Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

5 / 1996

Z PRASY

W związku z 45. rocznicą śmierci Marcina Lutra, wielkiego reformatora i wroga nr 1 zarazem, „Tygodnik Powszechny” nr 9 zamieścił rozmowę z o. prof. Stanisławem Celestynem Napiórkowskim OFM, wykładowcą Instytutu Katechetycznego KUL (Kim był Marcin Luter? ). Rozmówca Ireneusza Cieślika jest ponadto członkiem teologicznej komisji mieszanej, która prowadzi dialog wyznaniowy na szczeblu światowym. [W ostatnim numerze „Studiów i Dokumentów Ekumenicznych” ukazał się przekład dokumentu będącego owocem tych ustaleń: Kościół a usprawiedliwienie. Rozumienie Kościoła w świetle nauki o usprawiedliwieniu. Raport z trzeciej fazy Międzynarodowego Dialogu Luterańsko-Rzymskokatolickiego (1993). Jego temat od początku był przedmiotem największych kontrowersji między katolikami i luteranami.]

Luter uznany został za heretyka, gdyż – po pierwsze – papieża nazywał Antychrystem, a ponadto to mszę św. rozumianą jako ofiarę uważał za bluźnierstwo i takie rozumienie przekazał swoim następcom. Uważano więc, że atakuje on bardzo zasadnicze prawdy wiary, i wydawało się, że jego sformułowania to potwierdzały. Podejście katolików do kontrowersji wyznaniowych z luteranami, w tym język debaty, zmienił dopiero Sobór Watykański II.

Kluczowa i przełomowa zarazem była omawiana na szczeblu światowym sprawa rozumienia Eucharystii. Bo w uszach luteranina – relacjonuje o. Napiórkowski – teza, że Eucharystia jest ofiarą, brzmi jak bluźnierstwo, uderza w Golgotę – jedyną doskonałą, niepowtarzalną ofiarę Chrystusa na krzyżu. [...] A my wyjaśnialiśmy za Soborem Watykańskim II, że absolutnie nie chodzi o powtarzanie, dopełnianie czy przedłużanie. Tamta ofiara jest jedyna, doskonała i niepowtarzalna, a we Mszy św. chodzi o uobecnienie tamtego zbawczego Misterium. [...] „To wy tak rozumiecie ofiarniczy charakter Eucharystii?” „Tak mówi Sobór”. Zapadło milczenie po stronie luterańskiej i w końcu ktoś się odezwał: „No, jeśli tak... Ale czy wszyscy u was tak myślą?” [podkr. – mok].

Na pewno nie wszyscy tak myślą – odpowiada o. Napiórkowski – stąd potrzeba ciągłego dialogu, ciągłego przepływu świadomości autentycznie rzymskokatolickiej w stronę luterańską i luterańskiej w naszą; przepływu poprawnej informacji, bo tego wciąż brakuje. Dobrze by było jednak, gdyby nie tylko luteranie poznali świadomość autentycznie rzymskokatolicką , ale i ogół wiernych tego Kościoła. Wątpliwości strony protestanckiej łatwiej by się rozwiały, gdyby zniknęły ich powody.

Druga niezmiernie ważna kwestia dialogowa to „usprawiedliwienie z wiary”, stanowiące od zarania Reformy kościec wyznaniowej niezgody. Wydawało się katolikom, że strona ewangelicka absolutnie wyklucza wartość dobrych uczynków – bo pełno tego typu sformułowań w popularnych, szkolnych i akademickich tekstach po naszej stronie. [...] Tymczasem słuchając wyjaśnień teologów luterańskich dość szybko stwierdziłem, że serwowano mi szalone uproszczenie – oni wcale nie odrzucają dobrych uczynków, ale odrzucają pokusę samozbawienia.

Swoją drogą, jakaż głęboka i rozległa musiała być ta przepaść, nad którą teraz tak mozolnie przerzuca się mosty, skoro przez czterysta lat z okładem nie dostrzeżono wymowy, jaka płynie z szalenie rozwiniętej działalności diakonijnej Kościoła luterańskiego (Kościołów protestanckich w ogóle). Trudno o bardziej praktyczny dowód, że ceni on wartość służby bliźnim i dobrych uczynków będących owocem usprawiedliwienia.

Teologiczna dyskusja na temat usprawiedliwienia – mówi dalej o. Napiórkowski – doprowadziła do zasadniczego zbliżenia. W dialogu luterańsko-katolickim również mówi się o konsensie, tzn. nie o całkowitym uzgodnieniu, ale o jakimś zasadniczym zbliżeniu. Z teologicznego punktu widzenia jest to najistotniejsze z osiągnięć, ponieważ największy, najtrudniejszy problem, który nas dzielił od Lutra, to rozumienie usprawiedliwienia.

Z dalszej części rozmowy wynika, że bardzo wiele różnic polega po prostu na akcentowaniu innych aspektów tej samej prawdy ewangelicznej, wynika z paradoksów chrześcijaństwa. Fundamenty różnic są już w samym Słowie Bożym. Może dobrze, że są różne wrażliwości? Nie można wykluczyć, że one są działaniem Ducha Świętego.

Podobnie niejednoznaczny, nie czarno-biały staje się wizerunek samego Lutra w oczach katolickich uczonych, którzy – jak o. Napiórkowski – zajmują się badaniem jego postaci. Dziś ewangelicy odważniej piszą o cieniach na obrazie Lutra, a katolicy o blaskach. [...] Odrabiamy błędy historii. Oddajemy sprawiedliwość. Jednak nawet najbardziej ekumeniczni ekumeniści nie kanonizują doktora Marcina Lutra.

Na pytanie, czego przeciętny katolik mógłby się od Lutra nauczyć, o. Napiórkowski odpowiada następująco: Niewątpliwie radykalnego zwrócenia się ku Chrystusowi i stawiania na Chrystusa. To u niego jaśnieje: ukrzyżowany Chrystus. A ponieważ krzyż na Kalwarii to serce chrześcijaństwa, Luter to ciągłe, wartościowe, bezcenne przyzywanie do Centrum.

Na zakończenie jeszcze jeden, osobisty, fragment wypowiedzi o. prof. Napiórkowskiego, który od trzydziestu już lat bada, jako temat dany i zadany, myśl Lutrową: Franciszkanin nie może nie stawiać obok siebie Marcina i Franciszka. [...] Żyli dla tego samego celu – ewangelicznej odnowy. Szli jednak do niej jakże różnymi drogami... Jak wyrazić różnicę? Franciszek nigdy nie powiedział złego słowa na kapłana, nawet najgorszego.

Oprac. mok