Drukuj

5 / 1995

Z PRASY

Marcowa „Więź” zamieściła wypowiedzi przedstawicieli trzech nurtów chrześcijaństwa – prawosławia, ewangelicyzmu i katolicyzmu – przedstawione w warszawskim KIK-u na okoliczność 3-lecia uchwalenia przez II Sobór Watykański Konstytucji dogmatycznej o Kościele i Dekretu o ekumenizmie.

Ks. Henryk Paprocki (praw.) mówił, że bardzo opornie toruje sobie drogę ekumeniczna przemiana mentalności. Przyzwyczajeni do traktowania tylko własnej konfesji jako autentycznej (mówiąc prosto: „tylko w naszym Kościele można naprawdę zostać zbawio ym”) chrześcijanie z trudem dopuszczają heretycką myśl o tym, że każde z wyznań chrześcijańskich autentycznie prowadzi człowieka do Boga. [...] Za największy sukces ekumenizmu osobiście uważam fakt, że chrześcijanie zaczynają się powoli traktować jak bracia. Że powoli element wzajemnej wrogości zaczyna schodzić na bardzo daleki plan.

Los ekumenizmu zależy od dwóch podstawowych nurtów. Pierwszy to ekumenizm sformułowań [...] i uzgodnień doktrynalnych. Są to zwykle kwestie abstrakcyjne dla wiernych a dialogi teologiczne znajdują się ciągle na etapie uzgadniania stanowisk w kwestiach, w których i tak właściwie zgodność już istniała. Nigdy w tych dialogach nie podjęto do tej pory tego, co naprawdę chrześcijan dzieli (w dialogu katolicko-prawosławnym byłaby to kwestia Filioque oraz prymat i nieomylność papieża).

Drugi nurt, ekumenizm życia , nie potrzebuje uzgodnień i uzasadnień doktrynalnych, gdyż współdziałanie na rzecz innych wymaga tylko (i aż!) wzajemnego poznania się i przyjaźni. Ten ekumenizm istnieje w Polsce w formie szczątkowej i elitarnej. Mamy do czynienia raczej z ekumenizmem wybuchowym, ponieważ wybucha zawsze w styczniu, w oktawie modlitw o jedność chrześcijan, a jego wpływ kończy się wraz z owym wybuchem. Jest też ekumenizm naukowy, który sprowadza się do tego, że recenzuje się pracę doktorską innowiercy lub prowadzi wykłady dla studentów innej konfesji. Zdaniem ks. Paprockiego brakuje stałej tendencji ekumenicznej, nieokolicznościowej i autentycznie uwewnętrznionej, która nie budzi podejrzeń, że jest sterowana odgórnymi dyrektywami. Jeżeli nie będzie autentycznego wzajemnego przenikania się trzech wielkich chrześcijańskich konfesji, jeżeli nie dojdzie do autentycznego wejścia członków tych konfesji z związki braterskie, w związki przyjaźni – jakiekolwiek próby łączenia chrześcijaństwa będą próbami nieudanymi. Chrześcijaństwo jest religią wspólnotową (»gdzie dwóch albo trzech...«) i tych dwóch albo trzech może mieć różne poglądy. A tym, co ich łączy, kiedy są różni, jest to, że traktują Ewangelię [...] jako wezwanie do poczucia się nawzajem braćmi. Tymczasem, mawiał o. Aleksander Mień, jesteśmy na poziomie neandertalczyków ducha i moralności.

Ks. Jerzy Stahl (ref.) przypomniał zmiany z radością witane przed trzydziestu laty: szczególne miejsce Biblii w życiu Kościoła, formalne dopuszczenie do głosu świeckich, unarodowienie liturgii, zmiana atmosfery i sposobu myślenia (dostrzeżenie jedności w różnorodności ). Instytucjonalnym tego wyrazem w Polsce było powołanie Komisji Mieszanej Episkopatu i PRE, Podkomisji ds. Dialogu czy Instytutu Ekumenicznego KUL. Istnieją też mniej formalne przejawy ekumenizmu: np. warszawski kościół św. Marcina, rekolekcje w Laskach, ostatnio prowadzone przez luterańskiego biskupa, czy nieformalny (bez odgórnej delegacji) ekumeniczny przekład Ewangelii Marka i Listu do Galatów.

Wymienił też jednak kilka poważnych zastrzeżeń wobec zawartego w Dekrecie o ekumenizmie i potwierdzonego w Dyrektorium ekumenicznym z 1993 r. stanowiska Kościoła rzymskokatolickiego, że pełnia Kościoła istnieje w nim właśnie, inne zaś Kościoły posiadają tylko cząstkę tej pełni; wobec podejścia do problemu małżeństw mieszanych (np. ślub ekumeniczny) i udziału w chrzcie chrześcijan innych wyznań jako rodziców chrzestnych oraz wobec „dyrektywy ekumenicznej”, aby unikać odprawiania nabożeństw ekumenicznych w niedzielę i nie modlić się w intencji innych chrześcijan podczas modlitwy eucharystycznej. Nasza polska praktyka poszła znacznie dalej niż Dyrektorium ekumeniczne. Czy zatem powinniśmy się cofnąć, bo strona katolicka powinna okazać posłuszeństwo Watykanowi?

Inne uwagi krytyczne dotyczą spraw współżycia na polskiej scenie publicznej: odbieranie odmiennego zdania Kościołów niekatolickich np. w kwestii zapisu konstytucyjnego o stosunkach państwo-Kościół (Kościoły) jako sterowanego ataku na Kościół rzymskokatolicki oraz katolicki monopol na polskość, patriotyzm i martyrologię (np. religijna oprawa świąt i uroczystości państwowych). W takiej sytuacji nie należy się dziwić, że ekumenizm bywa traktowany instrumentalnie, tym bardziej, że jego działacze pochodzą często z nominacji.

Ks. Michał Czajkowski (kat.) przypomina, że zamykający kontrreformację Dekret o ekumenizmie jest najbardziej udanym, jednorodnym, zwartym dokumentem soborowym, przystępnym także dla ludzi nieprzygotowanych. Ale mało znanym. U nas w ogóle za mało się rozumie, że ekumenizm to nie jest jakiś odcinek pracy Kościoła ani też hobby gromadki »nawiedzonych« (raczej nieszkodliwych) duchownych i świeckich, lecz priorytetowe zadanie całego Kościoła. W świetle dotychczasowych osiągnięć i braków ks. Czajkowski z realistycznym optymizmem definiuje ten ruch jako troskę o dar jedności i o poszerzanie obszaru jej zasięgu, za co – w świetle arcykapłańskiej modlitwy Jezusa Chrystusa – odpowiedzialni są wszyscy chrześcijanie.

Oprac. mok