Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1998

GŁOS SPRZED DZIESIĘCIOLECI

[ŚP.] KS. BOGDAN TRANDA

ZBRODNIA I OFIARA

Martin Luther King nie żyje. Dnia 4 kwietnia 1968 roku zginął od skrytobójczej kuli w mieście Memphis, stanie Tennesee, USA. [...]

Droga, na którą wkroczył Martin Luther King, nie jest łatwa, a jak wykazał dzień 4 kwietnia 1968 roku, jest drogą niebezpieczną. Wiedział o tym. Tym niemniej jest drogą skuteczną i jedynie właściwą. Stara, wypróbowana metoda prowadzi przez podburzanie tłumów, przez sianie demagogicznych haseł, przez wygrywanie krzywd i podjudzanie jednych przeciw drugim. Nie trzeba do tego nawet większego wysiłku, wystarczy sugestywny mówca, który rzuci iskrę na łatwo zapalne tłumy, a ludzie rzucą się we wskazanym kierunku, nawet jeśli nie bardzo wiedzą, o co chodzi. „W latach pięćdziesiątych – pisze King – padało wiele propozycji mających zastąpić taktykę legalistyczną. Niektórzy wzywali do wywołania gigantycznej krwawej rzezi, która wyleczyłaby chory naród. Na poparcie swojej teorii przemocy, do której namawiali, powoływali tradycję historyczną sięgającą czasów amerykańskiej wojny domowej i powstania Spartakusa w Rzymie”.

King zdecydowanie odciął się od takiej metody. Zasada biernego oporu, walki pokojowej była, jego zdaniem, właściwa dla chrześcijańskiego środowiska. [...] W walce bezpardonowej i krwawej, stosującej przemoc, dochodzi do poniżenia godności ludzkiej i do zamachów na najwyższe dobro, jakim jest życie. Stosuje się gwałt, oszczerstwo, grabież i mord, a więc to wszystko, co jest sprzeczne z zasadami humanitaryzmu, nie mówiąc już o prawie Ewangelii. Dla Kinga wszelka przemoc jest nie do przyjęcia. Jedyną siłą jest siłą moralna, siła ducha. Metoda przez niego przyjęta liczy się z szacunkiem dla człowieka, również dla przeciwnika, chodzi o zyskanie jego przyjaźni i zrozumienia, a nie o pokonanie i upokorzenie. Jest to metoda twórcza, a nie niszcząca.

„Idea stosowania bezpośredniej akcji bez użycia przemocy nie narodziła się w Ameryce, ale znalazła dla siebie najlepszy grunt tutaj, gdzie potępienie niesprawiedliwości należało do dawnych, szlachetnych tradycji, a chrześcijańskie miłosierdzie wryło się w pamięć i serca dobrych ludzi (...) Bierny opór jest potężną i sprawiedliwą bronią. Jest to broń wyjątkowa w historii, ponieważ zadaje ciosy nie kalecząc, nie powodując ran i uszlachetnia człowieka, który się nią posługuje. Jest to miecz, który goi. Stanowiąc praktyczny, jak i moralny wyraz murzyńskiej tęsknoty do wolności, akcja bezpośredniego biernego oporu wykazała, że można zwyciężać w bitwach nie przegrywając wojen. Z tych względów stała się triumfalną taktyką rewolucji murzyńskiej 1963 roku”.

Jakiego hartu ducha i jakiej wytrwałości potrzeba, przekonał się King osobiście, gdy omal nie zginął od ciosu nożem, gdy wybuch bomby zniszczył jego dom, gdy wielokrotnie był bity, gdy przebywał w areszcie pod zarzutem łamania prawa. Sądził on jednak, że łamanie niesprawiedliwego prawa jest nieuniknione, i czynił to świadomie, gotów ponieść za to karę. Znajdował się pod naporem krytyki z wielu stron. Biali zarzucali mu sianie niepokojów, podburzanie ludności, organizowanie demonstracji, łamanie prawa. Czarni zwolennicy zdobycia wolności przemocą mieli go za zdrajcę. Miał jednak wielu przyjaciół, czarnych i białych, którzy stali przy nim wiernie i wspierali go w akcjach. Dowodem uznania dla jego działalności i moralnego poparcia było przyznanie mu pokojowej nagrody Nobla w roku 1964. [...]

Rozważając konsekwencje śmierci prezydenta Johna Kennedy'ego, King przytoczył słowa Louisa Harrisa: „Śmierć prezydenta Kennedy'ego wywołała głęboką zmianę w sposobie myślenia narodu amerykańskiego; powszechne odrzucenie ekstremizmu prawicowego i lewicowego oraz indywidualne poczucie winy za niedostateczną tolerancję wobec innych”. I dodaje od siebie: „Jeśli okaże się, że przedwczesna śmierć Johna Kennedy'ego wzmogła uczucie człowieczeństwa w całym narodzie, to sama będzie trwałym pomnikiem”.
Jaki będzie pomnik pastora Martina Luthera Kinga?

[Ks. Bogdan Tranda: Powracająca fala. Zbrodnia i ofiara, „Jednota” 5/68, s. 7-8]