Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1997

Migotanie gwiazd na nieboskłonie wprawiło kotkę w głębokie zamyślenie. Panie, cóż jest ważniejszego ponad rozgwieżdżone niebo nad nami i imperatyw moralny w nas?

Pan jednak nie odpowiadał, jeśli nie brać za odpowiedź spadających tu i ówdzie gwiazd.

Baran, byk, ryby, delfin – to wszystko jest na firmanencie, zdumiewała się kotka, nawet gwiazdozbiory tak nierzeczywistych stworów, jak pegaz, smok czy jednorożec. Ale czegoś mi tu jeszcze, Panie zastępów, brakuje.

Kocie oko padło na gwiazdozbiór Lwa. No tak, to jasne, lew, król zwierząt. Ale może by tak jeszcze dodać coś skromniejszego, pokorniejszego, przytulniejszego? Dlaczegoż by nie miało być na niebieskim sklepieniu właśnie całkiem zwyczajnej domowej kotki?

Z rozważań wyrwał kotkę nagły i niezwyczajny ruch – tak na niebie, jak i na ziemi. Skąd się wzięła, to się wzięła, ale nagle zjawiła się kometa.

Czyżby supernowa, która da początek gwiazdozbiorowi Kotki? – pytała nabożna kotka samą siebie z coraz wyraźniejszą nutką pychy.

Wyglądało jednak, iż kometa wędrowała po nieboskłonie raczej po to, aby ludzie mogli lepiej widzieć to, co się wokół nich dzieje. Ludzie bowiem już tacy są, że aby widzieć, potrzebują dużo światła. Koty niekoniecznie, widzą i w nocy.

Mózg staje na myśl o tym, co kotka zobaczyła tej nocy. Po nieboskłonie zaczęły fruwać anioły i rozczepiać od jednego końca horyzontu do drugiego transparent z napisem: CHWAŁA NA WYSOKOŚCI BOGU A NA ZIEMI POKÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI. Na ziemi jednak, jakby na przekór, najmniej dbano właśnie o pokój. Ta noc była bardziej ruchliwa od innych. Jakby tego było mało, również w oborze, gdzie na dachu siedziała kotka, zaczęło się dziać tak samo jak wszędzie indziej dookoła.

Panie, żaliła się kotka, sam najlepiej widzisz. Gdzie się podziały te miłe czasy, kiedy wieczorem mogłam się napić świeżo nadojonego mleka, a nocą wschłuchiwać się w spokojny oddech krów i owiec. Dzisiaj w oborze nawet palca wetknąć nie można. Wszędzie pełno ludzi, tłum nie do przeliczenia. Kobiety biegały tam i z powrotem coś pokrzykując, niewiadomo, ze zdumienia, z radości? Na domiar kotczynego nieszczęścia z dołu doszedł do niej płacz dziecka.

Kotka zdegustowana tym niemiłosiernym rozgardiaszem przeskoczyła na sąsiednią strzechę. Mój Boże, tego już za wiele. Idę poszukać jakiegoś innego, bardziej spokojnego, wyżej położonego miejsca, skąd będę miała bliżej do Ciebie i lepsze warunki do modlitwy.

Nie pomyślała jednak kotka, że przez ten skok znalazła się pośród tych, którzy szukają Boga na niebie, a nie zdają sobie sprawy, że Bóg zamieszkał między nimi na ziemi. Nie pomyślała też, że od tej pory na obrazkach Bożonarodzeniowych przy jasełkach będą jakiś tam wół i osioł, ale nigdy żadna nabożna kotka.

 

Milan Bodal
Tłum. ks. Wacław Oszajca

[Tekst ten ukazał się w „Przeglądzie Powszechnym” 12/95. Przedruk za zgodą redakcji.]