Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1997

Tylko przez odnowę – i to odnowę wewnętrzną, a nie zewnętrzną kosmetykę – przygotowana zostaje droga do jedności chrześcijaństwa. Ale z woli Boga nie stanie się to bez naszego udziału – mówił ks. prof. Alfons Skowronek, teolog i ekumenista rzymskokatolicki, podczas nabożeństwa ekumenicznego z okazji Święta Reformacji.

Śp. ks. Jerzemu Stahlowi,
który odszedł, lecz jest wśród nas

Przypadła mi w udziale kaznodziejska posługa poinformowania Was o tym, co łączy chrześcijańskie Kościoły, w pełni wciąż jeszcze nie zjednoczone. Uznanie wyrazić pragnę animatorom comiesięcznych spotkań ekumenicznych za to, że nie zadali mi tematu: Co dzieli chrześcijańskie Kościoły? Pytania tego typu z reguły artykułowano przed Drugim Soborem Watykańskim. Księża katoliccy rozwodzili się wówczas nad tym, co różni ich od protestantów, ci drudzy natomiast akcentowali swoje różnice w stosunku do katolicyzmu. Dzisiaj w Święto Reformacji bywa, że w kościołach luterskich kazania głoszą katoliccy duchowni. Przed laty za granicą poproszono i mnie o takie kazanie w jednym z luterskich kościołów na terenie Niemiec. Była to wtedy jeszcze sensacja: katolik, na dodatek pochodzący z rzekomo betonowej, katolickiej Polski. Niedługo po tym fakcie daleko zdystansowali mnie polscy luteranie, którzy do swego kościoła Świętej Trójcy w Warszawie zaprosili sobie samego papieża, który przybył i wygłosił tam kazanie (1992).

Śledząc znaki czasu, wzrok skierować pragnę właśnie na niedawny dzień 31 października, w którym bratnie ewangelickie Kościoły co roku obchodzą swe Święto Reformacji.

Wskazać chciałbym najpierw na fakt, że w Kościele katolickim słowo reformacja zyskało nowe brzmienie i miejsce, stało się tematem wiary posoborowego Kościoła.

Nowe spojrzenie na Reformację to rezultat Drugiego Soboru Watykańskiego,

który spokojnie scharakteryzować wolno jako Sobór reformy. Ten Sobór sam wyznaczył sobie temat i zadanie: reformę, reformację i odnowę – na odcinku życia, kościelnych struktur, liturgii, teologii, chrześcijańskich postaw. Słowa: odnowa i reformacja stały się znakiem jakości Kościoła katolickiego: „Do pielgrzymującego Kościoła kieruje Chrystus wołanie o nieustanną reformę, której Kościół wciąż potrzebuje” (Dekret o ekumenizmie „Unitatis Redintegratio”, nr 6). Bez przesady mówić można dziś o Kościele „katolicko-reformowanym”, oczywiście nie w sensie reformy ukończonej i raz na zawsze zamkniętej, lecz reformy w czasie niedokonanym: „Ecclesia semper reformanda”. Soborowe hasło brzmiało: Kościół potrzebujący stałej reformy, odnowy na co dzień1.

Słowo „reformacja” i związane z nim treści znalazły w Kościele katolickim – dzięki Vaticanum II – prawo obywatelstwa. Hasło „reformacja” zadomowiło i w naszym Kościele. Jeżeli niektórzy katolicy zdają się dzisiaj reformy bojkotować, tym większym obowiązkiem staje się reforma dla tych, którzy w naszych czasach świadomie przyznają się do konkretnych Kościołów. Albowiem tylko poprzez odnowę przygotowana zostaje droga do jedności chrześcijaństwa.

Mówiąc o reformacji jako ustawicznym zadaniu Kościoła, pamiętać chcemy, że słowo Kościół nie może stać się alibi w tym sensie, jakoby reformować mieli się tylko „tamci na górze”. Kościół to przecież my wszyscy, Wspólnota tych, których wiara zwraca się na Jezusa Chrystusa i którzy w swej wierze zdani są jedni na drugich.

Reforma dotyczy nas samych;

chodzi – jak to dawniej pięknie mawiano – o „reformę w głowie i w członkach”. Reforma jest więc sprawą wszystkich chrześcijańskich Kościołów.

A zatem odnowa Kościoła stanowi zadanie permanentne, ponieważ Kościół, którym jesteśmy my, jest wspólnotą ludzi skończonych i ograniczonych; ludzi, którzy są słabi, którzy pozostają w tyle; ludzi, którzy natrętnie krążą wokół siebie samych, których pochłania sprawa własnego prestiżu, własnych wpływów; którzy zabiegają o sprawowanie władzy i nasłonecznianie się w honorach. „Powód ruchów w stronę jedności tkwi niewątpliwie w tym, że każda odnowa Kościoła z istoty swej polega na wzroście wierności jego powołaniu [...]. Ta właśnie odnowa ma wybitnie ekumeniczne znaczenie” (DE 6).

Wynika stąd wniosek, że przy tej odnowie nie może chodzić o jakąś tylko zewnętrzną kosmetykę, lecz o gruntowne odnowienie myślenia, serca, o odnowę w sensie nawrócenia, w sensie wołania proroka, zewu reformatorów. Ten rodzaj pokuty nie jest wezwaniem do pogrążenia się w żałobie, lecz emituje z siebie zawołanie ku wolności.

Odnowa staje się konieczna dlatego, że

rozłam chrześcijaństwa czyni nasze Kościoły wspólnotami niewiarygodnymi.

Jak Kościoły mogą być sakramentem, czyli sprawczym znakiem jedności wśród rodzaju ludzkiego i w człowieczej rodzinie, jeżeli ich konfesyjny wizerunek w rzeczywistości staje się manifestacją i skandalem podziału?!

Ekumeniści bardziej uświadomieni wystąpią tu jednak ze znanym zastrzeżeniem: jedność chrześcijan i jedność Kościoła będą przecież darem Bożym, niezasłużoną łaską Jezusa Chrystusa, podarunkiem Jego Ducha. Od tego twierdzenia nie chcemy odstąpić ani na jotę. Zdanie to pragnąłbym nawet wzmocnić dodając, że odnowa jako znak życia i przyszłości funkcjonuje w Kościele jako Wspólnocie wierzących głównie dlatego, że bogactwo Jezusa Chrystusa, Jego orędzia i Jego dzieła, że pełnia łask i darów jest skarbnicą niewyczerpalną, że Boża dobroć z każdym dniem toruje sobie nowe ścieżki a Boży Duch stale potrafi odnawiać oblicze ziemi.

Tę pewność i nadzieję naszej wiary rozumielibyśmy tymczasem fałszywie – fałszywie także w sensie Lutrowego „sola gratia” (dzięki samej łasce) i „solo Christo” (mocą samego Chrystusa) – gdybyśmy wyprowadzić stąd chcieli lub zalegalizować postawę leniwego sługi, który swój talent zakopuje w ziemi, który nie robi nic i to swoje lenistwo jeszcze usiłuje oblamować otoczką religijności (por. Mat. 25:14-30).

Swego dzieła w tym świecie i jego historii Bóg nie sprawia bez nas;

działa angażując w swe dzieło naszą wolność, naszą wiarę i naszą miłość. Te i inne ludzkie możliwości, inicjatywy i wysiłki na oścież otwiera Boża łaska – Bóg jest podstawą naszej wolności i naszych wolnych działań. Jeżeli Bóg jest wszystkim, wówczas z prawdy tej wcale nie wynika – co głosili krytycy religii od Ludwika Feuerbacha po nasze czasy – że człowiek jest niczym, że człowiek zostaje odarty ze swego człowieczeństwa i unicestwiony. Przeciwnie: jeżeli Bóg jest wszystkim, wtedy wszystkim staje się także człowiek, który przez Boga uzdolniony zostaje do wszystkiego. W odniesieniu do odnowy ekumenicznej znaczy to, że Chrystus, Pan i Głowa swego Kościoła, fundament jego jedności, obdarzy nas jednością – ale nie uczyni tego bez nas, chrześcijan.

Na tym miejscu krótko rozważyć musimy jedno dalsze pytanie (po części już o nie zahaczyliśmy i odpowiedzieli na nie) – jakie mianowicie są

orientacyjne punkty odnowy Kościoła,

w którym kierunku musimy spojrzeć, na co zwracać uwagę, jeżeli Kościół ma i może się odnowić?

1. Odnowa Kościoła dokonuje się we właściwy sposób wtedy, gdy Kościół pozostaje wierny swoim początkom. Oznacza to konkretnie: gdy swój wzrok kieruje na Jezusa Chrystusa, Pana, Głowę, Twórcę i najżarliwszego Krytyka (!) Kościoła. Na jego obliczu odbijać się więc ma – a tak często się nie odbija – światłość Chrystusa. Odnowa sprowadza się właśnie do naśladowania Jezusa, do gotowości kierowania się Jego postawą, przejęcia Jego programu życia. Naśladowanie Jezusa znaczy wcielanie w życie Jego obietnic oraz wskazań miłości i sprawiedliwości w ich niezmierzonych formach promieniowania: w gotowości do przebaczenia i pojednania, w woli pokoju i jedności przez jednoczenie, które nieznużenie tropi to wszystko, co chrześcijan łączy, a nie dzieli.

Miłość Boga, jaka objawiła się w Chrystusie Jezusie, zyskuje swe uwierzytelnienie w naszej miłości do bliźniego, do maluczkich wśród nas, którzy są rodzeństwem Jezusa. Jemu wyświadczyliśmy to, co uczyniliśmy naszym braciom, i Jemu odmówiliśmy tego, co zrobiliśmy względnie czego odmówiliśmy naszym siostrom i braciom (Mat. 25:31-46). Taka postawa jest najlepszą i najpewniejszą drogą do jedności naszych Kościołów. Józef kardynał Ratzinger powiada, iż na Sądzie Ostatecznym Sędzia Najwyższy nie przeegzaminuje nas z tej czy innej centralnej prawdy naszej wiary, nie padnie pytanie o nasz stosunek do prymatu lub nieomylności papieża; zaindagowani zostaniemy natomiast o nasz stosunek do braci i sióstr najmniejszych wśród nas. Tak „ateistycznie” wyglądał będzie sąd nad nami, konkluduje rzymski kardynał.

2. Drugi punkt orientacyjny dla naszej odnowy opisać możemy słowem: działania stosowne do sytuacji. Konkretnie znaczy to, że odnowa musi mieć przed oczyma człowieka tej oto historycznej godziny i tego aktualnego świata. Nie w tym sensie, jakoby ów trudny do opisania człowiek współczesny stać się miał miarą Kościoła – taki model odnowy wskazywałby na utożsamienie się Kościoła ze światem, z wydaniem wiary na pastwę zmiennego czasu, a byłaby to postawa, przed którą gromko przestrzega św. Paweł: „Nie bierzcie wzoru z tego świata!” (Rzym. 12:2); nie bądźcie żałosnymi konformistami na całe gardło wołającymi: „My też!” Albowiem w ten sposób tylko się ośmieszacie i demonstrujecie waszą bezużyteczność. W dziele nowej ewangelizacji, do której nieustannie nawołuje Jan Paweł II, chodzi o to, by Ewangelia pozostała Ewangelią a zarazem dotarła do dzisiejszego człowieka tak, by ją zrozumiał, by został przez nią ugodzony, by poznał, w jaki sposób to słowo wiary dotyczy go osobiście: jako odpowiedź na jego pytania, jako pytanie kwestionujące jego własne odpowiedzi, jako rzeczywistość, która dotyczy jego życia, jego pracy, jego cierpienia, jego umierania.

Tak zakreślone zadanie żąda znajomości i poznania człowieka w splocie dzisiejszych uwarunkowań jego życia.

Ewangelizacja zakłada konsekwentne prowadzenie nasłuchu nakierowanego na człowieka i nieustannego z nim dialogu, a także – o czym tak często zdajemy się zapominać – intensywnego dialogu wewnątrzkościelnego.

Do tego zadania należy wysiłek wykształcenia języka, języka ludzi żyjących dzisiaj, który będzie także językiem ich wiary, modlitwy, liturgii i kazań; nie może to zatem być mowa obca. Na Drugim Soborze Watykańskim Kościół katolicki rozstał się na dobre z łaciną na rzecz języków narodowych; była to realizacja jednego z najdonioślejszych postulatów Marcina Lutra i przekonujący przykład odnowy Kościoła.

Jeżeli reformacja i odnowa Kościoła mają otworzyć się na człowieka naszych czasów, wtedy kryje się w tym żądanie, ażeby i dzisiaj niezbywalne rozstrzygnięcia, wskazania i zalecenia zwierzchnictw Kościołów nie były artykułowane w formie hardego prawa i nakazów, lecz jako Ewangelia, czyli Nowina Radosna, żeby nie były ogłaszane w sposób autorytarny, lecz były uzasadniane treściami naszej wiary. Autorytet, który ma za sobą moc uzasadnienia i przekonania, taki autorytet i dzisiaj nie spotka się ze sprzeciwem czy odrzuceniem, lecz powitany zostanie jako siła napędowa, owocnie towarzysząca życiu. Wtedy postanowienia naszych Kościołów odbierane będą z satysfakcją i radością. Ażeby do tego doszło, trzeba jednak, by w tym procesie podejmowania decyzji współuczestniczyło możliwie wielu. Teologia i teologowie, włączeni w ten proces, nie powinni czuć się w opozycji lub uważać się za jednostki zakłócające święty spokój. Swą funkcję pojmować powinni jako niezbywalne posługiwanie na rzecz wiary i Kościoła.

I wreszcie – ciągle ponawiany

dezyderat odnowy Kościoła to wołanie o reformę jego struktury.

O pożegnanie struktur feudalistycznych, żądnych władzy, struktur monarchicznych na rzecz takiego pojmowania urzędów w Kościele, które nie będą występowały jako panowanie, lecz jako posługiwanie. Postulat ten uzupełnić można by jedynie w tym sensie, że zwierzchnicy Kościołów zawsze uważali siebie za sługi, a nawet nazywali siebie „sługami sług”. Jedno jest oczywiste, że sama etykietka „sługa” jeszcze nie jest gwarancją prawdziwej służby – w znaczeniu pełnego oddania się, a określenie „posługa” stanowić może zawoalowaną formę panowania. Prawda musi znaleźć swe poświadczenie w praktyce. Ta praktyka staje się dzisiaj wyraźnie widoczna w egzemplarycznych postaciach: w papieżu Janie XXIII, Marcinie Lutrze Kingu, Matce Teresie z Kalkuty, ks. Jerzym Popiełuszce, we Wspólnocie Braci z Taizé.

Dzień Reformacji był dawniej nie tylko świętem Kościoła ewangelicko luterskiego, upamiętniającym 95 tez Marcina Lutra. W Dniu Reformacji przywodzono kiedyś ku pamięci sprzeciw i protest zrodzony w prądzie Reformacji. Protest ten potwierdzano, wzmacniano, odnawiano i pogłębiano. Wielki ów sprzeciw służył często podtrzymaniu podziału chrześcijan. Dzisiaj Święto Reformacji ma inne oblicze. Stało się wspólnym świętem całości chrześcijaństwa. Postulat Reformacji jest bowiem – powtórzmy – permanentnym zadaniem w Kościołach, w wyznaniach.

To, co kiedyś było przyczyną rozłamu, dzisiaj staje się drogą do jedności.

Droga ta prowadzi od odnowy do jedności przez jednoczenie się. Innej drogi nie ma – dla nas wszystkich.

U kresu tej drogi nie pojawi się Kościół ujednolicony, który zniweluje i wchłonie wszystkie wyznania z ich przebogatymi tradycjami, lecz zarysuje się Kościół, w którym wszystkie dotąd podzielone jeszcze wyznania – dzięki nieustannej odnowie – staną się nosicielami cudnej wielości w różnorodności w jednym Kościele Jezusa Chrystusa. Jedność Kościoła będzie także wypełnieniem i zakończeniem Reformacji.

Ks. prof. Alfons Skowronek

[Rozważanie to zostało wygłoszone jako kazanie w kontekście Święta Reformacji podczas comiesięcznego nabożeństwa ekumenicznego w ewangelicko-augsburskim kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie, 4 listopada ub.r. Jest to wystąpienie nieco przez Autora zmienione i poszerzone.]

 

1 Dodać wypada, że w Kościele katolickim raczej nie używa się słowa reformacja na określenie przemian własnych postaw. W użyciu też nie ma terminu kontrreformacja, który kojarzy się ze sławetnymi próbami sprowadzenia protestantów siłą z powrotem do katolickości. Mówi się dzisiaj po prostu raczej o reformie katolickiej. Na tym miejscu chcemy jednak świadomie posługiwać się zamiennie pojęciami: reformacja, reforma, odnowa.