Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1998

WARSZAWSKI TYDZIEŃ MODLITW O JEDNOŚĆ CHRZEŚCIJAN 1998

Trudno jest po raz kolejny pisać o Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, wydaje się bowiem, że w ciągu ostatnich lat niewiele na pozór, a może nawet – nic, nie zmienia się w jego przebiegu. Rozrósł się obecnie do tygodni trzech: w kościołach katolickich o dziesięć dni poprzedza i o tydzień wydłuża „tydzień właściwy”, organizowany przez Polską Radę Ekumeniczną. Na nabożeństwach widujemy prawie nie zmieniające się grono zasłużonych (i już serdecznie zaprzyjaźnionych) ekumenistów, z którego jednak ostatnio ubyło wielu z tych, którzy kładli podwaliny pod ruch ekumeniczny w Polsce, ale na ich miejsce przybyli następni, nie mniej gorliwi. To ich obecność napawa otuchą, że dzieło swych duchowych ojców poprowadzą dalej.
Dalej, ale jak i w jakim tempie? Są to pytania, które zadają sobie chrześcijanie nie tylko w naszym kraju. Bo niby chce się tej jedności, którą zlecił nam nasz Zbawiciel („aby wszyscy byli jedno”), ale jednocześnie budzi ona z wielu względów obawy. Niektórzy wręcz wątpią, czy jest ona w ogóle możliwa.

„Duch Święty wspiera nas w słabości naszej”

To pocieszające zdanie, które w przekładzie Biblii Warszawskiej brzmi: „Duch wspiera nas w niemocy naszej” (Rzym. 8:26), było hasłem tegorocznego Tygodnia Modlitw o Jedność. Program nabożeństw i liturgię przygotowały wspólnie – po raz pierwszy – Rada Episkopatu ds. Ekumenizmu oraz Polska Rada Ekumeniczna (pod redakcją bp. Władysława Miziołka, bp. Zdzisława Trandy i bp. Edwarda Puśleckiego). Przez odwołanie się do mocy Ducha Świętego nawiązano z jednej strony do proklamowania przez papieża Jana Pawła II roku 1998 Rokiem Ducha Świętego, a z drugiej – przypomniano chrześcijanom o owocu Ducha (Gal. 5:22-23), który był przedmiotem modlitw o jedność w 1993 r. Duch Święty to bowiem ta Osoba Trójcy Świętej, która „oświeca serca i umysły nasze” i uzdatnia nas do skutecznego działania. Dlatego również czytania liturgiczne nabożeństw zwracały wiernym uwagę na to, że w stosunkach między Kościołami musimy opierać się na ufności Duchowi Świętemu.
Koncentrując się w tej relacji na oktawie 18-25 stycznia, nie możemy pominąć inauguracji spotkań modlitewnych, która odbyła się w 7 stycznia w rzymskokatolickim kościele pw. Matki Bożej Królowej Aniołów na Bemowie. Po raz pierwszy w tym nowym kościele odbyło się nabożeństwo ekumeniczne z udziałem duchownych innych wyznań, m.in. ks. Jana Hausego (lut.), prezesa Warszawskiego oddziału PRE, ks. Stanisława Kaczorka, proboszcza pobliskiej parafii mariawickiej, ks. Mariana Madziara z Kościoła Polskokatolickiego, ks. Lecha Trandy (ref.) oraz dyr. Barbary Enholc-Narzyńskiej (Towarzystwo Biblijne w Polsce). Kazanie wygłosił metodysta – ks. Adam Kleszczyński, rektor seminarium im. Jana Łaskiego.

„Nieraz mówimy nasz Kościół, mój Kościół. Ale tu nie chodzi o mój czy nasz Kościół, ale – o Kościół Jezusa Chrystusa – mówił ks. Kleszczyński. – To w Kościele Jezusa Chrystusa, którego Głową i Panem jest On sam, chcemy być i do takiego Kościoła, do pełnej jedności, wszyscy zdążamy. Zdążamy być może drogami okrężnymi, próbując własnych ścieżek i dróg na skróty, ale – idziemy!”.

Inny duchowny metodystyczny, ks. sup. Zbigniew Kamiński, który 18 stycznia otwierał Tydzień Modlitw w naszym, ewangelicko-reformowanym kościele, zwrócił uwagę, że nikt nie powinien – w ekumenicznym zapale – wyalienować się ze swojego Kościoła. „Bądźcie wierni swojej tradycji, abyśmy mogli wnieść własne wartości do ruchu ekumenicznego. (...) Wychodząc z domu niewoli, Izraelici musieli za swą wolność zapłacić określoną cenę: utratę stabilizacji, znoszenie trudów pustyni. Płacąc także pewną cenę za decyzję wkroczenia na drogę jedności, nie liczmy na własne siły i nie stawiajmy Bogu wymagań – ani w związku z uciążliwością drogi, ani co do kalendarza. Pozwólmy, by Bóg we właściwym czasie dokonał tego dzieła: „Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie – mówi Pan Zastępów” (Zach. 4:6).
„Ten Duch odnowi obraz Ziemi, obraz Boga, który jest w nas – potwierdził prawosławny duchowny, ks. Jerzy Tofiluk w kazaniu wygłoszonym w swej macierzystej bazylice pr. Marii Magdaleny. – Usynowieni w Bogu przez Jezusa Chrystusa, jesteśmy nie tylko dziećmi, ale i współpracownikami Boga. (...) Każdy z nas otrzymuje Ducha, byśmy mogli służyć Panu. (...) Chęci nam nie brakuje, tylko stałości. Jeśli nie będzie stałości i pielęgnowania wiary, jeśli będziemy coś robić od czasu do czasu, to dzieło upadnie. Dlatego to uczynkami powinniśmy stukać do Ducha Świętego, który zawsze pomaga nam, wspiera – wspiera nas w słabościach naszych – i prowadzi; uczy, jak otwierać serce i nawzajem okazywać sobie miłosierdzie. I to są dary Ducha (Gal. 5:22-23), o które powinniśmy się wspólnie modlić”.

Dużo to czy mało?

Co osiągnęliśmy dotąd na drodze do jedności? Przypominając słusznie, że u początków ekumenii leży ewangelicka inicjatywa (World Alliance for Promoting International Friendship through Churches, Konstancja 1914; polski oddział – Warszawa 1923), trzeba przyznać, że rozszerzyła się ona znacząco po Soborze Watykańskim II, gdy w dokumentach soborowych pojawiły się wyraźne zalecenia współpracy z „braćmi odłączonymi”. Na polskim gruncie początki życzliwego poznawania się chrześcijan różnych wyznań wyprzedziły uchwały soborowe, pozostając jednakże – po stronie katolickiej – na długo inicjatywą środowiska wywodzącego się z kręgu ks. Korniłowicza i Lasek; inicjatywą nie zawsze aprobowaną przez hierarchię kościelną. „Trzeba dziś spojrzeć wstecz – przypomniał ks. bp Zdzisław Tranda podczas nabożeństwa w naszym kościele – żeby zobaczyć, co już osiągnęliśmy, co przezwyciężyliśmy. Świadomość tego pomoże nam wzmóc zapał do braterstwa, dążenie do tego, byśmy mogli dopełniać się wzajemnie. Pamiętajmy o tym, że choć jesteśmy słabi, Duch Święty nas wspiera. Pragnijmy zwycięstwa i módlmy się, by On nas do tego zwycięstwa poprowadził”.

Ten sam wątek poruszył także ks. bp Bronisław Dembowski (były rektor kościoła św. Marcina, obecnie ordynariusz diecezji włocławskiej), który wygłosił kazanie na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan w pięknym, nowym kościele mariawickim. „10 stycznia 1963 r. było mi dane organizować pierwsze ekumeniczne spotkanie (od czasu Colloquium Charitativum) u św. Marcina – wspominał. – I ci, którzy mówią, że ten ekumenizm to mało – grzeszą. Znakiem dla nas jest ta świątynia [mariawicka – red.], nowa – w swej obecności, nowa – w naszej modlitwie. Jezus nam powiedział: ...o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łuk.11:13). Jezus modlił się, aby byli jedno, i ta tęsknota za pojednaniem i jednością jest w naszych sercach. (...) Jeśli dziś nie jesteśmy jeszcze zjednoczeni, to jednak jesteśmy bardzo otwarci, życzliwi sobie wzajemnie i zdecydowani zmierzać ku pojednaniu. Niech więc ożyje wasza nadzieja i zgodnie ze słowami św. Elżbiety i św. Pawła niech trwa wołanie: Niech zstąpi Duch Święty, by odmienić oblicze tej ziemi! Niech odnowi nas, byśmy trwali w Jezusie Chrystusie!”.

Osobistym świadectwem potwierdził te słowa zwierzchnik Starokatolickiego Kościoła Mariawitów ks. bp Zdzisław Włodzimierz Maria Jaworski: „Jako student w środowisku ekumenicznym Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej przekonałem się, że Bóg jest uwielbiony nie tylko przez mariawitów. (...) Przez tych 35 lat wiele się zmieniło: wtedy nie można było zobaczyć rzymskiego biskupa w mariawickim kościele, a od kilku lat przecież te progi zostały już przekroczone – ku pożytkowi Kościołów i chwale Najwyższego. Kiedy na nas patrzy Jezus Chrystus, raduje się, że jesteśmy coraz bliżej”.

Modlitwa przyczynna

W tegorocznym Tygodniu Modlitw o Jedność można było zaobserwować krzepiące zjawisko: z dnia na dzień, z nabożeństwa na nabożeństwo rosła liczba uczestników, zwłaszcza duchownych wszystkich wyznań i sióstr zakonnych, osiągając apogeum na nabożeństwie końcowym 25 stycznia, kiedy to nowo wybudowany, obszerny kościół mariawicki nie mógł pomieścić wszystkich uczestników. Stojąc, bo miejsc siedzących zabrakło już na pół godziny przed rozpoczęciem, ludzie cierpliwie uczestniczyli w prawie dwugodzinnym nabożeństwie, z uwagą wysłuchując zarówno kazań bp. Dembowskiego i bp. Jaworskiego oraz przemówienia prezesa PRE, bp. Jana Szarka.

Krzepiące było również to, że uczestnikami tegorocznych nabożeństw byli nie tylko wierni Kościołów zrzeszonych w PRE i Kościoła rzymskokatolickiego, ale i należący do innych wspólnot wyznaniowych. Na nabożeństwie w kościele baptystów kazanie wygłosił pastor Edward Czajko z Kościoła Zielonoświątkowego. Przesłaniem tego kazania było wspólne świadectwo Chwały Bożej, składane przez wszystkich chrześcijan: „Albowiem sądzę, że utrapienia czasu teraźniejszego nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić” (Rzym. 8:18).

Szczególnym wydarzeniem było też nabożeństwo Słowa Bożego, przygotowane przez młodzież i odbywające się w auli Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, która również z trudem pomieściła wszystkich chętnych – nie tylko młodzież, choć ta przeważała (pewien katolicki ksiądz-katecheta przyprowadził całą swoją klasę). Ks. Marcin Hintz w swym kazaniu zdystansował się jednak od dość często powtarzanych opinii, że „tylko młodzi mogą zmienić oblicze Kościoła i wprowadzić chrześcijaństwo w nowy ekumeniczny wymiar” – ponieważ „przyszłością Kościoła nie jest młodzież, przyszłością Kościoła jest Jezus Chrystus”.
Zainteresowanie młodzieży ekumenią i nabożeństwami ekumenicznymi dobrze rokuje na przyszłość. Młodzi duchowni: rektor rzymskokatolickiego kościoła św. Marcina ks. Andrzej Gałka, luteranie – Grzegorz Giemza i Marcin Hintz, młodzi mariawici, polskokatolicy i baptyści z wielkim zaangażowaniem włączali się w liturgię nabożeństw. Z ubolewaniem jednak muszę odnotować, że najmniejsze chyba zainteresowanie okazywała młodzież ewangelicko-reformowana, której przedstawicieli można było policzyć na palcach jednej ręki. Dobrze, że młody (jeszcze) ks. Lech Tranda jest następcą swego śp. ojca, ks. Bogdana Trandy, także na polu ekumenicznym. To on właśnie podczas Nieszporów o jedność Chrześcijan w kościele św. Marcina odczytał piękną modlitwę, przygotowaną przez niestrudzone ekumenistki, siostry franciszkanki Służebnice Krzyża. Oto fragmenty tej modlitwy:

„Módlmy się, aby Duch Święty wspierał nas we wspólnym świadectwie, pomagał nam zrozumieć, co jest najważniejsze dla naszego życia...
Módlmy się, aby ustały spory, urazy, niechęci między chrześcijanami w naszej Ojczyźnie i na całym świecie...
Módlmy się o pojednanie ze wszystkimi siostrami i braćmi...
Módlmy się, aby wszyscy chrześcijanie poczuwali się do odpowiedzialności za to, aby zbliżający się koniec drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa stał się znakiem dla naszej wiary, aby nasze słowa były poparte czynami, naszą szczerością, naszą miłością, abyśmy przez to ukazywali pragnienie jedności. O to prosimy Cię, Boże.”

Nowy element

Niespodziewanie dla szarych ekumenistów Kościół rzymskokatolicki proklamował 17 stycznia – dzień poprzedzający Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan – Dniem Judaizmu w swym Kościele. Za motto obrano wypowiedź Jana Pawła II: „Kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm”. Do broszurki zawierającej liturgię i propozycje kazań na czas Tygodnia dołączono program obchodów Dnia Judaizmu, sygnowany przez Radę Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego. W słowie wstępnym jej przewodniczący bp Stanisław Gądecki napisał: „Data wybrana dla przeżywania Dnia Judaizmu, a mianowicie 17 stycznia, nie jest przypadkowa. Jest to w przeddzień Tygodnia Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Bliskość czasowa z modlitwą o jedność chrześcijan nie może oznaczać chęci prozelityzmu Kościoła w stosunku do Żydów ani też judaizacji chrześcijaństwa. Ten zbawczy czas ma wskazać na chronologię dziejów zbawienia oraz prowadzić do lepszego poznania się i zrozumienia, opartego na wzajemnym wyeliminowaniu uprzedzeń i nieufności. (...) Przygotowuje nas do wprowadzenia w czyn tego, co oznacza wspólne powołanie do bycia błogosławieństwem dla świata, ludzi i narodów”.

Nie ustawajmy

Widzimy więc, a są i inne oznaki, że Tygodnie Modlitw nie stały się czcigodną tradycją i rytuałem czy – w najlepszym razie – bezinteresownym hobby poczciwców ani też, co niektórzy sugerują, zasłoną dymną skrywającą partykularne interesy i kalkulacje. Niewykluczone, że pewne elementy takich zachowań można znaleźć we współczesnym ekumenizmie, bo ludzie są ludźmi... Ale pozwolę sobie zacytować mądre słowa ks. prof. Wacława Hryniewicza: „Soborowa idea hierarchii prawd (DE 11) odwodzi wzrok Kościoła od niego samego, a kieruje w stronę Boga i tajemnicy Chrystusa. Reformacja była reakcją na wybujałość elementów peryferyjnych w przepowiadaniu wiary i w życiu Kościoła zachodniego. Ekumenizm skłania dziś chrześcijan do podkreślenia istotnych i wielkich prawd wiary, które są im wspólne, a zarazem do przezwyciężenia przeciwieństw nagromadzonych w ciągu wieków nieprzejednania, kontrowersji i polemik. Do tego jednak potrzeba nowego stylu myślenia, który zna poczucie proporcji i porządek wierności. Wymaga on odejścia od statycznego rozumienia ortodoksyjności. Prawowierność należy przede wszystkim pojmować w relacji do centrum Ewangelii i samych podstaw wiary chrześcijańskiej” („Podziały w Kościele, ortodoksja i relatywizm”, „Tygodnik Powszechny” 7/98).

Ten nowy styl myślenia kształtuje się nie tylko w dysputach teologicznych, na bilateralnych spotkaniach przy opracowywaniu wspólnych dokumentów. Wśród zwykłych ludzi wierzących, uczęszczających do swych kościołów bardziej lub mniej regularnie, odmienność nabożeństw ekumenicznych, spotkania z ludźmi innych konfesji, w innych wnętrzach budynków kościelnych są na pewno przeżyciem zmuszającym do zastanowienia. Powtarzalność Tygodni (co roku w styczniu) przy jednoczesnej niepowtarzalności nastroju każdego nabożeństwa sprawia, że ekumenizm staje się nieobcy coraz szerszym kręgom chrześcijan. To są te małe krople, które cierpliwie drążą skałę dawnych niechęci, uprzedzeń, niezrozumienia. A Duch Święty wesprze nas w słabości i niemocy naszej.

Krystyna Lindenberg