Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1995

Historia dokumentu

W roku 1960 papież Jan XXIII zlecił świeżo utworzonemu Sekretariatowi do spraw Jedności Chrześcijan opracowanie dokumentu na temat Żydów i judaizmu, który miał być przedstawiony na ogłoszonym przezeń 25 stycznia 1959 r., a zakończonym 8 grudnia 1965 r. Soborze Watykańskim II. Sekretariatowi przewodniczył kardynał Augustyn Bea. Był on przygotowany do dialogu z Żydami jako znany biblista i wielki ekumenista. Na postawę Jana XXIII z kolei wpłynęła tragedia Żydów, których ratował w czasie wojny jako delegat apostolski w Turcji i Grecji. To on – już jako papież, ale jeszcze przed Soborem – usunął uwłaczające Żydom słowa z Modlitwy powszechnej Wielkiego Piątku i z Aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Jako pierwszy modlił się przed synagogą rzymską (Jan Paweł II modlił się później w tej synagodze), a delegację Żydów powitał w Watykanie – nawiązując do imienia, jakie otrzymał na chrzcie – słowami kończącymi wrogość między braćmi: „Ja jestem Józef, brat wasz!” (I Mojż. 45:4).

Inicjatywę papieża, zwanego przez Żydów Janem Dobrym, wsparły również napływające doń sugestie: profesorowie Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie przygotowali dokument De antisemitismo vitando (O unikaniu antysemityzmu), proponując przyszłemu Soborowi opracowanie materiałów pokazujących więzi łączące chrześcijaństwo i judaizm. Podobne listy, memoranda i propozycje napływały z różnych stron świata. Historyk żydowski Jules Isaac osobiście przekazał Janowi XXIII uwagi dotyczące „nauczania pogardy” w tekstach kościelnych.

Schemat dokumentu De ludaeis (O Żydach) został opracowany przez Sekretariat i wysłany do Centralnej Komisji Soborowej, ale wycofano go ze względów politycznych w 1962 r. Sekretariat kard. Bei zdecydował więc włączyć opracowany już schemat do projektu dekretu o ekumenizmie – jako rozdział czwarty. Tymczasem jednak konsolidowała się opozycja. Biskupi Kościołów wschodnich w krajach arabskich obawiali się politycznych reperkusji tego stanowiska, tzn. o-powiedzenia się przez Kościół po stronie Izraela, inni ojcowie soborowi żywili zaś stare uprzedzenia wobec Żydów, podsycane przez podsuwane im skwapliwie lektury antysemickie (antysemici mobilizują się w chwilach, gdy ich nienawiść jest zagrożona; także obecnie w Polsce, od czasu opublikowania listu pasterskiego Episkopatu katolickiego w 1991 r.).

Ulotki, intrygi, nieporozumienia, niedyskrecje i lęki, ale także śmiałe wypowiedzi niektórych biskupów i samego kardynała Bei oraz pielgrzymka Pawła VI do Ziemi Świętej towarzyszyły powstaniu (podczas drugiej sesji Soboru i w przerwie między sesjami) nowego schematu, który przedstawiono podczas trzeciej sesji w 1964 r. Zajmował się on także innymi religiami niechrześcijańskimi i został dołączony do dekretu o ekumenizmie jako aneks. Dyskusja nad tym tekstem była bardzo żywa: jedni ojcowie domagali się przywrócenia poprzedniego mocniejszego brzmienia, inni żądali osłabienia go i zredukowania, a także dołączenia go do schematu dokumentu o Kościele lub do dokumentu o Kościele w świecie współczesnym. Papież sprzeciwił się jednak pomniejszaniu rangi tego tekstu. Poprawiony i rozszerzony dokument, zatytułowany Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, został przyjęty ogromną większością głosów, choć z wieloma poprawkami. Pracowano nad nim w przerwie między sesjami soborowymi i poprawiona deklaracja została dostarczona ojcom Soboru w sierpniu 1965 r. 14 września tegoż roku rozpoczęła się czwarta, ostatnia sesja Soboru i tego samego dnia kard. Bea przedstawił projekt dokumentu ostatecznego, wyjaśniając wprowadzone doń zmiany.

28 października 1965 r., a więc trzydzieści lat temu, 2221 głosami (przy 88 przeciwnych i 4 nieważnych) Sobór Watykański II przyjął Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, od pierwszych słów zwaną Nostra aetate (W naszej epoce). Jej paragraf czwarty zajmuje się stosunkiem Kościoła do Żydów i judaizmu. Wzmianki na ten temat znajdują się też w innych dokumentach soborowych.

W paragrafie tym można wyróżnić trzy części. Pierwsza, najobszerniejsza dotyczy teologii funkcji Żydów w historii zbawienia (z odpowiednim cytatem z Listu do Rzymian 9:4-5). Następnie poruszono krótko praktyczne wskazania zalecające „obustronne poznanie się i poszanowanie”, a na koniec problem winy za śmierć Jezusa i potępienie antysemityzmu, a także przypomnienie o powszechnej miłości Chrystusa. Brak w Deklaracji... – w przeciwieństwie do pozostałych dokumentów soborowych – odwołania się do wcześniejszego nauczania kościelnego (soborowego, patrystycznego czy papieskiego). Ale do czego – pozytywnego – można się było odwoływać? Świadczy to o nowości i rewolucyjności tego dokumentu. Co nie znaczy, iż w chrześcijaństwie, zwłaszcza w chrześcijaństwie naszego wieku, nie było pozytywnych precedensów: 10 punktów chrześcijańsko-żydowskiej konferencji w Seelisbergu (1947), dokumenty Światowej Rady Kościołów (Amsterdam 1948 i New Delhi 1961), katolicko-protestanckie tezy z Bad Schwalbach (1950) czy oświadczenie Światowej Federacji Luterańskiej (1964). Nie ulega jednak wątpliwości, że rzymskokatolicka deklaracja o randze soborowej, sprzed trzech dokładnie dekad, to prawdziwy kamień milowy w stosunkach chrześcijańsko-żydowskich.

Zwłaszcza że na deklaracji soborowej Nostra aetate się nie skończyło. Papież Paweł VI utworzył w 1974 r. Komisję do spraw Stosunków Religijnych z Judaizmem, która i dziś działa bardzo aktywnie. Zawdzięczamy jej przede wszystkim dwa ważne dokumenty Stolicy Apostolskiej: Wskazówki i sugestie w sprawie wprowadzenia wżycie deklaracji soborowej »Nostra aetate« nr 4 (1974) i Żydzi i judaizm w głoszeniu Słowa Bożego i katechezie Kościoła katolickiego (1985). Także inne dokumenty watykańskie niejednokrotnie czerpią inspirację z Nostra aetate. Z profetycznej inspiracji tej deklaracji, a zwłaszcza jej czwartego paragrafu, czerpie przede wszystkim – nieznużenie i twórczo – Jan Paweł II w swoich dokumentach, a zwłaszcza w przemówieniach, które trudno już dzisiaj zliczyć, a które swoją śmiałością zaskakują czasem nawet specjalistów od „teologii po Oświęcimiu”. Dodajmy do tego jego modlitwę w synagodze większej Rzymu w 1986 r. (po raz pierwszy od czasów św. Piotra papież przekroczył Tyber, by wejść do synagogi), audiencje dla przedstawicieli żydowskich na Watykanie, spotkania z gminami żydowskimi na całym świecie oraz książkę Przekroczyć próg nadziei. Nawiązanie stosunków dyplomatycznych między Watykanem a Izraelem to także owoc Soboru. Mamy również cenne dokumenty i inne wypowiedzi Episkopatów całego świata i przeróżnych komisji, komitetów, centrów, biur, kręgów tudzież innych instancji pracujących nad zbliżeniem chrześcijańsko-żydowskim oraz niezliczone publikacje naukowe i popularne. Duszpasterstwo naszego Kościoła, zwłaszcza kaznodziejstwo i katechizacja, naznaczone zostało literą i duchem Nostra aetate, choć oczywiście nie wszędzie i nie zawsze. Nie można przecenić roli, jaką ma tutaj do odegrania nowy Katechizm Kościoła Katolickiego.

Polska recepcja

Gdy chodzi o naszą Ojczyznę, zacznę od wyrażonej powyżej nadziei, związanej z nowym Katechizmem. Jego wydanie w Polsce zostało skandalicznie opóźnione, dobry przekład fatalnie poprawiono, ale jest Katechizm świetny w swych obszernych i licznych partiach „żydowskich”. Co nie znaczy oczywiście, że dotychczasowe katechizmy rzymskokatolickie były antyżydowskie; w ostatnich latach do polskich podręczników na różnych poziomach skutecznie docierało nowe nauczanie Kościoła na temat Żydów i judaizmu (chociaż ślady starej teologii znajdujemy czasem nawet w podręcznikach uniwersyteckich).

Gdy chodzi o aspekt instytucjonalny, odnotujmy przede wszystkim powołanie przez Episkopat w 1986 r. Podkomisji do spraw Dialogu z Judaizmem, podniesionej rok później do rangi Komisji. Organizuje ona międzynarodowe kolokwia teologiczne: pierwsze w Tyńcu-Krakowie w 1988 r. pospołu z żydowską Anti-Defamation League (Liga przeciw Zniesławieniu – red.), następnie corocznie z Akademią Teologii Katolickiej, a także nadzwyczajne sesje okazyjne. Komisja wydaje również ważne oświadczenia, odegrała wielką rolę podczas sporu o klasztor karmelitanek w Oświęcimiu, przygotowała także historyczny list pasterski Episkopatu Polski na 25-lecie deklaracji Nostra aetate, który, niestety, nie wszędzie został odczytany. W posiedzeniach komisji uczestniczą czasem polscy Żydzi i goście zagraniczni. Pod jej auspicjami ATK wydaje cenne publikacje w serii Kościół a Żydzi i judaizm. Z jej inspiracji 22 teologów i biblistów polskich (jeden prawosławny) uczestniczyło w 1989 r. w letnim seminarium naukowym w Spertus College of Judaica w Chicago. Przy uczelniach katolickich powstają instytuty dialogu, prowadzi się wykłady z judaizmu (także w seminariach duchownych, czasem z udziałem zagranicznych rabinów), organizuje się konferencje, przygotowuje prace dyplomowe z tej dziedziny, publikuje książki i artykuły, a także bibliografie.

Równie ważne są inicjatywy oddolne, które – trzeba dodać – poprzedziły te odgórne. Wielkie zasługi w recepcji Nostra aetate mają „Tygodnik Powszechny”, „Znak” i „Więź”, a także Kluby Inteligencji Katolickiej, zwłaszcza poprzez organizowanie Tygodni Kultury Żydowskiej i podobnych imprez, porządkowanie cmentarzy żydowskich itd. Świeccy i duchowni katolicy (ale nie tylko oni!) założyli Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej, Polską Radę Chrześcijan i Żydów oraz

Centrum Informacji, Dialogu, Wychowania, Spotkań i Modlitwy (w Oświęcimiu), uczestniczą także w działalności innych tego typu organizacji, występują w środkach masowego przekazu. I – co dla nas, wierzących, najważniejsze – modlimy się wspólnie z Żydami, także w kościołach...

Niestety, nowe podejście Kościoła Rzymskokatolickiego do Żydów i judaizmu nie stało się jeszcze własnością wszystkich polskich katolików. Przekonuje nas o tym każdy niemal dzień. Nie chodzi mi o głośne incydenty antyżydowskie, ale o społeczną na nie reakcję, a raczej o jej brak. Na Zachodzie są fanatyczniejsi niż u nas antysemici i paskudniejsze akty antysemityzmu, ale tam natychmiast reagują przechodnie, władze, Kościoły. A u nas? Milczy się, nie dostrzega w antyżydowskich wystąpieniach problemu, lekceważy się np. hitlerowskie rysunki i napisy, nie reaguje się na profanację grobów czy wybijanie szyb w budynkach sakralnych lub instytucjach żydowskich. Ba, czasem nawet tych nielicznych protestujących obciąża się winą za wzrost nastrojów antyżydowskich. Nie chodzi mi też o głośne nazwiska bohaterów ostatnich działań antysemickich, ale o szeroki aplauz, z jakim się ich zachowania spotykają. Niepokoi mnie nie osoba ks. prałata J., lecz oklaski w kościele podczas Mszy świętej po wygłoszeniu przezeń zdań wyraźnie sprzecznych z Ewangelią i nauką Kościoła, a także oburzenie niektórych młodych księży: „Jak biskupi mogli stanąć po stronie Żydów przeciw katolickiemu Kościołowi?!” Bardziej niż stałe publikacje antysemickie pana N. na łamach katolickiego dziennika (są różne zawody na świecie, więc rozumiem, że ktoś obrał sobie właśnie taki: antysemita) niepokoją mnie pełne wdzięczności listy czytelników do redakcji czy dochodzące do mnie ustne opinie, że autor ten ma pełną rację lub, że „on ma jednak sporo racji” (słowa księdza profesora!).

Napisałem „bardziej”, bo jednak niepokoi mnie fakt uprawiania antysemityzmu, który papież nazywa ciężkim grzechem, przez media katolickie, jak również sprzedawanie w kościołach i przy kościołach Protokołów mędrców Syjonu, rozmaitej literatury nacjonalistycznej i antysemickiej czy pism w rodzaju „Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”, albowiem jest to okrywanie autorytetem Kościoła poglądów całkowicie lub częściowo sprzecznych z jego nauczaniem i z miłością bliźniego. Ludzie zaś to chwytają, rozpowszechniają i ubogacają o własne dodatki. Jeśli bowiem katolickie radio o-głosi, że dany polityk (np. kandydat lub kandydatka na urząd prezydenta) ma pochodzenie żydowskie (dalekie i oczywiście rzekome), to za kilka dni dowiadujemy się już, że ów polityk jest neofitą (neofitką), który przyjął (przyjęła) chrzest dopiero kilka lat lub miesięcy temu (tu pada dokładna data i miejsce), żeby zdobyć najwyższy urząd w (katolickim) państwie lub żeby skuteczniej zwalczać Kościół. A więc i tak „ułatwia się” w Polsce recepcję nauczania soborowego.

Jeśli o tę recepcję chodzi, zgadzam się z osobistymi refleksjami Żyda, dr Stanisława Krajewskiego, drukowanymi na tych samych łamach. Uzupełniają one w sposób cenny (spojrzenie z zewnątrz Kościoła) moje radosno-smutne informacje i obserwacje, i zwalniają mnie z kontynuowania tematu. Chciałbym się jednak odnieść do trzech z wielu poruszonych w jego artykule spraw. „Jezus jest drogą” -tak został nazwany w Ewangelii Jana i w to mocno wierzymy my, chrześcijanie, ale tej naszej wiary nikomu nie narzucamy. Prawdziwy dialog – a pan Krajewski uprawia go od lat – polega na wierności własnej tożsamości i na wyrastającym z niej szacunku dla tożsamości partnera tego dialogu. Odchodzimy natomiast od przytoczonego przezeń stwierdzenia: „Kościół jest nowym ludem Bożym”. Jeden jest lud Boży i my („dziczka oliwna” – Rzym. 11:17), przychodzący z pogaństwa, zostaliśmy do niego z łaski Boga Izraela dołączeni. Papież używa w tej kwestii określenia: „Lud Boży Starego i Nowego Przymierza”.

Zgadzam się z tym, co pan Krajewski pisze o Kościołach protestanckich, ale dodałbym, że polscy ewangelicy – tak przecież nieliczni – od dawna zbliżali nas, katolików, do Żydów, że przypomnę choćby publicystykę „Jednoty” czy tygodnie żydowskie w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym. Uderzyła mnie też uwaga Stanisława Krajewskiego, że po Soborze akceptujemy już dosyć łatwo judaizm, ale nadal trudno nam zaakceptować Żydów (dodałbym: zwłaszcza Żydów z antysemickiej nominacji). Tutaj więc rozciąga się wielkie pole pracy dla nas wszystkich: mamy nie tylko przekazywać nową doktrynę, jakkolwiek jest ona ważna (i nas, katolików, od czasów Nostra aetate obowiązująca), ale przede wszystkim usuwać z naszych i cudzych serc i głów wszelkie uprzedzenia i uczyć (się) miłości, także do naszych „starszych braci” (i sióstr).

W Ogrodach Watykańskich posadzono drzewko oliwne upamiętniające pierwszą rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Izraelem. Drzewko to, drzewko nadziei, rosnące dotąd w Izraelu, przesadzone do Rzymu, ma trzydzieści lat. Tyle samo, ile soborowa deklaracja Nostra aetate. Niełatwo dziś przeszczepić tę nadzieję do Polski...

Ks. prof. Michał Czajkowski
[Członek Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem oraz Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów]