Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1997

Zdaję sobie sprawę, że debata nad nową konstytucją, jaka toczy się w naszym kraju od kilku lat, raczej nie zachęca do lektury kolejnego głosu na ten temat. Jednak według wszelkiego prawdopodobieństwa dyskusja ta niebawem się skończy. Może to nastąpić z dwóch powodów: albo konstytucja Trzeciej Rzeczypospolitej zostanie uchwalona i wejdzie w życie, albo prace nad nią będą zawieszone na kolejnych kilka lat. Tak czy owak, sytuacja jest poważna i wymaga od nas świadomego zaangażowania, ponieważ swoją postawą możemy przyczynić się do tego, że Polska – jako ostatni kraj Europy postkomunistycznej – będzie mieć nowy fundament prawa, lub do tego, że w XXI wiek (oraz do NATO i Unii Europejskiej) wejdziemy z „połataną” Konstytucją stalinowską z 1952 r. Proponuję zatem dokonać krótkiego podsumowania dotychczasowych prac nad przygotowaniem konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej oraz ocenić projekt konstytucyjny, przyjęty 16 stycznia 1997 r. przez Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego.

Po co nam w ogóle konstytucja?

Podstawowe pytanie, jakie ciśnie się na usta osobie oddającej się lekturze kolejnego tekstu na temat „niezbędności konstytucji”, brzmi: czy rzeczywiście konstytucja jest czymś, bez czego nie możemy się w Polsce obejść? Odpowiedź jest krótka: tak, jest nam ona niezbędna. Można tylko dodać, iż wszystkie współczesne państwa demokratyczne posiadają jakiś rodzaj konstytucji.

Sformułowanie bardziej przekonującej odpowiedzi zacząć trzeba od stwierdzenia, iż każdy z nas mógłby wymienić kilka dóbr, spraw i wartości, na zachowaniu i ochronie których szczególnie mu zależy. Na przykład na zachowaniu wolności wyznawania wybranej przez nas wiary, zdobytej z trudem swobody wypowiedzi, posiadaniu prywatnej własności itd. Nie wolno przy tym zapominać, że jeszcze niedawno w naszym kraju wartości tych nie szanowano.

Każda władza w trosce o swoje interesy skłonna jest ograniczać prawa osób jej poddanych, więc wymienione powyżej wartości niejednokrotnie narażone bywają na zamach ze strony państwa i jego urzędników. Uzasadnione obawy, iż władza publiczna – mogąca przecież ustanawiać ogólnie obowiązujące prawo – może swobodnie występować przeciwko owym dobrom, zrodziły potrzebę wpływania przez obywateli na kształt przysługujących im fundamentalnych wolności i praw oraz zapobieżenia ich arbitralnemu naruszaniu przez władze. Założenie to legło u podstaw idei zwanej konstytucjonalizmem. Konstytucjonalizm zakłada bowiem, iż w każdym społeczeństwie jest pewna grupa wolności i praw najważniejszych, których ochrona leży w interesie wszystkich jego członków i których ograniczenie (lub – nie daj Boże – zniesienie) żadną miarą nie może być dokonane na mocy decyzji grupy w danej chwili sprawującej władzę. Ograniczenie zakresu tych wolności i praw dopuszcza się w wyjątkowych sytuacjach i tylko wtedy, gdy zgodę nań wyrazi zdecydowana większość społeczna.

Konstytucjonalizm zazwyczaj zakłada spisanie aktu prawnego będącego katalogiem praw zasadniczych, najważniejszych i nieprzechodnich. Przyjmuje się tym samym, iż powinny być one chronione jednakowo przez wszystkich jako dobra, na które nikomu nie wolno podnieść ręki nawet w ferworze najbardziej zaciętej i bezwzględnej walki politycznej. Te wolności i prawa zyskują bowiem status nietykalnej wspólnej świętości. Aby rzeczywiście nie podnoszono nań ręki, akt taki przyjmuje uroczystą formę i jest uchwalany (a co za tym idzie – może być zmieniany) przez zdecydowaną większość uprawnionych do tego przedstawicieli narodu (zwykle dwie trzecie głosujących parlamentarzystów). Tym samym oddala się ewentualność łatwego, dokonywanego z dnia na dzień zamachu na zapisane w tym akcie prawa i wartości. Dzięki konstytucjonalizmowi – oraz będącemu jego konkretnym owocem aktowi prawnemu, zwanemu konstytucją – zwyczajni ludzie mogą (w normalnych warunkach) nie obawiać się, iż na skutek arbitralnych działań jakiejś grupy politycznej nagle i niespodziewanie stracą swoje najważniejsze i najcenniejsze wolności i prawa. Konstytucja jest więc potrzebna ludziom po to, by nie można było zakwestionować ich praw i by chronił je realny system zabezpieczeń i gwarancji.

Polskie prowizorium konstytucyjne

Konstytucjonalizm w różnych formach przyjął się w większości współczesnych państw demokratycznych. W ślad za najstarszą, klasyczną, spisaną konstytucją^ świata, czyli Konstytucją USA z 1787 r., powstało wiele aktów konstytucyjnych. Pośród nich znalazły się polskie konstytucje z Konstytucją 3 maja (1791) na czele – drugą w świecie ustawą zasadniczą. Jednak i ona, i wszystkie następne albo nie miały szans stać się solidnym fundamentem państwa polskiego (dotyczy to także Konstytucji marcowej z 1921 r.), albo też – jak Konstytucja z kwietnia 1935 r. i z 22 lipca 1952 r. – zawierały wizję państwowości, której powinniśmy się raczej wstydzić, sankcjonowały bowiem autorytarny lub wręcz totalitarny (w przypadku Konstytucji stalinowskiej) system sprawowania władzy. Nie miały być prawną gwarancją wolności jednostki, lecz strażnikiem („utrwalaczem”) nieograniczonych wpływów obozu politycznego, któremu udało się przechwycić władzę.

Zwłaszcza ostatnia uchwalona w Polsce pełna konstytucja (1952) jest dobitnym tego przykładem. Była to raczej atrapa konstytucji, „okno wystawowe”, w którym znalazło się, co prawda, mnóstwo obietnic, życzeń i prognoz szczęścia i dobrobytu obywateli PRL-u, ale sformułowano je tak, by nikt nie mógł ich wyegzekwować. Konstytucja ta, nie uchwalona – jak wiadomo – przez naród i jego przedstawicieli, ale narzucona przez ekipę rządzącą (istotę procesu tworzenia tego aktu najlepiej unaocznia wystawiona w gmachu Sejmu pierwsza strona jego projektu, na której widnieją odręczne – pisane cyrylicą -poprawki autorstwa Józefa Stalina) nie była skierowana do obywateli jako poręka ich praw. Stanowiła deklarację polityczną, którą potem parlament komunistyczny miał dowolnie tłumaczyć na język ustaw.

Po historycznym przełomie 1989 r., kiedy Polska odzyskała zdolność suwerennego stanowienia o sobie, uchwalenie nowej konstytucji uznano za sprawę pierwszorzędnej wagi. Przeciągający się brak nowej ustawy zasadniczej powodował kolejne zmiany w Konstytucji z 1952 r. i tym samym przedłużał jej byt. Jednakowoż obowiązywanie niektórych przepisów tej ustawy było szczególnie nie do przyjęcia – dotyczyło to zwłaszcza relacji pomiędzy władzą ustawodawczą (parlamentem) a wykonawczą (rządem). W roku 1992 postanowiono uchylić fragmenty dotyczące systemu władz publicznych. Uchwalona wówczas ustawa konstytucyjna nosi miano Małej Konstytucji. Jednocześnie utrzymano w mocy przepisy Konstytucji z 1952 r. dotyczące przede wszystkim praw i obowiązków obywatelskich oraz władzy sądowniczej. Jeśli przy tym weźmie się pod uwagę, iż krótko przed przyjęciem Małej Konstytucji uchwalono w 1992 r. inną jeszcze ustawę konstytucyjną, dotyczącą trybu przygotowania i uchwalenia nowej konstytucji Rzeczypospolitej, to okaże się, iż obecne polskie ustawodawstwo konstytucyjne stanowi mozaikę aż trzech aktów pochodzących z różnych okresów naszej historii i odzwierciedlających różne sposoby myślenia o państwie.

Czy polski „czas konstytucji” już minął?

Opisane prowizorium niepokoi wszystkich, którym zależy na ochronie wolności i praw jednostki oraz zapewnieniu krajowi sprawnego systemu sprawowania władzy, właściwego nowoczesnemu państwu demokratycznemu. Niepokój ten potęguje się w miarę oddalania się od momentu Wielkiej Zmiany roku 1989. Powstaje bowiem pytanie, czy znajdziemy w sobie dość siły, a zwłaszcza dobrej woli i wielkoduszności, by nową konstytucję uchwalić? A właśnie dobrej woli i wielkoduszności potrzeba, ponieważ obie te postawy są warunkiem niezbędnym do przyjęcia podstawowego aktu prawnego określającego reguły gry w wielkim, skomplikowanym, pluralistycznym organizmie, jakim jest Polska. Prof. Janina Zakrzewska, nieżyjąca już wybitna konstytucjonalistka, w głośnym artykule poświęconym pracom nad nową ustawą zasadniczą wskazywała, iż najlepsza konstytucja powstać może wtedy, gdy jest przyjmowana w okresie, który nazwała „czasem konstytucji”, to jest wtedy, „kiedy obywatele uważają [uchwalenie konstytucji] za swoją sprawę”.

Art. 13.

Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.

Art. 23.

  1. Kościoły i związki wyznaniowe są równouprawnione.
  2. Władze państwowe w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
  3. Stosunki między państwem a Kościołami i związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego. [...]

Art. 33.

  1. Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.
  2. Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.

Art. 51.

  1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
  2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. [...]
  1. Religia legalnie istniejącego Kościoła lub związku wyznaniowego może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność religii i sumienia innych osób.
  2. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. [...]

Art. 46.

  1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. [...]

Art. 51.

  1. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 46 ust. 1 stosuje się odpowiednio.

Konstytucję najlepiej pisze się wówczas, gdy społeczeństwo – po okresie życia w znienawidzonym (despotycznym, dyktatorskim, autorytarnym, totalitarnym) ustroju -pragnie zbudować nareszcie własne państwo: sprawiedliwe, bliskie człowiekowi, będące dobrem wspólnym. Nie myśli się jeszcze wtedy o wąskim interesie grup czy jednostek. Atmosfera taka stwarza warunki sprzyjające określeniu konstytucyjnych podwalin wymarzonego i upragnionego niepodległego państwa.

Dobra wola i wielkoduszność nie trwają jednak wiecznie. Im dłużej mieszkamy w naszym „nowym domu”, im dłużej się po nim krzątamy, tym bardziej przywykamy do nieuprzątniętego bałaganu, tym mniej chce nam się myśleć o innych, a tym bardziej za innych pracować. Coraz częściej patrzymy na „nasz wspólny dom” w kategoriach jak najkorzystniejszego urządzenia się. Im dalej od uniesień czasu przełomu i myślenia o państwie jako Rzeczy Pospolitej (czyli Rzeczy Wspólnej; łac. respublica), tym więcej myślenia w kategoriach dobra własnej partii, własnego elektoratu, własnego urzędu, własnej korzyści. A trudno urządzać dom, kiedy każdy z domowników ma swoje – najlepsze – zdanie na temat zagospodarowania tego domostwa i walczy o to, by jego było na wierzchu.

Polska Anno Domini 1997 znajduje się w momencie, kiedy wykrystalizowały się już ważniejsze grupy interesów i ukształtowała się mentalność „walki o swoje”. W takich właśnie okolicznościach ważą się losy fundamentalnego prawa dla naszego kraju. Zaiste, nie są to okoliczności sprzyjające. Czy więc „czas konstytucyjny” dla Polski minął? Miejmy nadzieję, że nie. Zgromadzenie Narodowe obecnej kadencji posunęło prace nad projektem ustawy zasadniczej o wiele dalej niż poprzednie parlamenty wolnej Trzeciej Rzeczypospolitej.

Ile wart jest projekt Komisji Konstytucyjnej?

Taka jest natura człowieka, że prawdziwie interesuje się tylko tym, co go bezpośrednio dotyczy. Obojętność wobec przebiegu prac nad nową konstytucją jest, moim zdaniem, skutkiem przekonania, iż konstytucja nie ma nic wspólnego z codziennością przeciętnego Polaka. Bo taka w istocie była (gdyż tak została pomyślana) łaskawie nam przez blisko pół wieku panująca Konstytucja z 1952 r.

Natomiast przyjęty 16 stycznia 1997 r. i poddany pod koniec lutego br. pod dyskusję w Zgromadzeniu Narodowym jednolity projekt konstytucji powinien nas interesować. Zasadniczym jego walorem – patrząc z perspektywy indywidualnego obywatela – jest realny charakter tego aktu. Dokument ten rzeczowo i wyraziście określa podstawowe, uznane w całym cywilizowanym świecie, wolności i prawa człowieka i obywatela. Jednocześnie formułuje gwarancje realizowania tych przepisów, wskazując instytucje stojące na straży praw (sądownictwo powszechne, administracyjne i wojskowe, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny i urząd Rzecznika Praw Obywatelskich) oraz procedury, w ramach których możemy swych praw dochodzić. Każde z przewidzianych w projekcie konstytucyjnym praw osobistych, politycznych i społecznych będzie można wyegzekwować od państwa w trybie sądowym. Fakt ten przesądza o realności (jurydyczności) postanowień konstytucji, które już nie będą sprowadzały się, jak to było w Konstytucji stalinowskiej, wyłącznie do deklaracji.

Novum to ściśle wiąże się z innym doniosłą normą projektu – otóż nową konstytucję stosować się będzie bezpośrednio i sądy też będą mogły orzekać bezpośrednio na podstawie jej postanowień. Oznacza to, iż przeciętny obywatel będzie mógł wziąć egzemplarz konstytucji do ręki i konkretnie wskazać, która z jego wolności została naruszona lub możliwości skorzystania z jakiego prawa mu odmówiono, a sąd na mocy wyroku wydanego w imieniu Rzeczypospolitej przywróci stan konstytucyjny.

W obrębie gwarancji realizowania praw konstytucyjnych wskazać należy kolejną nową i ważną instytucję przewidzianą w projekcie – powszechną skargę konstytucyjną. Dzięki niej każdy obywatel naszego państwa będzie mógł zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego ustawę lub inny państwowy akt prawny, który narusza jego swobody i prawa konstytucyjne. Jeśli zaś na przykład jakaś ustawa naruszy zasadę bezstronności, czyli neutralności państwa w sprawach religijnych, nakazując np. umieszczanie symboli religijnych w urzędach stanu cywilnego, istnieć będą mechanizmy umożliwiające domaganie się od Trybunału unieważnienia niekonstytucyjnej ustawy, co sąd ten na mocy konstytucji będzie władny uczynić.

Kilka przykładowych rozwiązań

System wartości. Jak przedstawia się on w omawianym projekcie konstytucji? Postawą przepisów jest artykuł stwierdzający, iż „przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. Oznacza to, że podmiotem konstytucji jest człowiek, a państwo i jego instytucje są ustanowione po to, by mu służyć. Albowiem człowiek jest według systemu wartości uznawanego przez projekt wartością pierwszą, a jego istota – przyrodzona, naturalna godność – to nie efekt czyjejś decyzji czy umowy, lecz fakt, który zaistniał niezależnie od doczesnej woli kogokolwiek. Podejście to zmusza do skierowania uwagi na dobra wyższe niż państwo i wszystko, co potrafi stworzyć człowiek. Mamy tu do czynienia z orientacją uniwersalistyczną i humanistyczną, ale także z dopuszczeniem nie urażającej nikogo transcendencji. Filozofia taka przyjęła się na dobre w nowoczesnych międzynarodowych aktach praw człowieka i opiera się na nauce wyciągniętej z doświadczeń z reżimami totalitarnymi i antydemokratycznymi. W preambule projektu znajdują się odniesienia do wielu jeszcze innych wartości: do polskiej tradycji niepodległościowej, patriotyzmu, solidarności międzyludzkiej, dziedzictwa kultury narodu polskiego i kultury ogólnoludzkiej. Preambuła przywołuje Boga religii monoteistycznych, czyni to jednak w sposób nieantagonizujący – nie jest to lnvocatio Dei, czyniące z konstytucji własność niektórych tylko obywateli.

Charakter państwa. Projekt określa państwo polskie jako Rzeczpospolitą, czyli wspólne dobro wszystkich obywateli, jednocześnie stanowczo stwierdzając, iż ma być ono demokratycznym państwem prawnym, jednakowo i niedyskryminująco traktującym wszystkich obywateli. Z przepisów konstytucyjnych wyłania się model państwa liberalnego, czyli wolnościowego, będącego strażnikiem wolności, a nie ich dysponentem. Stosunek państwa do ideologii szczegółowo regulują przepisy dotyczące jego stosunków ze związkami wyznaniowymi.

Wolność sumienia i wyznania. Obszernie określa się w projekcie nowej konstytucji wolność sumienia i religii. Wolność tę posiada każda jednostka zamieszkująca państwo, a więc nie tylko obywatel polski. Projekt – po raz pierwszy w dziejach polskiego ustawodawstwa konstytucyjnego – przewiduje prawo rodziców do religijnego i moralnego wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Podaje gwarancję wolności światopoglądowej w postaci zakazu przymuszania kogokolwiek do uczestniczenia lub nieuczestniczenia w praktykach religijnych oraz ujawniania przekonań w sprawie religii1.

Stosunki państwo-Kościoły. Indywidualna wolność sumienia i wyznania rozciąga się według projektu również na taką wolność w aspekcie wspólnotowym. Państwo zobowiązuje się do poszanowania niezależności i autonomii Kościołów i innych związków wyznaniowych, a więc do zapewnienia im spokojnego bytu i równouprawnienia, deklarując jednocześnie współpracę ze związkami wyznaniowymi dla dobra wspólnego oraz bezstronność wobec wszystkich przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Swoje stosunki ze związkami wyznaniowymi państwo chce regulować w drodze ustaw uchwalanych w zgodzie z wcześniejszymi umowami z poszczególnymi wspólnotami, co dotyczy wszystkich Kościołów i ich niechrześcijańskich odpowiedników. W wypadku Kościoła rzymskokatolickiego umowa taka ma być obowiązkowo zawarta na szczeblu międzynarodowym ze Stolicą Apostolską. Sama dopuszczalność konkordatu nie musi budzić sprzeciwu, nie do przyjęcia jest jednak bezwarunkowy obowiązek zawarcia go przez państwo.

System rządów. Projekt konstytucji zakłada sprawny i racjonalny model sprawowania władzy publicznej na zasadzie trójpodziału (ustawodawcza, czyli parlament, wykonawcza, czyli rząd, oraz sądownicza). Projektodawcy tworzą w ten sposób system wzajemnego hamowania i równoważenia się poszczególnych gałęzi władzy publicznej, by należycie wykonywały one swoje funkcje.

Projekt oczywiście nie jest idealny i nie wszystko musi nam się w nim podobać. Stanowi on bowiem, jak każda zresztą uczciwa konstytucja na świecie, wynik kompromisu. Poszczególni uczestnicy procesu opracowywania konstytucji niejednokrotnie odstępowali od swych racji i przyjmowali czasem nienajszczęśliwsze ich zdaniem rozwiązania, by doprowadzić do uchwalenia tego aktu. Ale choć zawiera on słabości, to – rzecz istotna – są one takiego rodzaju, iż z punktu widzenia osiągnięć konstytucjonalizmu światowego nie dyskwalifikują całego dokumentu. Mamy więc do czynienia z zapowiedzią konstytucji zupełnie przyzwoitej, której – po naniesieniu niezbędnych poprawek – nie będziemy musieli się wstydzić.

Referendum, czyli zwykli ludzie mają głos

Czy jednak opracowany przez Komisję Konstytucyjną (na podstawie siedmiu projektów partyjnych, w tym projektu popieranego przez obecnych działaczy „Solidarności”) tekst ma szansę stać się obowiązującą konstytucją? Wobec licznych ataków weń wymierzonych jest to pytanie w pełni uzasadnione. Czekają nas jeszcze dalsze prace nad konstytucją: głosowanie kilkuset poprawek zgłoszonych w Zgromadzeniu Narodowym i przez Prezydenta2. Następnie uchwalona przez połączone izby ustawodawcze – Sejm i Senat – ustawa konstytucyjna będzie poddana referendum, czyli powszechnemu głosowaniu, w którym społeczeństwo wypowie się za nadaniem jej mocy obowiązującej lub przeciw temu.

Nie jestem entuzjastą referendum, zwłaszcza że doświadczenie uczy, iż wielu ludzi pozwala sobą manipulować, nie mając własnego zdania w prostych sprawach dotyczących państwa, a co dopiero w tak złożonej materii, jaką jest konstytucja. Obawiam się, że referendum konstytucyjne stanie się okazją do popisu dla grup i środowisk posługujących się demagogią, gotowych poświęcić dobro ogółu w walce o własne cele. Obawiam się też, że ewentualny negatywny wynik referendum – spowodowany odrzuceniem projektu lub niską frekwencją przy głosowaniu – byłby sygnałem niechęci dla demokracji i znakiem dla świata, iż Polska nie potrafi dostrzec swej szansy w przełomowej chwili, kiedy sami możemy ustanowić silne państwo stojące na straży naszych wolności i praw.

Idąc do referendum powinniśmy znać wartość projektu nowej konstytucji III Rzeczypospolitej. Jego merytoryczna zawartość zasługuje na naszą aprobatę. Trzeba też pamiętać, że są słabe szanse na uchwalenie konstytucji w innym terminie ze względu na rozbicie i skłócenie sceny politycznej. W wypowiedzi dla miesięcznika „Więź” Tadeusz Mazowiecki prognozuje, iż po obecnej kadencji parlamentu możliwość uchwalenia konstytucji pojawić się może dopiero około 2003 roku, a więc wtedy, gdy Polska ma być już pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Już teraz więc trzeba zrobić wszystko, aby – dla naszego wspólnego dobra – najbliższe miesiące okazały się czasem konstytucyjnym i by suwerenna Rzeczpospolita miała przyzwoite prawo zasadnicze, nowoczesną konstytucję, która dla każdego mieszkańca tego kraju będzie realną, to znaczy możliwą do wyegzekwowania od państwa, kartą obywatelską. Naprawdę warto mieć taką konstytucję.

Dr Tadeusz J. Zieliński
[Poseł na Sejm RP, prawnik-konstytucjonalista]

Wybór wyjątków z jednolitego projektu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – red.

1 Przepisy projektu konstytucji dotyczące zagadnienia wolności sumienia i wyznania oraz stosunków między państwem i związkami wyznaniowymi omawiam szerzej w artykule Klauzule prawnowyznaniowe jednolitego projektu konstytucji RP Uwagi »de lege fundamentale ferenda« [w:] „Państwo i Prawo” 1997 nr 2, s. 81-98.

2 Artykuł powstał na początku marca. Podczas obrad Zgromadzenia Narodowego w Wielkim Tygodniu poprawki poddano pod głosowanie – red.