Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1997

W 36. rocznicę śmierci Daga Hammarskjölda

Synu, trzeba, abyś oddał się wszystek za wszystko, a nic z siebie sobie nie zostawił.
Tomasz a Kempis: „O naśladowaniu Chrystusa”

„Najtrudniejsze: umrzeć jako sprawiedliwy. – Egzamin, który nikogo nie ominie. Ilu go zda? A ty – módl się o siłę do przejścia tej próby, ale też i o to, by Sędzia był dla Ciebie łaskawy”. Autor tych słów – Dag Hammarskjöld, szwedzki polityk, ekonomista, myśliciel i poeta – zginął 36 lat temu, 17 września 1961 r., w dżungli pod Ndola w Rodezji Płn.

Przyczyną jego śmierci była katastrofa lotnicza. Hammarskjöld udawał się do Rodezji na rozmowy z afrykańskim politykiem Czombe, które miały doprowadzić do załagodzenia konfliktu w Kongo. Jako sekretarz generalny Zgromadzenia Ogólnego ONZ był zobowiązany uczynić wszystko dla pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jako chrześcijanin i humanista starał się za wszelką cenę uniknąć rozlewu krwi. Tym razem ceną było jego własne życie.

Oto Droga

„Oto Droga, masz nią iść.
Szczęście, masz o nim zapomnieć.
Kielich, masz go do dna wychylić.
Ból, masz go ukryć.
Odpowiedź, masz się jej nauczyć.
Koniec, masz go udźwignąć.”

Kim był człowiek, który na niespełna rok przed śmiercią w ten właśnie sposób opisywał koleje własnego życia?

Dag Hjalmar Agne Karl Hammarskjöld urodził się 29 lipca 1905 r. w szwedzkim Jöoenköoeping, w willi Liljeholmen nad jeziorem Wetter. Był jednym z czterech synów Knuta Hjalmara Leonarda Hammarskjölda i Agnes z domu Almquist. Jego ojciec, prawnik i polityk, piastował szereg stanowisk rządowych. W 1914 r. stanął na czele rządu Królestwa Szwecji, swymi staraniami zapewniając krajowi neutralność w czasie I wojny światowej.

Choć Szwecja nie brała udziału w konflikcie zbrojnym, dotkliwie odczuła skutki wojny w postaci trudności żywnościowych. Odpowiedzialnością za ten stan rzeczy powszechnie obarczano premiera Hammarskjölda, który w atmosferze społecznej niechęci, obdarzony przydomkiem „Hungerksjöld” (od „hunger” – głód), został zmuszony do złożenia dymisji. Atmosfera ta odbiła się także na dwunastoletnim wówczas Dagu. Jak napisze potem w jednym z wierszy: „spoliczkowany – pojął – nazwiska ojca nienawidzono”. Knut H. L. Hammarskjöld uczestniczył wprawdzie nadal w życiu politycznym kraju, sprawując różne funkcje, ale nigdy nie odzyskał dawnych wpływów. Był też członkiem Akademii Szwedzkiej i współpracownikiem Komitetu Nagrody Nobla.

Matka Daga – Agnes, „osoba ewangelicznej dobroci”, pochodziła z rodu, który dał Szwecji wielu dostojników kościelnych, przyrodników, działaczy społecznych, muzyków i pisarzy. Wśród nich znalazł się między innymi jeden z prekursorów klasyfikacji przyrodnicznej Carl von Linn‚ (Karol Linneusz, 1707-1778).

Dag Hammarskjöld w latach szkolnych, które upływały mu przede wszystkim w Uppsali, odznaczał się zdolnościami przyrodniczymi. Odbywał wiele wycieczek krajoznawczych, zbierał ciekawe okazy roślin i owadów. Znajomi rodziny przepowiadali mu karierę uczonego-przyrodnika, ale już w tym czasie Dag brał czynny udział w dyskusjach na tematy filozoficzne i światopoglądowe. Jego rodzina pozostawała w bliskim kontakcie z domem arcybiskupa Nathana Söoederbloma – teologa i religioznawcy, jednego z ojców ruchu ekumenicznego. Syn Söoederbloma – Jon Olof – był jednym z nielicznych przyjaciół Daga Hammarskjölda, skądinąd pędzącego raczej samotny tryb życia.

W 1923 r. Dag zapisał się na uniwersytet w Uppsali. Ku zdziwieniu wszystkich nie wybrał nauk przyrodniczych, ale wydział filozoficzny, studiując jednocześnie historię literatury, filozofię i język francuski. Z tych też przedmiotów złożył swoje pierwsze egzaminy, uzyskując tytuł „kandydata filozofii”. W tym czasie jego zainteresowania skłaniają się z kolei ku zagadnieniom społeczno-ekonomicznym. Rozpoczął studia prawnicze, nie przestając interesować się literaturą. Po dziesięciu latach studiów uzyskał doktorat na podstawie dysertacji z dziedziny koniunktur gospodarczych. Jeszcze wcześniej, w 1930 r., podjął pracę w komisji badań bezrobocia. Po ukończeniu studiów, będąc zarazem sekretarzem tej komisji, wykładał ekonomię społeczną w Sztokholmie. W latach 1933-1941 pracował w Banku Państwowym, a od 1936 r. pełnił ponadto funkcję wiceministra finansów.

Stojąc u progu kariery politycznej, Dag Hammarskjöld nie zarzucił swych poszukiwań filozoficzno-moralnych. Jego zapiski z tego okresu odzwierciedlają wewnętrzne niepokoje człowieka obdarzonego prawością charakteru i subtelnością uczuć. „Na co musisz się odważyć – czytamy w jego notatkach z lat 1925-1930 – to być sobą. Co mógłbyś osiągnąć? Aby wielkość życia przeglądała się w tobie na miarę czystości twego serca”.

Hammarskjöld nie był typem działacza państwowego, który politykę ogranicza wyłącznie do „sztuki wykorzystywania możliwości”, pomijając jej wymiar moralno-etyczny. Jego credo – polityczne i ludzkie zarazem – odczytać można w słowach zapisanych dwadzieścia lat później: „»Traktować innych ludzi jako cel, nigdy – jako środek.« A siebie samego – jako cel, jedynie ze względu na swą przydatność w charakterze środka; przesunąć w sobie granicę między podmiotem i przedmiotem aż do tego punktu, w którym podmiot, nawet jeśli jest jeszcze we mnie, stanie się czymś poza mną i nade mną – i w ten sposób całe moje istnienie stanie się we mnie narzędziem tego, co jest czymś więcej niż „»ja«”.

Pierwsze sukcesy Daga Hammarskjölda na scenie politycznej przeplatały się z bolesnymi wydarzeniami w życiu osobistym. W 1937 r. umarł starszy brat Ake, a trzy lata później – ukochana matka.

Po II wojnie światowej, w której Szwecji również udało się zachować neutralność, Hammarskjöld przeszedł do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych jako rzeczoznawca finansowy. Od 1948 r. był delegatem swego kraju do prac nad tzw. planem Marshalla, mającym na celu pomóc w odbudowie państwom najbardziej dotkniętym skutkami działań wojennych (Polska odmówiła przyjęcia tej pomocy pod naciskiem ZSRR). W tym czasie publikował też szereg artykułów z dziedziny ekonomii, rozwijających wizję tego, co później nazwano socjalizmem szwedzkim („państwo dobrobytu” z jego modelem „umiarkowanej gospodarki planowej”). Socjaldemokratyczny polityk Ernst Wigforss, uznawany za twórcę „modelu szwedzkiego”, wyzna po latach, że w równym stopniu jego współtwórcą był Dag Hammarskjöld.

Zajęty pracą, Hammarskjöld znajdował jednak czas, aby pilnie śledzić życie kulturalne swego kraju, nowinki literackie, premiery teatralne i filmowe.

Kolejnym zwrotem w jego życiu było powołanie go w 1951 r. w skład rządu jako ministra bez teki. Gabinet, do którego wszedł, został utworzony przez socjaldemokratów. Choć Dag Hammarskjöld nie należał do żadnej partii, jego przekonania polityczne plasowały go zdecydowanie po stronie lewicy. Naraziło go to na ataki ugrupowań prawicowych i politycznego centrum. Częściowo w odpowiedzi na nie ogłosił w tym czasie artykuł o powołaniu, uprawnieniach i obowiązkach urzędnika państwowego. W Ministerstwie Spraw Zagranicznych w rękach Hammarskjölda skupiały się sprawy kontaktów gospodarczych z zagranicą.

W życiu osobistym dosięga go wówczas kolejny cios. W 1953 r.  umiera jego ojciec. Do kwietnia tego roku Dag Hammarskjöld pełni jeszcze swe obowiązki w szwedzkim MSZ. W tym samym czasie kończy się kadencja dotychczasowego sekretarza generalnego Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Gdy jeden z przyjaciół Daga zauważył, że nadawałby się on na to stanowisko, Hammarskjöld odpowiedział: „Nie było takiego wariata, który by mi to zaproponował; i ja nie jestem wariatem – żeby to stanowisko przyjąć”. Mimo to jednak, gdy w dniu 31 marca 1953 r. na wniosek Rady Bezpieczeństwa przedstawiciele państw członkowskich ONZ pięćdziesięcioma siedmioma głosami przeciwko jednemu wybrali go na to stanowisko spośród pięciu kandydatów, Hammarskjöld funkcję przyjął. W rozmowie z tym samym przyjacielem usprawiedliwiał się potem: „Musiałem przyjąć, chociaż to ciężkie. To był mój obowiązek”.

Nowej pracy oddaje Dag Hammarskjöld wszystkie siły, zarazem zaś – odnajduje w niej idealne pole do działania i rozwinięcia swych zdolności. W kontaktach z innymi ludźmi staje się coraz bardziej otwarty, nabiera pewności siebie, zawiera nowe przyjaźnie. Nie zaniedbuje również swych zainteresowań artystyczno-kulturalnych. Z jego inicjatywy Teatr Dramatyczny w Sztokholmie jako pierwszy na świecie wystawia utwory Eugene`a O`Neilla. W grudniu 1954 r. Akademia Szwedzka powołuje go do swego grona na miejsce zmarłego ojca.

Pod koniec tego roku Hammarskjöld wstawia się w rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Chin Ludowych Czou En Laiem za dwoma lotnikami amerykańskimi, którzy – po zestrzeleniu ich samolotu – znaleźli się w chińskim więzieniu. Rozmowa przynosi mu jednak gorzkie rozczarowanie. Napisze potem: „Nigdy nie ma trudniejszej decyzji niż wtedy, gdy okoliczności powstrzymują cię, byś nie rzucał się do obrony kogoś, kto przez swą niewinność stał się bezbronnym wobec napaści”. Dopiero w dniu 50. rocznicy urodzin Daga, 29 lipca 1955 r., Czou En Lai robi mu „prezent” w postaci wypuszczenia lotników. Na wieść o tym Dag Hammarskjöld pisze do przyjaciela: „Dziś dokonaliśmy czegoś, Bóg i ja. To znaczy, że Bóg budował a ja stałem na dole z wiadrem, napełnionym farbą malarską, i... gardłowałem”.

W 1956 r. Dag Hammarskjöld odwiedza Polskę, jednak jego zainteresowanie skupia się w tym czasie głównie na krajach Bliskiego Wschodu. Rozpoczyna się właśnie tzw. kryzys sueski w związku z nacjonalizacją Kanału Sueskiego i antyizraelską postawą Egiptu pod rządami Nasera. Izrael przeprowadza atak na Egipt. Akcję polityczno-militarną w tym regionie podejmują też Anglia i Francja. W listopadzie 1956 r. kontrolę nad Kanałem obejmują oddziały ONZ.

Już w niespełna półtora roku później wybucha jednak kolejny kryzys w krajach arabskich. ONZ wysyła swoje wojska do Libanu i Jordanii. W wyniku wysiłków Hammarskjölda udaje się uporządkować sprawę przynależności krajów arabskich do ONZ, co daje mu z kolei możliwość przesunięcia zainteresowań na Daleki Wschód. W marcu 1959 r. Dag Hammarskjöld odwiedza Laos, a potem także ZSRR, gdzie przebywa na zaproszenie Nikity Chruszczowa.

W tym okresie w zapiskach Hammarskjlda coraz częściej pojawia się werset z XIX-wiecznego hymnu kościelnego, który szczególnie lubiła jego matka: „Nadchodzi szybko noc...” Towarzyszące mu od lat przekonanie, że człowiek jest na ziemi „obcym i przychodniem”, pogłębia się.

„Noc” nadeszła szybciej, aniżeli można się było tego spodziewać. W marcu 1960 r. Dag Hammarskjöld po raz ostatni jest w Szwecji, gdzie przemawia na zjeździe Związku Turystycznego. Następnie wyjeżdża do RPA, gdzie bezskutecznie próbuje przekonać tamtejsze władze do zerwania z polityką apartheidu. W lipcu tego roku rozpoczyna się kryzys w Kongo, który natychmiast całkowicie przykuwa jego uwagę. Hammarskjöld staje się częstym gościem w stolicach obydwu państw kongijskich. Organizuje też pomoc dla tego regionu. 12 lutego 1961 r. rząd Katangi ogłasza wiadomość o śmierci Patrice`a Lumumby. 12 września 1961 r. Dag Hammarskjöld udaje się ponownie do Léopoldville. Prezydent Moise Czombe zgadza się na rozmowę z sekretarzem generalnym ONZ, ale tylko na gruncie neutralnym. Wybór pada na Ndola w Rodezji. Po południu 17 września Hammarskjöld odlatuje na to spotkanie. O godz. 2213 dochodzi do katastrofy lotniczej w dżungli, o 10 km od celu podróży. Dag Hammarskjöld ponosi śmierć. Na miejscu jego ostatniego noclegu obok osobistych drobiazgów znaleziono kieszonkowe wydanie traktatu Tomasza a Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”, a w nim tekst przysięgi złożonej w dniu obejmowania obowiązków sekretarza generalnego.

Parlament norweski pośmiertnie przyznał Hammarskjöldowi Pokojową Nagrodę Nobla, a przed siedzibą ONZ w Nowym Jorku stanął poświęcony mu pomnik w postaci bryły brązu. W Jöoenköoeping – przy bramie wejściowej do willi, w której się urodził – wmurowano tablicę z tekstem czterowiersza, który Dag przetłumaczył z języka angielskiego jeszcze jako dziesięcioletni chłopiec i podarował matce. Po jej śmierci kartkę z tym tekstem znaleziono w Biblii, której używała: „W dniu twych narodzin wszyscy byli weseli, tylko ty płakałeś. / Żyj tak, by w twej ostatniej godzinie płakali wszyscy inni, / Ty jeden – byś łzy nie miał w oku, / I śmierć spotykał spokojnie, kiedykolwiek przyjdzie”.

 Wierzyć – nie chwiać się

Perski poeta i mistyk Dżelal-eddin Rumi (1207-1273) pisał: „Miłujący Boga nie mają religii, tylko samego Boga”. W jakiś sposób ten aforyzm, zaczerpnięty z zapisków Daga Hammarskjölda, określa również i jego własną duchowość. Atmosfera, w której się wychował, była religijna. Ojciec – typ „twardego luteranina” – przez wiele lat przewodniczył szwedzkiemu oddziałowi Towarzystwa Biblijnego. Matka reprezentowała pobożność serdeczną i pogodną, przepełnioną łagodnością i miłością. Długoletni kontakt z domem arcybiskupa Söoederbloma także odcisnął tu swoje piętno. W audycji radiowej z roku 1953 Hammarskjöld mówił: „Po uczonych i duchownych ze strony matki odziedziczyłem wiarę w to, że według rzeczywiście radykalnego sensu Ewangelii – wszyscy ludzie są równi, jako dzieci Boże, i że, obcując z nimi, należy ich traktować jako swych panów – ze względu na Boga”.

Wiary Daga Hammarskjölda – wzrastającej na gruncie ewangelicznym w atmosferze skandynawskiego luteranizmu – nie da się ująć w utarte schematy, chociaż on sam mówił, że wierzenia, w których się wychował, przyjął „całkowicie za swoje własne”. Wiara ta była jednak zbyt mocno przesycona duchem Ewangelii, który nie poddaje się żadnym ograniczeniom (zob. Jn 3:8), a zarazem – za bardzo mistyczna, aby można ją było jednoznacznie określić konfesyjnie. Najgłębsze doświadczenia duchowe mistyków są bowiem wspólne, niezależnie od wyznawanej przez nich religii. Zgodnie z formułą Rumiego, unoszą się one ponad granice wyznaczone przez systemy religijne. Mistycyzm Hammarskjölda nawiązywał do tradycji chrześcijańskich: Mistrza Eckharta (1260-1327), Tomasza a Kempis (1380-1471) i św. Jana od Krzyża (1542-1561), ale nie był nimi niewolniczo związany.

Hammarskjöld znał również i czerpał z innych tradycji mistycznych: perskiego sufizmu, żydowskiego chasydyzmu (w ujęciu Martina Bubera, którego szczerze podziwiał). W jego zapiskach znajdziemy także nawiązania do buddyzmu, taoizmu oraz europejskiej filozofii idealistycznej.

„Każdy z nas nosi w sobie jądro spokoju, osłonięte milczeniem” – pisał, uzasadniając cel zaprojektowanego przez siebie miejsca skupienia w gmachu ONZ. Pobrzmiewają w tej wypowiedzi echa myśli ekumenicznej Nathana Söoederbloma, wsparte własną refleksją.

„Wiara jest stanem umysłu i duszy. [...] Język religii jest serią formuł, wyrażających fundamentalne doświadczenie duchowe” – te słowa, zaczerpnięte ze wspomnianej już audycji radiowej, nawiązują wprost do słynnych „zaślubin Boga z duszą” św. Jana od Krzyża. Zarazem jednak, w odróżnieniu od wielu innych mistyków, Hammarskjöld nie odwraca się od świata. Tradycja mistyczna dostarcza mu raczej bodźca do działania, wyjaśnia sens służby społecznej, której wzorzec odnajdywał u Alberta Schweitzera: teologa, lekarza i muzyka, założyciela kolonii dla trędowatych w Lambaréné. „W działalności Schweitzera znalazłem klucz do świata Ewangelii dla dzisiejszego człowieka” – mówił Dag Hammarskjöld.

Głębokie doświadczenia duchowe, wzrastające na gruncie biblijnym i ukształtowane w tradycji chrześcijaństwa ewangelickiego, a zarazem otwarte na wszystko, co niesie ze sobą świat, i prowadzące do pełnej afirmacji życia w duchu miłości – oto istota wiary Daga Hammarskjölda, człowieka, który za cel życia postawił sobie „obezwładnienie śmierci”.

 „Drogowskazy”

Po śmierci Daga Hammarskjölda w jego nowojorskim mieszkaniu znaleziono rękopis, zatytułowany „Vägmärken” (Drogowskazy). Dołączony doń był list bez daty, zaadresowany do Leifa Belfrage – sekretarza Stałego Przedstawicielstwa Szwecji przy ONZ. Hammarskjöld pisał, że „mimo wszystko” prowadził „coś w rodzaju dziennika”, i prosił o zaopiekowanie się nim. Od decyzji Belfrage miało zależeć opublikowanie tych notatek, co też stało się faktem w 1963 r.

„Drogowskazy” to dziennik szczególny, pisany bez zbytniej regularności, bez dbałości o „obiektywne fakty”. Autor jego początkowych słów: „Coś mnie gna / w głąb nieznanego kraju / dalej i dalej”, zapisanych w 1925 r., ma lat dwadzieścia. Ostatnie słowa: „Ale to wciąż jest ten sam kraj. / I zaczynam orientować się w mapie / i w stronach świata” – napisał mężczyzna 56-letni na trzy tygodnie przed śmiercią.

W zamyśle samego autora „Drogowskazy” to miało być coś „coś w rodzaju „„białej księgi”, dotyczącej moich rozmów z samym sobą – i z Bogiem”. Pomimo poprawek redakcyjnych, wprowadzonych przez samego Hammarskjölda, jest to rzeczywiście tekst bardzo osobisty – świadectwo ponadprzeciętności człowieka, który go stworzył. Literacko jest on bardzo niejednorodny. Znajdziemy tu luźne notatki, komentarze i dygresje na marginesie lektur i wydarzeń życiowych, modlitwy, spisane ręką erudyty fragmenty dzieł różnych autorów, wiersze.

Polski przekład „Drogowskazów” to również dzieło szczególne. Ich tłumaczem jest nieżyjący już ks. Jan Zieja – duszpasterz katolicki, ekumenista, człowiek obdarzony prorockim charyzmatem, jeżeli wierzyć tym, którzy znali go osobiście. Ks. Zieja nauczył się języka szwedzkiego specjalnie po to, aby dać polskiemu czytelnikowi możliwość wkroczenia w świat przeżyć duchowych, intelektualnych i estetycznych jednej z najwspanialszych postaci XX wieku.

* * *

Około siedmiu lat temu w wyprzedawanej właśnie bibliotece jednego z terenowych oddziałów UChS wpadł mi w ręce egzemplarz „Drogowskazów”. Kupiłem go wówczas po śmiesznie niskiej cenie. Dziś leży przede mną na biurku obok Biblii i paru innych książek, które zabrałem ze sobą z kraju, ponownie wyjeżdżając do Holandii. Od siedmiu lat towarzyszy mi nieprzerwanie, zmusza do refleksji, odzwierciedla uczucia i myśli najgłębsze, uspokaja albo – wręcz przeciwnie – burzy fałszywy spokój.

Ilekroć powraca pytanie o sens życia i jego głębsze uzasadnienie, istotę człowieczeństwa, znaczenie osobistego powołania – sięgam po „Drogowskazy”. Ich lekturę porównać można jedynie do rozmowy z przyjacielem: serdecznym, ale zarazem szczerym aż do bólu. Nie jest to przypadek, że „Drogowskazy” leżą tuż obok Biblii. Tak wiele w nich nawiązań do „Księgi ksiąg”, że sięgnięcie po nie prawie zawsze kończy się lekturą Pisma Świętego.

Dziennik Daga Hammarskjölda otwierał przede mną zupełnie nowe obszary: dzieła mistyków, świat myśli Wschodu. Przede wszystkim jednak zapiski te konfrontują mnie z tym, co w człowieku najgłębsze, najwspanialsze i najnikczemniejsze zarazem. Lutrowe simul iustus et peccator [zarazem grzesznik i usprawiedliwiony] uzyskuje w nich formę jedyną w swoim rodzaju: przenikającą te obszary duszy ludzkiej, które zazwyczaj pozostają w ukryciu. Hammarskjöld oddycha Słowem, myśli Nim, głosi je z całą mocą i szczerością współczesnego świadka Ewangelii. Z pewnością odnoszą się doń słowa autora Listu do Hebrajczyków: „Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich” (Hebr. 13:7).

„Drogowskazy” przypominają mi niekiedy zwierciadło i wciąż odnoszę do tej właśnie książki słowa z niej samej zaczerpnięte: „Przeglądaj się w tym zwierciadle, gdy zapragniesz pochwał albo będziesz miał ochotę osądzać kogoś. Czyń to bez wpadania w rozpacz”. Staram się, Dagu Hammarskjöldzie!

Jarosław Kubacki