Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1997

CZĘŚĆ I

„Do ułożenia tego katechizmu (...) skłoniła mnie krzycząca, rozpaczliwa potrzeba, z jaką się ostatnio spotkałem, gdy byłem wizytatorem. Pożal się Boże, jakiejże to nędzy się napatrzyłem! Prosty lud, szczególnie po wsiach, nie zna w ogóle nauki chrześcijańskiej, a wielu proboszczów, niestety, jest zupełnie niezdatnych i niezdolnych do nauczania. Niemniej wszyscy chcą być nazywani chrześcijanami, chrzczeni i przystępować do Wieczerzy Świętej. A przecież nie umieją ani Ojczenasza, ani wyznania wiary lub dziesięciu przykazań: żyją sobie jak kochane zwierzątka i nierozumne świnki, a odkąd pojawiła się Ewangelia, nauczyli się znakomicie, po mistrzowsku nadużywać wszelkiej wolności”1 – pisał w przedmowie do Małego katechizmu Marcin Luter.

„Odkąd pojawiła się Ewangelia”, czyli od chwili, gdy Reformacja poczęła przywracać w Kościele zapomniane prawdy i praktyki, ów przyrównywany do „nierozumnych świnek” tłum miał także przyjąć na swoje barki godności i zobowiązania wynikające z wydobytej przez Reformatora wittenberskiego na światło dzienne nowotestamentowej nauki o powszechnym kapłaństwie wszystkich wierzących. Zakładała ona, iż wszyscy wyznawcy Chrystusa są w jednakowej mierze kapłanami Bożymi. Tak wówczas, jak i dzisiaj nauka ta zdaje się iść w poprzek przyjętemu w większości systemów religijnych myśleniu o miejscu i roli kapłaństwa.

Podstawowy kłopot z precyzyjnym ustaleniem pełnego brzmienia przypomnianej przez Lutra doktryny o powszechnym kapłaństwie wszystkich wierzących wiąże się z faktem, iż nie wyłożył on poglądów w tej sprawie w sposób systematyczny. Albowiem jako Doctor in Biblia prezentował swoje opinie na marginesie egzegezy ksiąg biblijnych oraz na marginesie bieżących wydarzeń w reformującym się Kościele. Toteż jego teologię opatrzyć można mianem teologii sytuacyjnej, będącej reakcją na naglące (głównie duszpasterskie) potrzeby w Kościele. Zważywszy, że sam Luter ewoluował w swoich zapatrywaniach, ocena treści doktryny – tym bardziej przeprowadzona w takim skrócie jak tutaj – może być zanadto uproszczona i schematyczna. Mimo wszystko jednak warto tej nauce poświęcić uwagę, mamy tu bowiem do czynienia z jednym z węzłowych zagadnień teologicznej refleksji Wittenberczyka.

Chrystologiczne korzenie

„Teologia Lutra jest w istocie chrystologią” – pisze ks. prof. Manfred Uglorz w pracy Marcin Luter – Ojciec Reformacji. Z chrystologii luterskiej wyrasta luterska soteriologia (nauka o zbawieniu) i eklezjologia (nauka o Kościele). Chrystus jest źródłem wszystkich duchowych dobrodziejstw będących udziałem człowieka wierzącego. Zespolenie chrześcijanina z Synem Bożym, usynowienie przez Ojca wyznawców Chrystusa, utożsamienie ich z Ukrzyżowanym jest powodem niezliczonych dobrodziejstw duchowych, jakich dostępuje ufny wyznawca. Powiada Luter: „Ten, kto ma wiarę w Chrystusa i jest chrześcijaninem, ma także Chrystusa. Tak więc wszystko, co należy do Chrystusa, należy też do niego [czyli do chrześcijanina – T.Z.]. Ma on zatem władzę odpuszczania grzechów. A jeśli chrześcijanin ma także władzę odpuszczania grzechów, to ma także władzę czynienia wszystkiego, co kapłan czyni”. Bogactwo Chrystusa staje się bogactwem chrześcijanina. Przeto więc: „Jesteśmy kapłanami, jak On jest kapłanem, jesteśmy synami, jak i On jest Synem, jesteśmy królami, jak i On jest królem”. Związek z Chrystusem przesądza więc o udziale człowieka w Jego kapłaństwie i sprawia, że zostaje on zaliczony w poczet ludu kapłańskiego.

Pytanie o początek godności kapłańskiej chrześcijanina to jednocześnie pytanie o początek zbawiennego działania Boga w człowieku. Kwestię tę Luter przesądzał wskazując zbawczą funkcję sakramentu chrztu, który jego zdaniem „sprawia odpuszczenie grzechów, wybawienie od śmierci i daje zbawienie wieczne wszystkim, którzy wierzą w to, co mówią słowa i obietnice Boże”. Można więc spodziewać się, iż „zbawcza sprawność chrztu” uzupełniona jest także przekazaniem łaski uczestnictwa w nieprzechodnim kapłaństwie Chrystusa i powszechnym kapłaństwie, zgodnie zresztą z tezą, iż chrzest jest środkiem przekazania „darów ukrzyżowanego Chrystusa Pana”. Reformator dobitnie stwierdza to powiązanie: „wszyscy jesteśmy wyświęconymi kapłanami przez chrzest”.

Zniesienie podziału ludu Bożego na stan duchowny i świecki

Opinia, że chrzest jest środkiem łaski czyniącym chrześcijan kapłanami ma daleko idące skutki. Po pierwsze – neguje zasadność jakichkolwiek innych święceń w Kościele. Po drugie – w konsekwencji – neguje tezę o istnieniu w obrębie Kościoła dwóch odrębnych stanów: duchownego i świeckiego. Zdaniem Lutra chrześcijanin jako kapłan „nie rodzi się z ciała, ale przez narodzenie z Ducha, z wody i z ducha przez kąpiel odrodzenia” co oznacza, że to nie człowiek przez obrzęd święceń, ale Bóg w akcie chrztu nadaje chrzczonemu godność kapłańską: „bowiem co wynurzyło się z chrztu, może się chlubić, że poświęcone już zostało na kapłana, biskupa i papieża, chociaż nie każdemu wypada ten urząd wykonywać”.2 W odezwie Do chrześcijańskiej szlachty narodu niemieckiego (1520), z której pochodzi przytoczony właśnie cytat, Reformator rozprawia się z podziałem Kościoła na dwa stany, duchowny i świecki, podkreśla kapłańską godność każdego bez wyjątku chrześcijanina oraz brak podstaw do święceń kapłańskich: „Wynaleziono, że papież, biskupi i lud klasztorny nazywani bywają stanem duchownym, [a] książęta, panowie, rzemieślnicy i chłopi stanem świeckim, co jest wielkim kłamstwem i obłudą. Nie powinien jednak nikt z tych powodów popaść w nieśmiałość i to z następującej przyczyny: wszyscy chrześcijanie są naprawdę stanu duchownego i nie istnieją między nimi żadne różnice, jak tylko przez urząd, jak mówi św. Paweł (I Kor. 12:12), żeśmy wszyscy jednym ciałem, każdy jednak członek ma własną czynność, przez którą służy drugiemu. Wszystko stąd się wywodzi, że mamy jeden chrzest, jedną ewangelię, jedną wiarę i równymi jesteśmy chrześcijanami. Bowiem chrzest, ewangelia i wiara, one jedynie określają stan duchowny i chrześcijański lud. Że jednak papież czy biskup namaszczają, robią tonsury, ordynują, poświęcają, inaczej niż laicy się ubierają, to może robić kogoś obłudnikiem lub bałwanem naoliwionym, nigdy jednak nie czyni z niego chrześcijanina lub duchowego człowieka. Bywamy zatem wszyscy razem poświęceni przez chrzest na kapłanów, jak św. Piotr (I Ptr 2:9) mówi: Wy jesteście królewskim kapłaństwem i kapłańskim królestwem i Objawienie św. Jana: Uczyniłeś nas przez krew Twoją królami i kapłanami”.

Status chrześcijanina przed Bogiem

Luter obalił szeroko rozpowszechnione w średniowieczu przeświadczenie, iż podział ludu Bożego na dwa stany jest przez Boga usankcjonowany. Prowadziło to do konkluzji, iż wszyscy chrześcijanie, bez względu na pełnioną w Kościele funkcję, posiadają jednakowe prawa i mają jednakowy status przed Bogiem – przebywają z Nim w takiej samej bliskości. Nikt pod tym względem nie jest uprzywilejowany, nikt też nie jest upośledzony. I choć Marcin Luter dostrzega sens nauki o powszechnym kapłaństwie, mówiący o bezpośrednim obcowaniu kapłana z Bogiem „sam na sam”, to jednak koncentruje się na innym jej wymiarze. Skupia się mianowicie na służbie kapłana na rzecz osób reprezentowanych przezeń przed Bogiem. Interesuje się nie tyle pożytkiem, jaki kapłan czerpie ze swojego statusu, ile pożytkiem, jaki z jego posługi odnosi lud, któremu kapłan służy. Ten akcent odróżnia luterską interpretację doktryny o powszechnym kapłaństwie od interpretacji dokonanej przez innego wielkiego XVI-wiecznego reformatora, Jana Kalwina.

Czy nie jest zastanawiające to, że w wielu opracowaniach syntetyzujących teologię Lutra indeksy tematyczne przy haśle „doktryna powszechnego kapłaństwa” odsyłają do hasła „bliźni”? Okazuje się, że nawiązanie to nie jest przypadkowe – wynika z faktu, iż Luter ujmuje powszechne kapłaństwo w planie społecznym, międzyludzkim. W oczach Lutra zatem każdy chrześcijanin jest kapłanem dla innych, a więc jest nim po to, by być dopełnieniem swoich współbraci. Luterskie „tak i nie stojące obok siebie” polega tutaj na uzupełnieniu reformacyjnej prawdy o bezpośrednim przystępie wiernego do Chrystusa. Przy czym prawda, że „każdy wierzący ma Chrystusa w pełni” (Jeder Glaubige hat Christus ganz), stać musi obok prawdy, iż „nikt nie ma w pojedynkę Chrystusa w pełni”, co znaczy, że członkowie Kościoła są zobowiązani do bycia razem i wzajemnego usługiwania sobie, do aktywnego uczestnictwa we wspólnocie wierzących, bez której „nikt nie ma Chrystusa w pełni” (Niemand hat Christus ganz). Chrześcijanin jako kapłan ma tedy być reprezentantem Bożej zbawczej mocy wobec brata i siostry w wierze, a jednocześnie ich przedstawicielem wobec majestatu Bożego. Wszystkie czynności kościelne mają na celu realizację tej dwubiegunowej reprezentacji.

Przeciętni członkowie Kościoła mają szczególny obowiązek wykonywać następujące posługi: nauczanie wiary, odpuszczanie grzechów (słuchanie spowiedzi), pocieszanie braci, wzajemna budująca duchowo rozmowa i modlitwa wstawiennicza. Słuchaniu spowiedzi i udzielaniu absolucji Luter poświęca wiele miejsca: „Powszechne kapłaństwo znaczy i to, że mogę iść do mojego dobrego przyjaciela i rzeknąć mu: Drogi przyjacielu, oto zmartwienie i trudność, jaką mam z grzechem. On zaś powinien mieć swobodę powiedzieć: Twoje grzechy są odpuszczone, idź w pokoju Bożym. Powinieneś bez powątpiewania wierzyć, że twoje grzechy są odpuszczone, tak jakby sam Chrystus był tutaj twoim ojcem duchowym – spowiednikiem”. „Władza kluczy jest funkcją posługi Słowa i należy do wszystkich chrześcijan”. „Wszyscy chrześcijanie w zupełności i bez ograniczeń słuchać mogą spowiedzi tajnych grzechów, co znaczy, że grzesznik może wyznawać swoje grzechy, komukolwiek pragnie, i zwracać się o przebaczenie i pociechę, to znaczy zwracać się o Słowo Chrystusowe kierowane do nas przez usta bliźniego”.

Powszechne kapłaństwo a urząd kościelny

Dla Lutra służba Słowa była najwyższym urzędem w Kościele. Uważał on, że skoro Reformacja nie tylko nie broni do Słowa dostępu, ale wręcz go zaleca, to wszyscy chrześcijanie, czytając i głosząc Słowo Boże, mają okazję pełnić tę najwyższą godność we wspólnocie. Wobec czynności głoszenia Słowa wszystkie inne działania są dla Lutra czynnościami pośledniejszymi. Skoro chrześcijanin może głosić Słowo Boże, to tym bardziej może sprawować sakramenty, będące widzialnym i zewnętrznym wyrazem Słowa.

Obstając przy zasadniczych tezach o powszechności kapłaństwa, krzewionych w pierwszych latach Reformacji, Luter z upływem czasu akcentuje konieczność zrównoważenia ich uładzonym praktykowaniem tej nauki. Pojawia się wówczas kategoria „urzędu kościelnego” jako funkcji w ramach wspólnoty chrześcijańskiej, powierzanej wybranym członkom ludu chrześcijańskiego. Już w 1520 r. Luter zaznacza, iż o sposobie realizacji prerogatyw powszechnego kapłaństwa zbór powinien decydować wspólnie, do chaosu bowiem mogłoby doprowadzić indywidualne praktykowanie go na własną rękę, w oderwaniu od wspólnoty ludu kapłańskiego. „Gdy wszyscy równomiernie jesteśmy kapłanami, nie powinien się nikt wynosić i rościć sobie pretensje, by bez naszego pozwolenia i wyboru czynić to, do czego my wszyscy mamy równe prawo. Bowiem [tego] co przysługuje zborowi, nie może nikt przywłaszczyć sobie bez woli i rozkazu zboru”.

W normalnych warunkach, gdy nie zachodzą nadzwyczajne okoliczności, pewne czynności, które z racji swojego związku z Chrystusem mogą wykonywać wszyscy chrześcijanie, mają być sprawowane – dla uniknięcia zamętu i dla porządku – przez osoby pełniące urząd, wybrane ze względu na swe predyspozycje. Stąd to w Kościele, choć wszyscy posiadają jednakowy status przed Bogiem, tylko niektórzy pełnią urzędy. Rozróżnienie to nie jest tożsame z powrotem do średniowiecznego podziału na stan duchowny i świecki – różnica dotyczy samej funkcji (która powinna być konsekwencją rozeznania u kandydata do urzędu stosownych darów, czyli predyspozycji), a nie miejsca zajmowanego przed Bogiem. W Kościele nie ma więc kastowego podziału na kapłanów i laików, lecz funkcjonalny podział na sprawujących urząd oraz nie pełniących urzędu w Kościele kapłanów. Luter ujmował to następująco: „Trzeba rozróżniać pomiędzy urzędem nauczania czy służby (ministerium) a powszechnym kapłaństwem wszystkich ochrzczonych chrześcijan – ten wcześniejszy jest niczym innym jak tylko publicznym urzędem i jako taki musi być zatwierdzony przez cały zbór, w którym wszyscy są takimi samymi kapłanami”. Dla wittenberskiego Reformatora urząd kościelny, urząd duchownego, był funkcją – a nie niezbywalną, pozostawiającą na duszy niezatarte znamię (jak chce sakramentologia rzymskokatolicka) godnością. Można rzec, iż był to urząd przechodni, w przeciwieństwie do godności kapłańskiej każdego wyznawcy, która jest na trwałe związana z godnością chrześcijanina.

Największy wkład Lutra w eklezjologię protestancką

Luterska nauka o kapłaństwie wszystkich ochrzczonych zawiera wielkie bogactwo treści: zakorzeniona jest w chrystocentrycznym ujęciu wiary, znosi podział wspólnoty wierzących na stan duchowny i świecki, eliminuje obcą Nowemu Testamentowi koncepcję kapłaństwa, proklamuje równy status wszystkich wyznawców Chrystusa, pomaga zdefiniować istotę urzędu kościelnego. Jednocześnie – jakby mimochodem – kładzie fundament pod charakterystyczny dla protestantyzmu indywidualizm, egalitaryzm, demokratyzm i etos pracy. Cztery ostatnie wartości są konsekwencją mocnego osadzenia tej prawdy teologicznej w kontekście społecznym. Z jednej strony bowiem doktryna o powszechnym kapłaństwie dowartościowuje jednostkę, podkreślając jej nadzwyczajny status, z drugiej zaś – uzależnia ją od wspólnoty, która jest związkiem równych, nastawionych na ustawiczny dyskurs, partnerów. Decydując się na „horyzontalną” interpretację tej nowotestamentowej nauki, Luter umożliwił jej nadzwyczaj silne oddziaływanie na sferę społeczną.

Tadeusz J. Zieliński

______________

1 M. Luter: Mały katechizm [w:] Wybrane księgi symboliczne Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Warszawa 1980, s. 30

2 M. Luter: Do chrześcijańskiej szlachty narodu niemieckiego, „Z Problemów Reformacji” t. VI, Bielsko-Biała [1993], s. 155