Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 /1994

Z PRASY

Wiedziony sumieniem...

„Zwiastun” nr 15 z 24 lipca w rubryce Widzenie własne zamieścił wystąpienie Marcina Tyrny, senatora z Bielska-Białej, luteranina, w debacie nad ustawą antyaborcyjną (w bieżącym przeglądzie ekumenicznym piszemy o poprawkach do tej ustawy). Warto przytoczyć kilka fragmentów na dowód, że wyraźne świadectwo i apel można przekazać bez jadu i demagogii (dotyczy to też posługiwania się cytatami biblijnymi):

...Jestem przeciwny liberalizacji dotychczasowych przepisów – nie dlatego jednak, żebym był zwolennikiem skrajnych restrykcji aborcyjnych, a już w żadnym wypadku karania kobiet. Uważam po prostu, że anomalia społeczna, jaką było do niedawna masowe przerywanie ciąży, [...] nadal pozostaje zjawiskiem tak groźnym i rozległym [...], że na obecnym etapie państwo nie położy mu tamy odwołując się wyłącznie do poczucia odpowiedzialności obywateli i wzywając ich do przemiany życia i postępowania. To akurat należy do zadań Kościołów, które powinny budzić w ludziach poczucie odpowiedzialności, wrażliwość moralną oraz kształtować właściwy pogląd na życie i procesy jego powstawania. Wywodzę się z takiego właśnie środowiska religijnego, które będąc przekonane o wyższości norm moralnych nad prawnymi, nie krzewi dobra środkami przymusu, lecz odwołuje się do wolnej woli i zarazem do odpowiedzialności człowieka wierzącego.

...Poruszamy [...] sprawy bardzo złożone, a ich materia jest wyjątkowo delikatna. Na wiele pytań, jakie się rodzą, po prostu brak jest jednoznacznej odpowiedzi – jeśli nie chce się skrzywdzić innych i wystawiać im moralnych cenzurek biało-czarnych. [...] Apeluję, abyśmy zapomnieli [...] o interesach partyjnych i obietnicach przedwyborczych, a wsłuchali się w głos swojego sumienia. Jest taki mądry tekst zapisany w pewnej księdze, którą wielu z nas nazywa Pismem Świętym. Napisano tam: „»Kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło [...]. Wybierz przeto życie, abyś żył ty i twoje potomstwo” (V Mojż. 30:15.19).

Choć gdybanie jest czynnością jałową, to kto wie, jak potoczyłyby się losy poprawek do tej ustawy, gdyby podobnych głosów było więcej? W tej sprawie i w innych. I nie tylko w parlamencie.

...i węchem

Pod koniec lipca na międzynarodowy zjazd ruchu „Wiara i Światło” przyjechał Jean Vanier, założyciel „Arki” – międzynarodowej sieci wspólnot, w których mieszkają razem osoby pełnosprawne i upośledzone umysłowo. Jestem jak królik, który węszy szukając własnej drogi – mówił Vanier w rozmowie z Jackiem Żakowskim („Gazeta Wyborcza” z 23-24 lipca) – ...Najpierw wyobrażałem sobie, że chcąc iść za Jezusem, muszę zostać księdzem. Ale [...] mój węch mówił coraz wyraźniej, że to nie jest jedyna droga. Potem powiedział mi, że to nie jest moja droga. [...] Cała historia l’Arche jest historią łapania zapachów – odkrywania daru wspólnoty, daru życia wśród upośledzonych. [...] Wszedłem w nią, bo czułem, że prowadzi mnie do Jezusa.

Wspólnoty „Arki” działają w krajach chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Istnieją udane przeszczepy na gruncie islamu i hinduizmu (np. w Indiach), choć – jak mówi Vanier – centralny dla chrześcijaństwa postulat miłości bliźniego i przebaczania nie mieści się w samym sercu żadnej innej kultury ani religii.

Kontakt z osobami upośledzonymi umysłowo, dysponującymi mniejszym ilorazem inteligencji, ale olbrzymim ilorazem serca, leczy z egoizmu. Eliminacja czy spychanie tych lekceważonych na ogół ludzi z życia wspólnot, także kościelnych – nie mówiąc już o postulatach wyeliminowania ich spośród żywych – jest nie tylko okrucieństwem ze strony osób uważających się za normalne, ale też ograbianiem się z duchowego dobra szczególnej wartości.

Wspólnoty nakierowane na pomoc najsłabszym i ich dowartościowanie pełnią też swego rodzaju misję wobec Kościoła, któremu zdarza się zapomnieć o swoim posłannictwie. Społeczność, która się ogranicza do odprawiania liturgii i modlitw, a odwraca się od osób bezradnych, szczególnie potrzebujących miłości i troski, sama jest głęboko upośledzona.

Autentyczna otwartość chrześcijan (umiejętnie pogodzona z kwestią własnej tożsamości) sprawia, że naturalna różnorodność przejawów życia, a nawet pewna konkurencja staje się twórcza. Bo Kościół to źródło, które [...] zawsze daje i nigdy nie odbiera. [...] Bóg daje nam miłość do ludzi. Ona jest najważniejsza. Poza nią liczy się tylko kilka rzeczy: budowanie wspólnoty, otwartość na słabszych, poddawanie się Bogu, słuchanie Pisma. [...] Każdy z nas jest trochę inny, każdy w tym Kościele znajduje swoją drogę do ludzi. Natomiast postawa, przy której tylko ma się coś komuś (albo wszystko wszystkim) za złe, sugeruje, że potrzebny jest wgląd w siebie, bo może źródło problemu tkwi w nas (zob. ewangeliczna belka i źdźbło).

Od 30 lat żyję we wspólnocie i [...] nigdy nie czułem chłodu samotności, nie doznałem pustki bezdzietności. Odkryłem wielki dar miłości we wspólnocie. Znalazłem moje szczęście – może powiedzieć o swoim życiu Jean Vanier. Popularność idei „Arki” wskazuje, że szczęście może być zaraźliwe...

Oprac, mok