Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1996

Po artykule Jarosława Kubackiego pt. Menno Simons. Zapomniana rocznica, zamieszczonym w numerze sierpniowym, a poświęconym życiu i działalności holenderskiego reformatora, przyszła kolej na przedstawienie jego myśli teologicznej oraz spuścizny w postaci wspólnot mennonickich na świecie – red.

W cyklu telewizyjnych rozmów z red. Jackiem Żakowskim na temat nowego Katechizmu Kościoła katolickiego ks. prof. Józef Tischner stwierdził: „Istotą chrześcijaństwa jest sam fakt, że Bóg mówi. [...] Dlatego na początku jest słowo. Nie tylko na początku świata, ale także na początku wszelkiej więzi – między wszystkimi istotami wolnymi”.

Przekaz biblijny otwiera przed nami świat Objawienia – rzeczywistość, w której Bóg odsłania się przed człowiekiem i oddaje się mu, objawiając głębię swej miłości w osobie Jezusa Chrystusa. Świat ten został powołany do istnienia stwórczym Słowem Boga. Słowo przybiera w Biblii formę dramatycznego apelu skierowanego do człowieka. Każdy z nas – dotknięty działaniem łaski Bożej – otrzymuje możliwość przebudzenia się ze stanu letargicznego uśpienia, aby odpowiedzieć na wezwanie zawarte w Słowie Boga. Pomiędzy Bogiem i człowiekiem rozciąga się więc przestrzeń pełnego napięć dialogu, który Stwórca toczy ze swoim stworzeniem. W tej sytuacji również każda refleksja teologiczna przybiera postać zbliżoną do elipsy, rozciągającej się pomiędzy dwoma biegunami: przemawiającym Bogiem i wezwanym do słuchania (a także posłuszeństwa) człowiekiem, w którym łaska rodzi wiarę – wiarę poszukującą zrozumienia, jak pisał Anzelm z Canterbury. Także myśl teologiczna Mennona Simonsa obraca się wokół relacji Bóg – człowiek. Daje się więc w niej dostrzec obecność dwóch zasadniczych linii. Pierwsza z nich wiedzie od Boga do człowieka, druga – od człowieka do Boga.

Bóg wypowiada swoje stwórcze Słowo, powołując do istnienia cały znany nam porządek rzeczy. Ponieważ człowiek przez grzech zakłóca ten porządek, Słowo staje się Ciałem w osobie Jezusa Chrystusa1. W ten sposób wypełnia się Boża obietnica zniszczenia grzechu i wyzwolenia człowieka. Boży wyrok uniewinniający, który spoczywa na człowieku, oznacza zarazem wezwanie do nowego życia, którego właściwą treścią jest Jezus Chrystus (zob. Rzym. 13:14). Inspiratorem tego życia jest Duch Święty (zob. Jn 16:14). Jego obecność w życiu wierzącego człowieka ma być wyczuwalna i rozpoznawalna praktycznie. Menno Simons pisał: „Skierowane do człowieka Słowo Boga, które go zarazem osądza i uniewinnia, chce zostać obdarzone przez ludzi wiarą, znajdującą swój wyraz w nowym, to znaczy – odnowionym przez Słowo – życiu”.

Zaproszony przez Boga do dialogu człowiek zostaje dotknięty przez Ewangelię działaniem Ducha Świętego, dzięki czemu wkracza na drogę wewnętrznej przemiany, odwraca się od swego dawnego sposobu myślenia i działania. Zewnętrznym objawem tego procesu jest świadomy chrzest. Dla Mennona jest on przede wszystkim znakiem przymierza, które Bóg zawiera ze świadomym i wolnym człowiekiem. Wszystko to prowadzi do życia w posłuszeństwie, manifestującym się zarówno w „sprawach wagi zasadniczej”, jak i w najdrobniejszych elementach codzienności. Podstawą a zarazem probierzem posłuszeństwa jest wierność osobie i nauczaniu Jezusa Chrystusa – wcielonego Słowa i wiernego odbicia najgłębszej istoty Boga.

Wierzący, którzy są „nowymi stworzeniami w Chrystusie” (por. II Kor. 5:17), tworzą prawdziwy zbór chrześcijański, odpowiadający wiarą na Objawienie Boże. W pismach Mennona odnajdziemy następującą wypowiedź na ten temat: „Gmina Boża jest to zbór albo społeczność świętych, którzy przez prawdziwą wiarę w Jezusa Chrystusa – jak uczy jasno Pismo i symbol nicejski – rodzą się z Boga jako nowi ludzie i stają się Boskiej natury; którzy swe ułomne życie chcą prowadzić według słów Pana i Jego wzoru, którzy są kierowani Duchem Pańskim i gotowi do niesienia krzyża cierpienia Pana Jezusa Chrystusa”.

Jedną z cech szczególnych mennonitów, która zresztą często spotykała się z krytyką ze strony teologów reformowanych, było występujące w ich nauce bardzo ostre rozgraniczenie pomiędzy „Kościołem” i „światem”. Jakob Kroeker (1872-1948) – wywodzący się ze środowiska niemieckich mennonitów w Rosji teolog i ewangelista, który swoją działalnością misyjną obejmował tereny od Wołgi aż po Turkiestan, Syberię i granicę chińską, pisał w tragicznych latach II wojny światowej: „Odnoszę wrażenie, że również Kościół Boży na nowo staje przed dylematem: czy chce być t ym ludem – Ludem wybranym, czy też jako Kościół, zbór, społeczność albo też stowarzyszenie misyjne, woli stać się niczym wszystkie inne ludy Ziemi. Czy chce być Ludem rozproszonym pomiędzy innymi ludami, a jednak oddzielonym, z Zakonem, którego nie mają inne ludy; Ludem, który nie pada na kolana przed bogami innych ludów, ale oddaje cześć majestatowi Boga Objawienia. Istnieje bowiem Lud, rozproszony po całym świecie, a jednak stanowiący jedno w Chrystusie; żyjący pośród różnych ludów, a jednak posiadający swoje własne oblicze. Zawsze na krawędzi śmierci – a jednak pełen życia i mocy, gotów służyć innym z oddaniem, pełen nadziei na przyszłość”. Kroeker uściśla jednak tę myśl – bardzo mennonicką w swym klimacie – w sposób, z którym zgodziliby się zapewne również teologowie reformowani, pisząc na marginesie historii patriarchy Abrahama: „Bóg posyła swoich proroków jednak nie ze świata, lecz do świata, umieszcza swój Lud nie na pustyni, ale w konkretnej rzeczywistości historycznej i kulturowej. Tam, gdzie panuje duch świata, Bóg mówi do Abrama: Twemu nasieniu oddam ten kraj!”.

*

Menno Simons umierał w 1561 r. daleki od poczucia triumfu. W nadzorowanych przez niego zborach panowało spore zamieszanie, szerzyły się obce nauki. Raz po raz wybuchały ostre prześladowania skierowane przeciwko nowochrzczeńcom. Po śmierci fryzyjskiego reformatora znalazło się jednak dość liczne grono ludzi gotowych kontynuować jego dzieło. Przez wielu nazywani mennonitami, sami unikali tego określenia, nazywając się raczej dopersen (chrzczeńcy) lub doopsgezinden (nakierowani na chrzest). W ich ruchu wykształciło się kilka różnych kierunków.

W latach sześćdziesiątych XVII stulecia wokół dwóch amsterdamskich zborów powstały dwa odrębne nurty mennonickie. Pierwszy – zbliżony w swym charakterze do nauk głoszonych przez samego Mennona – nazywano zonnistami (od nazwy budynku kościelnego zajmowanego przez jego zwolenników – „De Zon”, czyli Słońce). Drugi – o charakterze bardziej liberalnym, otwarty także na wpływy innych tradycji protestanckich – nazywano lammistami (od nazwy ich kościoła „Bij het Lam” – U Baranka). Lammiści znaleźli się następnie pod wpływem pietyzmu2 hr. Mikołaja Zinzendorfa, który, podobnie jak i Menno, kładł duży nacisk na wewnętrzną przemianę człowieka, zachowywał natomiast dużą rezerwę wobec zagadnień ściśle doktrynalnych. To właśnie lammiści zaczęli używać nazwy doopsgezinden, chcąc uniknąć nazbyt bliskiego wiązania ich wspólnoty z osobą Mennona Simonsa.

Różnicom pomiędzy ugrupowaniami zonnistów i lammistów położyły kres przemiany epoki Oświecenia. Postulaty stworzenia „religii naturalnej” – pozbawionej elementu ściśle objawieniowego i nakierowanej przede wszystkim na kwestie etyczne, w połączeniu z niechęcią wobec podbudowanych tradycją barier konfesyjnych, znalazły w obydwu środowiskach szeroki oddźwięk. „Doopsgezinden woleli stać się raczej prawowitymi dziećmi Oświecenia, aniżeli nie do końca uznawanymi przez otoczenie spadkobiercami pobocznego nurtu Reformacji” – pisze współczesny badacz dr Sjouke Voolstra. W 1811 r. zonniści i lammiści oficjalnie połączyli się, tworząc Algemene Doopsgezinde Sociteit (Powszechne Stowarzyszenie Mennonickie). Pod tą nazwą Kościół mennonitów istnieje w ojczyźnie Mennona Simonsa po dziś dzień.

W XVII wieku pojedyncze grupy mennonitów pojawiły się również w Nowym Świecie. W 1683 r. w Pensylwanii założono wspólnie z inną radykalną grupą protestancką – kwakrami – kolonię pod nazwą Germantown, która od chwili swego powstania stała się ośrodkiem prowadzonej pokojowymi środkami walki z niewolnictwem. Inne grupy, wywodzące się z ruchu mennonitów, które od głównego pnia odłączyły się już w 1693 r., do dziś tworzą zamknięte siedliska odizolowane od zewnętrznych wpływów cywilizacyjnych, w których nadal mówi się narzeczem przodków, a życie płynie niezmiennym trybem od XVII stulecia. Ten malowniczy skansen religijny nosi nazwę Ludu Amiszów (Amish People)3.

Jeszcze w czasach Reformacji kolonizacja mennonicka postępowała także u ujścia Wisły. Mennonitów przyciągnęła tu panująca w Rzeczypospolitej tolerancja religijna. Pruscy wielmoże powierzyli im zadanie zagospodarowania Żuław Wiślanych, wykorzystując wyniesione przez nich z ojczyzny doświadczenie w zakresie budownictwa wodnego i rolnictwa. Koloniści wędrowali następnie w górę rzeki, zakładając osady będące ważnym czynnikiem rozwoju kultury agrarnej. Ponieważ nie prowadzili oni żadnej działalności misyjnej i nastawieni byli przede wszystkim na zachowanie własnej odrębności, nie stanowili zagrożenia ani dla katolików, ani dla ewangelików. Dlatego też zazwyczaj rzeczywiście spotykali się ze względną tolerancją. O zwyczajach panujących wśród nadwiślańskich mennonitów pisał w 1981 r. na łamach „Kalendarza Chrześcijanina” H. Ryszard Tomaszewski: „Jako emigranci pielęgnowali swoje zwyczaje, kulturę i język ojczysty tylko w osadach. Do obowiązków całej gminy należało utrzymywanie szkoły, która spełniała przede wszystkim rolę wychowawczą. Uczono w niej tylko czytać, pisać i liczyć, a większy nacisk kładziono na poznawanie zasad mennonityzmu oraz naukę religii. Szkolnictwo było oczywiście powszechne. Szkoły zapewne przyczyniły się najbardziej do tego, że kolonie holenderskie po latach często paruset nie zatraciły języka ojczystego”.

Gdy w 1772 r. ujście Wisły dostało się w ręce pruskie, kolonizacja została zahamowana. Wspólnoty mennonickie były bowiem nieprzydatne w dostarczaniu rekruta. Militarystyczne państwo pruskie, rządzone w duchu absolutyzmu, nie potrzebowało pacyfistycznie i liberalnie nastawionej społeczności. Innym skutkiem przejścia tych terenów pod panowanie Prus była germanizacja mennonitów, którym do tej pory rzeczywiście udawało się zachować holendersko-fryzyjską tożsamość. W XVIII i XIX wieku język i kultura niemiecka skutecznie wyparły mowę przodków i specyficzną obyczajowość kolonistów mennonickich. Społeczności mennonitów udało się jednak przetrwać do 1945 r. (gdy zadano jej ostateczne ciosy): po części w samodzielnych zborach, częściowo zaś jej członkowie dołączali (jak przodkowie niżej podpisanego) do niemieckich wspólnot ewangelickich o charakterze pietystycznym. Opuszczone w wyniku działań wojennych i prowadzonej po ich zakończeniu przymusowej akcji przesiedleńczej budynki zborowe oddawano następnie w użytkowanie polskim wspólnotom kościelnym. Część z nich jednak, nie znalazłszy nowych użytkowników, popadła w ruinę. Mimo to do dziś śladem osadnictwa mennonitów w dolnym i środkowym biegu Wisły a także na innych terenach Polski są miejscowości noszące w nazwie człon „Olędry”.

W XVIII i XIX w. kolejnym celem kolonizacji stały się Ukraina i Rosja. Caryca Katarzyna II (1729-1796) dostrzegła gospodarczo-kulturowe znaczenie tej społeczności i stworzyła jej odpowiednie warunki rozwoju. Na terenach Imperium powstawały kwitnące siedliska mennonickie. Liczba mennonitów sięgnęła tam 100 tys. H.R. Tomaszewski pisze: „Poszczególne rodziny osiedlały się na Wołyniu, w południowej Rosji koło Jekaterynosławia, w delcie Dniepru. Z południowej Rosji niektórzy przenieśli się w oklice Samary i Saratowa, a nawet dotarli do Turkiestanu”. Położenie mennonitów w Rosji uległo jednak pogorszeniu już pod koniec XIX stulecia, gdy władze carskie wprowadziły obowiązkową służbę wojskową. Szczególne prześladowania spadły na nich natomiast po Rewolucji Październikowej. Części społeczności mennonitów (która na tereny Rosji trafiła już jako społeczność niemiecka) udało się jednak przetrwać do ataku Niemiec na ZSRR w 1941 r. Wielu opuściło tereny Związku Radzieckiego wraz z wycofującą się armią niemiecką w latach 1944-1945. Po wojnie, dzięki pomocy Organizacji Narodów Zjednoczonych, wywędrowali oni do Paragwaju (Chaco) i Ameryki Płn. Ci, którzy zostali, dołączyli w większości do Ewangelicznego Kościoła Chrześcijan Baptystów w ZSRR. Wielu z nich, korzystając z nowo otwartych możliwości, powraca dziś z Rosji do Niemiec, gdzie powstają odrębne, reemigranckie społeczności mennonickie.

Z końcem XIX w. rozwinęła się również mennonicka akcja misyjna na terenach Afryki i Azji, która doprowadziła do powstania tam samodzielnych wspólnot kościelnych.

Obecnie mennonici – liczący niespełna milion członków – tworzą jeden z historycznych wolnych „Kościołów Pokoju” (nazwa wskazuje na ich pacyfistyczne nastawienie). Około połowa jego wyznawców mieszka w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, 25 tys. w Holandii, 44 tys. w Ameryce Płd., 75 tys. w Azji i 90 tys. w Afryce.

*

Podobnie jak Luter, Menno Simons poszukiwał w Biblii jedynie Jezusa Chrystusa. „Jeżeli nie odnajdziesz w Słowie zapachu Pana – pisał w obrazowy sposób – oznacza to, że nie zrozumiałeś go właściwie”. Także współcześni doopsgezinden kontynują te poszukiwania. Robbert Veen, student mennonickiego seminarium teologicznego w Amsterdamie, pisze na łamach „Algemeen Doopsgezind Weekblad”: „Radykalnie odnowiona teologia mennonitów powinna powstać na bazie dziedzictwa biblijnego, na nowo zakorzenić się we własnej tradycji, ale przede wszystkim – od nowa przemyśleć żydowskie korzenie chrześcijaństwa. Rzeczą podstawową dla naszej tożsamości jest fakt, że nie otrzymujemy Tory bezpośrednio, ale trafia ona do nas za pośrednictwem żydowskiej wspólnoty skupionej wokół Jezusa. Zreinterpretowana w duchu mesjańskim Tora stała się dla nas podstawą, a do tej reinterpretacji należy również przyjęcie opowieści o życiu i śmierci Jezusa jako biograficznego midraszu4. Jedyną naszą nadzieją na przyszłość pozostaje więc, według mnie, odnalezienie – z zachowaniem własnej, rozwiniętej już w pierwszym zborze chrześcijańskim, tożsamości – drogi wiodącej z powrotem do Izraela i jego Tory. Tylko to może nam pomóc w przezwyciężeniu bezsensownej opozycji pomiędzy liberalizmem i ortodoksją w Kościele”. Od mennonitów wymaga to wiary krytycznej, a zarazem nastawionej bardzo praktycznie („Mówić w sposób zwięzły; (...) Czyny ważniejsze są od słów” – głosi mennonickie motto cytowane przeze mnie w poprzednim artykule). Jeżeli dodamy do tego umiłowanie wewnętrznej swobody i duchowej wolności, zrozumiemy, dlaczego w ojczyźnie Mennona, gdzie opozycja, o której pisze R. Veen, odgrywa nadal dużą rolę, mennonitów uważa się za trzon liberalnego nurtu chrześcijaństwa ewangelickiego5. Zarazem zaś pomoże nam to zrozumieć, że współczesny protestantyzm liberalny nie oznacza pójścia na łatwiznę czy kapitulacji Kościoła przed światem (w stosunku do tej wspólnoty tego typu zarzuty byłyby szczególnie niesprawiedliwe). Mamy tu natomiast do czynienia z chrześcijaństwem otwartym i poszukującym, uwolnionym od dogmatycznych ograniczeń (co zresztą nie oznacza, bo też nie może oznaczać, zerwania z dogmatyką jako taką) i swobodnym w doktrynalnych dociekaniach oraz duchowej ekspresji, a przede wszystkim – gotowym do służby w duchu miłości i wzajemnego oddania. Choćby dlatego warto nieco przybliżyć sobie sylwetkę Mennona Simonsa, jego poglądy oraz losy społeczności jego duchowych spadkobierców. Nie tylko ze względu na rocznicę.

Jarosław Kubacki

________
1 Zauważmy na marginesie, że przy takim sposobie rozumowania przyjście na świat Jezusa staje się swoistym „wyjściem awaryjnym Pana Boga” – wymuszonym przez ludzki grzech, a wina człowieka jawi się na kształt „błogosławionej winy” (felix culpa), która doprowadziła do przyjścia Mesjasza. Niektórzy teologowie reformowani próbowali poradzić sobie z tym problemem za pomocą tzw. supralapsaryzmu – głosząc, że Boży wybór spoczął na osobie Syna Człowieczego jeszcze przed upadkiem w grzech; Jezus przyszedłby więc na świat również wtedy, gdyby człowiek nie zgrzeszył.
2 Pietyzm – ruch pobożnościowy w XVII/XVIII-wiecznym ewangelicyzmie, wiążący się z postaciami: F. J. Spenera (1635-1705), A. H. Franckego (1663-1727) i hr. M. Zinzendorfa (1700-1760). Kładł nacisk na żywą wiarę i indywidualne przeżycie duchowe. Doprowadził do odnowienia pobożności ewangelickiej po jej skostnieniu w okresie ortodoksji. W ewangelicyzmie reformowanym przybrał oryginalną formę tzw. „Bliższej Reformacji” (holend. Nadere Reformatie), która w wielu elementach odbiegała od czułostkowych i przesłodzonych form pietyzmu luterańskiego.
3 Nazwa Amish People pochodzi od nazwiska przywódcy jednego z nurtów mennonickich – Jakuba Ammana (Ammanna), który na przełomie XVII i XVIII w. z powodu prześladowań przesiedlił się wraz z grupą swych zwolenników ze Szwajcarii do Alzacji.
4 Midrasz (od hebr. darosz – szukać) oznacza zarazem metodę, jak i gatunek literacki żydowskiej wykładni Pisma. Midrasze dzielono na: halachiczne, które interpretowały Torę, starając się wysnuć z niej konkretne zasady postępowania w danej sytuacji, i haggadyczne – o charakterze opisowo-narracyjnym, służące duchowemu pouczeniu i zbudowaniu odbiorcy.
5 Por. moje artykuły z cyklu „Być mniejszością w Holandii”, „Jednota” 9/95, 10/95 i 1/96.