Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1994

W sferze seksualnej wyraźnie odbijają się postawy moralne, Z jednej strony jest ona źródłem głębokich, pozytywnych przeżyć emocjonalnych, wywierających wpływ na kształtowanie się cech osobowych człowieka, stanowi integralną część aktu stworzenia i została obdarzona Bożym błogosławieństwem, przeto – jak powiedzieliśmy w pierwszym odcinku tego szkicu – seksualnego współżycia mężczyzny i kobiety nie można oceniać jako zła i grzechu. Z drugiej strony seksualność została przez człowieka skażona i w konsekwencji stała się obszarem kolosalnych nadużyć i czynów występnych.

Odchylenia

Pod wpływem grzechu, który w nas tkwi, jesteśmy zdolni skalać najlepsze i najpiękniejsze przejawy życia. Zło polega tutaj na egoistycznym, bezwzględnym dążeniu do podporządkowania innych osób swoim pragnieniom, na zaspokajaniu żądzy czyimś kosztem. Za grzeszny należy uważać poniżający godność człowieka akt seksualny, dokonany jedynie dla zaspokojenia popędu. Sfera seksualna jest szczególnie podatna na takie nadużycia. Na gruncie uproszczonej, czysto mechanicznie pojmowanej seksualności rozwinął się ogromny przemysł polegający na propagowaniu i organizowaniu prostytucji oraz pornografii. Żerując na ludzkich namiętnościach, słabościach, niewiedzy i naiwności pozbawieni skrupułów przedsiębiorcy tej „branży” czerpią niewyobrażalne zyski. Redakcje wielu czasopism publikują zdjęcia nagich kobiet, drukują poradniki seksualne, niekoniecznie mające wiele wspólnego z rzeczywistym doradzaniem ludziom z kłopotami w tej sferze – chodzi im raczej o dostarczenie czytelnikom swoistej rozrywki i o podniesienie tym sposobem nakładu, a w konsekwencji o zwiększenie dochodów i utrzymanie się na rynku.

Wiele nieporozumień powstaje na tle bardzo rozpowszechnionej praktyki masturbacji, uważanej w szerokich kręgach – a zwłaszcza przez ludzi wychowanych religijnie – za czynność szkodliwą i grzeszną. Budzi ona często niepokój; na jej tle powstają wewnętrzne konflikty i nerwice, szczególnie gdy wychowawcy, duchowni lub rodzice stwarzają wokół tej sprawy atmosferę grozy i wielkiego nieszczęścia. Seksuolodzy traktują masturbację jako zjawisko dość naturalne, prowadzące – podobnie jak sny erotyczne – do rozładowania seksualnego napięcia. Niemniej jednak trzeba mieć świadomość, że skoncentrowanie się młodej osoby na uprawianiu masturbacji i szukanie w niej źródła zadowolenia może przybrać formę dewiacji i stać się przeszkodą w podjęciu normalnego pożycia seksualnego w małżeństwie. Dlatego zamiast stwarzać atmosferę „grzechu” czy straszyć perspektywami choroby, wychowawcy powinni umiejętnie odwracać uwagę młodzieży od niepożądanych zainteresowań przez rozwijanie wyższych uczuć, poczucia odpowiedzialności, ukazywanie szerszych horyzontów.

Masturbacja niewłaściwie bywa nazywana onanizmem – od imienia biblijnego Onana. Nie uprawiał on jednak masturbacji, lecz to, co dzisiaj nazywamy stosunkiem przerywanym. Judaistyczne prawo lewiratu wymagało mianowicie, aby brat mężczyzny zmarłego bezpotomnie poślubił wdowę po nim i wzbudził mu z nią potomstwo. Otóż grzech Onana polegał na tym, że nie chciał się on podporządkować temu prawu (I Mojż. 38:1 -10).

Bardzo skomplikowany, nie do końca jeszcze poznany naukowo problem, który nasuwa wiele trudności z punktu widzenia moralnego, prezentuje zjawisko homoseksualizmu. Tradycyjny ewangelicyzm zdecydowanie je potępiał, czego uzasadnienie znajdowano w źródłach biblijnych (III Mojż. 18:22; 20:13; Rzym. 1:18-27; I Kor. 6:9). Dzisiaj jednak nie da się potępiać tego fenomenu tak jednoznacznie jak dawniej, ponieważ wiadomo teraz coś więcej na jego temat. Uważa się, że skłonności homoseksualne mogą być uwarunkowane genetycznie. Jeśli tak jest rzeczywiście, to nie można bez wahania obciążać za to odpowiedzialnością moralną, a tym bardziej karną. Nie wszystkie jednak zachowania tego rodzaju dadzą się wytłumaczyć i usprawiedliwić uwarunkowaniem genetycznym. Psychika ludzka nie działa na zasadzie automatyzmu, zgodnie z którą nie mamy wpływu na postępowanie, jeśli w układzie genetycznym występuje jakaś nieprawidłowość. Dzięki odpowiednio wykształconej woli można pod wpływem impulsów moralnych dokonywać właściwego wyboru i kierować swoim postępowaniem. Zachowania homoseksualne trzeba często zakwalifikować jako rozwiązłe, zupełnie tak samo, jak z tych samych przyczyn wynikające rozwiązłe zachowania heteroseksualne. Przyczyna tkwi w lekceważeniu obyczajów, w słabości charakteru, w niewykształceniu dostatecznie silnych hamulców moralnych. Niepohamowana chęć zaspokojenia popędu cudzym kosztem w sposób wywołujący coraz większą podnietę przez kogoś, kto nie umie lub nie chce opanować tego, co mu sprawia przyjemność, musi być oceniona negatywnie. Czy można aprobować publiczne zachęcanie do uprawiania praktyk homoseksualnych, propagowanie przekonania, że są one zupełnie normalne a nawet świadczą o rzekomej wyższości i niezależności człowieka wyzwolonego od „przesądów”? Pod wpływem walki homoseksualistów z dyskryminacją, nie pozwalającą na ujawnianie ich związków, rozpowszechnia się atmosfera, w której wprost nie wypada mieć innego zdania ani upierać się przy heteroseksualizmie, bo zasługuje się na miano wstecznika. Dochodzi nawet do takich absurdów – nie waham się użyć tego określenia – jak homoseksualne małżeństwa a nawet dążenie do adoptowania przez nie dzieci.

Synod Kościoła Prezbiteriańskiego w USA (ewangelicko-reformowanego) postanowił, że osoby pozostające w związku homoseksualnym nie mogą piastować urzędu pastora zboru. Tę decyzję kwestionują zwolennicy nurtu liberalnego, uważając ją za zamach na wolność człowieka. Jednakże duchowny zajmuje eksponowane stanowisko jako nauczyciel Słowa Bożego i jako taki, chce czy nie chce, stanowi wzorzec postępowania dla wielu ludzi. Jakkolwiek by spojrzeć na przyczyny homoseksualizmu – z punktu widzenia moralnego czy genetycznego – fenomen ten nieuchronnie jawi się jako dewiacja, czyli odchylenie od prawidłowej normy, uwarunkowanej biologicznie i rozwiniętej w określonym, racjonalnie uzasadnionym celu. Jeżeli więc można odnosić się ze zrozumieniem do człowieka przejawiającego skłonności homoseksualne i w imię zasady miłości bliźniego akceptować go we wspólnocie kościelnej, tolerowanie duchownego żyjącego w związku homoseksualnym jest nie do przyjęcia.

We współczesnym świecie coraz bardziej szerzą się godne zdecydowanego potępienia zjawiska. Lekceważenie niebezpieczeństw związanych ze sferą seksulaną prowadzi przecież do dramatów a nawet tragedii. Tymczasem obserwujemy z jednej strony osłabienie a nawet brak naturalnych hamulców chroniących przed nierozważnym krokiem, z drugiej zaś strony wręcz nakłanianie do określonych zachowań, rzekomo właściwych człowiekowi wolnemu i postępowemu, nie cofającemu się przed żadnym „tabu”. Pod wpływem literatury, sztuki, filmów, artykułów prasowych robi się ludziom wodę z mózgu, tak że wstydzą się oni zachowań naturalnych, moralnie i biologicznie prawidłowych, ale przez niektóre kręgi ocenianych jako zacofane. Szkoda, że tak wielu, zwłaszcza młodych ludzi, formuje swe postawy moralne na podstawie edukacji piosenkowej.

Wolność należy bardzo wysoko cenić, ale nie ma wolności bez odpowiedzialności. Brak poczucia odpowiedzialności prostą drogą prowadzi do nadużyć i do ludzkiej krzywdy, a w rezultacie – do zniewolenia. Warto przemyśleć sobie wypowiedź Pawła z Tarsu: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić (I Kor. 6:12).

Ks. Bogdan Tranda