Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 /1994

Gdy w 1933 roku doszli do władzy w Niemczech narodowi socjaliści, sympatyzujące z nimi grupy tzw. niemieckich chrześcijan (Deutsche Christen) podjęły starania o zrealizowanie swoich upiornych idei. Chodziło o „germanizację chrześcijaństwa”, która miałaby się dokonać m.in. przez usunięcie zeń elementów żydowskich, tradycji Starego Testamentu i nauki ap. Pawła, a także poprzez prezentowanie Jezusa wyłącznie jako bohatera i wzoru do naśladowania (z odrzuceniem Jego krzyża) oraz zastąpienie systemu synodalnego „zasadą wodzostwa” (Fuhrerprinzip) w Kościele. Siła i oddziaływanie „niemieckich chrześcijan” rosły bardzo szybko. Wystarczy powiedzieć, że w wyborach kościelnych w 1933 r. otrzymali 75% głosów, a ich kandydat – ks. Ludwig Muller, od dawna związany z ruchem nazistowskim – został wybrany na stanowisko biskupa Rzeszy.

Przeciw takim tendencjom w łonie niemieckiego protestantyzmu, nie dającym się pogodzić z posłuszeństwem Słowu Bożemu, wystąpił utworzony w 1934 roku tzw. Kościół Wyznający, w skład którego weszli ewangelicy reformowani, luteranie i unijni. Zwołany przez nich 29 maja 1934 roku Krajowy Synod Kościoła Wyznającego w Wuppertalu-Barmen uchwalił (31 maja) tzw. Deklarację teologiczną, zwaną też Barmeńskim wyznaniem wiary i będącą protestem przeciwko błędom „niemieckich chrześcijan” i ówczesnego kierownictwa Kościoła w Niemczech. Przyjęte przez ten Synod tezy, wymierzone przeciw narzucaniu Kościołowi ideologii państwa totalitarnego, uważane są do dziś za jedno z najważniejszych ewangelickich pism wyznaniowych od czasów Reformacji. Deklaracja z Barmen ma moc obowiązującą nie tylko w obecnym Kościele Ewangelickim w Niemczech (EKD). Zyskała rangę wyznania wiary również w wielu Kościołach pozaeuropejskich, gdzie podczas aktu ordynacji przyszli duchowni przyrzekają, że będą przestrzegać jej zasad.

Deklaracja z Barmen zawiera trzy stwierdzenia o fundamentalnym znaczeniu dla Kościoła ewangelickiego w każdej epoce i w każdej sytuacji. Stwierdzenie teologiczne, zawarte w tezie pierwszej, brzmi: „Jezus Chrystus jest jedynym Słowem Boga”. Oznacza to, że nie ma żadnego innego objawienia ani żadnych obcych mocy, ani żadnych innych zwierzchności, prawd i wydarzeń, które mogłyby wywierać wpływ na zwiastowanie Kościoła. Druga teza zawiera zasadnicze rozstrzygnięcie natury etycznej: nie ma takich dziedzin życia, w których chrześcijanie mieliby być posłuszni panom innym niż Jezus Chrystus. Dwie następne tezy definiują Kościół jako „wspólnotę braterską”, w której nie ma miejsca dla „wodzostwa”.

Deklarację z Barmen przygotowało trzech teologów, ale za głównego jej autora uważa się szwajcarskiego pastora i teologa ewangelicko-reformowanego – Karola Bartha, który w owym czasie był profesorem w Bonn (w 1935 roku został wydalony z Niemiec). 16 maja 1934 r. spotkał się on w hotelu we Frankfurcie n. Menem z dwoma innymi teologami ewangelickimi – ks. Thomasem Breitem z Kościoła unijnego i ks. Hansem Asmussenem, luteraninem. Wspominając to spotkanie, Barth napisał, że podczas gdy tamci dwaj oddali się „trzygodzinnej drzemce poobiedniej, ja, zaopatrzony w mocną kawę i cygara brazylijskie, zredagowałem sześciopunktowy tekst”.

W gronie 139 członków Synodu Kościoła Wyznającego, obradującego w kościele reformowanym w Wuppertalu-Barmen, znajdowali się m.in.: Gustaw Heinemann – późniejszy prezes Synodu EKD i prezydent RFN, dwaj biskupi luterańscy – Hans Meiser (Monachium) i Teophil Wurm (Stuttgart) oraz ks. Martin Niemöller – późniejszy wieloletni więzień nazistów.

Współcześnie podnoszą się głosy krytyki wobec Deklaracji z Barmen za jej „braki polityczne”, za „opcję konserwatywną” w ujęciu stosunków między Kościołem a państwem (co uniemożliwia uznanie jej za dokument politycznego oporu), za przemilczenie sytuacji Żydów, utraty demokracji i praw człowieka. Współczesny teolog z Monachium, Trutz Rendtorff, stwierdza krytycznie, że Karol Barth chciał tą deklaracją rozprawić się przede wszystkim z protestantyzmem nowszych czasów: błędnowierstwo „niemieckich chrześcijan”, którzy ulegli ideologii narodowego socjalizmu, było dlań – zdaniem tego krytyka – tylko mutacją tego samego „zjawiska, które od dwustu lat przygotowywało powoli dewastację Kościoła”.

W 1968 r. Karol Barth w liście do pewnego teologa niemieckiego uznał pominięcie sprawy Żydów za swoją winę, ale jednocześnie wyjaśniał: „Tekst, w którym bym to napisał, byłby – oczywiście w 1934 roku – przy ówczesnym stanie duchowym »wyznawców« [Bekenner, chodzi o zwolenników Kościoła Wyznającego – K.K.] niemożliwy do zaakceptowania”.

K.K.