Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1996

Z PRASY

Podobno baśniowe mówiące zwierciadła dzielą się na uprzejme i rozbite. Co by było, gdyby ktoś zażyczył sobie charakterystyki głębszej niż ocena powierzchowności – o tym baśnie milczą.

Polacy na ogół mają o sobie całkiem dobre mniemanie. Za to, co złe, winią sytuację geopolityczną (sąsiadów i polityków) oraz fronty atmosferyczne. Światu zaś mają za złe, że jego zainteresowanie kieruje się ku innym, że interesy górują nad sentymentami. To przykry cios dla miłości własnej.

Tymczasem „Więź” od numeru lutowego rozpoczęła cykl: Polska w oczach sąsiadów, aby skonfrontować swojskie mity, stereotypy i autostereotypy z sąsiedzkim spojrzeniem na wspólną historię i na nas samych. Zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze będzie to przyjemne i łatwe do przyjęcia. Jeśli jednak dialog [...] ma rzeczywiście prowadzić do porozumienia lub choćby tylko do zrozumienia się nawzajem, powinniśmy takie ryzyko podjąć.

Na pierwszy ogień poszły stosunki z Rosjanami, bo wobec ostatnich wydarzeń u nas i u nich pytanie o jakość i możliwość dialogu oraz próba zrozumienia rzeczywistych intencji stają się coraz bardziej aktualne. Jest swoistym znakiem czasu także i to, że [...] najpoważniejszą trudność stanowiło znalezienie autorów, którzy mogliby, a przede wszystkim chcieli na ten temat pisać.

Z ich głosów, uprzejmych, niekiedy wręcz życzliwych, generalnie wynika, że minęło zachłyśnięcie polską wolnością i przemianami (został sentyment do kultury), że staliśmy się pionkiem w grze o wyższe cele, a ta gra toczy się nad głowami, poza naszym zasięgiem. Tak odebrano w Polsce niedawny gest kanclerza Kohla, który oświadczył w Moskwie, że Rosja i Niemcy zawsze będą dobrymi sąsiadami. Wobec braku wspólnej granicy i historycznego urazu jeden z kabarecistów od razu ułożył piosenkę-przestrogę o widmie paktu Ribbentrop-Mołotow.

Pozostaje nam nie rola przewodnia, tylko współpraca gospodarcza i niepowracanie do psującej krew przeszłości (znamienne przykłady: rozprowadzana w Dumie paszkwilancka książka o Katyniu czy rynsztokowe odzywki Żyrynowskiego i milczenie zajętych własnymi problemami rosyjskich demokratów). Nieco inną wizję rysuje Witalij Portnikow w artykule Rosja i Polska: już nie sąsiedzi, gdzie pojawia się m.in. spychana od wieków na margines kwestia ukraińska.

Od niewątpliwie pouczającej analizy stereotypowych wyobrażeń Polaków (od poezji Puszkina przez propagandę wojny 1920 r. po „Solidarność”) ciekawsze są wypowiedzi o tematyce religijnej. Znaleźć tu można teksty różne, np. empatyczne spojrzenie na stosunki polityczne i bolesną historię przez pryzmat kategorii pokuty i spowiedzi (Katyńska miara Świetlany Fiłonowej) czy świadectwo Aleksandra Zorina, wychowanka o. Aleksandra Mienia, o kontaktach z polskimi środowiskami katolickimi (Ilustracja przypowieści ewangelicznej).

W sposób bardzo wyważony wypowiedział się kanclerz kurii biskupiej w Moskwie, o. Wiktor Barcewicz (Kościół katolicki w Rosji – polski czy jednak rosyjski?). Katolicyzm w Rosji, poczynając od pierwszych wspólnot, aż do czasów obecnych jest przede wszystkim religią cudzoziemców, a choć historia Kościoła katolickiego w Rosji ma charakter wielonarodowy, w powszechnej świadomości słowo „katolicki” zastępowane bywa najczęściej słowem „polski”. Przynależność rdzennych Rosjan do „wiary łacińskiej” do tej pory traktuje się jako zjawisko wyjątkowe.

Pozytywny przykład dialogu to sympozjum zorganizowane w moskiewskim College'u Teologii Katolickiej im. św. Tomasza z Akwinu z okazji 30-lecia II Soboru Watykańskiego, w którym wzięło udział ośmiu przedstawicieli Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Oprócz głosów o „potrzebie dialogu” i referatu o stalinowskiej polityce represji antykościelnych (na przykładzie Cerkwi unickiej) powrócił dyżurny temat kryzysu dialogu teologicznego wskutek prozelityzmu. Za jego „zorganizowane formy” uważa się np. katolickie seminaria, tworzenie zakonów, wydawanie gazety, audycje Radia Watykan, czyli to, co katolicy traktują z kolei jako niezbędne do duchowego rozwoju swoich wiernych.

Jest też inny powód takiej postawy, o czym ze względów dyplomatycznych autor nie wspomina: katolicy byli praktycznie obywatelami gorszej kategorii (zesłańcy, przeciwnicy rusyfikacji); do rewolucji 1917 r. Cerkiew miała status religii państwowej, sprzymierzonej z tronem – mowy nie było o równouprawnieniu wyznań, a i teraz inne Kościoły, niemal bez wyjątków, traktuje jak rywali robiących zakusy na jej własny teren wpływów.

Arcyciekawa jest rozmowa z Jurijem Klecenką, wykładowcą Prawosławnego Uniwersytetu im. protojereja Aleksandra Mienia i redaktorem „Biuletynu Informacyjnego” wydziału kontaktów zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego (Wychodzenie z choroby). Zawiera ona przegląd pretensji wobec katolików i protestantów: bezpardonowa „ewangelizacja dzikich”, nieznajomość prawosławia i obojętność, nieliczenie się z uczuciami religijnymi, „misja rabunkowa” w myśl zasady, że zbożny cel uświęca środki. Laurkę za dobre sprawowanie otrzymały tylko Kościoły: luterański, reformowany i anglikański (nie uprawiają misji wśród prawosławnych, ograniczając się do opieki nad ocalałymi współwyznawcami, wśród których zapewne nie ma wielu „rdzennych” Rosjan). Oprócz wątku zawiedzionych oczekiwań i braku porozumienia istnieje drugi nurt: dramatyczna sytuacja prawosławia, zwłaszcza w wymiarze duchowo-etycznym (najpilniejsza kwestia to reforma formacji duchowieństwa). Kościół, tak jak i całe społeczeństwo, jest nadał ciężko chory, nadal działają zapuszczone weń wirusy [...]. Wyzwania, które niesie wolność, przerastają jego siły. [...] Okazujemy się – jak się wydaje -zupełnie niezdolni do pełnienia szerokiej służby apostolskiej na szeroką skalę, której potrzebuje nasza odzyskana owczarnia. Zamiast pomóc prawosławiu stanąć na nogi dzieląc się z nim dorobkiem organizacyjnym, pastoralnymi ewangelizacyjnym, Kościoły (zwłaszcza Kościół rzymskokatolicki) wykorzystują tę „koniunkturę osłabienia”. Tym większą budzi to gorycz. Głos człowieka formacji otwartej (tradycji o. Mienia), a zarazem rzecznika kręgów oficjalnych ma więc szczególną wagę, jeśli chce się poznać stanowisko religijnych sąsiadów.

Oprac, mok