Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1994

Przed ponad 150 laty, dokładnie 10 listopada 1842 r., w Berlinie, w domu pani Eichhorn, żony ówczesnego ministra wyznań i oświecenia Prus, zebrało się dziesięć kobiet, by powołać pierwsze w Europie kobiece stowarzyszenie misyjne. Była to ich odpowiedź na apel Misji Ewangelickiej w Bazylei do chrześcijanek z Niemiec i Szwajcarii

0 podjęcie pracy misyjnej w Indiach. Głęboko poruszone opisem cierpień i nędzy hinduskich kobiet i dziewcząt, utworzyły „Stowarzyszenie Pań dla Chrześcijańskiego Wychowania Płci Niewieściej”, znane następnie w Europie jako Kobieca Misja dla Wschodu (Morgenländische Frauenmission).

Celem Stowarzyszenia miało być „nawracanie niewiast z narodów Azjii przez długotrwałe chrześcijańskie nauczanie”, bo, jak wyjaśniały założycielki w preambule statutu, „naszym najwyższym pragnieniem jest głoszenie chwały Bożej [...], jak również przyczynianie się na miarę naszych skromnych sił do doczesnego i wiekuistego dobra naszych sióstr w Azji – z użyciem odpowiednich środków, by ten szczytny cel osiągnąć”.

Przez 150 lat organizacja rosła i rozszerzała zakres swojej działalności: szkoliła i wysyłała misjonarki na Wschód, prowadziła szkołę biblijną, zajmowała się pracą diakonijną na swoim terenie. Przetrwała dwie wojny światowe i jest dziś, wraz z innymi misyjnymi organizacjami niemieckimi, żywym i promieniującym ośrodkiem ewangelizacyjnym. Nic też dziwnego, że jej siedziba w Berlinie-Lichterfelde stała się miejscem II Środkowoeuropejskiej Konferencji Ewangeliczek (13-18 czerwca 1994), zorganizowanej przez Ewangelicką Pomoc Kobiecą w Niemczech i Ewangelicką Pracę Kobiet w Austrii.

Choć drugą konferencję europejskich ewangeliczek od pierwszej dzielą już trzy lata (zob. „Trochę inne babskie gadanie”, „Jednota” 1992, nr 1), to przecież nadal spotkania te pozostają spotkaniami kobiet z politycznego Zachodu i Wschodu. Polityczny podział Europy, formalnie przezwyciężony cztery lata temu, ciągle i wyraźnie zaznacza się w życiu i mentalności ludzi i zapewne jeszcze przez wiele lat pozostanie zauważalny. Dobrze ilustruje to zjawisko przykład ewangeliczek niemieckich uczestniczących w konferencji jako jedna grupa z jednego kraju. A przecież ich różny „rodowód” – wschodni lub zachodni – ujawniał się natychmiast czy to w podejściu do problemów społecznych i gospodarczych, odbijających się na sytuacji lokalnych Kościołów, czy też w stosunku do przeszłości i w jej rozumieniu. Kobiety – najbliższe codziennemu życiu – mają na co dzień do czynienia z konsekwencjami tych podziałów i jako chrześcijanki pragną je jak najskuteczniej i najmniej boleśnie przezwyciężać na gruncie wiary. Dlatego mogą się ze sobą spotykać w serdecznej chęci wzajemnego zrozumienia i wzajemnej pomocy.

Nieporozumieniem jest pogląd, że tylko kobiety z Zachodu, te zamożniejsze i dobrze zorganizowane, mogą świadczyć na rzecz tych ze Wschodu. Prawda, że Niemki, Austriaczki czy Szwajcarki przygotowują międzynarodowe spotkania od strony merytorycznej i materialnej, że wykonują ogromną pracę i ponoszą wszystkie koszty finansowe. Ale ich zapał, dobra wola i ofiarność, przyjmowane z wdzięcznością przez kobiety z „krajów postkomunistycznych”, wynagradzane są poznawaniem całkiem nowych dla nich zjawisk i zagadnień oraz pogłębianiem własnych doświadczeń. Pod tym właśnie względem spotkanie przedstawicielek włoskich waldensów, alzackich reformowanych, austriackich, niemieckich i szwajcarskich luteranek i reformowanych z ewangeliczkami z takich krajów, jak Czechy, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry – było bardzo pożyteczne. Dla obu stron.

Konferencja, odbywająca się pod hasłem „Wspólna odpowiedzialność ewangeliczek za Dom – Europę”, obyła się bez referatu inauguracyjnego. Zamiast niego Austriaczka Barbara Wiedermann przygotowała rozważanie biblijne na temat godności człowieka, godności kobiecej. Autorka organizowała w swoim kraju pierwszą pomoc dla uciekinierów z terenów walk w b. Jugosławii. Miała więc wiele okazji, by osobiście zetknąć się z przykładami straszliwego poniżania ludzkiej godności. Nieprzypadkowo więc taki temat zaprezentowano jako pierwszy. Każdego kolejnego dnia jakiś nowy temat studiów biblijnych wyznaczał kierunek myślenia i dyskusji: sprawiedliwość, odwaga cywilna...

Pracowano w pięciu grupach problemowych. Zakres zainteresowań każdej z nich wyznaczało (teoretycznie) hasło, sformułowane czasem dość prowokacyjnie, na przykład: „Praca kobiet w Kościele – po co?”, „Jak wolno kobietom tłumaczyć Biblię”, „Jaki wpływ mają pieniądze i zmiany społeczne na życie Kościołów?”, „Wartości etyczne w interpretacji kobiet”, „Goić wojenne rany – zło przezwyciężać dobrem”. W praktyce natomiast – tak jak samo życie – dyskusje wykraczały poza zakreślone im ramy i biegły własnymi koleinami.

Oprócz liderek grup, które pod koniec konferencji podsumowywały materiał zebrany w swoich zespołach, każda uczestniczka mogła codziennie przenosić się do innej grupy, dzięki czemu zyskiwała możliwość wysłuchania większej liczby interesujących ją wypowiedzi oraz osobistego wypowiedzenia się w różnych kwestiach. Organizatorkom zależało także na „narodowym spojrzeniu” na prezentowaną tematykę, dlatego np. tezy dotyczące pracy w Kościele przygotowały Słowaczka i Austriaczka, o teologii feministycznej mówiła Niemka, o konsekwencjach wolnego rynku – Węgierka, o przezwyciężaniu następstw wojny – Jugosłowianka, a o wartościach etycznych – Polka.

Uczestniczyłam w trzech grupach. Przede wszystkim w „polskiej”, gdzie wprowadzenie do dyskusji przygotowała rzeczowo i wielostronnie inżynier Małgorzata Porańska, luteranka z Mikołowa. Wartości chrześcijańskie (do których o mało co nie zniechęciła nas zeszłoroczna ofensywa ZChN) zgodnie zostały uznane za podstawowe wyznaczniki postępowania w życiu społecznym i rodzinnym. „Wpływ pieniądza” – ta grupa skupiła chyba największą liczbę uczestniczek z krajów byłego obozu socjalistycznego. Niepokojące zjawiska bezrobocia, ubożenie jednych i gwałtowne bogacenie się drugich, rosnąca atrakcyjność dla dzieci i młodzieży wzorców konsumpcyjnych, pogarszanie się sytuacji zawodowej kobiet, trudna sytuacja materialna Kościołów – te problemy najbardziej poruszały to grono i znajdowały w nim największe zrozumienie. O ile jednak chrześcijanki z Zachodu zwracały uwagę np. na niedocenianie pracy kobiet w Kościele, na traktowanie jej jako rzeczy oczywistej i na konieczność jej „dowartościowania” w postaci wynagrodzenia takiego, jak pobierają pastorzy, o tyle kobiety ze Wschodu były bardziej poruszone sytuacją drobnej, szczupłej pani pastor Zofii Pinterné Koczó z Szabadbattyáu na Węgrzech, która na rowerze (parafii nie stać na samochód), bez względu na pogodę, odbywa regularnie swoje duszpasterskie wizyty w okolicznych wioskach, a jej biedna parafia nie zawsze jest w stanie wypłacić pensję. Doświadczenia, jakie prezentowałyśmy, i wnioski, jakie wyciągałyśmy z gorących dyskusji, potwierdzały tezę, że kobiety z „krajów wschodnich” mają tym z Zachodu wiele, w sensie intelektualnym i duchowym, do zaofiarowania. Mimo całej dobrej woli tamtejszych chrześcijańskich działaczek, naiwność oraz brak krytycyzmu u niektórych z nich każe im za dobrą monetę przyjmować np. oświadczenie luteranki z Petersburga, że rosyjski Kościół Ewangelicko-Augsburski jest największy w Europie, bo... ma wielu członków rozproszonych po ogromnych przestrzeniach, równych obszarowi Zachodniej Europy, czy też bawić się w rysowanie na wielkich arkuszach papieru wielkiego „Europejskiego Domu”, gdzie każdy wnosi kwiaty i chleb, ale nie widać nikogo, kogo należałoby powstrzymać przed jego podpaleniem.

W programie konferencji był jeszcze wieczór spotkań z przedstawicielami różnych kościelnych i ekumenicznych organizacji działających w Niemczech (m.in. z krajową koordynatorką Ekumenicznego Forum Chrześcijanek Europy, Barbarą Neumann), wykład ks. Thomasa Gandowa nt. współczesnych ruchów parareligijnych i nowych sekt chrześcijańskich. Udzielono też informacji o ideach i realizacji (wciąż niedostatecznej) ekumenicznej dekady „Kościoły solidarne z kobietami”, proklamowanej przez Światową Radę Kościołów na lata 1988-1998.

W wyniku przemyśleń i dyskusji powstały wytyczne do kościelnej pracy kobiet na Wschodzie i Zachodzie Europy w najbliższej przyszłości oraz propozycje wzajemnej pomocy, ujęte w postaci materiałów, które każda uczestniczka otrzymała przed wyjazdem.

Następna konferencja ewangeliczek – za trzy lata. W Tallinie, Petersburgu lub w Rydze. Taka była wola uczestniczek. Wschód wciąż fascynuje zachodnie misjonarki. Wschód zaś chciałby im pokazać swoją prawdziwą twarz, nie tyle egzotyczną, co pobrużdżoną troskami, ale i rozjaśnioną nadzieją. Przygotowanie konferencji na pewno okaże się pracą o wiele większą od tej, jaką organizatorki poprzednich spotkań mają za sobą. Ale na pewno wartą wysiłku – bo to będzie swego rodzaju misja Wschodu dla Zachodu. W tym dziele – im i nam – dopomóż, Panie.

Krystyna Lindenberg