Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1994

...radzić sobie z przyszłością, to znaczy przede wszystkim nie odkładać spraw domagających się rozwiązania dzisiaj. [...]
Traci cześć, kto nie staje wyzwaniu lub staje nieudolnie i przegrywa”.

Jan Szczepański: Polska wobec wyzwań przyszłości

KTO I PO CO SIĘ SPOTKAŁ?

Towarzystwo Ewangelickie w Cieszynie rozesłało pisma do blisko dwustu przedstawicieli elity ewangelickiej (wyznania ewangelicko-augsburskiego, ewangelicko-metodystycznego i ewangelicko-reformowanego), zapraszając ich do Ośrodka Ewangelickiego Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Wiśle-Jaworniku. Bezpośrednim celem spotkania miało być wzajemne poznanie się, wymiana myśli, utworzenie źródła informacji o ludziach i środowiskach ewangelickich, celem dalszym natomiast – tworzenie potencjału intelektualnego, który stanowiłby wsparcie dla już istniejących i mających powstać w przyszłości szkół ewangelickich.

Do gościnnego domu w Jaworniku przyjechało przeszło siedemdziesiąt osób z całej Polski i z Zaolzia, reprezentujących najróżniejsze profesje i dziedziny: od historyków i filozofów poprzez lekarzy, techników i ekonomistów aż po muzyków, wydawców, a nawet specjalistów od marketingu. Wyznaniowo reprezentowani byli głównie luteranie (ok. sześćdziesięciu osób) i reformowani (kilkanaście osób), w tym stosunkowo liczni duchowni i świeccy przedstawiciele władz naczelnych obu Kościołów.

Czy cele spotkania zostały osiągnięte? O tym będzie można mówić za kilka, może kilkanaście miesięcy. W każdym razie powstał ogromny zbiór przemyśleń i wypowiedzi wymagający szczegółowego opracowania pod kątem możliwości poprowadzenia dalszych konkretnych przedsięwzięć. Będzie to możliwe m.in. dlatego, że całość trzydniowych obrad została nagrana przez sponsorującą zjazd firmę ewangelicką Studio DEO RECORDINGS Henryka Króla z Wisły-Malinki (nagrywał jego niestrudzony brat Adam). Nim materiały te będą szerzej dostępne, pozwolę sobie podzielić się z czytelnikami „Jednoty” kilkoma, subiektywnymi z konieczności, obserwacjami i odczuciami.

PRZEBIEG SPOTKANIA

Nie wszyscy uczestnicy spotkania zdołali wygospodarować tyle czasu, aby być w Jaworniku od 1 do 4 września, czyli od czwartku do niedzieli. Ten fakt oraz udział w niewątpliwie ważkich wydarzeniach w Cieszynie, o czym niżej, sprawiły, że każdy z czterech dni zjazdu miał zupełnie inny charakter.

Czwartek, dzień przyjazdu, był dniem zapoznawczym. Zjeżdżaliśmy się od rana do wieczora, a ponieważ część uczestników była w tych stronach ostatni raz bardzo dawno (tylko nieliczni znaleźli się w Wiśle po raz pierwszy), więc po zakwaterowaniu większość z nas dosłownie „rozpełzła” się po dolinie od Jawornika po Głębce i dopiero pierwszy wspólny posiłek – kolacja, zebrał nas przy jednym stole, przy którym obok zawierania nowych, odkrywaliśmy stare lub bardzo stare znajomości, gdyż zdarzało się nawet sześćdziesięciolatkom spotkać ze sobą po raz pierwszy od czasów... obozów młodzieży ewangelickiej w latach pięćdziesiątych.

Piątek był dniem najbardziej oficjalnym i uroczystym: otwarcie obrad, przemówienia ks. bp. Jana Szarka i ks. bp. Zdzisława Trandy, dwa referaty wprowadzające do dyskusji: prof. Daniela Kadłubca z Morawskiej Ostrawy pt. „Z historii ewangelicyzmu na Śląsku Cieszyńskim” i prof. Rafała Leszczyńskiego z Łodzi pt. „Ewangelicyzm w Polsce – wyzwania wobec przyszłości”, a po wczesnym obiedzie wyjazd do Cieszyna na uroczystość poświęcenia budynku szkolnego i inaugurację roku szkolnego w Liceum Ogólnokształcącym Towarzystwa Ewangelickiego oraz na uroczysty koncert wieczorny w największej polskiej świątyni ewangelickiej – kościele Jezusowym.

Sobota to całodzienne dyskusje w Wiśle-Jaworniku. Początkowo wypowiedzi przypominały oddzielne referaty, później dyskusja stawała się coraz żywsza, gorętsza, by wieczorem przejść w sposób naturalny w swobodną wymianę zdań, w anegdoty i śpiewy przy dużym ognisku (z kiełbaskami) nad pobliskim potokiem.

Wreszcie niedziela, rozpoczęta udziałem we wspólnym z miejscową parafią nabożeństwie, pełna pośpiesznych, już właściwie nieformalnych, prowadzonych w znacznie zmniejszonym gronie i w małej salce, ale bardzo owocnych rozmów, a zakończona pożegnalnym obiadem i lekkim smutkiem towarzyszącym każdemu rozstaniu ludzi, którzy tak szybko się nawzajem odnaleźli i polubili...

ATMOSFERA

Już z powyższego opisu przebiegu spotkania widać, że panująca na nim atmosfera odgrywała bodaj nie mniejszą rolę niż wypowiadane słowa. A że była to atmosfera wspaniała – ogromna w tym zasługa dwóch świetnie się uzupełniających braci i zarazem głównych organizatorów zjazdu: prezesa Towarzystwa Ewangelickiego w Cieszynie Jana Puczka i profesora nauk o sztukach pięknych Akademii Muzycznej w Katowicach Pawła Puczka. Pierwszy – twardo stąpający po ziemi realista, drugi – raczej marzyciel (przynajmniej takie wrażenie robili na nie znających ich wcześniej uczestnikach spotkania), w sumie bardzo sprawne, acz nieformalne, prezydium zjazdu doskonale moderujące dyskusję, podsumowujące odpowiednie propozycje i rozwiązania, ratujące przed rafami typu organizacyjnego, a w razie potrzeby taktownie rozładowujące brzemienne konfliktami spięcia. Atmosferę tworzyło też miejsce, pełne wzajemnej życzliwości i pogody kręcącej się dyskretnie obsługi (w tym kilku dziewcząt z ewangelickiego liceum), spacery w przerwach obrad po zielonych wzgórzach i pewna rzewność w wypowiedziach ludzi, którzy z tej cieszyńskiej ziemi przed laty wyjechali.

Wśród rozdanych nam materiałów znajdowały się m.in. specjalnie na tę okazję dobrane myśli prof. Jana Szczepańskiego i skróty bardzo emocjonalnych wystąpień osób, które z różnych przyczyn nie mogły przyjechać. Wreszcie dobór referatów i prelegentów, zapewne w sposób nawet nie zamierzony, też oddziaływał często bardziej na sferę uczuć niż na racjonalny tok rozumowania. Może to także zasługa organizatora-mu-zyka, ale ja na przykład z wielu wystąpień, które mi się bardzo podobały, pamiętam nastrój, a nie słowa. Do tych wypowiedzi pozwolę sobie zaliczyć obszerne fragmenty przemówień ks. bp. Jana Szarka o świadectwie i odrodzeniu, ks. bp. Zdzisława Trandy o lęku i o Norwidzie, prof. Ewy Chojeckiej o polskości ewangelicyzmu śląskiego, prof. Tadeusza Kotuli (syna ks. bp. Kotuli), ks. sen. Adama Hławiczki, a nawet, skądinąd bardzo rzeczowe – dyrektorki Liceum Ogólnokształcącego Towarzystwa Ewangelickiego Danuty Molin-Puczek.

Zupełnie innym, ale bardzo ważnym elementem atmosfery spotkania były wrażenia z wydarzeń w Cieszynie. Nabożeństwo inaugurujące rok szkolny, poprzedzone koncertem na schodach kościoła, procesjonalne wejście do kościoła młodzieży, grona nauczycielskiego, członków Towarzystwa Ewangelickiego, władz miejskich i licznego duchowieństwa, potem tarasująca na długie kwadranse ruch kołowy uroczystość przed wejściem do szkoły, gdy cała ulica śpiewała „Czego chcesz od nas. Panie, za Twe hojne dary”, a w oczach nie tylko kobiet, ale i niektórych mężczyzn pojawiły się łzy; przemówienia w XIX-wiecznym, pięknie odnowionym budynku szkolnym i wreszcie niezapomniany koncert wieczorem w kościele nie dadzą się łącznie objąć jednym określeniem. Zwłaszcza dla przeważających na zjeździe przedstawicieli diaspory atmosfera tak tłumnych imprez ewangelickich była niezapomniana.

Kilka słów trzeba jeszcze poświęcić odrębnie koncertowi. Blisko dwadzieścia starannie dobranych utworów kompozytorów obcych i polskich, od Jana Sebastiana Bacha, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Jerzego Fryderyka Haendla, Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, Józefa Haydna i Gabriela Faure po Mikołaja Gomółkę, Stanisława Moniuszkę, Henryka Wieniawskiego, Gerwazego Gorczyckiego i Jana Sztwiertnię – wszystko zostało zestawione w zadziwiająco spójną całość i wykonane przez dwa chóry z Goleszowa (męski pod dyrekcją Anny Stanieczek i mieszany pod dyrekcją Gustawa Pinkasa), Orkiestrę Kameralną Uniwersytetu Śląskiego pod dyrekcją Hilarego Drozda, kwartet skrzypcowy i jedenaścioro solistów – wyróżnić trzeba byłoby chyba wszystkich – w sposób nie dający się opisać słowami przez niespecjalistę, a tylko gorąco czującego słuchacza. I znów należy wspomnieć o dziwnym wrażeniu, jakie zrobiło na słuchaczach spoza Cieszyńskiego stwierdzenie organizatorów, że wszyscy wykonawcy byli ewangelikami!

W zakończeniu rozważań o atmosferze spotkania trzeba koniecznie wspomnieć o sobotnim ognisku.

Wysoki stos drewna zamieniający się w słup płomieni, za plecami głośno bulgoczący strumyk, pieśni z przewagą obozowo-harcerskich (śpiewanych znacznie lepiej przez najstarsze pokolenie uczestników niż przez młodzież i „wiek średni”), wreszcie anegdoty „góralskie”, niezbyt nadające się do opowiadania w przedszkolu – w sumie kilka godzin łączących uczestników znacznie lepiej niż całodniowe dyskusje. Te godziny chyba sprawiły, że niedzielne pożegnania, rozciągnięte terytorialnie aż do katowickiego dworca, bardziej przypominały rozstania młodzieżowe niż zakończenie poważnej, „profesorskiej” konferencji.

O CZYM MÓWIONO?

Po pierwsze, o możliwościach, jakie daje połączenie nadspodziewanie dużego potencjału intelektualnego polskich ewangelików. W dobie chaosu, degradacji tradycyjnych wartości i autorytetów ewangelicki etos pracy i przysłowiowa uczciwość mogą, a nawet muszą, odegrać przeznaczoną sobie rolę.

Po drugie, o roli szkolnictwa w ogóle i o roli szkół organizowanych przez społeczności ewangelickie w szczególności. Tu wypowiedzi krążyły wyraźnie wokół tez przygotowanych przez organizatorów, a stanowiących cytaty z prac prof. Jana Szczepańskiego i prof. Józefa Chałasińskiego oraz artykułu prof. Krzysztofa Mazurskiego. Pozwolę sobie przytoczyć poniżej te, które stanowiły według mego rozeznania nić przewodnią dyskusji:

– „W okresie ostrych konfliktów wewnętrznych z reguły problemy wychowania stawały w rzędzie najważniejszych zagadnień. [...] Szkoła stała się dla młodzieży nie tylko miejscem nauczania, ale także, a może przede wszystkim instytucją, w której ogniskuje się całe życie zbiorowe. [...] Od wszystkich – dorosłych i młodzieży – zmieniające się warunki życia wymagają ciągłego uczenia się i zmieniania się, a w tym procesie zmienności »niedorośli« mają przewagę nad »dorosłymi«. W większości szkół znaczny odsetek młodzieży przewyższa inteligencją swoich nauczycieli; o tym, na czym zna się bystry dwunastolatek w zakresie nauk ścisłych, nie ma zielonego pojęcia więcej niż 3/4 dorosłych” (J. Chałasiński).

– „Najważniejszą instytucją, zabezpieczającą przyszłość narodów i państw, są inwestycje w wykształcone kadry. [...] Istnieje świadomość konieczności dostosowania programów do stanu nauki i jej stałego postępu, dostosowania do wymagań techniki, do sytuacji kultury narodowej i jej wagi w określaniu dobrych losów narodu...” (J. Szczepański).

– „Opowieści z działania szkół ewangelickich jednoznacznie wskazują na ich ekumeniczny, tolerancyjny i demokratyczny charakter. To one właśnie w tej nowej sytuacji mogą stać się miejscem przenoszenia istniejącego od wieków protestanckiego etosu pracy, pełnego odpowiedzialności, sumienności i dyscypliny. [...] To przeniesienie zasad moralnych protestantyzmu na grunt zawodowy zaowocowało znakomitym rozwojem gospodarczym krajów północnej Europy – Skandynawii, północnych Niemiec, Holandii, Szwajcarii. [...] Trzeba to jednak ukazać nie w formie natrętnej propagandy, ale realizując w programie szkolnym. By jednak tak się stało, konieczne jest posiadanie własnej kadry pedagogicznej, a już szczególnie kierowniczej, by mogła ona kierować zajęciami nie tylko zgodnie z interesem publicznym, lecz i ewangelicyzmu” (K. Mazurski).

Po trzecie, mówiono sporo o konkretnych sposobach działania, na które powinny się złożyć:

  • zorganizowanie banku informacji o ludziach, którzy mogą pomóc szkołom, o możliwościach studiów w kraju i za granicą, stypendiach i wymianie zagranicznej;
  • pomoc w wyposażeniu szkół w środki dydaktyczne – komputery, studia językowe itp;
  • pomoc w zorganizowaniu spotkań młodzieży z ciekawymi ludźmi, w zorganizowaniu nierutynowych wykładów, kursów wakacyjnych, w wyborze kierunków dalszych studiów, w preorientacji zawodowej;
  • pomoc w dokształcaniu pedagogów;
  • pomoc materialna dla uczniów zdolnych, niezamożnych.

Ponadto wiele wypowiedzi poświęcono warunkom koniecznym do realizacji wszystkich wyżej wymienionych spraw. Ciekawie zabrzmiało wspomnienie jednego z Zaolziaków ze Zjazdu Polonii w Krakowie. Zjazd był po prostu przytłoczony imprezami kościelnymi organizowanymi przez katolików. Ewangelicy czuli się Polakami drugiej kategorii do chwili, gdy ks. bp Tranda zorganizował i dla nich nabożeństwo w krakowskim kościele ewangelickim. Ze strony bp. Trandy była to, niewątpliwie podjęta w ostatniej chwili, bardzo szczęśliwa i udana improwizacja, ale jest to także nauczka na przyszłość, że takie sytuacje powinniśmy, jako społeczność, przewidywać i zawczasu przygotowywać własny program.

Organizatorzy spotkania opowiadali, jak trudno było dotrzeć do potencjalnych uczestników. Wiele parafii nie ma na co dzień dostatecznych kontaktów z zapracowanymi współwyznawcami – biznesmenami czy naukowcami. Nie istnieją też żadne centralne rejestry takich osób w Konsystorzach. Z wypowiedzią tą współgrało wystąpienie ks. Tadeusza Konika z Wisły, który wszystkim obradującym, bez względu na profesję i wyznanie, wręczył pisemny apel o zgłaszanie się do współudziału w Akademii Ewangelickiej, która powstaje przy domu rekolekcyjnym im. bp. Juliusza Burschego i ma stanowić forum interdyscyplinarnej dyskusji.

O możliwościach, jakie daje wspólne działanie ewangelików w zupełnie świeckich, a przecież tak bardzo wymagających uczciwego, chrześcijańskiego podejścia, dziedzinach życia, mówili: na przykładzie zakładów wydawniczych – red. Włodzimierz Zuzga, a na przykładzie przedsięwzięć inwestycyjnych i bankowości – dr Jan Patzer i kilku związanych z nim działaczy gospodarczych.

CO DALEJ?

Dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że można i trzeba zrobić bardzo wiele. Aby działać – trzeba zjednoczyć siły. Spotkanie w Wiśle-Jaworniku, zorganizowane przez Towarzystwo Ewangelickie w Cieszynie, pokazało „na faktach dokonanych”, że zjednoczenie takie jest możliwe bez względu na odcienie wyznań ewangelickich i bez względu na dotychczasową przynależność organizacyjną – bez żadnych problemów wspólny język znaleźli na sali np. członkowie Towarzystwa Ewangelickiego i członkowie Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego, mimo wyrażanych wcześniej przez niektóre osoby obaw, że za podobnie brzmiącymi nazwami kryją się poważne różnice. Pozytywnie mówiono też o innych inicjatywach, takich jak Akademia Ewangelicka, Rada przy Biskupie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego czy mająca się rozbudowywać synodalna Komisja Problemowa Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. W wyniku prac organizacyjnych spotkania w Wiśle-Jaworniku powstała obszerna baza danych o ludziach, którzy chcieliby się połączyć w działaniu. Jak ją najskuteczniej wykorzystać? W ostatnim dniu spotkania mówiono o następujących niezbędnych krokach: o uzyskaniu poparcia kierownictwa wszystkich trzech Kościołów ewangelickich, o rozszerzeniu bazy danych i rozpowszechnieniu wyników spotkania oraz o zorganizowaniu następnego za rok. Bardzo ostrożnie, by nie popsuć tego, co już jest, wyrażano się o nowych formach organizacyjnych. Może powinno to być Ewangelickie Pogotowie Intelektualne?

Prof. dr hab. Jarosław Świderski