Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7 / 1997

Dobiegają końca obchody 3000 lat istnienia Jerozolimy. Z tej okazji IX sympozjum teologiczne „Kościół a Żydzi i judaizm”, organizowane przez Instytut Dialogu Katolicko-Judaistycznego przy Akademii Teologii Katolickiej i Chrześcijańską Akademię Teologiczną (Warszawa, 6 maja), poświęcono właśnie Jerozolimie – miastu świętemu Żydów, chrześcijan i muzułmanów.

Przedstawiamy sprawozdanie z tej sesji oraz wygłoszony przez prof. Karola Karskiego referat o tym, jak Kościoły chrześcijańskie podejmują wyzwanie ekumenii i dialogu, które Jerozolima rzuca światu. Z kolei kalendarium 3000 lat jej przeważnie tragicznych dziejów obrazuje los tego miasta, na duchowe pokrewieństwo z którym powołują się trzy religie monoteistyczne, czerpiące z Objawienia udzielonego Abrahamowi – praojcu wierzących w Boga Jedynego.

Redakcja

Jerozolima jako miasto święte żydów, chrześcijan i muzułmanów

Dlaczego Jerozolima?

Leży daleko i wydaje się całkiem obca naszym sprawom i bolączkom. A przecież – choć od paru wieków nie jest już przedstawiana jako centrum świata, co obrazowała średniowieczna kartografia, służebnica teologii – oczy świata stale się ku niej zwracają. Dla wielu Jerozolima stanowi obiekt nieustającej tęsknoty, dla innych jest probierzem znaków czasu albo mitem, marzeniem pięknym i tragicznym w swym niespełnieniu.

Dla wyznawców Boga Jedynego Jerozolima, tylekroć tratowana przez kolejne armie, targana konfliktami i rozpłatywana na części, jest proroctwem, którego ziszczenia wyglądamy od wieków. Zapowiedzią czasu, gdy Imię Pańskie świecić w niej będzie jak słońce, ubłogosławiając cały świat pokojem. Kiedy ten czas nadejdzie i w jakiej mierze zależy to od nas? Wiemy w każdym razie, że mamy modlić się o pokój dla Jeruzalemu, zwłaszcza gdy nadzieję na spełnienie się tego proroctwa zasnuwa mrok.

Jerozolima żydowska

Na dziesięć miar piękna, jakimi Bóg obdarzył świat, dziewięć przypadło Jerozolimie – powiada Talmud a słowa te przywołał zarówno prof. Michał Friedman, przewodniczący Żydowskiego Instytutu Historycznego, jak i rabin Michael Schudrich. To język poezji i miłości. Bo mówiąc o Jerozolimie, Żydzi śpiewają słodko-gorzką pieśń nad pieśniami.

Jerozolima – objaśniał prof. Friedman – tworzyła naród żyjący w rozproszeniu, poddany wpływom obcych kultur i religii. Po zburzeniu Jerozolimy umilkło proroctwo, bo prorocy nie mieli skąd czerpać natchnienia, a wtedy misję wychowywania narodu i podtrzymywania ducha podjęli rabini. I mimo że Miastem Pokoju targają podziały i niepokoje, to kiedyś, zgodnie z proroctwem, znów stanie się ono latarnią oświetlającą cały świat.

Tą latarnią i źródłem piękna jest oczywiście Świątynia i płynące z niej świadectwo monoteizmu – komentował rabin Schudrich. Ale wybór Jerozolimy jako miejsca na Świątynię nie był czysto strategiczną decyzją Dawida, który postanowił zdobyć twierdzę Jebuzytów. W perspektywie wiary Jerozolima jest fundamentem świata a wybrał ją sam Bóg. Czego tak istotnego się tam dopatrzył, iż uznał, że nadaje się na fundament świata? Otóż Bóg upodobał sobie Syjon nie tylko dlatego, że Abraham gotów był ofiarować Mu to, co miał najdroższego. Lecz także ze względu na to, iż – jak głosi przypowieść – między ludźmi panowała wzajemna miłość i troska.

Rabini, którzy wzięli na siebie rolę wychowawców narodu na wygnaniu, od dwóch tysięcy lat rozważali, czemu Bóg przyzwolił na zniszczenie Świątyni. Otóż sednem winy znów było nie tylko to, że ludzie zapomnieli o Bogu, ale również – jak uczy inna przypowieść – niczym nie usprawiedliwiona nienawiść i obojętność, gdy innego człowieka spotykało zło. Tak więc istotą żydowskiej wizji Jerozolimy, fundamentem Syjonu oraz nadzieją jego odbudowy jest umiłowanie Boga i umiłowanie bliźniego.

Jerozolima chrześcijańska

Niejednorodna i skonfliktowana jak samo chrześcijaństwo. Niczym bazylika Grobu Świętego, rozczłonkowana między kilka Kościołów, a klucze do niej dzierży muzułmańska rodzina – o czym wspomniał ks. dr hab. Waldemar Chrostowski, dyrektor Instytutu Dialogu Katolicko-Judaistycznego i przewodnik pielgrzymek. Co za paradoks, zwłaszcza z punktu widzenia ponad tysiącletniej, krwawej konfrontacji z islamem, przy okazji której niemal całkowicie wymazano żydowski rys oblicza Jerozolimy. Bo nawet zawierając układ z muzułmanami chrześcijanie zabiegali o to, by zabronić Żydom dostępu do świętego miasta. Dopiero wydarzenia polityczne ostatniego półwiecza: narodziny państwa Izrael, scalenie miasta w 1967 r., intifada i posuwający się tyleż naprzód, co wstecz dialog palestyńsko-żydowski wymusiły zmianę stosunków wewnątrzchrześcijańskich oraz międzyreligijnych.

W Jerozolimie mieszczą się siedziby trzech patriarchów: łacińskiego, greckiego i ormiańskiego, dziesięciu arcybiskupów i wikariuszy patriarchalnych. Ambicją wszystkich chyba Kościołów, zakonów i misji jest własne przedstawicielstwo w świętym mieście. Nic dziwnego, że łaciński patriarcha Michael Sabbah nazwał Jerozolimę miernikiem wewnątrzchrześcijańskiego ekumenizmu. Oto bilans z początków drugiego tysiąclecia: wielka schizma i wzajemne klątwy, osiem krucjat i złupienie Bizancjum, od którego przejęto też Jerozolimę, misja franciszkanów jako obrońców miejsc świętych, a zarazem gwarantów obecności Kościoła zachodniego.

Jerozolima to także Kościół lokalny, w tym rzymskokatolicki, zwany przez swego biskupa Kościołem Krzyża. Podczas Wielkanocy, kiedy utrzymywało się napięcie z powodu budowy izraelskiego osiedla w arabskiej części miasta, biskup Sabbah z goryczą skomentował fakt, że ze względów bezpieczeństwa dostępu do Jerozolimy zabroniono dużej rzeszy wiernych pochodzenia arabskiego. Poczucie dyskryminacji ma zresztą również, w dużej mierze arabska, wspólnota anglikańska.

Z dokumentów przytoczonych przez ks. Chrostowskiego wynika, że od połowy lat 90. coraz częstsze są spotkania przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z muzułmanami w celu wypracowania wspólnego stanowiska i zajęcia solidarnej postawy wobec zjawiska określanego jako judaizacja Jerozolimy. Stanowi ono nowość dla obu stron, gdyż datuje się raptem od końca XIX wieku, a nasiliło się w latach 80. i 90.

Światowa Rada Kościołów Bliskiego Wschodu w deklaracji o Jerozolimie i Kościele w Jerozolimie (VI 1996) domaga się respektowania szczególnego statusu tego miasta: miasta dwóch narodów – Żydów i Arabów, z których żaden nie powinien egzystować kosztem drugiego, oraz miasta o szczególnym znaczenia dla chrześcijan. Jeszcze wyrazistszy apel, z udziałem muzułmanów, wystosowała Konferencja Kościołów w Bejrucie (VI 1996): Wszyscy należymy do Jerozolimy. (...) Żadna siła na świecie nie ma prawa judaizować Jerozolimy ani jej umiędzynarodawiać, pozbawiając ją charakteru żydowskiego ani islamo-chrześcijańskiego. W bilansie końca tysiąclecia, jeszcze nie zamkniętym, rysuje się więc perspektywa zbratania (taktycznego sojuszu?) dwóch dawnych wrogów: chrześcijaństwa i islamu.

Mówiąc o Jerozolimie chrześcijańskiej, nie sposób pominąć prawosławia, szczególne znaczenie Jerozolimy w dziele zbawienia znajduje bowiem żywe odzwierciedlenie w życiu liturgicznym Cerkwi. Tę perspektywę przedstawił mgr Jerzy Pawluczuk (ChAT). Modląc się oraz sprawując pieczę nad chrześcijańskimi sanktuariami Kościół prawosławny, Kościoły orientalne i Kościół rzymskokatolicki pilnują zarazem sprawowania służby Bożej, by miejsc tych nie zamienić w skanseny i muzea.

Protestanci natomiast z definicji – soli Deo gloria – zachowują dystans do pielgrzymek i kultu miejsc świętych. Oczywiście nie znaczy to, że ziemia zarówno Nowego, jak i Starego Testamentu, Jerozolima Jezusa i Dawida, nie jest im droga i święta. Wręcz przeciwnie. Chodzi raczej o to, że pielgrzymki i sanktuaria nie są, jak to ujął prawosławny biskup Jeremiasz, konstytutywnym elementem chrześcijańskiej duchowości, gdyż oznaczałoby to opieranie wiary na materii. Z kolei, replikują inni, bez zakorzenienia faktów z historii zbawienia w geografii wiara stałaby się mitem.

Choć to kwestia prywatnych upodobań – może dziś wolelibyśmy, by nie zatarto śladów i pierwotnego charakteru tych miejsc, które tradycja chce tak jednoznacznie zidentyfikować, przyszpilić ich ducha sakralną zabudową i przyozdobić je zgodnie z gustem władców i stylem epok. Jak to dobrze, że została nam Biblia ze swą czystą, nie upiększoną perspektywą, którą można poznawać i przyswajać. Co nie zmienia faktu, że poruszające są także te materialne świadectwa wiary, dowody pobożności tylu różnych wieków i mentalności. Przenika je przecież nie tyle chęć zawłaszczenia tej ziemi, ile przede wszystkim umiłowanie jej, podtrzymywanie modlitwą i uparte trwanie przy niej – trudno się oprzeć zacytowaniu tej frazy z wiersza Wisławy Szymborskiej: na dobre, na niedobre i na litość boską.

Przedstawiający protestanckie spojrzenie na Jerozolimę mgr Zbigniew Paszta (ChAT) wywołał jednak konsternację słuchaczy kategorycznym ujęciem bezzasadności teologicznego dialogu chrześcijaństwa z judaizmem. Zdaniem luterańskiego prelegenta rozbija się on o niepokonywalne bariery teologiczne i społeczne (odmienna egzystencja Kościoła, wspólnoty ponadetnicznej, i Izraela). Do wzajemnego porozumienia chrześcijanie mogą się przyczynić, weryfikując naukę o winie Żydów za śmierć Chrystusa i obraz misji wobec Żydów, a także poznając rabiniczną egzegezę Pisma Św. Krok taki robi ewangelicka teologia Izraela, z drugiej zaś strony żydowska hermeneutyka chrześcijaństwa. Dialog ten jest zaledwie epilogiem okrutnych wydarzeń (tzn. Zagłady Żydów, niejako uprawomocnionej chrześcijańskim antyjudaizmem oraz antysemityzmem), a więc próbą łagodzenia wyrzutów sumienia, uprzedzeń i zadr. Równie pesymistycznie wygląda ujęcie samej Jerozolimy: W świetle 3000 lat nazwa Miasto Pokoju brzmi sarkastycznie. Znaczyłoby to, że jest ona skazana na bycie miejscem konfrontacji religii monoteistycznych, którym stale grozi fanatyzm i nietolerancja1.

Jerozolima muzułmańska

Imam Mahmud Taha Żuk, zwierzchnik wspólnoty muzułmańskiej, miał okazję przedstawić słuchaczom Jerozolimę, jakiej Polacy właściwie nie znają i nie rozumieją, bo praktycznie wcale nie znają samego islamu. Nie jest nam niezbędny do zrozumienia własnej wiary i tradycji tak samo, jak Żydom nie jest w gruncie rzeczy potrzebne zrozumienie chrześcijaństwa. Swoją drogą, ta nierównomierność potrzeb i zainteresowań ma również swoje konsekwencje dla dialogu teologicznego, w tym dialogu na temat Jerozolimy. Islam, który z punktu widzenia muzułmanów jest uniwersalnym fundamentem braterstwa i dialogu, pokoju z Bogiem i pokoju z drugim człowiekiem, reszcie świata jawi się – przede wszystkim za pośrednictwem formujących dziś naszą świadomość środków masowego przekazu – jako religia fanatyzmu i przemocy.

W świecie sanktuariów islamu Jerozolima, zwana al-Kuds, zajmuje trzecie miejsce po Mekce i Medynie. Hierarchia ta jest oczywiście związana z życiem proroka Mahometa. Koran, w którym nie pada bezpośrednio nazwa Jerozolimy, w świecie o wizji „nocnej podróży” (isra) Mahometa do „meczetu dalekiego” i o jego uniesieniu się stamtąd do nieba (miradż). Tradycja egzegetyczna widzi tu właśnie Jerozolimę z górą Moria, gdzie Abraham ofiarował Bogu swego syna – lecz nie Izaaka, tylko Ismaela. Budując później na tym miejscu – na miejscu zburzonej Świątyni żydowskiej – Kopułę Skały, kalif Omar nie tylko przyćmił panoramę chrześcijańskiej Jerozolimy, lecz także sakralnym znakiem zakorzenił islam w tradycji Objawienia danego Abrahamowi.

Mam wrażenie, że w dzisiejszym stosunku islamu do Jerozolimy wciąż tkwi pamięć zadry, jaka utkwiła w sercu Mahometa, gdy Żydzi medyńscy, o których poparcie zabiegał, nie uznali prawomocności jego objawienia. I gdy w poczuciu rozczarowania podczas modlitwy w stronę Jerozolimy odwrócił się ku Mekce, a następcy poszli za jego przykładem. To coś, jakby cień nie odwzajemnionej miłości. Ale miłości nie można wymusić.

Wrażliwość osobna

Jak stara Jerozolima podzielona jest na sektory: dzielnicę żydowską, chrześcijańską i muzułmańską, tak również w takim, chronologicznym zresztą, porządku przedstawiano podczas sympozjum perspektywy, z jakich poszczególne religie patrzą na fenomen Jerozolimy. Każdy, zgodnie z tematem, prezentował własną wizję świętego miasta. Lecz bardzo rzadko uwzględniała ona obecność i wrażliwość religijnych sąsiadów.

Otwierając sympozjum biskup Jeremiasz, rektor ChAT, powiedział, że aby znaleźć sposób na ułożenie pokojowego współżycia między tymi trzema religiami, trzeba właściwie ułożyć hierarchię wartości. To znaczy nad własne interesy przedłożyć przykazanie miłości Boga i miłości bliźniego. A to wydaje się nieosiągalne. Ale czyż wiara nie jest specjalistką od spraw beznadziejnych?

Dzisiejszy układ sił w sprawie Jerozolimy – ów sojusz islamo chrześcijański zwrócony przeciw judaizacji miasta, które ma przecież prawo także do swego żydowskiego oblicza – jest chyba odbiciem nie tyle stanu wiary, ile reakcją na działanie nacjonalizmu, który zawsze ma skłonność do tego, by zawłaszczać ziemię w imię traktowanej instrumentalnie religii. Nie jest przecież tak, jakoby w tym konflikcie poszkodowana była tylko jedna strona. A chrześcijanie – czy są na tyle wiarygodni, żeby sięgać po rolę pośrednika pomiędzy Arabami i Żydami?

Co pozostaje? Jak zawsze, przykazanie modlitwy o pokój dla Jeruzalemu. I dialog. Na pewno dialog polityczny, ale nie tylko. Jak mówił ks. bp Stanisław Gądecki, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Dialogu Religijnego, Jerozolima jest wspólnym sercem Żydów, chrześcijan i muzułmanów. Żadnego członu nie można wydzielić, bo to oznacza automatyczne skazanie go na śmierć. Ale sama tolerancja nie jest ideałem, na pewno zaś nie jest ideałem chrześcijaństwa. Jedyne prawdziwe rozwiązanie dialogu to miłość i troska wzajemna, o której św. Paweł pisał Koryntianom. Czyli fundament świata. Fundament Bożej Jerozolimy.

Monika Kwiecień

1 Obszerne, zobiektywizowane omówienie ekumenicznego dialogu chrześcijan w sprawie Jerozolimy zawiera wystąpienie prof. Karola Karskiego, które publikujemy, więc nie będę go omawiać.