Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1997

WARSZAWSKI TYDZIEŃ MODLITW O JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN 1997

Dziś jest dla nas, chrześcijan różnych konfesji, oczywiste, że wszystkich nas łączy wiara w Trójjedynego Boga, zbawcze dzieło Chrystusa, wierność Objawionemu Słowu. Jeśli więc zgodnie głośno tę wiarę wyznajemy, to zawiera się w niej przekonanie, że jest też jeden „święty Kościół Powszechny”, rozumiany jako Ciało Chrystusowe, społeczność świętych, lud Boży pielgrzymujący na ziemi. A jednak odmawiając Credo, w tym miejscu odczuwamy jakąś wewnętrzną niewygodę: tak, Kościół Powszechny jest jeden, ale prywatnie lubimy i cenimy naszą przynależność do określonej instytucji kościelnej i nie chcemy zatracić własnej tożsamości wyznaniowej. Ekumenia stara się te sprzeczne odczucia pogodzić i przezwyciężyć obawy przed uniformizacją. Od lat modlimy się o jedność, rozróżniając pojęcia „jedność” i „zjednoczenie”. Zanim jednak ta jedność zaistnieje realnie, być może w następnym stuleciu, a w każdym razie w początkach trzeciego tysiąclecia, zmazując grzech podziału drugiego tysiąclecia – zróbmy coś dla pojednania.

Trzy słowa: jedność, zjednoczenie, pojednanie – mają wspólny rdzeń -”jedno”. Życzenie naszego Pana, „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w Tobie” (Jn 17:21), przyświeca wszelkim działaniom ekumenicznym i jest nadrzędnym hasłem wszystkich Tygodni Modlitw o Jedność Chrześcijan. Tegoroczne hasło brzmiało zaś: „W miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem”, a rozwinięcie tego wezwania, zawarte w II Liście do Koryntian (5:15-20), wyznaczało tematykę kolejnych nabożeństw.

Różne aspekty pojednania

Pojednany w Chrystusie. Na pierwszym nabożeństwie Tygodnia, w katedrze polskokatolickiej, ks. kanonik Roman Indrzejczyk (z rzymskokatolickiej parafii Dzieciątka Jezus) zwrócił nam uwagę, że do wspólnej modlitwy stajemy i z radością, bo jesteśmy razem w obliczu Chrystusa, i w smutku, bo wciąż jesteśmy poróżnieni, nieposłuszni Bożemu przykazaniu miłości. A przecież Bóg tak umiłował świat i nas, grzeszników, że swego Syna posłał, by przez śmierć krzyżową zdjął z nas nasze grzechy. Odpowiadając na tę Bożą miłość, pełni jeszcze radości Bożego Narodzenia, powinniśmy obdarowywać się tą radością, życzliwością i dobrymi życzeniami. Choć jeszcze różnie interpretujemy niektóre zagadnienia teologiczne i dogmatyczne, jednak coraz bardziej zbliżamy się do siebie. „To – powiedział kaznodzieja -Jego wola. Jesteśmy ludźmi jednej wiary, jednego Pisma i razem potrafimy zrobić wiele dobrego. Cieszmy się łaską i mocą Bożą, która w nas jest, i pozwólmy jej działać”. Ks. Indrzejczyk jest przykładem chrześcijanina, który już dawno w Chrystusie pojednał się z „braćmi odłączonymi” – daje temu świadectwo nie tylko w głoszonym słowie, ale również przystępując do Stołu Pańskiego – w tym roku w kościele mariawitów.

Służba pojednania. W kościele ewangelicko-augsburskim Św. Trójcy ks. Jan Sobótka, katolicki duchowny z kościoła Św. Krzyża, przypomniał, że chrześcijanie różnych wyznań spotkać się mogą tylko w Jezusie, który zbudował jeden Kościół, swój Kościół. Rozdarcie chrześcijaństwa przyniosło złe owoce, ale dzisiejsze podziały wynikają nie tyle z różnic wiary, ile z odmiennego pojmowania m.in. roli Kościoła. I dlatego powinniśmy podkreślać to, co nas łączy, a nie to, co dzieli. Przedstawiając papieża Jana Pawła II jako apostoła jedności, ks. Sobótka omówił najważniejsze punkty encykliki Ut unun sint i podkreślił, że tam, gdzie panuje prawdziwa miłość, znajdzie się też właściwe rozwiązanie wszelkich problemów. Stwierdził, że ekumeniczny optymizm papieża jest uzasadniony – widzimy przecież, że różnice konfesyjne nie mają znaczenia, kiedy chrześcijanie solidarnie niosą pomoc wszędzie tam, gdzie klęski żywiołowe czy wojny przynoszą ludziom zniszczenie, głód i choroby. Jest to najbardziej widoczna, bo praktyczna, służba pojednania.

Pojednanie – nasze usprawiedliwienie. W przeciwieństwie do ludzkiego „życiowego” doświadczenia Chrystusowe zwiastowanie brzmi: Bóg przychodzi do człowieka nie jako władca, lecz jako sługa i głosi, że błogosławieni są cisi i ubodzy. Nie przychodzi, żeby sądzić i karać, ale pocieszać i zbawiać – Jego ranami jesteśmy uleczeni (zob. Iz. 53:5). Ks. Henryk Paprocki, który w cerkwi metropolitalnej powitał gości z innych Kościołów i wiernych prawosławnych zgromadzonych na uroczystych nieszporach, ze szczególnym naciskiem podkreślał tę opozycję Bożej miłości i małoduszności ludzkiej. Bóg wybiera słabych grzeszników, jak niegdyś wybrał mały i słaby naród Izraela, lekceważąc potęgi starożytnego świata. Historia Izraela powtarza się też w naszym życiu: grzeszymy, zapieramy się Boga, zrywamy przymierze, ale On nas wybrał, usprawiedliwił i prowadzi do jedności.

Pojednanie z samym sobą. Temat ten był myślą przewodnią nabożeństwa w kościele ewangelicko-reformowanym i kazania wygłoszonego tam przez rzymskokatolickiego duchownego, ks. Mateusza Matuszewskiego. Przypomniał on słuchaczom początki rozłamów w Kościele, pierwszą schizmę (1054 r), odważnie mówiąc o popełnionych wtedy błędach, wręcz arogancji papieskiej wobec Kościoła Wschodu. Także wspominając Reformację kaznodzieja stwierdził, że lenistwo i zepsucie w życiu duchowieństwa było jedną z przyczyn odejścia chrześcijan od Kościoła rzymskokatolickiego. „Dialogu pojednania nie zaczyna się od wytykania win innym. Zaczyna się od pokuty i odmiany własnego serca – oświadczył. I dodał – Nie ma Kościoła Lutra, Kalwina czy Jana Pawła II, jest jeden Kościół Chrystusa, zawsze jeden, zbudowany na skale, któryśmy rozdzielili naszym grzechem”. W tej sytuacji dialog ekumeniczny jest próbą wyjścia poza siebie, zrozumienia drugiej strony, a nie wymagając upraszczania prawdy, wzbogaca o nowe punkty widzenia, chroni od ignorancji i niechęci. „Obawiam się jednak, ażeby (...) myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania Chrystusowi” (II Kor. 11:3), gdyż największym grzechem byłoby teraz zwątpienie i rezygnacja. Każdy tak musi zbadać swe serce, by usłyszeć: „Twoja wiara zbawiła cię”.

Pojednanie świata. To wielkie zadanie, bo pojednanie świata nie nastąpiło, choć był moment, kiedy pojawiła się taka możliwość. W 1989 r., gdy upadł komunizm, zniewolone narody wyzwoliły się zeń a światu przestała zagrażać zbrojna konfrontacja dwóch bloków.

Pojednanie to najlepiej zaczynać od podstaw. Na przykład w poróżnionej rodzinie chrześcijańskiej. Człowiek pojednania, m.in. między chrześcijanami i Żydami, ks. prof. Michał Czajkowski (ATK) – pozdrawiając na nabożeństwie u braci mariawitów swoich gospodarzy i w kazaniu wygłoszonym tam po raz kolejny w Tygodniu Modlitw o Jedność – wypowiedział myśl bardzo ważną i odważną: „Jesteśmy sobie tak bliscy – rzymskokatoliccy i mariawici – dlatego, że zrodziliście się w łonie Kościoła katolickiego jako przedsoborowy ruch odnowy”. Ks. Czajkowski wsparł to stwierdzenie podkreślając, że oba Kościoły łączy ponadto głęboki kult Marii, co zawiera się przecież w samej nazwie odłączonego Kościoła: Mariae vita (życie Marii). Ubolewając, że jako grzeszni ludzie chodzimy własnymi, a nie Bożymi drogami, stwierdził, że „w godzinie łaski upadają podziały”, choć nie różnice. Stanowią one bowiem bogactwo Kościołów, którym możemy się nawzajem obdarowywać.

Pojednanie całego stworzenia. Ks. rektor Andrzej Gałka z niezwykle zasłużonego dla ekumenizmu kościoła św. Marcina (gdzie od lat 60. siostry franciszkanki Służebnice Krzyża rozniecały katolicki płomień ekumenii) w metodystycznej kaplicy Dobrego Pasterza mówiło wszechogarniającej Bożej miłości. „Bóg mówi – człowiek słucha. Bóg daje – człowiek bierze. Bóg kocha – człowiek pozwala się kochać. Nigdy odwrotnie.” Płytka jest nasza wiara, skoro zamiast wysłuchać Boga, sami dużo mówimy. A nie usłyszymy Jego słów, jeśli nie damy Mu się pokochać. „Starajcie się najpierw o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mat. 6:33) -przypomniał kaznodzieja słowa Jezusa i swą homilię zakończył piękną modlitwą dziękczynną św. Franciszka z Asyżu.

Pojednanie z Bogiem. W rzymskokatolickiej katedrze św. Floriana prawosławny biskup Jeremiasz interpretował słowa: „Dlatego w miejsce („w imieniu” – poprawił i doprecyzował niezgrabne tłumaczenie kaznodzieja, sam parający się nowotestamentowymi przekładami) Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem” -jako poselstwo chrześcijan wobec świata w imieniu Chrystusa na prośbę Boga, byśmy się z Nim pojednali. Jeżeli Bóg nie rozkazuje, ale prosi, czy to znaczy, że Bóg jest słaby? – pytał retorycznie. Odpowiedzią była zaś przypowieść o synu marnotrawnym, w której ojciec, symbolizujący samego Boga Ojca, niesie krzyż rozłąki z ukochanym synem, obrazującym samolubnych, lekkomyślnych ludzi, którzy porzucają swego Ojca. Mądra miłość ojcowska, która nie przeciwstawia rodzicielskiej władzy zachciankom lekkoducha i zostawia mu samodzielność, doprowadza w konsekwencji do uznania przez syna swojej grzeszności. Bóg jest cierpliwy, czeka, kocha i wybacza – człowiek zawsze może do Niego wrócić. „Bądźmy naśladowcami Apostoła, jak on był naśladowcą Chrystusa” – wezwał chrześcijan z różnych Kościołów prawosławny biskup, kończąc kazanie o pojednaniu z Bogiem, które jest warunkiem pełnienia przez nich roli odpowiedzialnych sług Pańskich.

Wszyscy zbłądziliśmy...

Światowa Rada Kościołów proklamując przed laty Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan wpisała go na stałe do kalendarza w okresie 18-25 stycznia. Gdy Kościół rzymskokatolicki, skierowany na nowe tory myślenia „Dekretem o Ekumenizmie” wydanym przez Sobór Watykański II, włączył się w te modły, rosnące z czasem zaangażowanie i entuzjazm katolików dla sprawy jedności chrześcijan w Polsce sprawiły, że w kościołach katolickich nabożeństwa ekumeniczne, z udziałem kaznodziejów z innych Kościołów, zaczynają się o tydzień wcześniej i kończą o tydzień później niż w Kościołach mniejszościowych.

Ale tym razem ekumeniczne modlitwy rozpoczęły się jeszcze wcześniej, bo już 5 stycznia, gdy na noworoczne nabożeństwo zaprosił ekumenicznych gości Kościół Adwentystów Dnia Siódmego. Goście byli znakomici: ks. bp Władysław Miziołek, niestrudzony mimo wieku orędownik ekumenicznego pojednania, ks. bp Zdzisław Tranda, ks. sup. nacz. Edward Puślecki, ks. prezb. Edward Czajko (zielonośw.), ks. prezb. Konstanty Wiazowski (bapt.), ks. prof. Michał Czajkowski, kapelani WP: ks. Jan Hause (lut.) i ks. Michał Dudicz (prawosł.), ks. Włodzimierz Nast (proboszcz parafii Św. Trójcy) oraz dwóch rzymskokatolickich proboszczów z kościoła Św. Krzyża i św. Józefata, liczne grono sióstr zakonnych z siostrami Marią Krystyną i Emilią ze zgromadzenia franciszkanek Służebnic Krzyża, Barbara Enholz-Narzyńska (dyrektor Polskiego Towarzystwa Biblijnego) i Hanna Gronkiewicz-Waltz (dyrektor Narodowego Banku Polskiego), reprezentująca katolicki Ruch Odnowy w Duchu Św., oraz Ewa Walter (przewodnicząca Polskiego Komitetu Światowego Dnia Modlitwy Kobiet). Osoby te, w niemal nie zmienionym gronie, pojawiały się jeszcze na wielu innych spotkaniach modlitewnych. Częstymi uczestnikami wspólnych modlitw byli także ks. bp Jan Szarek, ks. Mikołaj Lenczewski (prawosł.) i świeccy ekumeniści.

Zabrakło w tym roku, niestety, innych osób, które dla pojednania chrześcijan zrobiły tak wiele: dwa lata temu zmarł ks. senior Jan Walter, w ubiegłym roku dwaj duchowni reformowani – ks. Władysław Paschalis i ks. Bogdan Tranda, a w czasie tegorocznego Tygodnia, dwa dni przed nabożeństwem w kościele metodystycznym, odszedł ks. prof. Witold Benedyktowicz. Z powodu stanu zdrowia nie uczestniczyły w nabożeństwach, a tylko towarzyszyły nam swymi modlitwami siostra Joanna Lossow i diakonisa Regina Witt.

Składając hołd pamięci zmarłych, wysyłając życzenia zdrowia chorym, czuliśmy się osieroceni i niektórzy wyrażali pogląd, że ruch ekumeniczny słabnie. Ale jeden z kaznodziejów w odpowiedzi na te wątpliwości rzekł, że droga do wolności jest jak górska wspinaczka. Z początku, gdy jeszcze nie jest stromo a turyści są pełni zapału, drogę przebywa się szybko. Potem ścieżka staje się wąska i wyboista, a siły słabną i zwalnia się krok. Na koniec za to, kiedy widać już szczyt, następuje znów przypływ energii i ostatni odcinek przebywa się szybko, z radością zwycięstwa. Jesteśmy teraz na drugim, powolniejszym etapie, ale już razem i – wcześniej czy później – wierzchołek na pewno zdobędziemy. Droga jest trudna, kręta, ale przecież Bóg pisze prosto po liniach krzywych.

Krystyna Lindenberg