiej prozy artystycznej – XIV-wieczne Kazania świętokrzyskie.Pociętego pergaminu, na którym były spisane, użyto do oprawy średniowiecznego rękopiśmiennego kodeksu.

...i o waśni gminnej

Zwrot majątków kościelnych na Węgrzech nie zawsze przebiega gładko; najgłośniejszy konflikt opisał Peter Talas (Mur wyznaniowy, „Gazeta Wyborcza" z 21 lutego). Na podstawie ustawowej regulacji statusu prawnego tych majątków Kościół katolicki odzyskał szkołę podstawową w Dabas-Sári. Na Węgrzech oświatę organizują samorządy, a szkoły kościelne muszą obiektywnie przekazywać wiedzę i szanować wolność sumienia uczniów.

Przed przejęciem szkoły w Dabas-Sári Kościół poinformował, że elementem programu będą 2 godziny religii tygodniowo. Rodzice 288 uczniów podpisali petycję, że chcą szkoły światopoglądowo neutralnej. Dyrektor nie wpuścił ich dzieci na lekcje. Naukę dla nich rodzice i pedagodzy zorganizowali więc gdzie indziej: w hali sportowej, domu kultury i restauracji. W odpowiedzi dyrektor zwolnił nauczycieli, którzy te zajęcia prowadzili, a burmistrz zagroził zamknięciem domu kultury.

Gdy rozpętała się ogólnokrajowa burza, samorząd podzielił budynek szkolny: 6 klas dostała szkoła katolicka pw. św. Jana (91 uczniów), 10 – świecka (225 uczniów). Kiedy rodzice 173 z nich poprosili o przyjęcie dzieci na lekcje religii, władze kościelne odmówiły. Potem samorząd odebrał świeckiej szkole 2 klasy, a druga strona przejęła je i najpierw zablokowała korytarz barykadą z szaf, a następnie przejście zamurowała. Po jednej stronie tego muru uczą się dzieci ze szkoły katolickiej, po drugiej ich koledzy ze szkoły świeckiej.

Gminne waśnie są zwykle zapiekłe. To wprawdzie banał, ale gdy walczą ze sobą dorośli,  najbardziej cierpią dzieci. Gminna wojna religijna pewnie w końcu ucichnie, a tymczasem uczniowie z Dabas-Sári odczuwają jej skutki na własnej skórze.

A można inaczej

Oto cytat z refleksji Powracać do Chrystusa. Nie tylko w Tygodniu Modlitw o Jedność („Królowa Apostołów" nr 1): Wierność Bogu stawiamy ponad ducha solidarności wyznaniowej, ponad chęć zwycięstwa jednej wspólnoty chrześcijan nad drugą. [...] Gotowi jesteśmy odnawiać najpierw siebie, naszą wspólnotę, dopiero potem cale chrześcijaństwo i świat. [...] Charakterystyczne, że nie mówi się już dziś o tym, by ktokolwiek do kogokolwiek musiał powracać. Wszyscy bowiem chcemy i powinniśmy ciągle powracać do Chrystusa – naszego Mistrza i Głowy Kościoła.

Co więcej, podkreśla się wyraźnie specyficzny wkład, jaki każda ze wspólnot wierzących wnosi do skarbca Kościoła Powszechnego. A co najważniejsze – upowszechnia się przekonanie, że podziały między nami nie są nie do przebycia. Istnieją bowiem silne, wspólne nam wszystkim fundamenty. Wsparty na nich Kościół może się ukazać światu jako »jedność w wielości«. Chciałoby się powiedzieć, że chcąc dziś zbudować jedność Kościoła, musimy na/pierw pozwolić sobie nawzajem pozostać sobą. Musimy spojrzeć na siebie pozytywnie, zacząć się nawzajem szanować i doceniać to, co dobrego każda wspólnota wypracowała. Należy zakończyć wzajemną krytykę, a pogłębić samoocenę w świetle opinii drugiego. Trudna to droga, ale chyba najbardziej skuteczna i właściwa, by zachowaniem wzajemnego szacunku dojść do prawdziwej jedności [podkreślenia autora, który podpisał się Amicus, tzn. Przyjaciel].

Oprac, mok